Jak zahamować innowacyjność Polaków?

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Pani Minister Kudrycka pochwaliła się po raz kolejny działaniami Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w zakresie pobudzania innowacyjności Polaków. Gratuluję optymizmu i tych wszystkich ważnych inwestycji. Niestety, Pani Minister, nie jest taki pięknie, jak mogłoby się wydawać. Donoszę, że jest jedna instytucja, która rzuca kłody pod Pani przedsięwzięcia wspierające innowacje. Mieści się ona w Warszawie w Alei Szucha (i nie chodzi o MSZ)...(C) Fotolia.com

Odpowiedź na postawione pytanie jest banalna: wysłać do naszej szkoły.

Działania na rzecz pobudzania innowacyjności Polaków zakwalifikowałbym obecnie do rodzaju "syzyfowych prac“. Z prostej przyczyny. Otóż od momentu pójścia do szkoły (6 lub 7 lat) do momentu jej ukończenia (18 lub 19 lat) system oświaty robi wszystko, aby innowacyjność młodych Polaków najpierw zahamować (szkoła podstawowa), a potem wręcz wytępić (szkoła ponadgimnazjalna). Paradoksalnie jedynym momentem obudzenia się innowacyjności jest gimnazjum, bo tam na szeroką skalę uczniowie prowadzą już projekty, więc mogą się wykazać własną pomysłowością i samodzielnością, a nawet (może wykiełkuje mimo szkoły) innowcyjnością. Ale później w szkole ponadgimnazjalnej przychodzi mocne uderzenie obuchem. Testomania ukoronowana egzaminem maturalnym jest absolutnie sprzeczna z pobudzaniem innowacyjności uczniów, no chyba że w zakresie ćwiczenia różnych wariantów mniej lub bardziej bzdurnych odpowiedzi na mniej lub bardziej bzdurne (i zawsze zawierające błędy) pytania.

Testomania to antyinnowacyjność.

A nawet podstawy przedsiębiorczości (jest taki przedmiot, o czym pewnie Pani wie), które w zamyśle miały być sposobem pobudzanie przedsiębiorczości (szeroko rozumianej), czyli poniekąd także jakiejś innowacyjności, wśród uczniów, są przez nich samych traktowane jako najmniej wartościowy przedmiot, bo... zbyt teoretyczny i nie ma go na maturze (więc po co mam się tego uczyć?).

Może zatem Pani Minister chwalić się (i powinna) pobudzaniem innowacyjności, ale to bardziej przypomina mi Wskrzeszanie (co już trochę ociera się o praktyki magiczne, zwłaszcza o nekromancję, w rozumieniu literatury fantasy). Próbuje Pani bowiem wskrzesić coś, co zostało pogrzebane przez drugie ministerstwo utrzymujące i umacniające najbardziej nieprzyjazny innowacyjności system kształcenia. Wtaczamy zatem tą naszą kulę innowacyjności na górę, ale tuż przed szczytem bęc... znów się toczy spowrotem.

Polecam Pani Minister – szczerą, twardą i konstruktywną rozmowę z drugą Panią Minister. Jeśli chcecie pobudzać innowacyjność Polaków, zróbcie to już w szkole podstawowej. A nie dopiero na uczelniach wyższych. To by wymagało wywrócenia systemu oświaty do góry nogami, ale może Pani będzie w stanie wytłumaczyć, że dla większej innowacyjności i przedsiębiorczości Polaków, warto to zrobić. Trzymam kciuki!

Jeszcze dwie sprawy. Bardzo zły przykład wybrała Pani z tym Baumgartnerem. Młodzi mogą nie zrozumieć, jeszcze wejdą na wieżowiec i skoczą... Można było znaleźć coś sensowniejszego.

Polecam równieą uwadze raport „Jakich pilnych zmian potrzebuje polska szkoła. Propozycje ekspertów“ (czerwiec 2013). Mądrzy ludzie zapisali w nim kilka ważnych spostrzeżeń pod kątem szkoły i systemu kształcenia:

„Edukacja powinna być bardziej zdecydowanie zorientowana na kształcenie dla przyszłości. Obecny kształt podstawy programowej nie jest akceptowalny (wiele głosów - przyp. red.). Należy zmienić jej podstawowe założenia konstrukcyjne, głęboko zmienić kształt, zakres treści en bloc, albo też dokonać daleko idących zmian konkretnych jej elementów. Kanon kształcenia ogólnego powinien zostać określony na nowo, bardziej holistycznie i raczej w kategoriach humanistycznych niż wiedzowych.

Podział przedmiotowy musi zostać ograniczony, być może nawet bardzo znacznie, głównie poprzez zblokowanie uniwersyteckich przedmiotów w szersze obszary łagodzące fragmentację wiedzy, pozwalające realizować zajęcia w wymiarach tygodniowych daleko większych niż często dziś spotykana jedna godzina w tygodniu (uniemożliwiająca realizację wielu nowoczesnych metod i form pracy pedagogicznej). Kosztem tradycyjnych przedmiotów nauczania należy też rozbudować autorskie projekty oraz różnorodne aktywności edukacyjne o charakterze ponadprzedmiotowym i międzyprzedmiotowym. Nawet gdyby podstawa programowa w dzisiejszym rozumieniu miała pozostać, nie może być traktowana jako niezmienny kanon wiedzy, konieczne są stałe prace nad nią i dokumentami pochodnymi.“

oraz

„Aktualny system egzaminów zewnętrznych przez wielu ekspertów został poddany zasadniczej krytyce z wielu punktów widzenia. Pojawiły się postulaty zdefiniowania na nowo całego systemu egzaminowania. Podnoszono przede wszystkim jego szkodliwość dla realizacji nowoczesnych celów edukacji, szkodliwe efekty uniformizacji: formatowania uczniów według przyjętego szablonu, fetyszyzowanie instrumentalnie rozumianych efektów edukacji, deprecjonowanie procesu nauczania-uczenia się. Jeżeli nawet system egzaminów miałby nie zostać gruntownie przebudowany, to w każdym razie warto ograniczyć jego zasięg oraz zakres stosowalności (pojawił się się nawet głos poddający w wątpliwość legitymację państwa do obligatoryjnego egzaminowania obywateli na wyjściu obowiązkowego systemu edukacji na rzecz sprawdzania kompetencji na wejściu – przez instytucje przyjmujące kandydatów do dalszej nauki lub do pracy - przyp. red.).

Pod adresem istniejącego systemu egzaminów zewnętrznych sformułowano mocne zarzuty tworzenia fikcji edukacyjnej poprzez zastępowanie rzeczywistych celów edukacji, ograniczanie kreatywności i samodzielności myślenia. Udział egzaminów zewnętrznych, zwłaszcza testów powinien zostać zmniejszony (wiele głosów - przyp. red.). Pewną alternatywą mogłoby być w niektórych zastosowaniach uzupełnienie oceny opartej na wynikach egzaminów zewnętrznych o aspekty społeczne. Należy pilnować, aby egzaminy zewnętrzne nie służyły do oceny jakości pracy szkół, nauczycieli i uczniów.

Liczba zewnętrznych egzaminów oraz zakres ich zastosowań powinny ulec redukcji. Z silną krytyką spotkało się stosowanie testowych form egzaminowania, zwłaszcza w odniesieniu do niższych etapów edukacyjnych (szkoła podstawowa, gimnazjum) oraz języków obcych.

Pojawił się prosty pomysł znalezienia płaszczyzny wspólnej między istniejącym i postulowanym systemem edukacji: poprzez jawne wprowadzenie podziału na dwa człony: poznawczo-rozwojowy oraz testowo-egzaminacyjny (notabene propozycja takiego podziału także de facto poddaje w wątpliwość walory poznawczo-rozwojowe systemu napędzanego testami i egzaminami - przyp. red.).“

Raport jest dostępny bezpłatnie w serwisie Edustore.eu. Na razie jest w formacie ePub, a jeśli znajdą się kiedyś jakieś wolne środki, opublikujemy go również w formacie PDF.

Ma Pani Minister z czym walczyć. Proszę nie spoczywać na laurach. Teraz już kończę. Pojutrze organizuję konferencję INSPIRACJE 2013, ciekawszą niż Kongres Polskiej Edukacji i niestety nie za te miliony z funduszy europejskich, więc proszę wybaczyć – pójdę już pobudzać własną innowacyjność (jak zrobić coś ważnego z niczego).

Zainteresowanych wypowiedzią Pani Minister Kudryckiej odsyłam na strony nauka.gov.pl.

(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)