„Lektury w kadrze” od kuchni

fot. Joanna Krzemińska

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Kiedy pięć lata temu powstał pomysł stworzenia konkursu ogólnopolskiego o organizacji takiego przedsięwzięcia nie miałam wielkiego pojęcia. Była idea, ale brak było doświadczenia. Dziś „Lektury w kadrze” stoją u progu piątej edycji. Jak pracuje się nad takim przedsięwzięciem? Sami zobaczcie.

Jestem polonistką i z praktyki wiem, że młodzi ludzie rzadko i niechętnie sięgają po lektury szkolne. Głównym więc celem jaki sobie postawiłam rozmyślając o konkursie, była zmiana tego stanu rzeczy. Poza tym zależało mi, aby zachęcić uczniów do pracy z nowymi narzędziami edukacyjnymi, a film wydał się nie tylko atrakcyjny, ale również możliwy do realizacji bez użycia skomplikowanego sprzętu (choćby za pomocą aparatu fotograficznego czy telefonu). Oprócz tego bardzo ważnym elementem było dokonywane przez młodych ludzi przekładu literatury na dzieło filmowe, wymagało bowiem dokonania interpretacji, zaproponowania własnego punktu widzenia. Przy tych wszystkich założeniach rozpoczęło się tworzenie regulaminu, karty zgłoszenia, a w dalszej kolejności poszukiwanie patronów, możliwości promocji, projektowanie gadżetów konkursowych. A przede wszystkim jednak, potrzebna była dobra, oddająca charakter nazwa. I tak powstały „Lektury w kadrze” (w pełnym brzmieniu Konkurs Filmowy „Lektury w kadrze”).

Pracę nad projektem rozpoczęłam od oglądania w sieci różnych regulaminów konkursowych. Szukałam podpowiedzi, jak powinien taki dokument wyglądać, na co zwrócić uwagę. Uznawszy, że z grubsza wiem, jak się zabrać za jego tworzenie, przeszłam do działania. Wszystkie cele i założenia „Lektur w kadrze” zostały spisane, a później przekazane do konsultacji prawnikom(potrzebowaliśmy pewności, że od tej strony wszystko będzie w jak najlepszym porządku).

W regulaminie znalazły się zapisy dotyczące kategorii wiekowych, obowiązujących dat (nadesłania prac, rozstrzygnięcia konkursu), ale również konkretne wytyczne dotyczące filmu (wyboru konwencji i gatunku filmowego) oraz prac Jury. Po uzyskaniu pozytywnej opinii skonstruowałam kartę zgłoszenia. Jak się okazało w praktyce, to z nią związane były największe kontrowersje. Przekonałam się bowiem, że regulamin nie wszyscy jednak czytają (co wydaje się niemal niemożliwe), więc jeśli coś jest w nim zawarte, ale karta tego nie precyzuje, to możemy spodziewać się nie lada zamieszania.

Prosty przykład. W pierwszej edycji konkursu na karcie zgłoszenia nie było zaznaczone, że zgłosić film może tylko nauczyciel lub instruktor ośrodka kultury (mimo, że taki był wymóg regulaminowy, na karcie widniał zapis: „imię i nazwisko zgłaszającego”). W skutek tego do połowy ze zgłoszonych ekip trzeba było dzwonić z prośbą o poprawienie zgłoszenia (choć można było po prostu nie dopuścić filmów do konkursu, czego wolałam uniknąć, w bo gdybym to ja znalazła się w ich sytuacji, byłabym wdzięczna, gdyby organizator dał znać o niedopatrzeniu i cała praca nie poszłaby na marne).

Ostatecznie, przez wszystkie lata w regulaminie dokonaliśmy drobnych poprawek kosmetycznych, natomiast karta zgłoszenia modyfikowana jest niemal co roku (zawsze bowiem zdarzy się coś, czego nie można było przewidzieć, a z perspektywy czasu, wydaje się ważne). Wiem już, że na tym dokumencie muszą znajdować się dane dotyczące zgłaszającej szkoły lub ośrodka kultury, miejsce na pieczątkę tej instytucji i podpis jej dyrektora. Konieczne jest też wyznaczone miejsce na godło filmu oraz imiona i nazwiska wszystkich uczestników. Wiem też już, że lepiej jest posiadać oświadczenie zgłaszającego, o tym, że zebrał zgody na udział w projekcie od wszystkich uczestników lub ich opiekunów, niż sprawdzać i liczyć dołączone karteczki (jak wyglądają dokumenty konkursowe można sprawdzić na stronie http://konkursfilmowy.mikron.edu.pl/).

Przed podjęciem dalszych działań uznałam, że warto zadbać o jakiś nośnik informacji. Żyjemy w dobie komputerów i Internetu, więc najwłaściwsze wydawało się założenie strony internetowej. Uczestnicy otrzymali tym sposobem łatwy dostęp do dokumentów, mogli obejrzeć przykładowy film. Dzięki uprzejmości kilku osób powstała zarówno strona, jak i pierwsze logo. Wbrew pozorom ten mały symbol oznaczający „Lektury w kadrze” okazał się niezwykle ważny. Znalazł się nie tylko na wszystkich pismach wychodzących od organizatorów, ale również statuetkach, dyplomach i plakatach promujących Galę Filmową (uroczyste podsumowanie konkursu). Przed trzecia edycją logo zostało zmienione. Dziś wygląda tak, jak na zdjęciu nad artykułem, ale już wiem, że nim spotkam się w maju z laureatami, znów nastąpi zmiana (w końcu będziemy obchodzić mały jubileusz, więc warto ten fakt podkreślić).

Posiadając wszelkie dokumenty stanowiące o konkursie, logo i stronę internetową rozpoczęłam starania o zdobycie patronów. Wiadomą rzeczą jest, że to oni świadczą o prestiżu przedsięwzięcia. W efekcie „burzy mózgów” powstała lista wszelkich instytucji, które mogłyby wesprzeć inicjatywę. W dalszej kolejności wystąpiłam do nich z prośbą o objęciem Patronatem Honorowym „Lektur w kadrze”. Taka forma patronatu powodowała, że można było umieścić logotyp określonej instytucji w materiałach promocyjnych konkursu, ale nie łączyła się ze wsparciem finansowym. Większa była zatem szansa na to, że ci, do których skierowane zostały podania, wyrażą zainteresowanie i poparcie.

W ramach współpracy patronackiej, już od pierwszej edycji mogę liczyć na pomoc ze strony: Muzeum Kinematografii w Łodzi, łódzkiej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera oraz łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych im. Wł. Strzemińskiego (na chwilę obecną pomiędzy organizatorami konkursu, a przedstawicielami tych instytucji podpisane zostały dokumenty dotyczące stałej współpracy). Udało nam się również uzyskać patronat medialny regionalnego oddziału TVP oraz Radia Łódź. Niestety poza obecnością logotypów tych instytucji, nie udało nam się nawiązać ściślejszej współpracy. Swe poparcie dla inicjatywy wyrazili również Prezydent Miasta Łodzi oraz Marszałek Województwa Łódzkiego.

Zarówno w pierwszej jak i kolejnych edycjach tworzenie, czy też uaktualnienie niezbędnych dokumentów, strony internetowej oraz zdobywanie patronów trwa od września do stycznia. Z nowym rokiem rozpoczynam rozsyłanie zaproszeń do wzięcia udziału w Konkursie Filmowym „Lektury w kadrze”. I znów z pomocą przychodzi technologia. Za pośrednictwem stron internetowych przesyłam do wszystkich Kuratoriów Oświaty prośbę o udostępnienie linku do konkursu. W większości przypadków odpowiedź jest pozytywna.

W dalszej kolejności sięgam do bazy danych zawierającej adresy mailowe wszystkich gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych macierzystego Kuratorium (niewdzięczne, ale konieczne zajęcie) i kieruję pod nie informacje o „Lekturach w kadrze”. Na szczęście, po pierwszej edycji większość adresatów mam zapisanych w ustawieniach konkursowej poczty, dzięki czemu zadanie staje się nieco mniej żmudne. Na końcu szukam portali tematycznych, które mogłyby opublikować zaproszenie. Skutkiem takich działań do zrealizowanych edycji zgłosiło się ponad dwieście ekip z terenu całej Polski i trzy z punktów konsultacyjnych działających przy Ambasadach RP.

Z początkiem maja (do końca kwietnia można zgodnie z regulaminem nadsyłać prace) rozpoczynam budowanie scenariusza Gali Filmowej, rozglądam się za drukarnią, która wykona dyplomy, grawerem, który opracuje statuetki. W drugim tygodniu miesiąca zasiadam na obradach Jury (moja rola ogranicza się jednak do pomocy technicznej). I kiedy już znam listę zwycięzców, dzwonię do nich z zaproszeniem na Galę. Rzecz jasna nie zdradzam szczegółów, ale muszę mieć pewność, że wszyscy nagrodzeni pojawią się w Muzeum Kinematografii, które gości nas w tak ważnym dla nas dniu.

fot. Joanna Krzemińska

Nagrodami dla laureatów są zwykle gadżety pozyskane od patronów (w większości książki i gadżety reklamowe związane z działalnością patronów). Od dwóch edycji organizowane są również krótkie warsztaty o tematyce filmowej (ich prowadzeniem zajmują się przedstawiciele Łódzkiej Filmówki oraz pracownicy Muzeum Sztuki).

Z perspektywy minionych lat wiem, że tylko zdobywając doświadczenie można coraz lepiej organizować tak wielkie przedsięwzięcie. Mądrzejsza o kilka edycji uznałam, że dobrze jest, aby oprócz strony internetowej działał aktywnie fanpage na jednym z portali społecznościowych (tak łatwiej i szybciej mogę kontaktować się z uczestnikami). W tej chwili pracuję nad piątą już edycją konkursu. Mam przed sobą jeszcze ogrom pracy (choć jest już marzec), ale satysfakcja, jaką przyniesie mi owoc w postaci nadesłanych prac, rekompensuje wszelkie niedogodności.

 

Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Liceum Ogólnokształcącym "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Niniejszy artykuł ukazał się w blogu Superbelfrów. Licencja CC-BY-SA.