Szkoła po reformie mało przyjazna uczniom

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Podobno to uczeń powinien być w szkole najważniejszy, a jego dobro i rozwój powinny być w szkole na pierwszym miejscu. Niestety, od rodziców napływa coraz więcej sygnałów potwierdzających wcześniej zgłaszane obawy, że deforma edukacji została źle przemyślana i zbyt szybko przygotowana i wprowadzona. Listy i skargi przesyłane przez rodziców uczniów szkół podstawowych skłoniły Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka do kolejnego w ostatnim czasie wystąpienia skierowanego do Ministra Edukacji Narodowej Anny Zalewskiej.

Wygląda na to, że najbardziej poszkodowanym rocznikiem są uczniowie w klasach siódmych szkół podstawowych – to właśnie na ich problemy w związku z wejściem w życie reformy edukacji zwraca uwagę RPD.

Jak czytamy na stronie internetowej Biura Rzecznika Praw Dziecka „rodzice z determinacją podkreślają, że sytuacja szkolna ich dzieci nie tylko nie jest prosta, ale w wielu przypadkach działa na ich szkodę. Podnoszą, że podmiotem zmian, które nastąpiły w systemie edukacji powinno być dziecko. Tymczasem ich spostrzeżenia wskazują raczej na fakt, że szkoła po reformie edukacji nie jest miejscem przyjaznym dziecku. W ocenie rodziców i samych dzieci zmiany w sposób szczególny dotknęły uczniów klas siódmych szkoły podstawowej (a w przyszłości mogą także dotknąć także uczniów obecnych klas piątych i szóstych).”

Rzecznik Praw Dziecka zwraca uwagę na wiele problemów i zaniedbań, które nie mogą być zrzucone przez MEN na samorządy, bo przecież w tak krótkim czasie nie da się zmienić szkolnej rzeczywistości. Skoro w niektórych budynkach szkolnych ledwo mieściło się sześć roczników, głupotą byłoby wierzyć, że lepiej będzie, gdy uczyć się tam będzie ich siedem, a potem osiem.

W skrócie problemy najczęściej sygnalizowane przez rodziców, to: „przeciążenie uczniowskich tornistrów; przepełnienie szkół, nauka w systemie zmianowym w salach nie przystosowanych do prowadzenia danego przedmiotu (np. wychowanie fizyczne), zbyt małe stołówki w stosunku do liczby obecnie uczęszczających dzieci, brak miejsca na szafki szkolne, w których uczniowie mogliby zostawiać podręczniki i przybory szkolne. Rzecznik zwraca również uwagę na dużą liczbę godzin w ramowym programie nauczania i przeładowany program klas siódmych. Wszystko to powoduje, że nauczyciele część swoich obowiązków przerzucają na uczniów i ich rodziców, zadając ogromną ilość materiału do przerobienia w domu – rodzice uczą się z dziećmi nieraz przez wiele godzin dziennie. Problemem są także konkursy przedmiotowe, w których dzieci chętnie uczestniczą, bo mogą być m.in. furtką do wymarzonej szkoły.” Wszystkie problemy zgłaszane przez rodziców zostały wymienione w liście Rzecznika Praw Dziecka do MEN (pdf). 

Jak zauważa Rzecznik Praw Dziecka, w konsekwencji przedstawionej sytuacji „dzieciom brakuje czasu na odpoczynek po zajęciach edukacyjnych, a także na uprawianie sportu (niezbędnego do utrzymania właściwej kondycji i kształtowania prozdrowotnego stylu życia), zabawę oraz uczestnictwo w zajęciach domowych, przebywanie z rodzeństwem, rozwijanie zainteresowań.”

„To suche, urzędowe pismo jest ponurym wykazem niekorzystnych lub wręcz szkodliwych dla dzieci zjawisk, które wywołała lub spotęgowała nieszczęsna reforma pani minister Zalewskiej. Warto przeczytać, choćby po to, by przekonać się, że w morzu polityczno-urzędniczego bezhołowia choć jedna instytucja państwowa bierze w obronę nie tylko dzieci, ale także elementarny zdrowy rozsądek, którego od lat brakuje w polskiej oświacie.” – komentuje wystąpienie RPD Jarosław Pytlak w swoim blogu „Wokół szkoły”.

Informacje przekazane przez rodziców i uczniów powinny zostać zauważone przez resort edukacji. Ale myślę, że nie będą. Obawiam się, że Minister Zalewska uzna ten list RPD, podobnie jak inne zgłaszane do tej pory uwagi dotyczące złego przygotowania reformy edukacji, za działanie „zorganizowanych politycznie” rodziców. Bo każda, nawet najbardziej merytoryczna krytyka działań resortu edukacji jest traktowana jako element gry politycznej. MEN tak jak do tej pory już to bywało, uzna, że żadnych problemów w szkole nie ma, że rodzice wcale nie protestują. Należy zatem spodziewać się kolejnego wystąpienia Pani Minister w TVP, z którego dowiemy się, że polska szkoła osiągnęła gigantyczny sukces dzięki reformie i że ogólnie wszyscy są szczęśliwi i że jest wspaniale. Inaczej mówiąc, że "jakoś" edukacji się poprawia...

A nos Pinokia ciągle rośnie... Ale kto tam to widzi…

 

(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).