O efekcie Pigmaliona

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

„On jest słaby”, „Nic z niej nie będzie”, „Ona jest wybitnie uzdolniona”, „Łatwo przychodzi mu nauka” - czy zastanawialiśmy się kiedyś, skąd się biorą nasze przekonania odnośnie uczniów? Na podstawie czego wyrabiamy sobie opinie? Skąd biorą się etykietki, którymi ich obklejamy? Jak duże znaczenie ma stygmat, jakim opatrzony jest młody człowiek? Jak mocno determinuje jego karierę zawodową? Jakie ma przełożenie na jego sukcesy i niepowodzenia?

Szukając odpowiedzi na te pytania warto poddać refleksji zjawisko znane jako efekt Pigmaliona. Sama nazwa ma źródła w mitologii greckiej (Pigmalion to imię króla Cypru, który zakochał się w posągu), jednak w edukacyjnym kontekście nawiązuje do tytułu sztuki George’a Bernarda Shawa, opisującej transformację prostej kwiaciarki w damę o manierach arystokratki. Efekt Pigmaliona to rodzaj samorealizującego się proroctwa. Jego istotą jest spełnianie się oczekiwań, jakie wytworzyliśmy sobie o jakiejś osobie. Jeśli wyobrażamy sobie kogoś jako kompetentnego, mądrego refleksyjnego zaczynamy go traktować w taki sposób. W efekcie - rzeczywiście takim się staje. Jeśli wierzymy w drugiego człowieka, z czasem zacznie on postępować zgodnie z przekonaniem, jakie o nim żywimy.

Teorię tę zweryfikowały eksperymenty. Jeden z nich przeprowadził harvardzki psycholog Robert Rosenthal w szkole w San Francisco. Poprosił o poinformowanie nowych nauczycieli, że mają w klasie pięciu wybitnie uzdolnionych uczniów, rzekomo szczególnie predestynowanych do uzyskania wysokich osiągnięć w nauce. Pomimo, że w rzeczywistości uczniowie ci nie wyróżniali się niczym spośród pozostałych - pod koniec roku to właśnie oni zrobili największe postępy. W teście na inteligencję uzyskali od 15 do 27 punktów więcej. Co więcej z obserwacji nauczycieli wynikało także, że dzieci te były bardziej szczęśliwe, towarzyskie, autonomiczne, dociekliwe i czułe niż pozostałe.

Kolejne liczne badania potwierdzały zauważoną tezę - wzrost kompetencji był znacząco wyższy u tych uczniów, którzy przedstawieni zostali nauczycielom jako wybitnie zdolni (niezależnie od ich rzeczywistego potencjału). Z czego wynika taka prawidłowość? Nie chodzi tu naturalnie o celowe, intencjonalne faworyzowanie części uczniów przy jednoczesnym zaniedbywaniu reszty. Proces ten odbywa na poziomie podświadomym.

Po pierwsze: jeśli nauczyciel postrzega ucznia jako zdolnego to poświęca mu więcej uwagi. Częściej kieruje pytania w jego stronę. Częściej także odpowiada na pytania zadane przez niego. Uogólniając - nauczyciele uczą więcej tych, od których oczekują lepszych rezultatów, a mniej tych, wobec których nie mają specjalnych oczekiwań.

Po drugie: uczniowi uznanemu za zdolnego więcej się wybacza. Wzrasta poziom tolerancji wobec jego działań. Obdarzany jest większym zaufaniem. Okazywane mu jest więcej wyrozumiałości. Ma możliwość eksperymentowania i popełniania błędów. Jego niepowodzenia częściej tłumaczone są przyczynami niezależnymi.

Po trzecie: uczeń taki otrzymuje większą swobodę demonstrowania swoich możliwości. Dysponuje szerszą przestrzenią do niezależnego działania. Często dostaje trudniejsze zadania, które ma rozwiązać bez dodatkowej pomocy. Zmuszony jest niejako do samodzielności. W konsekwencji istotnie zaczyna więcej rozumieć, bardziej ufać sobie, wierzyć w swoje możliwości. Wzrasta jego samoocena, wewnętrzna motywacja, samozadowolenie.

Po czwarte: nauczyciele mają skłonność do budowania bardziej przyjaznego klimatu emocjonalnego (za pomocą postawy, słów, tonu głosu, wyrazu twarzy) wobec uczniów, których postrzegają jako bardziej zdolnych. W jednym z eksperymentów polecono studentom nauczenie kilkunastolatków krótkiego tekstu. Jedną podgrupę przedstawiono jako wysoko utalentowanych. Proces uczenia został nagrany. Po jego analizie okazało się, że studenci uczący zdolnych (w ich mniemaniu) uczniów uśmiechali się 3 razy częściej i 2,5 raza częściej kiwali głową niż studenci uczący pozostałych.

Wzrost umiejętności ucznia jest zatem w znacznej mierze efektem nastawienia nauczyciela. Skąd ono się bierze? Często jest pochodną tzw. pierwszego wrażenia. Niejednokrotnie wynika z przekazów (opinii), jakie otrzymujemy od innych. Wyobrażenia o uczniach ulegają wzmocnieniu, jeśli kontakt z nimi nie zaprzecza wkodowanemu obrazowi. Nie musi go nawet potwierdzać. Decydujący jest zatem moment początkowy.

Działa to oczywiście w dwie strony. Wysokie oczekiwania nauczycieli tworzą przestrzeń służącą osiąganiu lepszych rezultatów. Z kolei niskie oczekiwania prowadzą do zahamowania postępów (nazywamy to efektem Golema). Dzieci uznane za słabsze są spostrzegane jako mniej interesujące, stawia się im mniej wyzwań a ich zachowanie częściej podlega krytyce.

Warto pamiętać o tym mechanizmie. Człowiek poniekąd tworzony jest przez wyobrażenie, jakie mają o nim inni ludzie. Posiadamy ogromną moc wpływania na drugą osobę. Możemy sterować jej osiągnięciami za pomocą tego, jak ją traktujemy. Nasze nastawienie dla ucznia może pomóc mu rozwinąć skrzydła albo doprowadzić do ich podcięcia.


Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w NAVIGO – Centrum Innowacyjnej Edukacji. Pracownik naukowo-dydaktyczny w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.