Neurodydaktyka: więcej pytań niż gotowych recept

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

W 2007 ukazała się w Polsce książka prof. Manfreda Spitzera pod tytułem „Jak uczy się mózg”, która szybko zaczęła zdobywać popularność. Wielu uwierzyło, że wszystko dzieje się w mózgu i przez niewłaściwe lub nieumiejętne jego wykorzystywanie można tłumaczyć oświatowe porażki nauczycieli i rodziców. A to winny hipokamp, a to ciało migdałowate, albo nadoczodołowa kora mózgowa, a może neurony lustrzane i pamięć operacyjna itp. Mózg – Mister Brain rulez.fot. Fotolia.com

Niestety, w neurodydaktyce wciąż powinniśmy stawiać więcej pytań, niż wierzyć w to, że dostarcza ona gotowych, sprawdzonych rozwiązań. Bo tych ostatnich nie ma (nie ma po prostu badań, które ze stu procentową pewnością wykluczałyby inne możliwości, bardziej skuteczne czy odpowiednie dla uczących się). Dlatego bądźmy ostrożni w naszej wierze, że oto napotkaliśmy Świętego Graala edukacji, dzięki któremu teraz będziemy wszyscy uczyć się lepiej, ot, tak bez żadnego wysiłku...

Nie ma się co dziwić – w oryginale wspomniana książka Manfreda Spitzera ma inny tytuł: Lernen. Gehirnforschung und die Schule des Lebens. (2002), czyli Uczenie się. Badania nad mózgiem i szkoła życia, a sam autor daleki jest od podawania gotowych rozwiązań. Są to raczej określone przyczynki do przemyślenia, wyrywkowo przedstawione tezy (egzemplifikacja), będące refleksem naukowych badań neurologa - naukowca. Tezy to jednak śmiałe, które prowadzą do ożywionej dyskusji na temat znaczenia mózgu w edukacji. Spróbujmy i w Polsce raczej rozmawiać o neurologii i neurodydaktyce, niż je wyznawać.

Zatem początek dyskusji, a nie koniec

Po publikacjach Spitzera, zwłaszcza ostatniej (Digitale Demenz, pol. Cyfrowa demencja) w Niemczech rozwinęła się ożywiona dyskusja.

I tak Markus Appel i Constanze Schreiner w artykule Digitale Demenz? Mythen und wissenschaftliche Befundlage zur Auswirkung von Internetnutzung (Cyfrowa demencja? Mity i wyniki badań naukowych na temat korzystania z internetu, 2014) w czasopiśmie Psychologische Rundschau twierdzą, że badania naukowe z różnorodnych dyscyplin jednoznacznie przeczą tezom Spitzera o szkodliwości nadużywania internetu. Intensywne korzystanie z internetu nie prowadzi ani do społecznego osamotnienia ani do osłabienia aktywności społeczno-politycznej. Według Appel „alarmistyczne tezy Spitzera i Co. mają niewiele wspólnego z naukowym stanem wiedzy”[1].

Pojęcie neurodydaktyka używane jest przez wielu autorów jako etykietka marketingowa, aby umocnić swoją pozycję dydaktyczną, poprzez powołanie się na uznaną powszechnie naukę, jaka jest neurologia, celem budowania własnego autorytetu i przyciągnięcia uwagi. Nadużywa się semantyki neurodydaktycznej mającej sprawić wrażenie innowacyjności i nieomylności neuronaukowej i „używa się neurodydaktyki jako panaceum na potwierdzenie, skorygowanie albo odnowę” wszelkich możliwych problemów(oświatowych)[2].

Metody neurodydaktyczne nie wynikają z opracowań nauk neurologicznych, na które te pierwsze się powołują, bo badają jedynie procesy i treści uczenia się – i to pobieżnie i egzemplarzycznie – w oderwaniu od rzeczywistości szkolnej, która jest o wiele bardziej złożona[3]. Warto też zauważyć jeszcze, że obecne wyniki badań wcale nie są żadną nowością w dydaktyce, znane były już na początku XX wieku. To przyznaje sam Spitzer, pisząc o wywarze z wierzby i aspirynie.

Krytyczna wobec neurodydaktyki jest również psycholożka rozwojowa Elsbeth Stern, która powiada: „Próba naprawy niemieckiego systemu edukacyjnego przy pomocy neuronauk przypomina plan zwalczenia niedokarmienia w świecie przy pomocy opisu neurofizjologicznego”[4].

Podczas jednej z dyskusji z Manfredem Spitzerem, Elsbeth Stern stała na stanowisku, że badania nad mózgiem nie dostarczyły wystarczających dowodów, aby zmienić stanowisko nauk pedagogicznych[5]. Krytykę poglądów Spitzera rozszerzyła później we wstępie do głośnej publikacji neurobiologów Sarah-Jayne Blakemore i Uta Frith, Wie wir lernen: Was die Hirnforschung darüber weiß[6].

Z kolei m.in. Gerhard Roth podziela zdanie Spitzera, że neuronauki mogą tłumaczyć pewne podstawowe procesy i zjawiska i je uzasadniać na poziomie neuronalnym. Wątpliwe jednak pozostaje, czy wyniki tych badań maja jakąkolwiek przydatność praktyczną dla kształtowania środowiska uczenia się, zwłaszcza że te zjawiska powinny być już uprzednio znane jako tako wykształconemu nauczycielowi. Do zbieżnych konkluzji dochodzi raport Federalnego Ministerstwa Oświaty i Badań Naukowych (BMBF, 2005)[7].

W prasie niemieckiej zarzucono Spitzerowi karmienie obaw zaniepokojonych rodziców (Werner Bartens)[8]. Wskazywano także na niejednoznaczne wywody myślowe, kombinację odkryć badań nad mózgiem i empirycznych obserwacji socjologicznych (Jan Georg Plavec)[9]. Z drugiej strony nie do końca odrzucano poglądy Spitzera, zgadzając się z nim, że współczesna młodzież może mieć problem z przywiązaniem do urządzeń elektronicznych (Michael Hanfeld)[10], ale też, że ton tych wypowiedzi i pesymizm kulturowy nie jest w pełni uzasadniony ani pomocny w poszukiwaniu rozwiązań[11].

To tylko ułamek dyskusji naukowej toczonej w Niemczech na ten temat. Spróbujmy zatem i w Polsce być bardziej krytyczni wobec nowej mody.

Neurodydaktyczny populizm?

Co należy zmienić w szkołach? Na to pytanie profesor Manfred Spitzer odpowiada: „Wszystko!” Oczywiście jest to jego deklaracja woli. Taka osobista. I osobiście, patrząc na współczesną szkołę, wypada się z nią zgodzić. Trudniej już opowiedzieć na pytania: jak? kiedy? gdzie? No i na zasadnicze pytanie: dlaczego?

W skrócie Spitzer wyraża przekonanie, że:

  • mózg należy karmić najlepszym treściami, ponieważ mózg aktywny jest nieustannie,
  • nauczanie frontalne jest nieefektywne, a uczniowie powinni siedzieć twarzami do siebie, a nie do tablicy, czy ekranu jakiegokolwiek urządzenia,
  • indukcja i komunikacja jest lepsza od metody wykładowo-poznawczej,
  • uzależnienie od jakiegokolwiek urządzenia jest złe, bo grozi cyfrową demencją,
  • treści zależą od wieku rozwojowego, bo zależnie od wieku rozwijają się/funkcjonują dane obszary mózgu.

Czy jest to coś nowego? To znane było już Reyowi i Komeńskiemu… nie należy zapominać o Sokratesie, Platonie, Konfucjuszu i Chrystusie…

Spitzer tłumaczy (naukowo) to, co znajduje się w lekturze nauczyciela od dziesięcioleci i dłużej. Sęk w tym, że przed lekturą Spitzera powinno się znać dorobek psychologii akademickiej i stosowanej (praktycznej), a nie pomijać też psychologii humanistycznej. Trzeba poczytać krytycznie odrobinę Pawłowa, Skinnera, Ebbinghausa, Jamesa, Chomsky’ego, Piageta, Freuda, Maslowa, Lewina… Bez tej lektury opowieści o neuronach lustrzanych i hipokampach są klechdą, marną bajeczką a może nawet bajeczką futurystyczną dla analfabety...

Ale idźmy dalej. Jan Bosco, Władysław Dawid, Celestyn Freinet, Maria Grzegorzewska, Jan Herbart, Sergiusz Hessen, Aleksander Kamiński, Janusz Korczak, Maria Montessori, Helena Radlińska - to są pedagodzy, których dorobku Spitzer nie kwestionuje. Trudno też przemilczeć szkołę waldorfską, holistyczną, skandynawską... Zanim zagłębimy się w neurony lustrzane i hipokampy, poznajmy tę myśl pedagogiczną.

Nie zapominajmy także o Matthew Lipmanie, Lwie Wygotskim, neuroestetykach… Jest jeszcze nauczanie zorientowane na ucznia, CLIL, LdL, nauczanie zorientowane na działanie, nauczanie projektami, nauczanie wielokanałowe, systemy aproksymacji, parafraza – to też nie odkrycie neurologów i/lub ich popularyzatorów. Czy naprawdę ktoś wierzy w to, że wszystkie te wymienione koncepcje i dorobek należy odrzucić, bo mamy przed sobą nową gwiazdę – neurodydaktykę – która teraz nam będzie najjaśniej świecić w szkołach?

Lepiej poznać

Proszę nie oczekiwać ode mnie odpowiedzi na pytanie, jak uzdrowić oświatę w Rzeczpospolitej. Skoro w oświacie wszystko należy zmienić (pogląd większości?), to czy nie zacząć od wymogu praktycznego stosowania osiągnięć i koncepcji wyżej wymienionych, w tym i neurobiologów, jak Spitzer, już podczas studiów i praktyk pedagogicznych, podczas stażu w szkołach, podczas pozauniwersyteckiego kształcenia nauczycieli?

Neurodydaktyka dla starszych i młodszych belfrów wydaje się być koncepcją atrakcyjną. Ale czy na pewno prowadzi do lepszych rezultatów? Czy na pewno dysponujemy dostateczną wiedzą o mózgu, aby móc dać gwarancje, że oto te nowe metody będą lepiej stymulować rozwój młodego człowieka? A co z innymi, o których wspomniałem? Zadawajmy pytania, bo jeszcze zbyt mało wiemy.

Bibliografia:

[1] Appel, Markus & Schreiner, Constanze (2014), Digitale Demenz? Mythen und wissenschaftliche Befundlage zur Auswirkung von Internetnutzung [w:] Psychologische Rundschau, http://www.uni-koblenz-landau.de/landau/fb8/ikms/medpsych/appel/2013_appel-schreiner_digitale-demenz.pdf

[2] Matthias Bopp, Rezension von: Spitzer, Manfred: Vorsicht Bildschirm! Elektronische Medien, Gehirnentwicklung, Gesundheit und Gesellschaft. Stuttgart: Ernst Klett Verlag 2005. In: EWR 5 (2006), Nr. 2 (Veröffentlicht am 04.04.2006), http://www.klinkhardt.de/ewr/12010170.htm.

[3] Müller, T. (2005), Pädagogische Implikationen der Hirnforschung. Neurowissenschaftliche Erkenntnisse und ihre Diskussion in der Erziehungswissenschaft. Berlin: Logos Verlag, str. 84.

[4] Zob. Sarah-Jayne Blakemore, Uta Frith, Wie wir lernen: Was die Hirnforschung darüber weiß, Deutsche Verlags-Anstalt, 2006, wstęp, http://www.amazon.de/Wie-wir-lernen-Hirnforschung-darüber/dp/3421059225

[5] Zob. Wer macht die Schule klug?, Die Zeit, nr 28, 1.07.2004, http://www.zeit.de/2004/28/C-Spitzer_2fStern2

[6] Zob. Sarah-Jayne Blakemore, Uta Frith, 2006.

[7] Zob. Möglichkeiten und Grenzen von Wissensvermittlung und Wissenserwerb in: Ralf Caspary: Lernen und Gehirn: der Weg zu einer neuen Pädagogik. Herder Spektrum, Freiburg 2006, s. 54.

[8] Zob. Werner Bartens: Krude Theorien, populistisch montiert, sueddeutsche.de, 9.09.2012.

[9] Jan Georg Plavec: Dick, dumm, aggressiv, einsam, krank. Stuttgarter Zeitung, 26.08.2012, http://www.stuttgarter-zeitung.de/inhalt.kritik-an-digitalen-medien-dick-dumm-aggressiv-einsam-krank.ac3e64e4-8b7b-49b2-a682-5c391384e5f6.html.

[10] Michael Hanfeld, Ein grober Keil auf einen groben Klotz, FAZ, http://www.faz.net/aktuell/feuilleton/buecher/rezensionen/sachbuch/manfred-spitzer-digitale-demenz-ein-grober-keil-auf-einen-groben-klotz-11878906-p2.html?printPagedArticle=true

[11] Roberto Simanowski, Sozialer Abstieg und früher Tod, Freitag, 9.08.2012. https://www.freitag.de/autoren/der-freitag/sozialer-abstieg-und-frueher-tod.  

Lista pozycji niemieckojęzycznych wnoszących do dyskusji na temat neuronauk w edukacji jest znacznie dłuższa i można ją przytoczyć w kolejnych opracowaniach poświęconych neurodydaktyce.

Notka o autorze: Aleksander Lubina – nauczyciel języka niemieckiego w Gimnazjum nr 3 im. Noblistów Polskich w Gliwicach, od 1992 doradca i konsultant w gminnych, wojewódzkich, krajowych ośrodkach doskonalenia nauczycieli, od roku 1992 współpracownik zagranicznych i międzynarodowych instytucji oświatowych, 10 lat pracy w komisjach ds. awansu zawodowego nauczycieli, pracował 9 lat w szkołach podstawowych, 11 lat w gimnazjach, 13 lat w liceach, 6 lat na uniwersytecie. Autor programów nauczania, projektów, skryptów, poradników, wykładów i referatów, śpiewnika – publicysta, pisarz, poeta, tłumacz. Społecznik. Współtwórca szkół dwujęzycznych Wykształcenie zdobył w Polsce, Niemczech i Szwajcarii. Germanista (absolwent pierwszego rocznika filologii germańskiej Uniwersytetu Śląskiego), andragog, regionalista, oficer rezerwy WP.

***

Na temat dobrych neurobiologii i neurodydaktyki przeczytaj także w Edunews.pl: