Nauczycielskie Eldorado?

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Stworzyliśmy w nowej odsłonie Edunews.pl rubrykę – Komentarze. W zamyśle powstała po to, aby pojawiały się tutaj odpowiedzi między innymi na mądre i być może wymagające rozwinięcia, interesujące, acz kontrowersyjne oraz na głupie i prymitywne materiały dziennikarskie na temat edukacji i szkoły, które pojawiają się (niestety te ostatnie też i to coraz częściej) w polskich mediach. Dziś komentarz, o którego upowszechnienie zwróciło się do nas Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe. Wydaje nam się, że potrzebny.

Bartosz Marczuk, zastępca redaktora naczelnego tygodnika Wprost, napisał na portalu Wirtualna Polska okolicznościowy tekst na Dzień Nauczyciela:

Wyobraźcie sobie Państwo, że pracujecie w taki oto sposób. Wasza praca trwa ok. 5 godzin dziennie, macie zagwarantowane płatne 3 miesiące wolnego w roku, po 10 latach pracy zarabiacie 5 tys. zł miesięcznie, możecie w czasie kariery 3 lata przebywać na płatnym urlopie zdrowotnym, a na koniec odejść na wcześniejszą emeryturę. Do tego, po ok. 5 latach pracy jesteście – bez względu na to jak pracujecie – nie do zwolnienia. Tak wygląda życie tych, którzy w środę wyszli protestować w Warszawie, by dać im więcej kasy – do tego sprowadzają się ich 4 postulaty. [1]

Prawda, że elegancko i bezstronnie? Zawsze miło zajrzeć bliźniemu do kieszeni; od razu wszyscy zgrzytną zębami. Pan Bartosz ma ten komfort, że jemu nikt nie zagląda, więc i ja nie będę. Nie ciekawi mnie, ile płacą za tak napastliwy, niekompetentny, a przy tym – będę miłosierny – napisany bez zbędnego polotu artykuł. Nie zajmowałbym się nim w ogóle, gdyby nie fakt, że jego autor dołączył do grona, jak je kiedyś określił Jacob Burkhardt, „okropnych upraszczaczy” – a to właśnie oni wywierają fatalny wpływ na poglądy ogółu.

Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ sądy „upraszczaczy” łatwo przedstawić w sposób zrozumiały dla – hm, nie chciałbym nikogo urazić – osób o przeciętnej inteligencji. Oto tezy autora artykułu w uproszczonej wersji:

Ile zarabia polski belfer? Pięć tysięcy na rękę. Dlaczego protestuje? Bo chce mieć pięć i pół. Czy chociaż ciężko pracuje? Skąd, dwa razy mniej niż nauczyciele za granicą. Kto jest winien tej demoralizacji? Sami nauczyciele, związki zawodowe i Karta Nauczyciela.

Oj, przekaz się gmatwa, trzeba go uprościć! Jeszcze raz:

Kto jest winien? Nauczyciele, bo „chcą więcej, nie dając nic w zamian”.

Bartosz Marczuk opisuje też „drugą stronę medalu”. Oto stosowny cytacik:

Szkoła nie oferuje dodatkowych zajęć, dobrej opieki w świetlicy, dzieci nie mają czasu, by zjeść porządny obiad. Słaby nauczyciel może gnębić swoją nieudolnością Wasze dziecko, a dyrektor szkoły może się jedynie temu przyglądać.

Co na to „nauczycielskie związki zawodowe i przedstawiciele tego środowiska”? Reagują „alergicznie, wręcz histerycznie” na „jakąkolwiek próbę rozmów o przywilejach wynikających z Karty Nauczyciela”. No i mamy obrazek. Kto ciekawy, może sobie doczytać resztę na wp.pl.

Gwoli wyjaśnienia: nie jestem nauczycielem. Nie bronię swoich przywilejów i nie reaguję histerycznie na „jakąkolwiek próbę rozmów”. Nawet jeśli nauczyciele będą pracować dwa razy dłużej niż obecnie, dla mnie nic się nie zmieni. Mogę sobie pozwolić na dystans.

I z tej pozycji mówię: nie zgadzam się na obrzucanie błotem całego środowiska, tak jak to zrobił Bartosz Marczuk w swoim artykule.

Po pierwsze, konia z rzędem temu, kto znajdzie belfra zarabiającego pięć tysięcy netto. Oczywiście, autor nie napisał, że netto – ale nie napisał też, że brutto (co i tak byłoby dyskusyjne). Cytowany przez Gazetę Wyborczą nauczyciel dyplomowany z Lublina (37 lat pracy) zarabia dokładnie 2489 zł i 60 gr. Kto mu uwierzy po artykule Bartosza Marczuka?

Po drugie, liczba godzin pracy. Autor przytacza fragment publikacji UNICEF Dzieci w Polsce: wynika z niej, że polscy nauczyciele pracują ponad dwa razy mniej niż wynosi średnia w państwach OECD.

Gdyby Bartosz Marczuk zadał sobie nieco trudu i zamiast czytać 10 stron o edukacji w publikacji UNICEF, przestudiował 570 stron raportu OECD Education at a Glance 2014, zyskałby jakie takie kompetencje, by móc pisać o szkole. Tylko po co mu one?

Polski nauczyciel gimnazjum spędza przy tablicy 560 godzin rocznie; średnia w państwach OECD wynosi 689 godzin[2]. Autor artykułu zestawia jednak inne dane: dostępności nauczycieli w szkole. Wychodzi mu (tak jak autorom publikacji UNICEF), że nasi pracują ponad dwa razy mniej. Jest to w najlepszym razie nieporozumienie: w większości krajów OECD nauczyciele przygotowują się do lekcji w szkole, u nas robią to w domu. Zgoda, w naszym systemie brak kontroli nad pozalekcyjną pracą belfrów. Czy to jednak znaczy, że nic nie robią?

Dobrze, powie ktoś, ale nawet przy tablicy nasi pracują mniej. Święta prawda. Jedynie w Grecji, Rosji i Turcji nauczyciele mają jeszcze mniej godzin od naszych. Jesteśmy na czwartym miejscu. Punkt dla pana Marczuka? Niekoniecznie.

Na piątym miejscu tej listy są nauczyciele z Korei Pd. (568 godzin), na szóstym – z Finlandii (589 godzin). Oba te państwa, zresztą o skrajnie różnych systemach oświatowych, to edukacyjne potęgi. Do Finlandii pielgrzymują nauczyciele z całego świata, by poznać fińską receptę na sukces. Czy jest nią zwiększenie pensum? Nie. Zdaniem Finów nauczyciel przeciążony pracą będzie gorzej uczył. Stąd przywileje tamtejszych nauczycieli, o jakich nie śniło się autorowi artykułu. Co prowadzi nas do kolejnego punktu:

Po trzecie, ile faktycznie zarabia polski nauczyciel? Education at a Glance 2014 nie pozostawia złudzeń: na 34 państwa OECD jesteśmy na siódmym miejscu od końca. Autorzy raportu policzyli nauczycielskie pensje w dolarach (stosując przelicznik PPP). Maksymalna roczna pensja nad Wisłą to 24 693 dolary. Dla porównania: w Turcji wynosi ona 33 414 dolarów, w Finlandii – 45 157 dolarów, w Niemczech – 73 778 dolarów. Tak lubiana przez Bartosza Marczuka średnia OECD to 53 686 dolarów. Dlaczego o niej nie wspomniał?

Po czwarte wreszcie: ile trzeba cynizmu, by napisać, że cztery postulaty protestujących sprowadzają się do jednego: „by dać im więcej kasy”? Czy autor sądzi, że wystarczy znieść Kartę Nauczyciela, a zaraz pojawią się dodatkowe zajęcia i dobra opieka w świetlicy? Że oświata w Polsce jest wystarczająco finansowana? Jak można obrażać środowisko pytaniem: Po co być ponadprzeciętnym nauczycielem, skoro i tak nie ma z tego żadnej korzyści?

No cóż, pisząc o innych, zdradzamy niejedno na własny temat. Pozwolą Państwo, że nie postawię kropki nad i.

Przypisy:

[1] Bartosz Marczuk: "Nauczyciele chcą więcej, nie dając nic w zamian" (adresu na Wp.pl nie podajemy, aby nie zwiększać oglądalności – jak ktoś bardzo chce, to sobie znajdzie - patrz komentarz poniżej)
[2] Number of teaching hours per year in lower secondary education in 2000, 2005 and 2012

Niniejszy post ukazał się na blogu GWO "Postaw na edukację".

***

Jeszcze tylko komentarz od redakcji Edunews.pl:

Hejt w mediach masowych i internetowych można uprawiać na wiele sposobów. Jako Edunews.pl dostrzegamy, że hejterzy w tzw. (nie)poważnych mediach upodobali sobie zwłaszcza edukację za wdzięczne poletko do ostrzału. Cel jest być może taki, aby przyciągnąć uwagę, aby więcej osób weszło na stronę internetową, zrobiło ruch na stronie, a wiadomo – reklamodawcy płacą za to, że ruch na stronie jest. Wydaje nam się, że mimo wszystko warto komentować w swoich mediach i blogach takie opinie i wypowiedzi, ale już linków do nich nie musimy zamieszczać. Po co dawać takiemu wydawcy jeszcze zarobić na dodatkowym ruchu internautów. Świetne wystąpienie na ten temat miał niedawno prof. Tomasz Goban-Klas podczas 25. Sympozjum Człowiek – Media – Edukacja, który powiedział:

„(…) jeśli wedle dawnego powiedzenia „reklama jest dźwignią handlu”, to media są dźwignią reklamy. I tak się kręci medialno-gospodarczy biznes. A napędza go nieopłacana przez oba sektory praca – ochotników telewidzów, radiosłuchaczy, czytelników gazet, internautów. Ci ostatni pracują jednak jeszcze bardziej intensywnie, zwłaszcza jako użytkownicy Web 2.0, gdy dzielą się wiedzą, doświadczeniem, opiniami (…)”

i komentarzami pod prowokacyjnymi artykułami też, dodajmy. No cóż, nie od dziś wiadomo, że internauci też głosują - kliknięciami. Wiecie już zatem drodzy nauczyciele, co sądzi o was wirtualna polska. Nie wahajcie się zatem odpowiednio „głosować” waszymi wyborami w internecie.

Marcin Polak

Edunews.pl oferuje cotygodniowy, bezpłatny (zawsze) serwis wiadomości ze świata edukacji. Zapisz się:
captcha 
I agree with the Regulamin

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie