Za jakość, czy za papier? (1)

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

„Kapitał intelektualny to główne źródło naszej konkurencyjności w globalnej gospodarce. Los Polski zależy od konsekwentnych i długoterminowych działań nakierowanych na jego rozwój” - czytamy w Raporcie „Polska 2030”. Innymi słowy, polska edukacja jest fundamentem naszej przyszłości. Co zatem należy zrobić, by polska oświata nie zawiodła?PHOTO: ISTOCKPHOTO

Prezentujemy zapis pierwszej debaty z cyklu „Polska szkoła 2030. Oczekiwania i możliwości”, jaka miała miejsce w redakcji miesięcznika „Edukacja i Dialog” na temat rozwoju polskiej szkoły w kontekście raportu „Polska 2030”.

Anna Raczyńska: W Raporcie Polska 2030 napisano: „Statystyki dowodzą, że Polska nie jest dobrze przygotowana do konkurowania w świecie opartym na wiedzy.” Czy to oznacza, że do tej konkurencji nie jest przygotowana również polska szkoła?

Iwona Majewska-Opiełka: Nie zgadzam się, problemem polskiej szkoły nie jest wiedza sama w sobie. Szkoła nie uczy dzieci korzystania z tej wiedzy we właściwy sposób. Młodzi ludzie, zatrudniani w różnych, także zagranicznych przedsiębiorstwach, indywidualnie sprawdzają się bardzo dobrze. Są kompetentni i – niejednokrotnie – przewyższają wiedzą zagranicznych rówieśników. Natomiast nie są przygotowani psychologicznie. Nie mają poczucia własnej wartości, nie potrafią eksponować swoich talentów i wiedzy, nie umieją współpracować, negocjować i stawać po stronie słusznych spraw, nawet jeśli są do nich przekonani.

Domicela Kopaczewska: Jesteśmy chyba zgodni, że cechy i umiejętności, na które wskazała pani psycholog są ważne i decydują o sukcesie. Ale przecież autorzy Raportu właśnie się o nie upominają. Raport definiuje co jest elementem kapitału intelektualnego. Zatem pani ocena potwierdza trafność tej diagnozy. Natomiast problem tkwi gdzie indziej. Aby odpowiedzieć na potrzeby nadchodzących czasów należy zmienić zasady pracy z uczniem. Dziś dowiaduje się on zazwyczaj od nauczyciela czego nie potrafi. A powinien dowiedzieć się w czym jest dobry, co musi tylko doskonalić. Polska szkoła powoli się zmienia. W jednych obszarach lepiej i szybciej, w innych gorzej i wolniej. Żeby jednak zwiększyć swoją skuteczność i tempo zmian, musi mieć przyzwolenie społeczne, a tego jej brakuje.

Krystyna Szumilas: Polska edukacja była nastawiona dotąd na przekazywanie i zapamiętywanie informacji. Świadczy o tym choćby charakter testów egzaminacyjnych. Przed nami zatem do zrobienia wielka rzecz. Musimy odejść od fetyszyzacji faktów i rozwijać w uczniach umiejętności, które pomogą im samodzielnie szukać wiedzy i właściwie ją wykorzystywać. Do pewnego momentu był to cel drugorzędny. Dopiero w 1998 roku, kiedy weszła w życie nowa podstawa programowa, zaczęto doceniać również wspomniane dyspozycje. Teraz zrobiliśmy krok następny. Zmieniając podstawę programową, wskazaliśmy nie tylko cele, ale także umiejętności jakie uczeń powinien zdobyć na każdym etapie nauki, by zdobytą wiedzę zastosować. Dzięki temu będziemy mogli rozwijać talenty wszystkich uczniów i każdego z osobna.

Ligia Krajewska: W przeciwieństwie do pani psycholog uważam, że przedstawiona teza jest prawdziwa. Rynek wymaga od nas umiejętności, których nie posiadamy, bo szkoła ich nie wykształciła. Docenia się indywidualne osiągnięcia konkretnych uczniów, chętnie ich nagradza, ale klasa jest w tyle. A gdzie są wspólne projekty i ponoszona za nie współodpowiedzialność? Dlaczego licealista nie jest w stanie wybrać własnej przyszłości? Bo nie jest do takiego wyboru przygotowany. Naszą małą zdolność adaptacyjną do potrzeb rynku pracy ujawnił m.in. raport prof. Czapińskiego. Z przytoczonych danych wynika, że Polacy chcą całe życie pracować w raz obranym zawodzie. Tymczasem na świecie jest inaczej. Ale też tam, do podejmowania różnych decyzji przygotowuje się już małe dzieci. To się na szczęście zmienia. Wracamy do pracy eksperymentalnej, zaczynamy indywidualizować pracę z uczniem, przygotowujemy nowe zasady egzaminu w gimnazjum. Wszystkie te działania nie będą jednak skuteczne, jeśli nie zmienimy metod kształcenia nauczycieli. Tu jest clou całej sprawy. „Głos Nauczycielski” opublikował sondaż, z którego wynika, że 35 proc. nauczycieli rozpoczęło rok szkolny z uczuciem zniechęcenia. Czuje się wypalona. Czy w takiej sytuacji można przebudować oświatę?

Iwona Majewska-Opiełka: Kapitał intelektualny to nie są tylko informacje encyklopedyczne typu: „wiem, że Warszawa jest stolicą Polski, ale również wiedza jak – jak się uczyć, jak negocjować oraz wiedza co – czyli co jest ważne w życiu.

Wojciech Starzyński: Skupiliśmy się na zagadnieniu „Polska szkoła 2030”. Jednak wartością Raportu, z którego inspiracji wywodzi się ta debata, jest ocena całego życia publicznego i społecznego. A jest ona jednoznaczna. W Polsce – jak pokazuje ten dokument – mamy do czynienia z degeneracją we wszystkich tych obszarach, które są podstawą sukcesów, także gospodarczych. Więzy społeczne, poczucie obywatelskości, liczba stowarzyszeń – wszystko jest dotknięte tą chorobą. Dla mnie osobiście, najważniejszym wyzwaniem polskiego systemu edukacji jest zatem umiejętność kreowania zachowań prospołecznych, a nie tylko przekazywanie wiedzy.

Anna Raczyńska: Większość Państwa potwierdza zawartą w Raporcie diagnozę. Spróbujmy zatem wskazać jakie rozwiązania systemowe trzeba wprowadzić, abyśmy się intelektualnie i mentalnie przygotowali do wyzwań połowy XXI wieku? Warto przypomnieć, że do roku 2025 powstanie w Polsce około 300 tysięcy nowych miejsc pracy opartych na wiedzy.

Jolanta Gałczyńska: Czy nie za szybko na receptę? Czy nie powinna jej poprzedzać rzetelna diagnoza warunków w jakich działa szkoła; odpowiedź na pytanie: z jakim uczniem ma do czynienia? Pani minister mówi, że podstawa programowa jest nakierowana na indywidualne dziecko. Ale czy kryje się za tym również umiejętność określania jego indywidualnych problemów i wsparcie w ich rozwiązywaniu? Rzeczywistość jest dziś źródłem wielu stresów, z którymi trzeba umieć sobie radzić. A w jakie środki i narzędzia wyposażony jest nauczyciel, przed którym stoją nowe zadania? Trzeba też pamiętać, że aby szkoła mogła dokonać transformacji, potrzebne są jej nie tylko przepisy i akty prawne, ale również autoewaluacja.

Iwona Majewska-Opiełka: Proszę państwa, szkoły nie buduje podstawa programowa. Ja jej nie kwestionuję i nie odrzucam. Co więcej, bardzo mi się podoba kilka zawartych w niej rozwiązań. Ale my co chwilę możemy tworzyć nową, genialną podstawę programową i z tego nic nie wyniknie, jeśli za tym nie będą stać odpowiedni ludzie. Zastanawiamy się jak przygotować młodzież do wyborów. A my, dorośli, potrafimy wybierać? Pytamy: jak budować w uczniach poczucie własnej wartości? A kadra nauczycielska ma poczucie własnej wartości? Pani dyrektor przytoczyła wyniki sondy. I to nie jest jedyna zła wiadomość. Mamy zły system kształcenia nauczycieli. Uniwersytety wyposażają ich w wiedzę merytoryczną, a ona im w szkole nie wystarczy. Podstawa programowa nie jest więc sprawą najważniejszą. A już kolejna diagnoza, to rzecz zupełnie zbędna. Diagnozy zostały ostatnio mocno skompromitowane. Czas najwyższy, byśmy przestali trwonić pieniądze na stos papieru, który niczego nie zmienia.

Krystyna Szumilas: Sama podstawa programowa nie wystarcza, ale musi być dokument, który określi cele i metody ich osiągania. To rodzaj drogowskazu, który pokazuje w jakim kierunku winna pójść edukacja.

Halina Kurpińska: Mamy za sobą balast aktów prawnych, złych doświadczeń, ciąży nam brak pieniędzy, liczba dzieci, na które nie mamy wpływu i system kształcenia nauczycieli według starego schematu. Proszę też zwrócić uwagę, że w Polsce jest około 350 profesorów pedagogiki, ale zaledwie głos dziesięciu jest słyszany i znaczący. Czy wobec tego można sobie wyobrazić fundamentalną zmianę systemu bez diagnozy? Ona jest bardzo potrzebna, bo w tym momencie możemy rozpocząć podróż. Bez niej nie ruszymy i nie przyciągniemy do zawodu ludzi kreatywnych, którzy potrafią przygotować szkołę do czekających ją wyzwań.

Krystyna Szumilas: Twierdzą państwo, że szkoła nie przygotowuje dzieci do wyborów, nie indywidualizuje kształcenia. Ale kiedy mówimy, że lokalna społeczność musi w większym stopniu decydować o swojej szkole, nauczyciele powinni wybierać programy nauczania, a środowisko edukacyjne dziecka wykazać własną inwencję, to słyszymy: nie! Co więcej, pojawia się próba pójścia w kierunku centralnego sterowania.

Anna Raczyńska: Skoro jest opór, proszę wskazać miejsce jego generowania; największych hamulcowych rozwoju.

Domicela Kopaczewska: Liderzy edukacji mają świadomość celów i metod, które pozwolą je osiągnąć. Ale każdy, kto 11 lat temu uczestniczył w rozpoczęciu zmian wie, że można mieć najlepsze pomysły i intencje, jednak bez społecznego przyzwolenia, nic się nie uda. Pamiętajmy jednak, że stróżem starego jest przyzwyczajenie i mentalność. Co z tego, że mamy dobrą podstawę programową, skoro środowisko edukacyjne jest wobec zmian sceptyczne, by nie powiedzieć zachowawcze. Nie umieliśmy go przekonać do celowości zmian, nie potrafiliśmy pokazać ich znaczenia. I wreszcie nie zmieniliśmy systemu, który przygotowałby je do nowej roli. Dlatego nie możemy powiedzieć nauczycielom: to w was tkwi główne źródło hamowania przemian. Natomiast musimy im powiedzieć: jesteście świetnie przygotowani merytorycznie, ale w pracy z uczniem musicie szukać nowych rozwiązań.

Jolanta Gałczyńska: Zgadzam się z tym, co powiedziała pani poseł. Ale trzeba pamiętać, że każda zmiana jest trudna, dlatego trzeba ją wprowadzać ewolucyjnie, a nie – jak dotąd – rewolucyjnie. Nie można też czynić niczego ponad głowami nauczycieli. A tak się często działo. Polityka edukacyjna i harmonijny rytm jej realizacji musi być wynikiem ustaleń całego środowiska.

Iwona Majewska-Opiełka: Słowo hamulcowy jest za mocne. Spytałabym raczej: gdzie są hamulce i odpowiedziałabym, że one są w MEN. Ministerstwo nie ma jasnej wizji i nie ma prawdziwych liderów. Kogoś, kto umiałby porwać innych. Skąd się bierze przyzwolenie społeczne? Ano stąd, że ludzie znają cele i metody; widzą szanse, możliwości i chcą za nimi podążać. A tego przełożenia obywatelskiego, o czym słusznie mówił pan prezes, nie ma. Może warto więc skorzystać z zawartej w Raporcie propozycji tworzenia kolegialnego ciała nadzorczego, które czuwałoby nad narodową edukacją. Może z tego ciała można byłoby wyłaniać ministra? Hamulce są również w związkach zawodowych. One potrafią pięknie walczyć o pieniądze, natomiast nie słyszałam, by z równą gorliwością broniły szkołę przed absurdalnymi rozwiązaniami, z których trzeba się szybko wycofać. Związki za dużo też mówią o zawodzie nauczyciela w kategoriach trudu, niemal bólu. Przecież w ten sposób zniechęcacie młodych ludzi do zawodu, który jest piękny i szlachetny.

Przeczytaj drugą część zapisu debaty w Edunews.pl - Za jakość, czy za papier? (2).

Prowadząca debatę, Anna Raczyńska, jest zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „Edukacja i Dialog”.

(Źródło: miesięcznik Edukacja i Dialog)