Czy rzeczywiście studentów jest mniej?

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Coraz częściej można słyszeć o mniejszej liczbie studentów na polskich uczelniach, o dziurze demograficznej, która pustoszy sale wykładowe i sprawia kłopoty finansowe wielu uczelniom. Ale napiszę przewrotnie - studentów wcale nie jest mniej, może nawet więcej. I postaram się to uzasadnić.

Bezsprzecznym faktem jest zmniejszanie się liczby studentów "tradycyjnych", zarówno na uczelniach prywatnych (niepublicznych) jak i państwowych. Jedni wskazują na przyczynę demograficzną, inni dodają, że przyczynia się także deprecjacja wykształcenia wyższego i większe zainteresowanie kształceniem zawodowym. Ale to tylko pół prawdy i wycinkowy ogląd rzeczywistości.

Przy zmniejszaniu się liczby studentów... zwiększa się zainteresowanie kształceniem (uczeniem się, zdobywaniem wiedzy i podnoszeniem kwalifikacji). Paradoks? Bynajmniej. To tak, jakby mówić, że drastycznie zmniejszyła się produkcja lamp gazowych (to przecież prawda!). Ale przecież nie zmniejszyła się liczba urządzeń oświetleniowych! Są lampy, nawet liczniejsze, tyle że elektryczne. Podobnie dzieje się w edukacji. Jesteśmy świadkami ogromnej zmiany. Potrzebny jest wysiłek, by zrozumieć to, co się dzieje wokół nas.

To, że studentów przybywa, widać na początku października, gdy odbywają się liczne inauguracje roku akademickiego. Na 8 października otrzymałem dwa zaproszenia, na dość znamienne inauguracje. Pierwsza w olsztyńskiej Kamienicy Naujacka (Miejski Ośrodek Kultury) - Akademia Trzeciego Wieku. Kilka dni temu w tym samym miejscu swój rok akademicki inaugurował Jarocki Uniwersytet Trzeciego Wieku - bo w większych miastach takich uniwersytetów jest więcej. Drugie zaproszenie przyszło z Barczewa, z tamtejszego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Inauguracja - co również charakterystyczne - odbędzie się w Skarbcu Kultury Europejskiej. Ostatnie lata to wysyp różnego typu uniwersytetów i akademii trzeciego wieku. Są już praktycznie w każdym mieście powiatowym, w wielu małych miasteczkach, a w większych miastach to nawet po kilka (tak jak w Olsztynie). Takich studentów wyraźnie przybywa. Nie mieszczą się w starych schematach i statystykach. Tak jak lampy elektryczne nie mieszczą się we wskaźnikach lamp naftowych....

Drugim elementem, na który chcę zwrócić uwagę, to nietypowe miejsca: już nie tylko mury tradycyjnych uniwersytetów, ale przestrzeń zupełnie nowa: domy kultury, świetlice, biblioteki, kościoły a więc miejsca, które nie kojarzą się z typowym uniwersytetem. Uniwersytety trzeciego wieku to przykład zdobywania wiedzy dla samej wiedzy. Przecież ci studenci nie szukają dodatkowych kwalifikacji zawodowych (pracy zarobkowej). Jest to zarówno element kształcenia ustawicznego, jak i w jakimś sensie pozaformalnego. I jest znakiem czasu. Bo te zupełnie nowe formy edukacji pozaformalnej i nieformalnej znakomicie się rozwijają.

Kolejnym przykładem jest konferencja pt. Przygody umysłu, organizowana przez Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Jest przykładem rozwoju zupełnie nowej formy dydaktyki (dostrzegliśmy zjawisko i próbujemy je zbadać oraz opracować nowe formy dydaktyczne). Konferencja jest tak zapowiadana: "Na czym polega uczenie się w muzeach i centrach nauki? Jaki jest ich wpływ na życie społeczne i kapitał naukowy? Ile wolności a ile instruktażu dawać zwiedzającym? Jak badać oczekiwania gości? Czy muzea i centra nauki mogą stać się partnerami naukowców?" (zobacz więcej na ten temat). To jest, w nawiązaniu do MOK czy Skarbca Kultury Europejskiej, zupełnie, nowa przestrzeń publiczna, w które prowadzona jest edukacja. Innym przykładem są różnego typu kawiarnie naukowe lub krótkie formy edukacji, zarówno zawodowej jak i zdobywanie wiedzy dla samej wiedzy.

Po skrótowym podaniu powyższych przykładów ośmielam się dobitnie twierdzić, że nie maleje zapotrzebowanie na wiedzę, na kształcenie i na edukatorów-profesorów. Pracy jest dużo. Czemu więc uczelnie wyższe miałyby się martwić a pracownicy obawiać bezrobocia? Wystarczy tylko dostrzec nową rzeczywistość i do niej się dostosować.

Po 1989 roku nastąpił gwałtowny wzrost liczby studentów w Polsce (w kulminacyjnym momencie było to 5 razy więcej studiujących!). Tak dużej liczby studiujących nie były w stanie przyjąć dotychczasowe uczelnie państwowe (mimo szybkiego rozwoju). Udało się dzięki dynamicznymi rozwojowi nie istniejących do tamtej pory uczelni niepublicznych, w których studenci płacili czesne. Dzięki temu z kieszeni prywatnych na edukację wyższą skierowanych zostało dużo pozabudżetowych środków. Samo państwo tego wzrostu i tej skali edukacji by nie udźwignęło. Ten okres właśnie się kończy, wiele uczelni "prywatnych" przestanie istnieć z braku studentów. Na państwowych również będzie mniej. Ale przecież nie maleje zapotrzebowanie na wiedzę. Wystarczy tylko przestawić się, symbolicznie rzecz ujmując, z produkcji lamp naftowych na elektryczne.

Tak się złożyło, że w tym roku nie uczestniczyłem w inauguracji roku akademickiego na swoim uniwersytecie, na swoim wydziale. Nie wynika to z lenistwa czy kontestacji. Pierwszego października byłem z wykładem w Ełku, w Centrum Edukacji Ekologicznej. Natomiast potem miałem wykład inauguracyjny w Akademii Trzeciego Wieku w Olsztynie (do Barczewa niestety raczej nie będę miał możliwości się wybrać, choć bym bardzo chciał). W jakimś sensie jest to znak czasu i swoistej transformacji.

Studentów wcale nam nie brakuje. Oni są po prostu inni i czego innego oczekują. Musimy to po pierwsze dostrzec, po drugie nauczyć się zupełnie nowych form prowadzenia wykładów i przekazywania wiedzy. Będzie to w dużo większym stopniu kształcenie ustawiczne, nieformalne i pozaformalne oraz w małych porcjach, jak również w niecodziennych miejscach. W jakimś sensie edukacja rozproszona (gdzieś na prowincji, daleko od centrów akademickich) i skwantowana (podzielona na małe, samodzielne porcje), dziejąca się w różnego typu centrach nauki, muzeach, skansenach, domach kultury itd. Jeśli się dobrze zastanowić to wpisuje się to znakomicie w trzecią rewolucję technologiczną i jej cywilizacyjne implikacje. Przecież podobnie dzieje się w produkcji energii (małe, rozproszone, lokalne źródła energii odnawialnej) czy taką cechę ma internet. To internetu i energii odnawialnej, jako wyznacznika trzeciej rewolucji technologicznej, dołącza edukacja. I nic dziwnego, przecież mamy społeczeństwo wiedzy i kreatywną gospodarkę oparta na wiedzy.

Studentów wcale nam nie brakuje. Powinniśmy tylko przetrzeć okulary (zdjąć końskie klapki z oczu - tylko czy ktoś jeszcze pamięta jak te końskie klapki wyglądały i do czego służyły?) i zobaczyć zupełnie nową rzeczywistość, systematycznie i powoli wyłaniającą się z trzeciej rewolucji technologicznej. Najwyższa pora zacząć się uczyć. By mówić do współczesnych studentów a nie pustych sal.

Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.