Dokuczanie w szkole – rodzicu porozmawiaj!

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

O tym, że dziecko doświadcza dokuczania w szkole bądź dokucza innym kolegom i koleżankom, rodzice dowiadują się zdecydowanie zbyt późno. Nie zawsze potrafią także poradzić sobie z tą informacją – na przykład bagatelizują ją albo – wręcz przeciwnie – działają impulsywnie i gwałtownie, nie próbując najpierw porozmawiać i zrozumieć. Jak rodzice mogą poradzić sobie z problemem dokuczania w szkole?

Niemal 60% dzieci doświadczyło dokuczania w szkole, ponad połowa była przezywana i niemal tyle wyśmiewana. Ponad 1/3 badanych była w szkole bita – to wyniki zeszłorocznych badań Instytutu Badań Edukacyjnych przeprowadzonych na zlecenie Cartoon Network. Dokuczanie jest jedną z form przemocy psychicznej, szczególnie popularne w okresie wczesnoszkolnym. Wskazując różne formy przemocy, uczniowie wymieniają dokuczanie na drugim miejscu (75%) zaraz po biciu (90%) a przed wyzywaniem (70%).

„Dokuczanie między rówieśnikami lawinowo rośnie. Przyczyn można upatrywać w wielu czynnikach: braku autorytetu w postaci szkoły, doświadczenia anonimowości w Internecie i uczenia się tam różnych metod przemocy werbalnej z ograniczoną odpowiedzialnością, a także poczucia osamotnienia dzieci w kontekście przemian w rodzinie, na przykład z powodu rosnącej liczby rozwodów czy nieobecności w ciągu dnia rodziców czynnych zawodowo.” – mówi Małgorzata Ohme, psycholog i ambasador Kampanii „Bądź kumplem – nie dokuczaj”.

Wyniki badań pokazują, że dzieci, które stają się ofiarą dotkliwego dokuczania, najczęściej pozostają w tym problemie osamotnione. Rówieśnicy boją się zareagować (40% nie wie, co mogłaby zrobić w takiej sytuacji), a dorośli nie są dla dziecka zaufanym źródłem pomocy, mimo iż ponad 60% badanych deklarowało zwrócenie się o pomoc do kogoś starszego). W praktyce nie podejmują też często żadnych działań, bojąc się posądzenia o donoszenie, a tym samym dostarczenia stręczycielom kolejnych powodów do dokuczania.

Dlaczego ja? Dlaczego moje dziecko?

„To pytanie zadaje sobie zarówno rodzic, jak i dziecko, które staje się obiektem dokuczania. „Przecież to takie grzeczne dziecko”, „on by muchy nie skrzywdził” – myśli sobie mama lub tata. Właśnie, może dlatego.” – odpowiada Małgorzata Ohme. „Bo muchę, które nadmiernie bzyczy należy przegonić, a on tego nie robi. Często obiektem agresji stają się dzieci uległe, wychowane do nadmiernej uprzejmości, nie umiejące obronić własnego zdania, odmówić, zareagować złością.”

Ale nie zawsze, problem jest bardziej złożony. „Gdyby iść tym torem myślenia, można by założyć, że dzieci, które są tłumione w domach przez dorosłych, podobne postawy reprezentują w grupie rówieśniczej. Dziecko, które się boi, bałoby się dalej. A bywa przecież tak, że te same dzieci, wobec których stosuje się zbyt autorytarne metody wychowania czy nawet przemoc – zamiast kontynuować rolę ofiary w szkole, stają się oprawcami, by odreagować. Bite biją, a tłumione wytłumiają innych – i tak tworzy się łańcuszek agresji.” – zauważa psycholog.

Komu dzieci dokuczają w szkole? Nie ma reguły – mogą to być dzieci o dużej wrażliwości emocjonalnej, lękowe albo też niedojrzałe. Ale równie dobrze może to być po prostu „nowy” w klasie albo pretendujący do roli lidera, lecz przegrany w walce o władzę (ten ostatni będzie dręczony ze względu na poczucie zagrożenia kogoś, kto liderem zostaje). Ofiarami dokuczania w szkołach często są też osoby otyłe albo posiadające widoczne „defekty”, jak tiki, jąkanie, seplenienie. O ile nie mają odpowiedniej asertywności i zbudowanej siły wewnętrznej w postaci wysokiej samooceny - nie są w stanie obronić się przed wejściem w rolę kozła ofiarnego.

Małgorzata Ohme zwraca uwagę, że takie sytuacje są dość powszechne w szkołach. „Grupa dzieci prawie zawsze kogoś takiego potrzebuję. Jednoczy się przeciwko „wrogowi”, tym samy budując swoją hierarchię i strukturę. Buduje bliskość w opozycji do tej osoby. Jednoosobowe dokuczanie ma też funkcję określenia roli w grupie. Prześladowca potrzebuje prześladowanego, by móc eksponować swoją „siłę”, fokusować uwagę i budować swój autorytet oparty na strachu.” – podkreśla Ohme.

Rola rodziców jest kluczowa. Nie wystarczy porozmawiać z wychowawcą. Pytanie „dlaczego moje dziecko?” jest pytaniem ważnym, ale niekoniecznie przyniesie racjonalne odpowiedzi. „Czasami sama sytuacja stwarza taki kontekst, ale oczywiście każdy rodzic powinien przyjrzeć się mechanizmowi, który stoi za problemem. Czy istnieje jakiś realny problem po stronie mojego dziecka? Czy zachowuje się dziwnie? Czy prowokuje swoim zachowaniem? Czy ma jakąś „wadę”, która wzbudza negatywne odczucia innych? Jak radzi/nie radzi sobie w grupie? Warto zapytać o to innych rodziców, a więc także i inne dzieci. Co one sądzą o zaistniałej sytuacji? Co uważają o moim dziecku? Czy jest coś, co ich drażni w zachowaniu mojego dziecka? To ważne! To nie jest droga do usprawiedliwień oprawcy, ale próba zrozumienia całościowego problemu i wyeliminowania tych czynników, które są po stronie dziecka, a które mogą aktywizować się także w innych grupach.” – mówi Ohme.

Dziecko też zastanawia się dlaczego ono. Ma poczucie krzywdy i niesprawiedliwości tego, co się dzieje. Nawet jeśli początkowo broni siebie, to im dłużej zostaje w roli ofiary, tym bardziej jest skłonne szukać w sobie winy. „Może rzeczywiście jestem gorszy? Przecież jestem najwolniejszy w bieganiu” albo „Niczego nie potrafię, pewnie dlatego się ze mnie wyśmiewają”. To początek identyfikacji z rolą, którą mu narzucano, dlatego tak ważny jest czas. Im szybciej uchwycimy problem, tym szybciej nasze dziecko będzie mogło pracować nad zmianą swojej postawy.

Milczenie nie jest złotem…

Jakie są pierwsze symptomy, jak zauważyć, że coś się dzieje? „Problem polega na tym, że wiele dzieci milczy. Są zastraszone w szkole, a więc tym bardziej boją się reakcji rodzica, który nagłośni temat w szkole. Są przekonane, że interwencja dorosłego będzie eskalować dokuczanie. Nie mówią ani nauczycielowi, ani rodzicom, ale… Najczęściej ktoś wie. Prawie każde dziecka ma swojego świadka. Musi się komuś zwierzyć. Taka osoba powinna być dla nas źródłem wiedzy.” – przekonuje Małgorzata Ohme.

To, że dzieci nie mówią nie znaczy, że niczego nie komunikują. Często pierwszym sygnałem jest rosnąca niechęć do szkoły. Objawia się ona w otwartym mówieniu, że szkoła jest głupia, wszystko jest tam głupie lub deklarowanej odmowie chodzenia. Czasami reakcją obronną są objawy psychosomatyczne: bóle brzucha, głowy, wymioty, osłabienie – występujące najczęściej przed pójściem do szkoły lub po dłuższej przerwie ze względu na święta czy chorobę. Dziecko zaczyna dziwnie się zachowywać, podświadomie czujemy, że coś przed nami ukrywa. Zaczyna się izolować i niechętnie reaguje na nasze zachęty, by zaprosiło kolegów lub gdzieś wyszło.

Co robić?

Najgorszym rozwiązaniem jest zaniechać jakichkolwiek działań. Wówczas dziecko będzie osamotnione w szkole i coraz bardziej samotne w domu. „Dlatego gdy tylko zauważamy niepokojące nas zachowania dziecka, należy przede wszystkim zacząć od wywiadu środowiskowego. Podpytać zaprzyjaźnionych rodziców, zaufanego kolegę lub nauczyciela w szkole. Jeśli dziecko ma Facebooka, do którego mamy dostęp, w sytuacji awaryjnej (czyli nasze podejrzenia stają się coraz bardziej uzasadnione), niestety warto i tam zajrzeć, czy nie ma śladu jakiejś korespondencji na ten temat.” – uważa Małgorzata Ohme.

Do rozmowy z dzieckiem trzeba podejść delikatnie i taktycznie. Zacząć od tego na przykład: „Wydaje mi się, że coś cię męczy, jesteś smutny ostatnio”. Albo: „Chyba coś zaprząta twoje myśli. Wydaje mi się, że coś się dzieje, o czym nie mówisz”. Gdy dziecko milczy warto dodać: „Nie chcesz o tym rozmawiać, rozumiem, ale chcę abyś wiedział/a, że rodzice są po to, aby Ci pomóc. Jeśli obawiasz się mojej reakcji, obiecuję, że wspólnie zastanowimy się, w jaki sposób można Ci pomóc”, „Możesz mi zaufać, jeśli nie dasz mi swojej zgody, nikomu nie powiem”. Przed rozmową powinniśmy postarać się zmniejszyć lęk dziecka przed naszą reakcją.

Jeśli nasze przypuszczenia się potwierdzą, „warto dyskretnie porozmawiać z wychowawcą i psychologiem o możliwych rozwiązaniach ze strony szkoły. Czasami w takich sytuacjach potrzebna jest mediacja między uczniami, czasami warsztaty klasowe, gdy dziecko stało się już kozłem ofiarnym. Niezbędna jest też praca psychologiczna z dzieckiem, która ma na celu zbadanie problemu oraz określenie szkód emocjonalnych, jakie już zostały wyrządzone w jego głowie. Czy identyfikuje się z rolą ofiary, czy czuje się gorsze, co myśli o sobie, jaki jest jego stan psychiczny. Czasami najlepszą drogą jest także praca terapeutyczna w grupie, w której przy obecności terapeuty dziecko uczy się zachowań asertywnych, komunikowania swoich emocji i potrzeb oraz wchodzenia w inne role wobec rówieśników” – podpowiada Małgorzata Ohme.

A co zrobić z dręczycielem?

To prawda, bywa i tak. Że nagle nasz kochany aniołek w szkole zamienia się w diabła... a nasza rodzicielska idealizacja dziecka zostaje rozbita przez jeden telefon ze szkoły, z informacją o tym, że inne dziecko nie wytrzymało, pękło... Początki mogą być trudne. „Szok, przerażenie, niedowierzanie, wreszcie złość i rozczarowanie. Jak to? W naszym kochającym domu wyrósł oprawca? Nie idź tędy rodzicu. To nadal tylko rola, którą z jakiś powodów podjęło twoje dziecko.” – mówi Małgorzata Ohme. „Lepsze pytania to: „co mu to daje, a czego nie ma? Dlaczego? Z jakiego powodu?”. Być może w domu jest napięcie, które ono bierze na siebie, a w szkole rozładowuje? Być może ostatnio coś go niepokoi, smuci, frustruje? Może w szkole nie potrafiło się odnaleźć i to jest jego nienajlepszy, ale jednak sposób odreagowania? A może w tak niekonstruktywny sposób buduje swoją siłę i samoocenę? Może ma za mało uwagi, zaangażowania ze strony innych? Przyczyna także nie zawsze tkwi w domu. Podobnie jak w przypadku ofiary warto przyjrzeć się mechanizmom, które za tym stoją, najlepiej z pomocą jakiegoś specjalisty.”

W takiej sytuacji mimo wszystko rodzicu… nie stawaj przeciwko swojemu dziecku. „Nie pokazuj, że jesteś teraz jego wrogiem. Cały świat stanie w opozycji do niego, ale to właśnie ty musisz właśnie teraz starać się zrozumieć i nauczyć go innego sposobu bycia w grupie. To, że robi złe rzeczy nie oznacza, że jest zły. Oznacza tylko, że sam z czymś sobie nie radzi albo wybrał drogę na skróty. Możesz być rozczarowany i masz prawo o tym mówić. Ale nadal pokazuj, że jesteś po to, byście znaleźli pomoc także i dla niego.” – przekonuje Małgorzata Ohme.

Dziecko, które dręczy innych najczęściej jest dręczone przez samo siebie. Pamiętajmy o tym drodzy rodzice…

Pobierz infografikę z poradami dla rodziców

 

Materiał przygotowany we współpracy z ekspertami Instytutu Badań Edukacyjnych, w ramach kampanii społecznej Cartoon Network, "Bądź kumplem, nie dokuczaj"