O podręcznikach, ponownie

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Proponuję podejście systemowe do podręczników – są przynajmniej trzy potencjalne grupy zainteresowanych podręcznikiem: uczniowie, nauczyciele i decydenci oświaty. W wypowiedzi Danuty Sterny (Przeciwko podręcznikom, Edunews.pl 10.12.2018) przedstawiciele tych grup zostali pomieszani, podobnie jak ich nastawienie do podręczników. Obecnie ta trzecia grupa narzuciła swoje rozwiązanie, nie patrząc na te dwie ważniejsze grupy i nie uwzględniając jakiejkolwiek ich opinii, zapewne nie jednolitej i jednoznacznej.

Zacznę od kilku swoich doświadczeń. Wyrosłem na jednym podręczniku, znakomitym dla każdego przedmiotu. Na studiach, przyjechał wykładowca z USA i pokazał podręcznik, z którego będzie korzystał, ale dodał, że to jedyny taki podręcznik w Polsce! Napisałem podręczniki do informatyki dla każdego poziomu edukacyjnego, wraz z zeszytami do ćwiczeń, poradnikami dla nauczycieli i zasobami w Internecie; wiele z nich jest nadal w użyciu. Planuję teraz utworzenie wirtualnego środowiska dla uczniów i nauczycieli (w miejsce e-podręczników), które pomoże im tworzyć własne wersje podręczników. Będąc w Stanach, każdego przedmiotu uczyłem z jednego podręcznika – musiałem wybrać i podać studentom wcześniej. A syn chodził tam do szkoły średniej (middle school) i miał podręczniki kupowane przez szkołę.

Uczeń. Nie jest partnerem dla nauczyciela, dla swojego kształcenia. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Uczeń, w większości i w większości przedmiotów, jest zainteresowany zaliczeniem przedmiotu, jego perspektywa to czas nauczania przedmiotu, i to wszystko. Może być partnerem odpowiednio prowadzony przez nauczyciela, powodując odpowiedni dobór tematyki i podejścia. Natomiast wirtualne środowisko materiałów może być źródłem personalizacji pod nadzorem nauczyciela nawet dla pojedynczych uczniów miejscem dla indywidualnych podręczników.

Student. W USA: jest przywiązany do podręcznika, bo wyznacza mu zakres przedmiotu do opanowania; dlatego nie lubili, gdy wychodziłem poza podręcznik i wolą papierowy, niż internetowy, bo ten drugi „nie ma granic”, więc nie wiadomo, co trzeba umieć. W Polsce: byłbym więcej niż szczęśliwy, gdyby moi studenci przynajmniej „przerobili” jeden podstawowy podręcznik, który polecam.

Nauczyciele. Nie jestem autorem statystyk, ale podobno 90-95% nauczycieli woli korzystać z gotowców. Doprowadzili do tego wszyscy. Gdy był jeden podręcznik, nie mieli wyboru. Gdy pojawiło się ich więcej, na ogół kolekcjonują ich większą liczbę, a korzystają z tego, którego wydawca dostarcza im wszystkie materiały potrzebne do przygotowania się i poprowadzenia zajęć. Czy mieliby to sami przygotować? Wątpię. Może 5-10% decyduje się na to. Absolutnie nie potępiam żadnego nauczyciela, bo wiem, że wielu z nich wiele dokłada od siebie nawet do pełnych gotowych propozycji. I nie tylko są to nauczyciele informatyki, bo ci na ogół nie mają wyboru. Dygresja. Na naszym rynku są wydawane podręczniki pisane przez nauczycieli, większości brak jednak spojrzenie „z lotu ptaka” na to, o czym piszą. Nie wystarczy umieć poprowadzić własne lekcje nawet z wymagającymi uczniami, by stworzyć propozycję dla innych nauczycieli. Materiały edukacyjne są na ogół słabo przenoszalne.

Nauczyciel w USA, akademicki. Tylko garstka z nich pisze podręczniki do swoich przedmiotów, a reszta z nich korzysta. To duże przedsięwzięcie utrzymywać się z podręcznikiem na rynku i wywoływać nim zainteresowanie u innych wykładowców i studentów.

Decydenci oświaty. Niestety, większość decyzji dotyczących podręczników w ostatnich latach, to decyzje polityczne, bez jakiegokolwiek uzasadnienia merytorycznego i dydaktycznego: Nasz elementarz – darmowy, taki sam dla wszystkich uczniów, a przecież każdy uczeń jest inny. E-podręczniki – darmowe, bez możliwości personalizacji, nie ma też na czym z nich korzystać w szkole, do tego w papierowych podręcznikach MEN zabrania odniesień do zasobów elektronicznych. Aktualne zestawy podręczników – to finansowany przez MEN monopol największych graczy (wydawnictw). Przez te wszystkie lata nie było otwartej dyskusji wszystkich „interesariuszy” nad podręcznikiem, które w wersji papierowej przypominają podręcznik do matematyki napisany przez Euklidesa blisko 2500 lat temu, ale używany jeszcze w XIX wieku, a w wersji elektronicznej – jak większość e-wytworów rodzimej produkcji – lepiej dać sobie spokój z tymi propozycjami o niskich standardach technologicznych i wątpliwej metodyce.

Kilka lat temu, dyskusję o podręcznikach (tradycyjnych i elektronicznych) podsumowałem – niestety, bez rezultatów:

  • porzućmy XIX/XX wieczną ideę podręcznika,
  • przyjrzyjmy się najpierw, jak pracują uczniowie,
  • uwzględnijmy, jak funkcjonuje sieć i jej społeczności,
  • zaplanujmy środowisko kształcenia na miarę uczących się i ich czasów
  • zapewnijmy finansowanie twórcom najlepszych rozwiązań.

Na koniec postaram się być refleksyjnym nauczycielem odpowiadając na postawione pytania:

Co mi i moim uczniom daje podręcznik?
Jeśli ja go wybieram, to jest w pełni przydatny dla mnie i dla uczniów.

Czy jest możliwe w mojej szkole nieużywanie podręcznika?
Nie uczę regularnie w żadnej szkole, ale nie wyobrażam sobie nauczyciela, który nie sięga po podręcznik (z jego wyboru, w tym także akademicki); a wielu uczniów i studentów podchodzi do mnie i pyta, gdzie może przeczytać o tym, o czym mówiłem. Więc często ich wyprzedzam i kolejne tematy komentuję odpowiednią literaturą.

Co musiałoby się stać, abym sam z uczniami tworzył podręcznik?
Nie wiem, obawiam się jednak, że to mało prawdopodobne. Jeśli Pani jest autorką podręcznika, to proszę przypomnieć sobie cały proces jego powstawania. Tutaj wątpliwość: uczniowie się zmieniają z roku na rok, czy mam tworzyć taki podręcznik z każdą klasą osobno? A jeśli nie, czyli uniwersalny podręcznik, to jaka miałaby być w tym rola poszczególnych uczniów, wszystkich?

 

O autorze: Maciej M. Sysło; (współ)autor szkolnych i akademickich podręczników do informatyki, poradników dla nauczycieli i oprogramowania edukacyjnego. Pod koniec lat 1980’ napisał wspólnie z zespołem pierwszy podręcznik do informatyki, a obecnie skłania się ku wirtualnemu środowisku, wspierającemu uczących się indywidualnie i zespołowo oraz nauczycieli o różnym stopniu kreatywności.