Ile czasu potrzeba by przygotować wykład?

fot. domena publiczna - Pixabay.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Proste pytanie a odpowiedź będzie złożona. Bo wszystko zależy od tego jaki wykład - wartościowy i ciekawy czy byle jaki. I czy chodzi o kilka zdań okolicznościowych, 10 minut, 20 czy całą godzinę. Wbrew pozorom, im krócej trwa wystąpienie (wykład), tym trudniej się przygotować. Oczywiście wtedy, gdy chcemy by owo wystąpienie (wykład) miało sens i wywarło wrażenie pozytywne, by przekazało wartościową treść.

Przygotowuję się do wykładu za miesiąc (dolna ilustracja), będzie to wykład inauguracyjny na Uniwersytecie Dzieci, przeznaczony dla gimnazjalistów. Ma być o tym, czego uczy się człowiek XXI wieku.

Można powiedzieć, że nie trzeba się przygotowywać, po prostu idziesz i mówisz. Przecież codziennie rozmawiamy, mówimy i to bez żadnego przygotowania. Ale w zwykłej rozmowie mamy zazwyczaj jednego lub kilku słuchaczy, czas nie jest jakoś ograniczony a i oczekiwania nie są wygórowane. Na wykładzie zupełnie inna sytuacja: czas jest ograniczony, słuchaczy wielu i mają często wysokie oczekiwania.

Teoretycznie bez przygotowania można wygłosić wykład… który już kiedyś , wcześniej był przygotowany. To tak jak z odegraniem utworu z płyty. Kupiłeś (albo sam skomponowałeś i nagrałeś), więc odtwarzasz ją któryś raz z rzędu. Niemniej kiedyś trzeba było się przygotować. A w miarę upływu czasu dawne treści nie tylko mogą być nieaktualne ale i „płyta będzie zdarta” (wiele elementów uleci z pamięci, zabraknie dawnego entuzjazmu i przekonania co to wygłaszanych treści). Są to te tak zwane „wykłady z pożółkłych kartek” (papier już pożółkł na starych notatkach) lub ze starych prezentacji… (z recyklingu). Współczesna technika, ze względu na ciągłe nowości w sprzęcie i oprogramowaniu, wymusza przynajmniej przetwarzanie i przystosowywanie starych prezentacji do nowych wymogów. W pośredni sposób wymusza aktywność. Z marszu się nie da, trzeba się przygotować nawet najbardziej leniwemu mówcy.

Innym złudzeniem, że można po prostu przyjść i mówić, są prelekcje typu „spotkanie z ciekawym człowiekiem”. To my jesteśmy ciekawi tego człowieka i dlatego przychodzimy na takie spotkanie (odczyt, wieczór autorski itd.). Teoretycznie prelegent nie musi się przygotowywać. Wystarczy, że będzie i powie coś o sobie. To pytania zainteresowanych słuchaczy organizują scenariusz i treść takiego wystąpienia. Tyle tylko, że ów człowiek (czy to sportowiec, pisarz, artysta czy naukowiec, czy nawet zwykły strażak itd.) na nasze zaciekawienie pracował czasem przez lata. Spotkanie poprzedza legenda tej osoby. Owszem, na legendzie przez lata budowanej (napisane książki, osiągnięte sukcesy, bohaterskie czyny) można zrealizować nie jedno spotkanie a wiele. Wtedy ten czas inwestycji w legendę niejako podzielony może być na kilka-kilkanaście wykładów. Ale za każdym razem mówionych do innych słuchaczy i w innych okolicznościach, innym kontekście sytuacyjnym.

Przejdźmy do zwykłego wykładu, nowego tematycznie (taki jak ten, do którego się przygotowuję). Biorąc pod uwagę zawsze innych słuchaczy i inny kontekst, to każdy wykład jest nowy. I trzeba się przygotować. Nawet do kilku zdaniowej wypowiedzi. Po pierwsze potrzebny czas by przemyśleć to, co się chce powiedzieć i w jaki sposób. Wymyślam scenariusz oraz kompletuję treść (wszystkiego w głowie się nie ma). Ja do wykładów przygotowuję się w części przez rozmyślanie (nawet podczas spaceru), w części przez myślenie wizualne (z ołówkiem i mazakami nad kartką papieru). Jest to albo mind maping albo rysnotka (Trudne i nowe słowa? Czytasz ten tekst w internecie, więc łatwo wyszukasz wyjaśnienie tych słów, i to co za nimi się kryje). Rysowanie i myślenie obrazami ułatwia uporządkować myśli oraz zaplanowanie treści wykładu. Do tej pory owe mapy myśli rysowałem tylko dla siebie. Pozostawały konspektem wypowiedzi lub podstawą do przygotowania prezentacji. Teraz uporządkowaną myślografię przygotowuję czasem jako materiały dla słuchacza. A wiec rysuję kolejny raz, tym razem na czysto (wykorzystałem Bamboo Spark, więc odręczny rysunek łatwo było przenieść do interentu, po drodze jeszcze go kolorując oraz dodając dodatkowe napisy).

Ale wróćmy do wykładu, który trwa tylko 45-60 minut. Wybrzmiewa i przemija (chyba, że coś w pamięci słuchaczy zostanie). Możliwości technologiczne od dawna pozwalają nam operować nie tylko samym słowem i nie tylko retoryką. Kiedyś przygotowywałem pomoce wizualne w postaci foliogramów (postęp technologiczny jest tak szybki, że to już muzeum). Dla małego grona można przygotować pomoce, które wszyscy z bliska zobaczą, dotkną, doświadczą, może nawet posmakują. Teraz przygotowujemy zazwyczaj prezentacje multimedialne (np. w Power Poincie, Prezi itd.). Można pokazać nie tylko napisane słowa ale i obrazy, filmy, animacje. Znacznie wzbogaca to przekaz. Tyle tylko, że ich przygotowanie (wyszukanie gotowych lub w całości przygotowanie samemu) wymaga czasu. Najczęściej co najmniej kilka godzin. Zatem godzinny wykład jest jak wierzchołek góry lodowej - wielogodzinnego przygotowania zazwyczaj nie widać. Możemy się tylko domyślać.

Drugim, zaznaczonym na powyższej ilustracji, jest rysnotka, przygotowana dla słuchacza, jako forma notatki do uzupełnienia. Uczę się wykorzystywania myślenia wizualnego. Sam na wykładach - jako słuchacz - od dawna notuję nie tylko słowa, ale rysuję, bazgrzę (mam to jeszcze ze szkoły podstawowej). Niedawno dowiedziałem się, że takie bazgrolenie jest myśleniem wizualnym. I bardzo pomaga w zapamiętywaniu treści. Zatem poprzez rysnotkę chcę zachęcić do nowego sposobu notowania moich słuchaczy. I w jakiś sposób tworzyć abstrakt wizualny. Rysunkowe abstrakty powoli wchodzą także i do praktyki naukowej, są wymagane w coraz liczniejszych publikacjach naukowych.

Obecnie nie tylko młodzież ale i dorośli słuchacze przychodzą na wykład z… telefonami i mobilnym internetem. Mogą mieć schowane w torebkach i kieszeniach. Ale najczęściej i tak korzystają (mniej lub bardziej ukradkiem - zapewniam, że i tak widać!). A jeśli tak, to niech wykorzystują edukacyjnie i tematycznie w powiązaniu z wykładem. Dlatego przygotowywaną rysnotkę dla uczniów uzupełnię QR Kodami i prostymi linkami. Niech wykorzystają swoje telefony do notowania. Przecież można pisać, można rysować a można i robić zdjęcia slajdów, wyświetlanych na ekranie. By utrwalić sobie ważną treść. Inna sprawa, czy kiedykolwiek zaglądamy do tych fotograficznych notatek… Niemniej aktywność ruchowa w czasie fotografowania pomaga zapamiętać treść nawet wtedy, gdy do tego zdjęcia w domu nie zajrzymy.

Skoro mają w telefonach mobilny internet, to niech zajrzą na przygotowane wcześniej strony, filmy i inne treści. Linki i QR kody pełnią taką samą funkcję jak bibliografia w tekście pisanym - odsyłają do treści (artykułów, książek, księgozbiorów), które potwierdzają wygłaszane słowa, są rozszerzeniem i uzupełnieniem. Może zajrzą w czasie wykładu (zamiast na czacie konferować o zeszłotygodniowej domówce) lub już po. W domu, w tramwaju… albo w kawiarni.

Trzecim elementem przygotowania wspomnianego wykładu inauguracyjnego dla gimnazjalistów będzie przygotowanie i założenie wydarzenia (event) na Facebooku. W sumie może być to i w innym miejscu w chmurze (np. Google +). Kiedyś można było rozdawać notatki powielone na ksero. Dla każdego słuchacza. Teraz można to samo „rozdać” w chmurze. Ja chcę wykorzystać Facebooka (próbowałem i próbuję z różnymi portalami). By w trakcie wykładu, a jeszcze bardziej po, mogli zajrzeć, poczytać, wymienić się refleksjami, zamieścić swoje prace i notatki, dzielić się wiedzą. To po prostu kolejny element tworzenia środowiska edukacyjnego, w tym przypadku wykorzystujący relacje poziomie i horyzontalny przepływ treści. Nie tylko od mówcy do słuchacza ale i między słuchaczami. Na normalnym wkładzie funkcję te spełniają szepty w trakcie i rozmowy po wykładzie. Skoro rzeczywistość wirtualna jest coraz bardziej znacząca w naszym życiu, dlaczego jej w sposób świadomy i uporządkowany nie wykorzystać na wykładzie? Do dyskusji i jako ad hoc tworzone repozytorium wiedzy, wspólnie tworzonej i udostępnianej.

Czwartym elementem będzie wpis na blogu. Są ludzie, którzy wolą słuchać i mówić. Ale są ludzie, którzy lepiej zapamiętują, gdy czytają i piszą. To z myślą o nich będzie przygotowany esej w formie wpisu na blogu. Jego celem jest przypomnienie, uzupełnienie i rozszerzenie treści, podanych na wykładzie. W sumie spełnia taką samą funkcję jak ramka w podręczniku (niektórzy wydawcy nazywają ją apla - w każdym razie jest to treść wyróżniona, dodatkowa). Zamiast jednolitego, jednostajnego wizualnie tekstu, treść jest zróżnicowana, ilustrowana i modułowa. Przecież wykład mówiony też taki może być, modułowy, zróżnicowany i nie tylko mówiony (co posłuchania). Chcę ten pomysł na sobie samym sprawdzić.

Piątym elementem jest filmik, który umieszczę na YouTube. Będzie wybrzmiewał długo po wykładzie. Jeśli słuchacze sami nie nagrają na wideo mojego wykładu, to nie będą mogli do niego wracać (przecież filmik może być formą notatki!). Ale na YouTube nie zrobię kopii wykładu. Będzie to wstęp i podsumowanie zarazem. Taki wideo-abstrakt wykładu. Do przypominania sobie rzeczy najważniejszych i najbardziej istotnych - zamiast pisania żywe słowo (przypomnienie, uzupełnienie, rozszerzenie, jak ramka w podręczniku).

Ostatni element to kontynuacja. Na tradycyjnym wykładzie mogą to być pytania słuchaczy na zakończenie spotkania. Jeśli oczywiście starczy czasu na pytania i odpowiedzi. W internetowej chmurze nie ogranicza nas ani czas ani miejsce. Co więcej, w takim „wykładzie” i dyskusji mogą uczestniczyć osoby, które fizycznie nie były na sali w czasie wystąpienia ustnego.

Jeden wykład, który będzie trwał 45-60 minut, a tyle różnych elementów i żmudnego przygotowania? Nie tylko sam czas wypowiedzi na sali, ale i kilka elementów dodatkowych. Wszystkie one tworzą środowisko edukacyjne dostosowane do komunikacji w XXI wieku.

Czy warto poświęcić tak wiele godzin dla jednego wykładu? Tak, bo to jest eksperyment i poznawanie nowej rzeczywistości, nowego środowiska edukacyjnego. To coś więcej niż wykład. Uczę się wielu nowych technik. Bo przecież chcę opowiedzieć o uczeniu się człowieka XXI wieku. Tego w książkach jeszcze za bardzo nie ma.

Nie wszystkie pomysły, przygotowywane na wspomniany wykład opisałem w niniejszym tekście. Część niech będzie tajemnicą (na razie). Opowiem o nich (i je pokażę) przy innej okazji. Zajrzyj tu ponownie, za jakiś czas.

 

Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.