Kilka dni temu przeczytałem w „Dzienniku” ciekawy wywiad z prof. Tomaszem Szlendakiem, który zajmuje się socjologią młodzieży. Opowiadał o dzisiejszych 18-19 latkach, którzy zdają właśnie egzaminy maturalne, jako o osobach, które dopiero podczas studiów zaczynają tak naprawdę dojrzewać. Ma to konsekwencje także dla procesu edukacji, bowiem dzisiejsza młodzież wymaga, innego podejścia do nauczania niż kiedyś.
„Maturzyści wymagają od nauczyciela akademickiego, żeby się nimi zajął, zaopiekował, zachęcił ich do własnego przedmiotu. To pokolenie patrzące na świat okienkowo, tak jak na ekran. Siedzi taki dzieciak przed komputerem i co dwie, trzy minuty coś go od niego odrywa. Jak wynika z badań amerykańskich i kanadyjskich, może skupić się na jednym zadaniu najwyżej 10-11 minut. To buduje specyficzne spojrzenie na świat. Powoduje mętlik poznawczy. I to pokolenie 18-19-latków jest przyzwyczajone do takiego mętliku.” Zdaniem profesora dzisiejsza młodzież to pokolenie, które cechuje duża kreatywność. „Potrafią się poświęcić rzeczom, które ich zaciekawią, które sprawią im przyjemność. Jeśli coś ich zniechęci albo uznają to za nieatrakcyjne, to absolutnie nie będą się tym zajmować.(…)”. Dzisiejszy maturzyści są zdaniem prof. Szlendaka bardziej twórczy, bo mniej się boją i mniej stresują. A przeżywają mniej stresów, głównie dlatego, że nie angażują się w działania, które mogłyby im przynieść porażkę. Są elastyczni, szybko się uczą nowych zadań, dobrze radzą sobie z różnymi sytuacjami w życiu.
Cóż, dla tego pokolenia metody nauczania, z którymi spotkają się na studiach na pewno nie okażą się atrakcyjne. Nudne i monotonne wykłady będą zapewne stratą czasu, kolejnym przykrym doświadczeniem ze „szkołą z innej bajki”. To jeszcze jeden dowód na to, że trzeba dokonać głębokiej reformy systemu edukacji, aby był on bardziej dopasowany do oczekiwań jego najważniejszych uczestników – uczniów i studentów.Dla edukatorów powyższa wypowiedź prof. Szlendaka zawiera cenną wskazówkę - trzeba uczyć modułowo - przeznaczając na dane zagadnienie nie więcej niż 10 minut i zmieniać formy pracy i narzędzia, aby stale utrzymać "twórcze napięcie".
Kilka dni temu przeczytałem w „Dzienniku” ciekawy wywiad z prof. Tomaszem Szlendakiem, który zajmuje się socjologią młodzieży. Opowiadał o dzisiejszych 18-19 latkach, którzy zdają właśnie egzaminy maturalne, jako o osobach, które dopiero podczas studiów zaczynają tak naprawdę dojrzewać. Ma to konsekwencje także dla procesu edukacji, bowiem dzisiejsza młodzież wymaga, innego podejścia do nauczania niż kiedyś.
„Maturzyści wymagają od nauczyciela akademickiego, żeby się nimi zajął, zaopiekował, zachęcił ich do własnego przedmiotu. To pokolenie patrzące na świat okienkowo, tak jak na ekran. Siedzi taki dzieciak przed komputerem i co dwie, trzy minuty coś go od niego odrywa. Jak wynika z badań amerykańskich i kanadyjskich, może skupić się na jednym zadaniu najwyżej 10-11 minut. To buduje specyficzne spojrzenie na świat. Powoduje mętlik poznawczy. I to pokolenie 18-19-latków jest przyzwyczajone do takiego mętliku.” Zdaniem profesora dzisiejsza młodzież to pokolenie, które cechuje duża kreatywność. „Potrafią się poświęcić rzeczom, które ich zaciekawią, które sprawią im przyjemność. Jeśli coś ich zniechęci albo uznają to za nieatrakcyjne, to absolutnie nie będą się tym zajmować.(…)”. Dzisiejszy maturzyści są zdaniem prof. Szlendaka bardziej twórczy, bo mniej się boją i mniej stresują. A przeżywają mniej stresów, głównie dlatego, że nie angażują się w działania, które mogłyby im przynieść porażkę. Są elastyczni, szybko się uczą nowych zadań, dobrze radzą sobie z różnymi sytuacjami w życiu.
Cóż, dla tego pokolenia metody nauczania, z którymi spotkają się na studiach na pewno nie okażą się atrakcyjne. Nudne i monotonne wykłady będą zapewne stratą czasu, kolejnym przykrym doświadczeniem ze „szkołą z innej bajki”. To jeszcze jeden dowód na to, że trzeba dokonać głębokiej reformy systemu edukacji, aby był on bardziej dopasowany do oczekiwań jego najważniejszych uczestników – uczniów i studentów.
Dla edukatorów powyższa wypowiedź prof. Szlendaka zawiera cenną wskazówkę - trzeba uczyć modułowo - przeznaczając na dane zagadnienie nie więcej niż 10 minut i zmieniać formy pracy i narzędzia, aby stale utrzymać "twórcze napięcie".