Czy po ekranie pełzają śmiercionośne elektrony?

fot. domena publiczna - Pixabay.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

"Czy wiedziałeś, że częstotliwość odświeżania monitora 120 kHz oznacza, że wiązka odświeżania przebiega przez ekran 120 000 razy na sekundę? W uproszczeniu oznacza to, że w ciągu sekundy nasz mózg otrzymuje tyle impulsów. Jest to niezauważalne dla oka, ale czy na pewno dla naszego mózgu?"... Tak się zaczyna tekst, który został niedawno opublikowany na pewnej witrynie internetowej i od szeregu dni "żyje własnym życiem": jest linkowany, podawany z rąk do rąk w kolejnych stronach, forach i grupach dyskusyjnych. Tekst "podają dalej" ludzie zapewne realnie zatroskani o zdrowie swoich wychowanków. Dzielą się obawą, ostrzegają innych. "Czy wiedziałeś?!"

Cóż, szczerze mówiąc wiedziałem, bo… nie jestem już pierwszej młodości. Tyle, że ta moja wiedza dotyczyła sytuacji technologicznej z poprzedniego stulecia, a dziś jest całkowicie i boleśnie nieaktualnym śmietnikiem pamięci historii technologii.

Częstotliwość odświeżania monitora wynosi nie 120 kHz, a kilkadziesiąt Hz (drobne DWA TYSIĄCE RAZY mniej). Autor zapewne "wyczytał" w jakiejś wiekowej pozycji tzw. częstotliwość odświeżania poziomego. W prehistorycznych czasach kineskopowych monitorów określała ona poziomą podróż WIĄZKI (macie to słowo w tekście!) ELEKTRONÓW rozpędzonych w próżni kineskopu. Bombardując pokrywający go luminofor elektrony powodowały emisję światła, a przy okazji na dodatek nieco szkodliwego promieniowania rentgenowskiego. To dlatego zresztą w ubiegłym stuleciu monitory kineskopowe kazano stawiać pod ścianami, odwracając przy okazji wszystkich uczniów plecami do siebie i do nauczyciela.

Od tego czasu powitaliśmy nowe stulecie, nowe tysiąclecie i szereg nowych technologii wyświetlania, zaś kineskopy odesłaliśmy na śmietnik historii. Ale do dziś na tę pamiątkę w wielu pracowniach uczniowie siedzą tyłem do siebie. Ilu z Was dziś nadal katuje dzieci kineskopowymi monitorami? Przecież znikają już nawet ostatnie, stareńkie telewizory kineskopowe (BTW: one faktycznie migały, męczyły mózg i były zagrożeniem dla chorych na padaczkę). Zastosowanie informacji o "wiązce odświeżania" oraz o częstotliwości 120 kHz do współczesnego ekranu LCD ma sens podobny, jak zdanie "samochód ma trzy biegi: stęp, kłus i galop".

To jednak nie koniec błędów rzeczowych w cytowanym tekście. Ekran LCD jest odświeżany kilkadziesiąt razy na sekundę (cały na raz, ta technologia tak ma) ale z tego NIE WYNIKA, że miga choćby w tym tempie. Autor cytowanego tekstu nie wie (albo "nie wie"), że nie jest istotne jak często "każemy" pikselom "zaświecić", tylko czy i jak szybko one na to zareagują. I otóż w kineskopowych telewizorach reagowały bardzo szybko, w kineskopowych monitorach wolniej (celowo – dla zdrowia), w telewizorach LCD reagują powoli (ale producenci starają się ten czas zmniejszać), a w monitorach – niezmiernie powoli. Zależy to od technologii wyświetlania.

Pisząc ten tekst siedzę przed monitorem PVA, drogie telewizory, dobre smartfony, tablety i monitory mają zwykle ekrany IPS, zaś tani sprzęt – TN. W monitorach LCD o technologii MVA, PVA i IPS czas reakcji mniej-więcej odpowiada odświeżaniu (chodzi o to, żeby ekran "jakoś nadążał" za zmianami obrazu, a to nie oznacza jeszcze migania). W monitorach o technologii TN (takie zwykle są monitory w tanich i średnich laptopach, najtańszych smartfonach, w szkole) czas reakcji jest dłuższy od czasu odświeżania.

Monitor zatem nie miga nawet gdyby baaardzo chciał, nadąża z opóźnieniem za zmianami obrazu i dlatego np. wyświetlany film w dynamicznych scenach "smuży".

Przypomnijmy: te dyskwalifikujące błędy merytoryczne stanowią tylko próbkę rzetelności zaczerpniętą z pierwszych trzech zdań tekstu, który stara się stwarzać wrażenie opartego na wiedzy technicznej i naukowej z kilku dziedzin. Nie warto brnąć dalej, bo garbage ingarbage out. Ta znana angielska, potoczna wykładnia jednego z podstawowych praw logiki przypomina, że z błędnych przesłanek niepodobna wyciągnąć użytecznych wniosków.

Dobry morał jednak istnieje: zamiast się bać wszystkiego (jak chce autor cytowanego tekstu i wielu mu podobnych) zachowajmy we wszystkim zdrowy rozsądek. Sprawdzajmy też zawsze, jaki może być ukryty cel piszącego.

Pozdrawiam sprzed ekranu wszystkich Was (też siedzących przed ekranami). Nie obawiajcie się, ekran nie jest jakoś specjalnie szkodliwy nawet, jeżeli był tani. Promieniuje światło o tej samej naturze fizycznej, co najnowocześniejsze LED-owe "żarówki" ekologiczne.

Zadbajcie o dobre oświetlenie otoczenia (aby unikać dużych kontrastów, odblasków etc.), a dla dzieci dodatkowo załatwcie, aby ekran nie był za duży i żeby za nim była przestrzeń, a nie ściana jak w wielu szkołach (!) (chodzi o stymulowanie oka do stałej akomodacji).

Nie siedźcie jednak przy nim za długo, bo ruch i słońce są zdrowsze. Niech rozsądek (albo cyfrowa opaska fitness na ręce, czy też apka w cyfrowym smartfonie) co pół godziny odwołuje Was skutecznie od ekranu na parę minut niesiedzenia (moja opaska właśnie mnie odwołuje, więc kończę).

Zauważcie też, że to tradycyjny "duży komputer" zmusza do siedzenia w stałej pozycji, praktycznie bez ruchu, w domu. A smartfon lub tablet – już niekoniecznie. I uczcie tego wszystkiego swoich uczniów.

 

Notka o autorze: Lechosław Hojnacki – nauczyciel-konsultant, wykładowca i trener. Zajmuje się edukacyjnymi zastosowaniami najnowszych technologii (w tym mobilnych i chmurowych), nowoczesnymi metodami edukacyjnymi (w tym metodą projektu, WebQuestu i e‑portfolio), ocenianiem wspierającym rozwój, metodyką planowania, tworzenia i prowadzenia kształcenia zdalnego i hybrydowego. Pomaga nauczycielom i szkołom w planowaniu i realizacji zmian, innowacji i rozwoju. Jest autorem szkoleń, programów oraz licznych publikacji naukowych i popularyzatorskich o tej tematyce. Prowadzi szkolenia nauczycieli i rad pedagogicznych. Założył i prowadzi niekomercyjny portal edukacyjny Enauczanie.com oraz hobbystyczny serwis Etaniec.org. Należy do grupy Superbelfrzy RP. Niniejszy tekst ukazał się w blogu Superbelfrów. Licencja CC-BY-SA.