Zostań redaktorem - stwórz własne medium

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
media i edukacjaZabawa w dziennikarstwo to świetny pomysł na edukację medialną w szkole. Uczniowie zamiast słuchać nudnych pogadanek o prasie i zawodzie żurnalisty, sami zamieniają się w medialnych twórców publikując gazetkę lub tworząc szkolnego bloga. Dla Celestyna Freineta, francuskiego pedagoga, tworzenie gazety szkolnej to podstawa całego procesu nauczania.
 
W latach 80-tych „Teleranek”, popularny wówczas program telewizyjny dla najmłodszych widzów, proponował dzieciom prowadzenie „Gazety Rodzinnej” dla swoich najbliższych. Zafascynowany tym pomysłem postanowiłem wydawać miesięcznik. W wieku lat 9-ciu zostałem zatem redaktorem naczelnym i wydawcą własnego czasopisma. Wydawać czasopismo – to wielkie słowo. Pismo rozchodziło się w nakładzie iście minimalnym, tzn. jednego egzemplarza. Gazety nie było jak drukować i powielać – komputer był wówczas dobrem luksusowym, nie wspominając o drukarce czy ksero. Czasopismo przygotowywałem ręcznie pisząc artykuły długopisem, jedynie tytuły i winietę poprawiając kolorowymi flamastrami. Z czasem ojciec udostępnił mi maszynę do pisania, tak więc niektóre numery zaczęły przypominać profesjonalny magazyn w formacie A4. Wklejałem również ilustracje: zdjęcia „pożyczone” z rodzinnych albumów i wycięte fotografie z nielicznych wówczas czasopism. Oryginalne wydania, a ukazało się ich raptem kilka, trzymam do tej pory gdzieś na dnie przepastnej szafy z dokumentami i zeszytami. Może to dzięki „Gazetce Rodzinnej” zostałem dziennikarzem? Przeglądam zawartość tych, przyznacie, wyjątkowych czasopism. Czytam newsy o nowym regale w pokoju rodziców, o boazerii w przedpokoju, o rekordzie mamy w dźwiganiu zakupów i o „plumpaniu” cioci Władzi na pianinie. Z łezką w oku i delikatnym uśmiechem.

No dobrze, ale dość tych wspomnień. Piszę o tym, bo skoro mnie, 9-letnie dziecko, zainteresowała taka zabawa, może także zainspirować innych, zwłaszcza rodziców. Po pierwsze redagowanie „Gazety Rodzinnej” rozwija twórczość dziecka, zdolność kreacji, obserwacji i opisywania świata. Po drugie jest sposobem na wspólne spędzanie wolnego czasu w rodzinie: zabawa w wywiady, wspólna redakcja tekstów. Po trzecie niewątpliwie integruje życie rodzinne. Gdy czytamy o sobie w gazecie zawsze wiąże się to z jakimś wyróżnieniem, poczuciem akceptacji dla tego kim jesteśmy i co robimy. Nie myślę tu o politykach i aktorach, którzy mogą mieć dość czytania o sobie w prasie czy o kryminalistach, którym chluby to nie przysparza. Zawsze miło jest przeczytać o sobie pozytywną informację, a już zwłaszcza gdy napisze ktoś bliski: brat czy ukochana córeczka tatusia.

Kolejnym etapem twórczego kontaktu z prasą i dziennikarstwem okazała się szkoła podstawowa. W naszej SP nr 12 w Otwocku powstały dwie, konkurujące ze sobą, powielane na szkolnym ksero, gazety. Pamiętam nazwę tylko jednej „Szkolny koktajl”. Pismem opiekowała się nasza polonistka. Gazeta była przychylnie odbierana przez grono pedagogów, dyrekcję jak i samych uczniów. Udało mi się wkręcić do redakcji z nielicznymi tekstami jako że uczniów chętnych do współpracy było bardzo wielu. W piśmie publikowano m.in. „kontrowersyjne” wywiady z polonistami o matematyce i z matematykami o języku polskim, z ks. Proboszczem o nauce religii w szkole itp. Nasza nauczycielka dawała dużą swobodę w wymyślaniu tematyki artykułów pilnując jakości stylu i gramatyki. Do dyspozycji mieliśmy maszynę do pisania i magnetofon. O szatę graficzną pisma dbały bardziej uzdolnione plastycznie uczennice. Współcześnie trudno obejść się bez komputera, ale jak wynika z powyższych dwóch przykładów, nie jest on aż taki konieczny. W redagowaniu szkolnej gazety liczy się zapał uczniów odpowiednio moderowany przez nauczyciela. Dziennikarstwa zresztą nie sposób uprawiać bez zainteresowań, pasji zdobywania wiedzy o świecie, a także – co ważne - bez opieki starszych, bardziej doświadczonych kolegów-redaktorów.

Gazeta redagowana i tworzona przez uczniów – podobnie jak czasopismo wydawane w domu, niewątpliwie rozwija zdolności dziennikarskie uczniów i zbliża do siebie dwa odmienne niekiedy światy: nauczycieli i uczniów. Zauważmy, że termin komunikacja pochodzi od gr. koinonia i łac. communio. Wskazuje zatem na cel wszelkiej komunikacji, którym jest zjednoczenie i wspólnota. Podkreśla się również, że komunikacja jest warunkiem nieodzownym istnienia każdej społeczności. Dziennikarstwo z kolei pełni i powinno odgrywać w komunikowaniu społecznym szczególną rolę: zbliżać świat elit i ludu, być tłumaczem rzeczywistości, pełnić funkcję obserwatora i przewodnika po świecie informacji, czasem przyjmować postawę mediatora łagodzącego konflikty i adwokata broniącego pokrzywdzonych, niekiedy tropiciela niewygodnych prawdy i tajemnic.

Szkoła jest modelem globalnego czy narodowego społeczeństwa, zatem szkolne dziennikarstwo powinno pełnić podobne funkcje jak każde dziennikarstwo. Nie wszystkie jednak od razu. Przyjmijmy, że wychowanie do komunikacji społecznej poprzez praktyczną edukację dziennikarską, powinno zakładać pewną wieloetapowość, każdorazowo dostosowaną do rozwoju świadomości społecznej, intelektu i psychiki młodego człowieka.



W szkole podstawowej szkolne czasopismo powinno przede wszystkim budzić twórczość dziennikarską, zainteresowanie światem i pasję poznawczą uczniów. W gimnazjum i szkole średniej, w okresie buntu i burzy dojrzewania, wychowawca nie może tylko poprzestać na dziennikarskich funkcjach obserwatora, przewodnika i integratora życia społecznego. Choć uczniom nie sposób pozwolić na zamieszczanie artykułów, które jawnie przeczyły by jedności społeczności szkolnej, buntowały przeciwko nauczycielom, to z drugiej strony nie można odmawiać prawa uzasadnionej krytyki grona pedagogicznego.

Szkolne dziennikarstwo w gimnazjum i liceum powinno bez obawy uczyć umiejętności korzystania z przywileju wolnej wypowiedzi, ale z poszanowaniem zasad. Szkolną elitą są nauczyciele, ludem - uczniowie. Uczeń-dziennikarz pełni rolę pośrednika między jednymi i drugimi. Nauczyciel – opiekun szkolnego czasopisma może i powinien dopuścić do druku teksty, w którym uczeń-dziennikarz próbuje pełnić funkcję mediatora, adwokata czy tropiciela, choć na pewno ze zdwojoną ostrożnością. Kiedy jednak odmawia, nie wolno pozostawić młodego autora bez wyjaśnienia: dlaczego. Podstawowe pytanie, które można mu zadać: no, dobrze; piszesz prawdę o tym nauczycielu, ale czy publikacja tego tekstu przyniesie dobro szkole czy zło, czy nie lepiej najpierw spróbować rozwiązać sprawę polubownie bez rozgłosu. O ile oczywiście uczeń-dziennikarz przygotował swój tekst rzetelnie w oparciu o fakty, a nie o własne animozje.

Szkolne czasopismo dotyka również problem niezależności mediów i granic wolnej wypowiedzi. Wiadomo, że takie pismo jest wydawane i kontrolowane de facto przez szkołę. O własnym wydawcy nie sposób pisać źle w jego wydawnictwie. Nie sposób jednak uczyć młodzieży, przyszłych pełnoprawnych obywateli, postaw klęczącego i kłaniającego się w pas posłuszeństwa i poddaństwa wobec każdej władzy.

Szkolne dziennikarstwo ma zatem swój społeczny (integracja szkoły) i kulturowy wymiar (budzenie twórczości uczniów).

W historii pedagogiki spotykamy również propozycje uczynienia z dziennikarstwa metody edukacyjnej. Celestyn Freinet (1896-1966), nauczyciel i twórca Nowoczesnej Szkoły Francuskiej, zamiast tradycyjnych lekcji i podręczników, proponuje dzieciom najmłodszych klas pisanie tzw. tekstów swobodnych, prowadzenie szkolnej drukarni i gazety. Uczniowie sami są twórcami własnych ilustrowanych podręczników. Nie boją się mówić o własnych uczuciach, pomysłach, pragnieniach. Rozmawiają i poszukują odpowiedzi na ważne społeczne pytania, jak być dobrym dla rodziców, jak pomóc nie lubianej koleżance... Potrafią zachwycać się światem. Bawią się w naukowców mierzących temperaturę herbaty odpowiedniej do picia, badaczy pąków na drzewie i historyków własnej ulicy. Potem przygotowują i redagują artykuły, w których opisują to, co odważyli się w ogóle wyrazić słowami. Zwolennicy tej metody edukacyjnej w Polsce (m.in. środowisko pedagogów w Otwocku i Warszawie-Falenicy) podkreślają m.in. wartość słowa drukowanego we wczesnej edukacji (nauka poprawnego kształtu liter) i jej twórczy, a nie tylko odtwórczy charakter na wszystkich etapach kształcenia. Zainteresowanym polecam: Semenowicz H., Nowoczesna Szkoła Francuska technik Freineta, Otwock-Warszawa 1995.; ewentualnie: Drzewiecki P., Szkoła bez podręczników, “Życie Otwocka” 2003, 28 lutego.

Domowe i szkolne gazety, radiowęzły a współcześnie także uczniowskie, amatorskie strony www - trudno o lepszy pomysł na edukację medialną, jeśli nie edukację w ogóle. Zwłaszcza, że to pomysł sprawdzony i dobrze zakorzeniony w tradycji oświatowej.

Notka o autorze: Dr Piotr Drzewiecki, adiunkt w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Dziennikarz, specjalista ds. edukacji medialnej. Prowadzi internetowy serwis o wychowaniu do mediów Press Cafe.