Nie ma wirusa w szkołach! Paragraf 22 w akcji

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Paragraf 22 w polskich szkołach? Niemożliwe! Przecież „dobra zmiana” walcem Anny Zalewskiej i jej przybocznych wprowadziła już tyle „genialnych” i „jedynie słusznych” zmian, że wszelkie złe przypadki powinny być na zawsze wyeliminowane… A jednak, kreatywność rodzimych rządzących nie zna granic, zatem dla szkół w Polsce stworzono takie przepisy dotyczące COVID-19, że w zasadzie one same „w majestacie prawa” unicestwiają wirusa w mgnieniu oka. Nie wierzycie?

Tym, którzy jeszcze nie wiedzą o co chodzi, przypomnę, że Paragraf 22 to słynna książka Josepha Hellera, osadzona w realiach II Wojny Światowej, tłumaczona na wszelkie możliwe języki, w tym także na język polski. Tytułowy Paragraf 22 to przepis, który dawał żołnierzowi możliwość natychmiastowego zakończenia pełnienia służby wojskowej na własną prośbę z powodu choroby psychicznej. Jednak ktoś, kto w trosce o uratowanie własnego życia wnosi o zwolnienie ze służby, udowadnia tym samym, że jest psychicznie zdrowy, a tym samym nie może prosić o zwolnienie z powodu choroby psychicznej (za: Wikipedia). Określenie Paragraf 22 na trwałe wpisało się w naszą rzeczywistość i opisuje najprościej ujmując całkiem życiowe sytuacje bez wyjścia. Możesz to zrobić, bo masz do tego prawo, ale jednak nie możesz bo...

No właśnie: „bo…”. Weźmy taką sytuację, zupełnie hipotetyczną (choć urojoną ostatnio przez tysiące rodziców i nauczycieli w szkołach):

Rodzice ucznia lub uczennicy, rodzina mieszkająca na co dzień niemal 7/24 w jednym gospodarstwie domowym, czują się źle, choroba ich bierze, robią badanie i bęc! koronawirus. No więc: kwarantanna – cała rodzina siedzi na swoim M-cośtam. Mogą oczywiście wszyscy się przebadać, no ale z domu raczej jednak wyjść nie można, bo kwarantanna… No chyba że do szpitala jak się pogorszy, bo nikt o zdrowych zmysłach chory nie będzie stał kilka godzin w kolejkach po „darmowy” test. A już na pewno nie z dzieckiem. To siedzą w domu, bo jak wiadomo chorobę jak się da, to lepiej przeczekać. Ale jeszcze trzeba powiadomić kogo trzeba. Gorąca linia ze szkołą, bo przecież syn/córka dziś, wczoraj była/byli w szkole, mogli roznieść koronawirusa. Cały dzień w szkole, razem, zamknięci - no nie wyjęty Kovidek… Dyrekcja - od razu stan alarmowy – badanie z kim uczeń/uczennica przebywał, kontakt z nauczycielami i rodzicami. Pierwszy naturalny i całkiem racjonalny odruch dyrektora – odesłać dzieci do domu, obserwować czy nie prątkują, zawiesić zajęcia w danej klasie i ew. przenieść je do Internetu. Ale nie można - najpierw trzeba zapytać Wyrocznię! Kilkanaście godzin na próbie kontaktu z „dedykowanym” numerem Sanepidu, czasami dłużej, potem kilkanaście godzin… do kilku dni oczekiwania na decyzję. Czasami nawet się udaje połączyć – głos Wyroczni wypytuje, notuje i wyrokuje. Mówi, że wszystko jest w porządku. Jaki wirus? Dziecko przecież nie miało robionego testu – tylko rodzice. Dziecko jest tu niewinne, zdrowe przecie na pewno. Reakcja dyrekcji niewłaściwa. W szkole przecież nie ma koronawirusa (bo nie było pozytywnego testu dziecka) – proszę wracać do zajęć i nie panikować… A że nauczycielom się nie uśmiecha? No cóż – jakiś natchniony mędrzec powiedział ostatnio, że umierają też w wypadkach samochodowych…

W taki czy inny sposób codziennie dowiadujemy się, że koronawirusa w polskich szkołach po prostu nie ma. Bo go być tam po prostu nie może. Tego prawo i sprawiedliwość zabrania! Paragraf 22 mocno stoi na straży zdrowia publicznego i zawieszanie zajęć szkolnych nie jest przecież nikomu potrzebne. Co tam wirus, jak zwykle – jakoś to będzie Polacy.

Pan Minister Czarnek z wielkim animuszem objął gmach ministerstwa edukacji pod trzema sztandarami walki z LGBT (będzie na pokaz palił nieludzi?) , promocji dumy narodowej (będziemy się teraz puszyć, aż miło) i zwiększenia bezpieczeństwa nauczycieli i uczniów w szkołach w związku z pandemią (bój się Kovidku!). Ciekaw jestem, jak sobie poradzi z tym ostatnim zadaniem. Bo te dwa pierwsze to dla niego pestka – z marszu sypnie tak innowacyjnymi rozwiązaniami, że się nie pozbieramy przez dekadę… Ale myślę jednak, że z tej trzeciej walki to jednak Paragraf 22 wyjdzie zwycięsko. Bo jak inny natchniony mędrzec powiedział – „nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne”. Amen.

 

Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl (2008) i organizatorem cyklu INSPIR@CJE. Zajmuje się zawodowo polską edukacją od ponad 15. lat i jest głęboko zaangażowany w debatę na temat modernizacji i reformy szkolnictwa (zob. np. Dobre zmiany w edukacjiJak będzie zmieniać się edukacja?). Realizuje projekty edukacyjne i szkoleniowe o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Blisko współpracuje z nauczycielami i szkołami. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP.