Nauczyciel profesjonalista. Sztuka budowania wizerunku

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
ImageJednym z prelegentów pierwszego seminarium z cyklu „Autorytety dla Edukacji” (21.10) był dr Jack Nasher, który prezentował techniki, pomagające zbudować profesjonalny wizerunek. Dyrektorzy szkół, a także nauczyciele, są również menedżerami. Powinni więc zwracać uwagę na to, jak są postrzegani przez innych: rodziców, kolegów po fachu, jak i samych uczniów.
 
Dr Nasher z wykształcenia jest psychologiem społecznym, więc domeną jego badań są wzajemne interakcje osób oraz jednostek wobec szerszych grup społecznych. Badał również wpływ, jaki możemy wywierać na osoby, z którymi się stykamy. W przypadku nauczycieli, kluczowe jest zdanie sobie sprawy z tego, że dostarczają „niewidzialnej” usługi, więc głównym punktem, na który zwracają uwagę ich klienci są właśnie oni. Największym lękiem współczesnych profesjonalistów, szczególnie wyższego szczebla, jest właśnie to, że będą przez innych postrzegani jako niekompetentni. To przeświadczenie dotyczy też często nauczycieli, którzy za wszelką cenę starają się ukryć braki w swojej wiedzy, mimo, że przy obecnym tempie narastania informacji nikt nie jest w stanie wszystkich ich przyswoić. Pananceum na ten niepokój jest takie pokierowanie własnym zachowaniem i wizerunkiem, aby emanował z niego profesjonalizm i opanowanie. Warto dodać tutaj, że nie chodzi wcale o udawanie kompetencji, których nam brak, ale o jak najlepsze wyeksponowanie tych, które posiadamy. Tylko wtedy inni będą mogli je dostrzec i odpowiednio docenić. Zostało już wielokrotnie udowodnione, że uczniowie lepiej uczą się, kiedy postrzegają swojego nauczyciela jako osobę kompetentną.

Przydatne techniki
Ciekawe jest to, że dla wizerunku profesjonalisty wcale nie tak bardzo ważne są efekty jego pracy. Porażka lub sukces niekoniecznie będą przesądzać o uznaniu danej osoby za kompetentną. W końcu nawet najlepszego lekarza możemy usprawiedliwić po nieudanej operacji, jeżeli ufamy, że dołożył wszelkich starań, aby się powiodła. Tak naprawdę bowiem, samej kompetencji jako takiej nie da się pokazać innym, w związku z czym jedyne nad czym można pracować to kompetencja postrzegana (z ang. perceived competence).  Podstawową techniką, którą można zastosować to wzniecanie w odbiorcach wysokich oczekiwań, nawet jeżeli nie do końca jesteśmy w stanie je spełnić. Nawet w przypadku niepowodzenia, lepiej wypadniemy, niż gdybyśmy od samego początku zakomunikowali brak wiary w swoje możliwości. Żeby budować swój wizerunek profesjonalisty warto zastosować trzy podstawowe techniki:

1. Pozbyć się lęku przed popełnieniem błędu: jedną z największych obaw większości ludzi jest lęk przed popełnieniem błędu i dlatego właśnie starają się powstrzymywać od wszelkich zmian, jeżeli nie są konieczne. Najlepszym przykładem takiej sytuacji jest przewaga, jaką w wyborach mają zawsze politycy, którzy piastowali już stanowisko o które się ubiegają i chcą zostać wybrani na kolejną kadencję. Wynika z tego prosta strategia, którą można streścić jako „nie staraj się być dobrym wyborem. Wyeliminuj wszystko, co sprawia, że możesz być złym wyborem”. Podejmując się jakiegoś działania, trzeba skupiać się na jego wykonaniu, a nie na możliwym błędzie.

2. Efekt oczekiwania: większość ludzi, którzy otrzymują jakąś opinię lub informację o innych, stara się raczej ją potwierdzić, niż wykazać że jest nieprawdziwa (często podświadomie). Wszystko to działa trochę jak samospełniająca się przepowiednia. W związku z tym, jeżeli wzbudzi się w swoich odbiorcach przekonanie, że jesteśmy kompetentni, będą skłonni doszukiwać się potwierdzenia tego faktu. Doskonale sprawdza się to w odniesieniu do nauczycieli, którzy często wychodzą z założenia, że efekty ich pracy mówią same za siebie. Niestety, w rzeczywistości każdy, nawet najlepszy specjalista, musi zadbać o to, żeby otoczenie zostało odpowiednio poinformowane o jego sukcesach.

3. Koniec ze skromnością: deklarując dystans do swoich umiejętności, możemy wydać się niekompetentni, a wtedy osoby, z którymi współpracujemy, podświadomie będą szukały na to dowodów, zgodnie z efektem oczekiwania. Oczywiście nie należy przekraczać tutaj granic zdrowego rozsądku i obiecywać rzeczy, które są poza naszymi możliwościami. Skromność można natomiast wyrażać w odniesieniu do cech, które nie mają związku z naszym profesjonalizmem. 

4. Nie daj się powiązać z negatywną sytuacją: mimo, że nie należy ich zakładać, błędy i porażki nieraz się zdarzają. Nie muszą jednak automatycznie oznaczać, że straciliśmy nasz profesjonalny wizerunek bezpowrotnie. Warto zdawać sobie sprawę z tzw. efektu „halo”, który oznacza, że otoczenie może wpłynąć na postrzeganie cech zupełnie od niego niezależnych. Ten efekt wykorzystuje się w reklamach, gdzie np. samochody prezentowane przez piękne modelki są postrzegane nie tylko jako ładniejsze, ale też szybsze. W związku z tym, przekazując złe wiadomości najlepiej nie robić tego osobiście (jeżeli nie są wyjątkowo ważne) i starać się odwrócić uwagę osoby, której je przekazujemy (zgodnie z szekspirowskim powiedzeniem, że zła wiadomość ma wpływ na tego, kto ją przekazuje). W sytuacji odwrotnej, czyli powiadamiania o sukcesie, należy zwrócić na siebie jak największą uwagę i zawsze przekazywać wiadomości osobiście, a najlepiej ustnie.

Wskazówki i teorie o których mówił dr Jack Nasher są bardzo uniwersalne, mimo, że dotąd odnosił je zazwyczaj raczej do menedżerów i ludzi biznesu. Jednak znajdują zastosowanie również na polu edukacyjnym, gdzie coraz częściej nauczyciele postrzegani są jako usługodawcy, a dyrektorzy szkół muszą stawić czoło trudnemu zadaniu zarządzania szkołą.
 
Przedstawiamy wywiad z dr. Jackiem Nasherem, którego udzielił po konferencji specjalnie dla Edunews.pl:

W jaki sposób nauczyciele mogą wykorzystać to o czym mówił Pan w czasie konferencji?
Myślę, że dyrektorzy szkół są tak naprawdę jak menedżerowie. Ich firmą jest szkoła. Podobnie jak lekarze, którzy postrzegają swoje kliniki jako firmy. Mają klientów, najlepiej – zadowolonych klientów. I ludzie oceniają ich, czy są kompetentni czy nie. W związku z tym, to o czym mówiłem może być bezpośrednio zastosowane przez nauczycieli.
 
Psychologia społeczna pokazuje wzajemne relacje człowieka i społeczeństwa. Czy w takim razie, dyrektorzy mogą też wpływać na społeczeństwo czy też grupy osób, które napotykają? Jakoś je zmieniać?
Oczywiście. Nauczanie ma wielki wpływ na społeczeństwo, bo tam przecież uczą się dzieci. Tam leży przyszłość. To czym ja się interesuję to to, jak postrzegany jest nauczyciel – przez uczniów, przez rodziców, innych nauczycieli i że powinien być darzony szacunkiem, na jaki zasługuje.
 
Obecnie można kupić dużo podręczników dla menedżerów, biznesmenów. Gdzie leży granica między pustą techniką, za którą nie stoi wiedza i kompetencje, a metodami, które tyko wspomagają kreowanie wizerunku?
Wydaje mi się, że jeżeli ktoś się uczy przez pięć lub sześć lat, to jest kompetentny, to naprawdę zajmuje dużo czasu. Ja proponuję różnym osobom spędzenie kilku dni na moich seminariach, gdzie mogą zdobyć te umiejętności. To nie jest tak, że trzeba iść do szkoły na 12 lat i nauczyć się jak być kompetentnym, ale jeżeli spędzisz 2 dni - czyli tak naprawdę nic, w stosunku do 18 lat nauki - to jest to właściwa proporcja. W zasadzie, to jest wręcz konieczne.

Czy zakładamy, że nauczyciele mają już umiejętności tylko nie umieją ich zademonstrować?

Dokładnie. Nie tylko nauczyciele, ale też prawnicy, lekarze, bankowcy, konsultanci. Nie znają technik, które pomogą im zbudować właściwy wizerunek. To właśnie tego uczę i wierzę, że to właśnie o to chodzi.

Czy tych metod można nauczyć się samemu, czy potrzebny jest udział w specjalnych szkoleniach?
Przede wszystkim, trzeba je poznać, a nie są wcale oczywiste. Niektóre osoby są bardzo zaskoczone, kiedy je poznają. Np. ważny jest dystans pomiędzy ludźmi – jak blisko siebie stoją – ma też wpływ na postrzeganie drugiej osoby. Ktoś nawet policzył, że najlepsza odległość to 1,2 – 1,5 metra. To ciekawe, że dzięki temu ludzie postrzegają cię jako dużo bardziej kompetentnego.

Mówił Pan o przyjmowaniu odpowiedzialności za własne porażki. Ale teorie edukacyjne mówią o tym, że uczniowie powinni sami być odpowiedzialni za proces nauki. Więc czasem nauczyciel nie ma wpływ na wynik swojej pracy, nie może brać odpowiedzialności za to, że uczniowie uczą się lub nie, albo za postawę ich rodziców. Jak daleko można się więc posunąć?
Tak, ale mówiłem też, że jeżeli trzeba przekazać wyjątkowo złe wiadomości – wtedy trzeba przyznać się i wziąć na siebie odpowiedzialność. Szczególnie jeżeli wszyscy dookoła wiedzą, że to ty. Ale w innych przypadkach, jak mówiłem, czasem trudno ocenić, czy naprawdę jesteś odpowiedzialny za efekty swojej pracy, bo tak wiele czynników na nie wpływa. Skąd wiesz kto tak naprawdę do tego doprowadził? Wtedy należy po prostu uniknąć bycia kojarzonym z porażką. Jeżeli to możliwe, nie być w pobliżu, kiedy złe informacje są przekazywane. Jak możesz napisz maila ze złą wiadomością, ale bądź obecny przy ogłaszaniu dobrej. A jeżeli już przyznajesz się do błędu, od razu przestaw się na optymizm i powiedz „ale wiele się z tego nauczyłem…”.

A co jeżeli ktoś powie – pracuję w tym biurokratycznym systemie, są utarte sposoby postępowania, nie mogę nic na to poradzić i zmienić, te techniki nie dotyczą mojej sytuacji - to co wtedy?
Jeżeli nauczyciel tak powie, to w porządku, jeżeli nie chce się rozwijać, np. zostać dyrektorem. Jeżeli dyrektorzy chcą, żeby ich szkoły odnosiły sukcesy to muszą się dostosować. Jeżeli tego nie zrobią, przegrają – to proste. Czasy się zmieniają, wszystko się prywatyzuje, szkoły stają się firmami i to widać i w Anglii i w Niemczech, a to niekoniecznie źle, bo wiele osób pamięta czasy, kiedy szkoły były tylko instytucjami. I nie byli zadowoleni, bo wszystko było zbyt wolne, nauczyciele nie mogli awansować przez dwadzieścia lat. Więc nie jest tak, że tamte czasy były lepsze. Znam wielu przygnębionych nauczycieli, którym nie podobał się wcale poprzedni system.
 
Czy w takim razie dzięki prywatyzacji szkół można osiągnąć lepsze rezultaty?
Tak, myślę, że tak. Bo to ogromne instytucje, które nie są w stanie myśleć w kategoriach rynkowych, gdzie sukces mierzony jest osiąganymi rezultatami. Jeżeli studenci zaczną płacić za studia, staną się klientami i będą mogli wymagać usług na dobrym poziomie. Jak nie dostaną tego tutaj, to pójdą w inne miejsce i już. Ale to wcale nie takie złe – w ten sposób całe życie jest bogate w wyzwania i nie jest tak, że przez 30 lat nic się nie zmienia.

Ale czy to oznacza, że tak naprawdę zmiany może przynieść wymiana pokoleń?
Nie, wcale nie. Nawet cała osobowość człowieka może zmienić się w ciągu życia. Myślę, że ludzie mogą zmienić swoje zachowanie i przyzwyczajenia, jeżeli tylko chcą. Trzeba zmienić sposób myślenia, a nie wymienić ludzi na młodszych. Słyszałem, że będzie pokolenie Y i Z. A kto przyjdzie potem? Znowu pokolenie A? Niedługo zabraknie liter w alfabecie. Oczywiście te osoby są inne, ale i tak wierzę, że wszyscy mogą zaadaptować się do nowych warunków. Trzeba tylko wiedzieć jak.