Uczeń to nie toster, czyli jak uczyć dzieci w dzisiejszych czasach?

Szkoły i uczelnie
Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
System OświatyCzłowiek ma nieco więcej programów obsługi niż toster… tak Szymon Majewski spointował kiedyś własną edukację lub – dokładniej mówiąc – swoje pobyty w szkołach. Mniej więcej w czasie, kiedy pan Majewski usiłował zdać maturę, Roger Spear otrzymał „pół” nagrody Nobla za opisanie różnych funkcji prawej i lewej półkuli mózgu.
 
Jeszcze wcześniej przed maturalnymi przygodami Majewskiego Howard Gardner pracował nad teorią Wielorakiej Inteligencji, Paul Denison starał się pomóc swym „niewyuczalnym” dzieciom, formułując założenia uczenia się i rozwoju poprzez ruch, a Richard Bandler i John Grinder opracowywali koncept diagnostyczno-terapeutyczny, który w niezwykły sposób zmienił rozumienie pojęcie „komunikacja” i „porozumiewanie się”.

Teraz wiemy już m.in., że każdy człowiek jest nieco inaczej skonfigurowany neurologicznie, co ma wpływ na jego funkcjonowanie, preferencje, styl uczenia się. Jest zatem więcej programów „obsługi” człowieka, a zatem także ucznia.
 
Każdy z nas ma swoje ulubione preferencje sensoryczne (WAK). Każdy z nas ma określoną dominację półkuli mózgowej (PL). Wreszcie każdy z nas ma określony profil inteligencji (WI) - to wszystko jest uzasadnione neurologiczne i nie może być poddawane wartościowaniu! Powyższe parametry (WAK+PL+WI) określają styl funkcjonowania każdego człowieka, w tym również jego styl uczenia się.

Uczenie się to proces życiowy, jak oddychanie. Codziennie uczymy się nowych rzeczy, nowych zachowań, odpowiednio do potrzeb okoliczności i naszej przyszłości. Uczenie się nie dotyczy tylko szkoły. Ale szkoła jako profesjonalna instytucja, której podstawową misją i funkcją jest uczenie (się) znajdujących się w niej ludzi powinna modelować właściwe procesy uczenie się nie zaś – koncentrować się tylko na materiałach do uczenia się (treściach). Czyli na tym, co musi być „w głowach uczniów”. Pytanie: w której szkole są organizowane lekcje z uczenia się? W której szkole uczniowie mogą się dowiedzieć jaki mają styl uczenia się i jak powinni się uczyć zgodnie ze swymi preferencjami?

Szymona Majewskiego system szkolny „odrzucał” - on nie pasował do szkoły, której modelem wzorowego ucznia jest uczeń: wzrokowo-słuchowy, lewopółkulowy z dominacją inteligencji językowo-lingwistycznej i matematyczno-logicznej.

Gołym okiem widać, iż pan Majewski ma co prawda bardzo rozwiniętą inteligencję lingwistyczną i matematyczno-logiczną (inaczej nie dałby rady skonstruować tylu mega żartów i anegdot), ale jest „prawopółkulowy”, bardzo kinestetyczny, ma wysoko rozwiniętą inteligencję przestrzenną, ruchową. A wszystko to w stopniu ponadprzeciętnym, wysoce kreatywnym.   

Zgromadzona wiedza na temat różnic w uczeniu się powinna w końcu dotrzeć do szkoły. Jest pewnym paradoksem, że rozwiązania diagnostyczne i praktyczne wynikające z tej wiedzy są już wykorzystywane w przestrzeni pozaszkolnej: biznesie, prywatnych kursach języków obcych, ale bardzo rzadko docierają do nauczycieli szkolnych. A przecież właśnie oni przez wiele lat, tysiące godzin uczą i wychowują kolejne pokolenia.
 
Jak uczyć dzieci w dzisiejszych czasach? Odpowiedź wydaje się być prosta: ze zrozumieniem procesu uczenia się i indywidualnych różnic międzyludzkich.

Uczymy dzieci w czasach, kiedy szkoła nie jest już osadzona na autorytecie jedynego źródła wiedzy o świecie. Tych źródeł jest więcej, niektóre zaś są odbierane jako bardziej atrakcyjne (niektóre są takimi naprawdę , niektóre są takimi tylko pozornie). Być może (na pewno!) szkołę trzeba przemyśleć na nowo (jak powiedział prof. Nalazkowski), bo przecież nie może być tak, że na lekcjach dzieci „przerabiają materiał”, a na przerwach, a więc pomiędzy i przy okazji, realizują swoje potrzeby komunikacyjne, społeczne i emocjonalne.

Dane psychologiczne są alarmujące: co trzecie dziecko ma stwierdzoną dysleksję, a co piąte – ADHD. Uważa się iż dysleksja i ADHD to cechy wrodzone, a więc powstaje pytanie skąd taka „epidemia”? Wydaje mi się, że po prostu zbyt pochopnie diagnozuje się dzieci. Część zachowań wynika z „wrzucenia” do wspólnego edukacyjnego worka dzieci o silnych preferencjach kinestetycznych i dzieci „spokojnych”, skrócenia czasu snu dzieci - obecnie śpią średnio o 2-3 godziny niż 15 lat temu - więc mózg nie ma czasu odpocząć i „przerobić” nowych informacji i nagromadzonych emocji; błędów w odżywianiu – dzieci są zatruwane niewłaściwą żywnością, odwodnione; panuje stacjonarny model spędzania czasu: wiele godzin siedzenia w szkole, wiele godzin – nad lekcjami, wiele – przed telewizorem (w sumie to 650 mięśni w bezruchu) i komputerem. Aktywność fizyczna i swobodne zabawy na podwórku są, podobnie jak sen, skrócone o kilka godzin. A przecież konstrukcja fizyczna człowieka nie zmieniała się od czasów pierwotnych.

Dodamy do tego jeszcze permanentny pośpiech, stres fizjologiczny i… brak czasu. Nie tylko - rodziców dla dzieci - także nauczyciele nie mają czasu dla swoich uczniów, bo muszą przerabiać nadal przeładowany program nauczania.

Znany nam model nauczania – nawet ten sprzed 15-20 lat, nie pasuje do dzieci dzisiejszych czasów. Świat się zmienił i dzieci się zmieniają. A pamiętajmy, że te dzisiejsze dzieci muszą być jeszcze bardziej zaradne edukacyjnie, aby za kilkanaście lat, kiedy będą w nim funkcjonować jako ludzie dorośli, sprostać wymaganiom świata i go zmieniać na lepszy.
 
(Notka o autorce: Małgorzata Taraszkiewicz: psycholog edukacyjny, trener, członek Grupy Edukacyjnej XXI, członek zespołu e-Redakcji Edunews.pl)