Utrudnianie przez ułatwianie, czyli o tym, jak nasz mózg nie lubi się uczyć

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Neurobiolodzy przekonują, że sposób, w jaki zorganizowany został obecny system nauczania nie tylko nie ułatwia, ale wręcz utrudnia mózgowi pracę. Jedną z przyczyn jest chęć zbytniego ułatwiania uczniom nauki i wyręczania ich w pracy. W ostatnim wpisie pisałam o zabawkach (zob. Chcesz zrobić dla dziecka więcej...). Zapewne największą stymulacją dla mózgu jest sytuacja, gdy dzieci same muszą wymyślać i tworzyć sobie zabawki, a jednak wielu dorosłych nie zachęca swoich pociech do kreatywnej aktywności, ale kupuje im wciąż nowe rzeczy.(C) dark64 - fotolia.com

Problem widoczny jest także w szkole. Nauczyciele wciąż jeszcze postrzegają szkolną naukę bardziej jako proces nauczania niż uczenia się. Jakże często rodzice słyszą na wywiadówkach, że gdyby ich dziecko słuchało, to by umiało, a ponieważ nie chce siedzieć i słuchać, to nie umie i ma problemy. Takie podejście świadczy o głębokim niezrozumieniu natury procesu uczenia się. Ludzki mózg nie został stworzony do tego, żeby uczyć się poprzez słuchanie, dlatego taka forma nauki sprawia wielu uczniom ogromne trudności.

Człowiek uczy się wtedy, gdy jest aktywny i gdy może rozwiązywać problemy. Samodzielne poradzenie sobie z nimi stwarza okazję do tworzenia w mózgu nowych połączeń neuronalnych i prowadzi do uwalniania dopaminy. Raz wytyczona droga może być następnie wielokrotnie wykorzystywana. Dlatego nasza uwaga w naturalny sposób, kieruje się ku temu, co jest niejasne czy wymagające wyjaśnienia.

Szkoła powinna wykorzystać ten mechanizm. Jednak wiekszość nauczycieli zakłada, że uczniowie sami z siebie nie będą potrafili wymyślić własnych rozwiązań. Obecny model edukacyjny jest przejawem kompletnego braku wiary w możliwości uczniów. Opiera się on na przekonaniu, że nauczyciel musi najpierw wprowadzić i wyjaśnić nowy materiał, a następnie powinien oczekiwać, że uczniowie będą potrafili powtórzyć podane sposoby postępowania. Takie podejście zupełnie eliminuje wiedzę i dotychczasowe doświadczenia ucznia. Nauczyciel uważa, że jego głównym zadaniem jest realizacja programu, rozumiana jako wprowadzanie i wyjaśnianie kolejnych zagadnień. Skutkiem tego dzieci często zajmują się na lekcjach zagadnieniami, które dobrze znają. Ten szkolny teatr zakłada, że zarówno nauczyciele, jak również uczniowie będą udawać, że wprowadzany materiał jest dla wszystkich nowy. Zjawisko to doskonale opisała, Magda Jurewicz, mama ucznia drugiej klasy szkoły podstawowej.

„Siedzimy ostatnio z moim synem po szkole w domu. Karol przy stole, robi zadania z matematyki. Ja zaglądam do niego i trochę rozmawiamy. Rozwiązuje akurat zadanie dotyczące zakupów. Standard: Zosia miała 20 zł, kupiła w sklepie 3 soczki po 2 zł każdy i 2 batoniki za 1 zł każdy. Ile pieniędzy jej zostało?

Karol: To proste, wydała 3×2 zł i 2×1 czyli 8 zł. Zostało jej 12.

I przystępuje do zapisywania działania. Patrzę, a on pisze: 20zł-2zł-2zł-2zł-1zł-1zł=12zł

Ja: Widzę, że zapisałeś te działania jako odejmowanie liczb po kolei. A licząc na głos, liczyłeś inaczej.

Karol: Tak mamo, mnożyłem. Ale tak nie mogę zapisać. Nie umiemy tego jeszcze w szkole.” „Źródło: Z życia rodzica siedmiolatka”)

Karol umie już mnożyć, ale w szkole musi udawać, że nie umie, bo szkolna konwencja zakłada, że dziecko potrafi jedynie to, co wcześniej zostało przez nauczyciela wprowadzone i wyjaśnione. Innymi słowy szkoła opiera się na przekonaniu, że Karol, podobnie jak inne dzieci, przychodzi do szkoły z pustą głową, tak więc może się w niej znajdować jedynie to, co zostało do niej w szkole włożone. Nauka jest zatem aktem nauczania, a proces uczenia się, jest jedynie pochodną tego, co robi nauczyciel. Liczni reformatorzy edukacji, psychologowie, konstruktywiści, a ostanio również badacze mózgu próbują obalić ów szkodliwy mit, który każe nauczycielom skupiać się na własnej, a nie na organizowaniu uczniowskiej aktywności. Dla procesu uczenia się to ona ma fundamentalne znaczenie. Dzięki coraz lepszej znajomości sposobu funkcjonowania mózgu wiadomo już, że inne struktury są aktywne, gdy uczniowie słuchają wyjaśnień nauczyciela lub gdy coś oglądają, a inne, gdy sami znajdują rozwiązania i wypracowują własne strategie. Własna aktywność jest zawsze efektywniejsza niż słuchanie kogokolwiej bądź oglądanie czegokolwiek. Nauczyciele powinni zatem najpierw sprawdzić, czy uczniowie sami umieliby poradzić sobie z hasłami progamowymi i zachęcać ich do tego.

Alina Kalinowska, autorka książki „Pozwólmy dzieciom działać – mity i fakty o rozwijaniu myślenia matematycznego” przekonuje, że bez obaw można uczniom klas I-III proponować zadania oparte na zagadnieniach, które jeszcze nie zostały w szkole omówione. W badaniu trzecioklasistów przeprowadzonym w 2008 roku uczniowie dostali wśród innych zadań dwa przykłady dzielenia przez liczbę dwucyfrową, czego oczywiście nie ma w programie. Dzieci mogły dokonać obliczeń w wybrany przez siebie sposób.

150 : 25 =
140 : 35 =

Za poprawne uznawane były wszystkie sposoby postępowania, które prowadziły do poprawnego wyniku. Uczniowie zastosowali zarówno mnożenie, jak również dodawanie i odejmowanie. Pierwsze działanie rozwiązało 51,6% uczniów, a drugie 55,8%. Byli i tacy, którzy nie podjęli żadnych prób rozwiązanie problemu i pod działaniami napisali, że to jeszcze nie zostało przerobione.

Uczniowie, którzy w obliczu nowego problemu potrafili znaleźć własną strategię, niewątpliwie nabrali wiary we własne możliwości, a w ich mózgach powstał nowy obwód neuronalny, który niewątpliwie będzie wykorzystywany również w innych sytuacjach. Ponieważ do znalezienia rozwiązania nowej sytuacji wykorzystane zostały różne sposoby, w każdym mózgu mógł powstać nieco inny obwód. Strategia oczywista dla jednej osoby, może być zupełnie nieodpowiednia dla drugiej. Dzięki zadaniu, które wymagało znalezienia nowego sposobu postępowania, stworzono uczniom możliwość znalezienia własnych strategii postępowania. Ponieważ każde dziecko przyszło do szkoły z inaczej ustrukturyzowanym mózgiem, nie powinno dziwić, że rozwiązania też były różne. Z punktu widzenia struktury mózgu nie ma i nie może być jednego, dobrego dla wszystkich sposobu rowiązania problemu.

Zakładając, że dziecko umie tylko to, co zostało wcześniej zrealizowane w szkole, uczniom nie daje się możliwości rozwijania własnych strategii, twierdzi Alina Kalinowska. Nauczyciel chcąc masymalnie ułatwić naukę, wszystko najpierw tłumaczy, pozbawiając w ten sposób dzieci możliwości znalezienia własnych rozwiązań. Dziś wiadomo już, że mózg najefektywniej uczy się wtedy, gdy jest aktywny i gdy może samodzielnie rozwiązywać problemy. Nie został stworzony do reprodukowania podanych informacji, ale do przetwarzania danych i wyciągania z nich ogólnych reguł. Obecny system edukacyjny ignoruje wiedzę na temat przebiegu procesu uczenia się, a jednocześnie nie szanuje uczniów i tego, z czym przychodzą do szkoły. Nauczyciele wyjaśniając nowy materiał i podając gotowe algorytmy, sądzą, że w ten sposób ułatwiają uczniom naukę, ale w rzeczywistości ją utrudniają, bo pozbawiają uczniów najbardziej efektywnych form nauki.
Chcesz zrobić dla dziecka więcej, zrób mniej!

Jean Piaget powiedział, że wszystko, co robimy za uczniów, pozbawia ich możliwości odkrycia tego samemu. Podanie gotowego sposobu rozwiązania zadania pozbawia ich radości płynącej z samodzielnego poradzenia sobie z problemem i wyrabia przekonanie, że najbezpieczniej jest powielać podane przez nauczyciela sposoby postępowania. Na lekcjach opartych na mechanicznym stosowaniu gotowych algorytmów mózgi uczniów pozbawione zostają najefektywniejszego i jednocześnie najprzyjemniejszego sposobu uczenia się, czyli nauki przez odkrywanie. Gotowe algorytmy można przyrównać do gotowych zabawek. Zabawa kupionym zamkiem nigdy nie da dziecku takiej satysfakcji i takich możliwości rozwoju, jak budowanie własnego. Dlatego zadaniem szkoły przyjaznej mózgowi powinno być tworzenie bogatego środowiska edukacyjnego. Dla nauczyciela matematyki oznacza to konieczność przygotowywania zadań, które pozwolą na rozwijanie własnych strategii. Uczniowskie mózgi potrzebują materiału, który umożliwi im robienie tego, do czego zostały stworzone i co przynosi im satysfakcję. Gdy tego nie dostają szkolna nauka odbierana jest jako nudny, uciążliwy i nieaktakcyjny obowiązek.

Innym przykładem ułatwiania przez utrudnianie są zeszyty ćwiczeń, które sprowadzają uczniowską aktywność do najprostszych operacji myślowych. Wpisując w kratki brakujące literki, łącząc jeden element z drugim czy kolorując kwadraty, uczniowie marnują swój potencjał, bo ich mózgi do tworzenia nowych połączeń potrzebują głębokiego przetwarzania. To gwarantują jedynie zadania problemowe, określane w szkole jako zadania na myślenie. Jednak wielu nauczycieli jest przekonanych, że najpierw trzeba wyćwiczyć algorytmy. W ten sposób uczniów zniechęca się do pracy pokazując, że matematyka to nudny i nieatrakcyjny przedmiot. Naszym mózgom nie wszystko przychodzi z równą łatwością. Ponieważ zostały stworzone do przetwarzania danych i wyciągania ogólnych reguł, konieczność mechanicznego ćwiczenia algorytmów, przychodzi im z trudnością. To, co w opinii wielu nauczycieli powinno być łatwiejsze, w rzeczywistości jest trudne, bo nieciekawe czy wręcz nudne. Zrozumienie sposobu funkcjonowania mózgu pozwoli na wprowadzenie metod mu przyjaznych.

Nauczyciele powinni przestać wierzyć, że można uczyć się przez słuchanie i zacząć szanować wiedzę, z jaką uczniowie przychodzą do szkoły. Na zajęciach z metodyki nauczania muszą nauczyć się wyszukiwania i tworzenia zadań, które pozwolą uczniom na samodzielne odkrywanie rządzących światem reguł i na rozwijanie własnych strategii. Będą też rozumieć, że praca nad mechanicznym stosowaniem algorytmów nie tylko zraża uczniów do nauki, ale blokuje również wykorzystanie ich potencjału. Co gorsza, sztywne algorytmy są zupełnie nieprzydatne życiowo.

Płynie z tego taki wniosek, że chcąc możliwie szybko zrazić uczniów do swojego przedmiotu, powinniśmy dawać im możliwie dużo prostych zadań opartych na jednym algorytmie. Takie zadania bardzo łatwo znaleźć w zeszytach ćwiczeń.

Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych". W przygotowaniu jest jej nowa książka "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog w partnerskiej dla Edunews.pl platformie blogowej Oś Świata pod adresem http://osswiata.nq.pl/zylinska/. Artykuł jest przedrukiem wpisu zamieszczonego w Osi Świata.