Zacząć od początku

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
debaty edukacyjne„Urzędnik wydziału oświaty mówi: „Zapewniam zasoby dla edukacji.” Dyrektor – „Buduję środowisko wspierające uczenie.”  Nauczyciel: „Pomagam dzieciom odkrywać piękno świata” Dziecko: „Nienawidzę szkoły!”. Fragment ten przeczytałam wczoraj w książce Blaina Lee „The Power Principle. Influence with Honor” (Zasada wpływu. Postępuj z honorem).
 
Blain jest współpracownikiem Stephena R. Coveya, autora koncepcji postępowania w oparciu o etykę charakteru i niezmienne zasady skutecznego działania, które zawarł w bestselerowej pozycji „7 nawyków skutecznego działania.”

Kilka dni wcześniej w czasie spotkania z dyrektorami szkół, gdzie mówiłam o wyzwaniach stojących przed naszą szkołą i sposobach radzenia sobie z nimi, poprosiłam salę o odpowiedź na cztery pytania:
1. Co jest celem szkoły?
2. Co jest celem dyrektora?
3. Co jest celem nauczyciela?
4. Co jest celem ucznia?


Sadziłam, iż odpowiedzi będą różnorodne i wynikać z nich będzie, że niewiadomo dokładnie co jest celem szkoły i zaangażowanych w nią osób. Wynik tego zadania okazał się inny. Oto kilka wniosków:
1.
Intuicyjnie większość osób pojmuje w podobny sposób rolę szkoły, nauczyciela i ucznia. Wydaje się jednak, że piszą one o idealistycznych celach, o tym, jakie powinny być, a nie o tym, jakie są naprawdę. Podobnie rzecz ma się w odniesieniu do nauczycieli;
2.
Podzieliłam salę mniej więcej na cztery równe grupy, gdzie w każdej było około 20 osób. Najwięcej odpowiedzi dostałam na pytanie o ucznia – 17, następnie o nauczyciela – 12, o szkołę – 10 i tylko 2 o dyrektora. Nasuwa się pytanie – dlaczego grupa mająca udzielić tej odpowiedzi nie wywiązała się z zadania. Czy pytanie jest trudne czy… zbyt osobiste?
3.
Tylko połowa uczestników konferencji wykonała zadanie. Oj, posypałyby się jedynki za nieodrobioną pracę, gdybyśmy stosowali szkolne metody motywowania do pracy;
4.
Cel ucznia potraktowano często z dwóch perspektyw – tego jak jest, i jak być powinno. Ta druga perspektywa zdaje się być podszyta myślą „nienawidzę szkoły”;
5.
Cele szkoły i nauczyciela wyraźnie nie pokrywają się z tym, co możemy obserwować w zakresie zarówno zachowań w polskich szkołach jak i efektów nauczania.
 
Jest zatem niemal tak, jak w sytuacji opisanej przez Lee (nie mieliśmy pytania o administrację) – twórcy i egzekutorzy obowiązku szkolnego mają piękne cele, ale uczeń – beneficjent tego procesu - zdaje się tego nie dostrzegać i nie doceniać. Gdybyśmy jeszcze dodali do tego obrazu narzekania pracodawców na złe przygotowanie młodych ludzi do pracy, oraz żale samych absolwentów szkół wszelakich, że nie nauczono ich w zasadzie niczego, co naprawdę jest im potrzebne w życiu, mielibyśmy pełny obraz realizacji rzekomych celów szkoły i kadry pedagogicznej.

To nie jest dobry obraz. Wymieniane  przez Uczestników spotkania cele w większości wypadków nie są osiągane. Bo czyż polska szkoła zapewnia „wychowanie oparte na wartościach (dobro, piękno, poszanowanie dla człowieka)”? Czy „wychowuje Człowieka (przez duże C)”? Czy „ukierunkowuje ucznia, by mógł świadomie dokonywać wyboru w różnych sytuacjach życiowych i nie bał się (podkreślenie respondenta) tego robić , miał wiarę we własne możliwości”? Czy „pokazuje mu i daje narzędzia, które mu w tym pomogą?” Czy wreszcie „odkrywa pasje i talenty?”. Nie sądzę. Nawet z tym, że „przygotowuje ucznia do samodzielnego zdobywania wiedzy i podejmowania decyzji” nie mogę się w pełni zgodzić.  Nie wydaje mi się również, żeby ci, którzy podawali te cele, wierzyli, że szkoła je realizuje. Myślę, że pisali o tym, co być powinno.

A nauczyciel? Czy „jest przewodnikiem dla młodego człowieka, czyli wspiera go w zdobywaniu wiedzy, poznawaniu świata i radzeniu sobie w życiu”? A może „wspiera ucznia w rozwoju – zrozumieniu siebie i świata; wyzwala chęci do rozwijania siebie – umiejętności, osobowości i wiedzy; pomaga w znalezieniu sposobów do osiągnięcia własnego szczęścia”? Czy „daje wędkę nie rybę”? Z pewnością są i tacy nauczyciele, ale w olbrzymiej większości zajmują się jednak swoim przedmiotem i koncentrują głównie na przekazaniu wiedzy wystarczającej do dobrego zdania egzaminu z tego przedmiotu oraz ewentualnego wychowania „olimpijczyka”. Ktoś napisał, że celem ucznia według nauczyciela jest „zdobyć określoną wiedzę i umiejętności, by zdać odpowiednie testy i egzaminy” Myślę, że tak właśnie postrzega swój cel większość nauczycieli. Szczerze wątpię czy w szkole polskiej często mówi się o szczęściu, a już pewna jestem, że mankamentem polskiej edukacji jest to właśnie, że daje się ryby nie wędkę. Podczas, gdy ideałem byłoby żeby nauczyć jeszcze łowić ryby. Człowiek, który będzie to umiał, znał zasadę – jak będzie trzeba - dotrze do wędki,. Podobnie będzie z uczniem, w którym rozbudzi się pasję poznawania, uczenia się, rozwiązywania kolejnych problemów za sprawą nauki, któremu pomoże się lubić samo uczenie. 
 
Czyż to nie ciekawe, że o celach uczniów nauczyciele albo pisali szczerą, bolesną prawdę w rodzaju „zakuć, zdać, zapomnieć” ,  „przetrwać na lekcji w szkole” czy „jak najmniejszym nakładem sił skończyć klasę, szkołę” albo dzielili swoją wypowiedź na to jak jest i jak być powinno.? A jak być powinno? Cel ucznia to: „poznawanie siebie; rozwój osobowości”, „być mądrym, szczęśliwym człowiekiem mającym: duże poczucie własnej wartości, umiejętność wyznaczania sobie celów i ich realizowania, umieć dokonywać wyborów”, „poznać w szkole swój potencjał, wykorzystać możliwość rozwoju , poczuć własną wartość; stawać się szczęśliwym człowiekiem, lubić się uczyć, rozwiązywać problemy i przygotować się do dorosłego życia.” Jest jeszcze kilkanaście wypowiedzi w podobnie pięknej tonacji… Ciekawa jestem czy ktoś uczniom w o ogóle o tym kiedyś mówił, co mogłoby być ich celem?

Skoro wiemy, że powinno być właśnie tak, dlaczego pozwalamy, żeby było inaczej?

Czytaj dalej...

 
Musi być gdzieś błąd. Pytanie gdzie on się znajduje  – w sformułowaniu samych celów, w strategii ich realizowania czy w... zachowaniach ludzi? Moim zdaniem liczne błędy znajdują się w każdej z tych płaszczyzn.

Moja ulubiona definicja celu brzmi - marzenie z terminem realizacji. Cele muszą wychodzić z marzeń, nie z „programów” i powinny tworzyć nową, pożądaną rzeczywistość, a nie dostosowywać się „do czasów” czyli potrzeb tej istniejącej.
 
Czasami zamiast poprawiać, doskonalić, zmieniać czy łatać to, co jest,  najlepszym sposobem jest zacząć wszystko od początku. Moim zdaniem to jest pomysł na szkołę: Zacząć od początku.

Może to zrobić polska oświata jako całość, ale także każda gmina, czy każda szkoła. Pozwoli to wyjść z niesłużących już schematów, do których jesteśmy przyzwyczajeni, a które powodują, że w społeczeństwie opartym na wiedzy(a dążącym do mądrości czyli wiedzy z osądem moralnym) mamy szkołę z epoki industrialnej. W świecie, w którym wszystko zmienia się z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę, szkoła zmienia się najwolniej. Tymczasem ona nie tylko musi nadążać za zmianami, ale je wyprzedzać. I nie chodzi tu o włączanie technologii do szkoły, ale o zmianę myślenia i sposobów uczenia. Dopiero w oparciu o takie podejście (marzenia) można budować cele szkoły.

Marzenie trzeba przełożyć na konkretne – mierzalne – cele. Krótko mówiąc, trzeba stworzyć sylwetkę absolwenta w oparciu nie o wiedzę potrzebną na egzaminie maturalnym, ale o kompetencje potrzebne do dalszego zgłębiania wiedzy i szczęśliwego życia, a także do udoskonalania świata. Trzeba uczyć i wychowywać. Szkoła pod kierunkiem dyrektora powinna dostarczać odpowiednio zaaranżowanego miejsca, właściwych nauczycieli i narzędzi do takiego procesu. Dyrektor powinien czuwać  nad właściwym zsynchronizowaniem tego procesu, współpracą nauczycieli przy wychowywaniu mądrego i szczęśliwego człowieka, szanującego swój kraj i najbliższe otoczenie i lubiącego się uczyć. Bardzo ważnym elementem jest tu współpraca nauczycieli oraz angażowanie uczniów we wszystkie etapy procesu nauczania. Tylko wtedy można odkryć talenty uczniów, ich mocne strony oraz zainteresowania. Jest to również jedyny sposób na wzmacnianie poczucia własnej wartości i budowanie proaktywności, czyli zdolność do dokonywania wyborów w oparciu o własne wartości.

Nauczyciele mogliby wtedy oddać się temu, w co najwyraźniej wierzą – byciu przewodnikiem dla ucznia. Rzecz nie w tym, by każdy nauczył jak najwięcej ze swojego przedmiotu, ale w tym by uczeń przyswoił wiadomości naprawdę istotne, w żadnym wypadku nie zniechęcił się do danego przedmiotu, a najlepiej, by udało się go nim w jakimś stopniu zainteresować. Chodzi o to, żeby uczniowie sami poszukiwali wiadomości, robili różne projekty, uczestniczyli w prawdziwym życiu. Takie wydarzenia mają miejsce już dziś, ale są to właśnie „wydarzenia”, specjalne projekty, na które pozyskano fundusze. Rzecz w tym, by nauka tak właśnie wyglądała przez cały czas.

A uczeń? Jemu trzeba podawać inne powody nauki, motywować go nie nagrodami i karami ale samym procesem przyswajania wiedzy. Już dwunastoletni uczniowie znają motywację poznawczą, już ich bardziej motywuje wnętrze niż działania z zewnątrz. Trzeba to wykorzystać. Nie namawiać  do uczenia się i zdawania z dobrymi stopniami po to, by mieć szansę na „dobrą pracę” i być „kimś” w społeczeństwie, ale skoncentrować się w większym stopniu na teraźniejszości i przyjemnościach związanych z nauką i pomagać uczniowi w tym, by był „kimś” dla siebie, i to już teraz.  
 
To wcale nie jest nieosiągalne, choć z pewnością nie najłatwiejsze. Za to jaką satysfakcję daje zaangażowanym w proces edukacji stronom taka praca! Wymaga jednak gotowości do działania, integracji środowiska, stworzenia wspólnej wizji i wcielania jej w życie. Potrzebuje dzielenia się swoimi doświadczeniami i wzajemnego wspierania w najbliższym regionie (będzie to bardziej możliwe, kiedy nie będzie rankingów i rywalizacji o ucznia). Niezbędna jest też współpraca z administracją. Ją również „trzeba zacząć od początku”. Pomóc może w tym odpowiednie program szkoleń dla wszystkich odpowiedzialnych za oświatę szczebli. Polska była już kiedyś liderem w kształceniu i wychowywaniu młodego pokolenia. Możemy to zrobić raz jeszcze. 

Bardzo Państwa proszę o dzielenie się swoimi opiniami na temat celów jakie powinna mieć polska szkoła, dyrektor i nauczyciel. Może uda nam się stworzyć  spójną wizję takiej szkoły. Może będzie to zaczątkiem nowej drogi w oświacie - www.majewska-opielka.pl         

(Źródło: Edukacja i Dialog, 2/2009)