Będzie to opowieść o tym, jak z wykładowcy zmieniam się w projektanta... Czyli jak zmienia się nie tylko mojej środowisko do uczenia się. Nie nauczania, ale właśnie uczenia się. Zupełnie jak u ogrodnika, który zamiast ciągnąć źdźbła trawy do góry by szybciej rosły, więcej energii przeznacza na podlewanie i nawożenie. Czyli na tworzenie warunków do wzrostu. Wspomniany ogrodnik po prostu zrozumiał na czym polega wzrost rośliny, na czym polega fotosynteza i prawo minimum Liebiga. Droga na skróty zbyt często prowadzi na manowce.

Zmienia się nie tylko klimat, lecz i środowisko społeczne. Tak jak z Alicją w Krainie Czarów trzeba nieustannie biec by być w tym samym miejscu. Dawne wzorce i wypracowane schematy okazują się nieskuteczne. I dlatego trzeba poszukiwać nowych, nieustannie odkrywać i się uczyć. Nie tylko pandemia i masowe kształcenie zdalne przyniosło spore zmiany. To była tylko kropla przeważająca szalę. Nie tylko pokolenie Z, które inaczej się uczy i inaczej funkcjonuje.

Polska szkoła jest poważnie chora, cierpi. Pozwolę sobie nie uzasadniać w tym miejscu, dlaczego tak uważam. Jeśli ktoś nie widzi tego na co dzień, niech sięgnie do różnych publikatorów; znajdzie tam całe morze świadectw stanu chorobowego. Urzędowy optymizm prezentuje jedynie ministerstwo edukacji, ale zaczarować rzeczywistości po prostu się nie da, podobnie jak obecność drukarek 3D w każdej szkole nie jest w stanie zrekompensować rosnącego braku nauczycieli wielu specjalności.

Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie rozmowa w gronie znajomych. Ponieważ Polacy są nacją ekspertów w każdej dziedzinie, niemal na każdym spotkaniu towarzyskim, zaraz po rozwiązaniu palących kwestii politycznych i gospodarczych, wyborze prezydenta i/lub trenera drużyny narodowej w piłce kopanej, przychodzi czas na rozstrzygnięcia w służbie (pardon, ochronie) zdrowia i edukacji. Jeśli akurat w pobliżu znajduje się przedstawiciel związanych z nimi profesji, temperatura narad reformatorsko-naprawczych znacząco rośnie…

Kiedy Kartezjusz szukał niepodważalnej prawdy doszedł do wniosku, że nie da się zaprzeczyć twierdzeniu "Cogito ergo sum" - myślę, więc jestem. Nie sądzę, aby 'myśleniem' nazywał uczenie się na pamięć dat, nazwisk, wzorów czy definicji. Dlaczego więc w szkołach ciągle tak dużo jest słuchania, przepisywania, uczenia się na pamięć, zamiast myślenia i samodzielnego dochodzenia do wiedzy?

W ciągu swojej kariery publicysty edukacyjnego napisałem kilkanaście artykułów w cyklu "Listy do N." oraz kilka "Listów do R.". Jak można się domyśleć, były one skierowane odpowiednio do nauczycieli i rodziców. W czasach przed powstaniem "Wokół szkoły" stanowiły ważną część mojej publicystyki. Dość niespodziewanie, w bieżącym roku szkolnym wróciłem do tej formy literackiej, tym razem pisząc dwa "Listy do U.", czyli oczywiście do uczniów. W tym wypadku konkretnie do licealistów z STO na Bemowie. Stały się one kanwą dla debat uczniowskich, w których młodzi ludzie pomagają nam-nauczycielom zrozumieć pewne problemy i znaleźć ich rozwiązanie.

Minister Edukacji i Nauki w wywiadzie dla PAP stwierdził ostatnio, że do jego urzędu nie docierają informacje o wzroście poziomu agresji w szkołach: „Nie mamy sygnałów, żeby w szkolnych klasach czy na korytarzach wzrastała agresja. Zdarzają się incydenty, zawsze się zdarzały, ale nic więcej.” Odnosząc się w tym kontekście do niedawnego dramatu, jakim było zamordowanie nastolatka w Zamościu przez jego rówieśników, wskazał, że odbyło się to poza szkołą, czyli w miejscu, gdzie za dzieci odpowiedzialni są rodzice; rzecz jest zatem w gestii Ministerstwa Rodziny...

Więcej artykułów…

Edunews.pl oferuje cotygodniowy, bezpłatny (zawsze) serwis wiadomości ze świata edukacji. Zapisz się:
captcha 
I agree with the Regulamin

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie