Nie ma gotowych rozwiązań

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
debaty edukacyjneMinęło dwadzieścia lat od powstania ruchu pierwszych szkół społecznych. Dzisiaj są one ważnym elementem systemu edukacji i często należą do najlepszych szkół w Polsce. Z Anną Sobala-Zbroszczyk, dyrektorką 2 Społecznego LO w Warszawie, rozmawia Agnieszka Mączyńska-Dilis z miesięcznika O Szkole (publikujemy obszerny fragment wywiadu).
 
AMD: Pani Dyrektor, od pewnego czasu szukamy przepisu na dobrą szkołę. Tym razem chcemy zapytać Panią – jaki jest Pani przepis na dobrą społeczną szkołę?
 
ASZ: Myślę, że to z jednej strony dość prosta sprawa i zupełnie nie tajemnicza. Dobra społeczna szkoła to taka, w której istnieją autentyczne, otwarte relacje między członkami społeczności, którą tworzą uczniowie, nauczyciele i rodzice. Takie relacje są możliwe w małych społecznościach – a szkoły społeczne zwykle tworzą takie właśnie mini społeczności: gdzie większość osób się zna, nauczyciele i dyrektor znają wszystkich uczniów, rodzice także utrzymują ze sobą kontakty. Otwarte relacje polegają na komunikacji i szczerości – członkowie społeczności wyrażają swoje opinie w sposób wolny i szczery, łączą ich też wspólne cele, wspólne dobro – takim dobrem jest szkoła. Jeśli w ramach owej wolności słowa i komunikacji pojawia się krytyka, to jej celem jest zwrócenie uwagi na problem, który wymaga rozwiązania. Wtedy wszyscy starają się dowiedzieć, co się stało, co dało powód do takiej krytyki, jaki z tym wiąże się problem i jak można go wspólnie rozwiązać. Dzięki temu możliwe jest rozwiązanie sytuacji konfliktowych w sposób cywilizowany i z uwagą na wspólne dobro, jakim jest szkoła. Druga cecha dobrej szkoły społecznej jest związana z jej autonomią. Szkoły społeczne mają jej stosunkowo dużo – jeżeli oprócz tego mają jeszcze pomysły i odwagę do wprowadzania ich w życie, to możemy je wprowadzać, testować, zmieniać, z niektórych rezygnować, szukać innych – czyli po prostu szukać przepisu na dobrą szkołę, bo tego przepisu tak naprawdę nie ma...
 
AMD: Proszę nas nie martwić, my go ciągle szukamy...
 
ASZ: My też. Tworzenie dobrej szkoły polega właśnie na tym szukaniu. Nie ma uniwersalnego pomysłu, który wszędzie się sprawdza. Często uczestniczę w takich dyskusjach, jak stworzyć dobrą szkołę i gdzie szukać inspiracji. Z badań PISA wynika, że dobrą szkołę udało się stworzyć w Finlandii. Czy jednak rozwiązaniem będzie przeniesienie na nasz grunt rozwiązań fińskich? Nie. Mamy inną rzeczywistość, inną strukturę społeczeństwa, inny sposób myślenia i mentalność, inny poziom zamożności, inne problemy... Jest mnóstwo powodów, dla których nie powiedzie się takie przeniesienie. Model fiński przeniesiony do Polski po prostu nie zadziała. Dlatego gotowego przepisu nie ma, trzeba szukać własnych rozwiązań, a dobra szkoła to taka, która nie ustaje w poszukiwaniach, próbuje coś tworzyć, zmieniać i stale się uczy.
 
Szkoła autonomiczna ma takie możliwości, większe niż szkoła, która autonomii jest pozbawiona, choć oczywiście szkoły publiczne też wypracowują własne rozwiązania – i powinny to robić, w zakresie kultury organizacji, relacji, atmosfery w szkole, pracy z ludźmi. Na pewno nieprawdziwa jest teza, że przepisy prawa oświatowego ograniczają nas w tej sferze. Nie ograniczają. Jeśli ktoś nie szuka własnych rozwiązań, to po prostu nie szuka przepisu na dobrą szkołę.
 
AMD: Wspomniała Pani o ważnej roli szkolnej społeczności. Proszę ją nam przedstawić...
 
ASZ: Jesteśmy szkołą STO, miejscem, które jest swoistym mikrospołeczeństwem obywatelskim – i ma na celu wychowywanie młodzieży do życia w takim społeczeństwie. Mówiąc o społeczności, zacznę od uczniów – mamy ich w gimnazjum i liceum 240. To optymalna liczba. Myślę, że ci młodzi ludzie nie odbiegają od jakiejś “średniej”, są w większości młodzieżą z normalnymi dla swojej grupy wiekowej zainteresowaniami i fascynacjami, niektórzy z nich mają zainteresowania odbiegające od tzw. młodzieżowej normy – to akurat zresztą charakterystyczne dla młodych ludzi, że szukają dla siebie nowych dróg.
 
W szkole istnieje dość nietypowy model samorządności, mamy forum uczniowskie, które zbiera się raz lub dwa razy do roku, uczniowie i nauczyciele rozmawiają wtedy wspólnie o szkole, o jej problemach, potrzebach, o swoich oczekiwaniach a także o tym, co ich zdaniem działa źle. To jest taka “nasza” forma szkolnej demokracji, chyba dość nietypowa, bo nie spotkałam się z takimi rozwiązaniami w innych szkołach.
 
AMD: Drugą częścią społeczności są rodzice...
 
ASZ: Tak i ich rola jest bardzo ważna. Tak naprawdę to oni – stowarzyszenie rodziców – prowadzą tę szkołę, zarząd stowarzyszenia zatrudnia dyrektora, podpisuje bilanse, spotyka się regularnie, żeby omawiać różne problemy i szukać rozwiązań. Przykładem ich działania może być choćby sytuacja związana z naszym budynkiem. Jak tylko zaczęliśmy mieć z nim kłopoty, poinformowałam rodziców i natychmiast utworzył się komitet rodzicielski, który zaczął szukać w tej sprawie rozwiązań. Mam wrażenie, że rodzice widzą swoją rolę właśnie jako wspólnoty, społeczności, która działa na rzecz wspólnego dobra.
 
AMD: I ostatnia, bardzo ważna grupa – nauczyciele. Kim jest nauczyciel w szkole społecznej?
 
ASZ: To przede wszystkim oni wymyślają tę szkołę, oni są autorami różnych koncepcji, organizują proces dydaktyczny – i robią to wspólnie. Mamy w szkole różne formy organizacyjne, pozwalające na realne podejmowanie działań i decyzji. Dla uczniów taką formą jest Forum, dla rodziców Zarząd lub Komitet, dla nauczycieli Rada Programowa, zbierająca się co miesiąc i Kolegium, zbierające się co tydzień. Spotykając się co tydzień zastanawiamy się nad tym, co się dzieje w szkole, jak rozwiązać jakieś trudniejsze sytuacje, jakie działania są w danym momencie najważniejsze. Raz w roku w sierpniu nauczyciele wyjeżdżają na kilka dni, aby się wspólnie naradzić, jak ma wyglądać nadchodzący rok szkolny. Tyle o nauczycielach jako społeczności.
 
Sami nauczyciele są różni – bo szkole potrzebna jest taka różnorodność. Potrzebni są “mistrzowie”, w rodzaju Sokratesa, potrzebni są świetni rzemieślnicy, potrzebni są wychowawcy z powołania, potrzebni są pasjonaci, którzy robią coś poza szkołą i przenoszą do niej swoje fascynacje, potrzebne są też osoby, którzy świetnie się orientują w nowych technologiach. I takich właśnie nauczycieli mamy. Nasza filozofia uczenia brzmi: “każdy jest inny i każdy coś potrafi” – a rolą szkoły jest zapewnienie przestrzeni, aby te zdolności i zainteresowania mogły być rozwijane i realizowane. Ja i nauczyciele jesteśmy od tego, żeby stwarzać tę przestrzeń. Taka przestrzeń dla indywidualnego rozwoju, to też jakiś przepis na dobrą szkołę. (...)
 
AMD: Dziękuję za rozmowę.