Okrągły stół z powyłamywanymi nogami

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

To nie ma sensu. Wszystko wskazuje na to, że pendolino partyjno-wyborcze ponownie wywiezie polską szkołę na manowce. Przy dominującym udziale kłócących się polityków, a nie ekspertów od edukacji. Organizowane w pośpiechu spotkanie na Stadionie Narodowym ma przykryć medialnie smutny fakt, że rząd nie ma sensownej propozycji dla polskiej szkoły. Widać to od dawna, a dziś dowodem jest też sposób komunikacji z protestującymi nauczycielami, nastawiony na „zniszczenie przeciwnika” i prowadzący wprost do pogłębienia kryzysu w oświacie.

Zabieg zorganizowania ogólnonarodowej pseudodebaty pod hasłem „Okrągły Stół” jest niepotrzebnym marnowaniem środków i dowodem, że rządzącym nie zależy na zorganizowaniu dobrej dyskusji o edukacji z zaangażowaniem szerokiego grona ekspertów. Organizacja tej (wyborczej) „imprezy” skłania do sądu, że ten „okrągły stół” będzie miał równe nogi tylko z jednej strony i będzie mocno przechylony na jedną stronę (chyba, że to celowa metafora do „zjazdu po równi pochyłej”, jak można podsumować sytuację, w której znajduje się szkolnictwo). Wskazuje na to instrumentalny sposób doboru pozazwiązkowych i pozapartyjnych uczestników debaty. Czyżby oczekiwano, aby przyklasnęli wszystkim pomysłom rządu? Jak w słynnej scenie z czasów PRL: Pomożecie? – pytał towarzysz Edward. Pomożemy! – odpowiadało audytorium. Czy za kilka dni publiczne media znów odtrąbią pełen sukces?

Żeby było jasne – debata o stanie polskiej edukacji i reformie szkolnictwa (w szerokim rozumieniu) jest bardzo potrzebna. Jest konieczna i powinniśmy ją przeprowadzić, ale nie na warunkach i pod dyktando polityków. Żadnych polityków i propagandy politycznej! Skoro tak gorąco obóz władzy apeluje: nie mieszajmy polityki do oświaty (Beata Szydło), to wyjście jest tylko jedno: kontrakt polityczny, jaki miał miejsce w Finlandii, w której wszystkie partie polityczne umówiły się, że w sprawach edukacji nie uprawiają polityki – edukacja narodowa jest traktowane jako dobro wspólne i wymagające współpracy wszystkich merytorycznych środowisk w celu znalezienia najlepszych rozwiązań. Dlatego Finlandia, na którą tak często się powołujemy, jest z organizacją systemu edukacji o lata świetlne od nas.

Gdyby rządzący PIS doprowadził do spotkania z opozycją przy okrągłym stole i podpisania takiego właśnie kontraktu politycznego – moim zdaniem mogłoby to być rozwiązanie przełomowe dla szkolnictwa (pod warunkiem, że nie pozostałoby tylko na papierze…). Oczywiście trzeba byłoby ostro zdefiniować, gdzie przebiega linia demarkacyjna pomiędzy polityką a edukacją – potrzebne byłoby ostre chirurgiczne cięcie, aby odseparować i uniemożliwić politykierom podejmowanie złych decyzji w odniesieniu do szkół i nauczycieli. Ale obecnie możemy sobie tylko marzyć o takim porozumieniu, bo rządzącej partii wcale nie zależy na rzeczywistej poprawie sytuacji w polskiej edukacji.

Do dyskusji o teraźniejszości i przyszłości polskiej szkoły potrzeba szerokiej reprezentacji eksperckiej – naukowców (przede wszystkim pedagogów), organizacji pozarządowych, rodziców, a może także i uczniów. Nie potrzeba tu wcale polityków. Od dawna to powtarzam:

Politycy wszelkiej maści,
Odczepcie się od edukacji!

Nie jestem odosobniony w komentarzach, że ta dyskusja na Stadionie Narodowym się nie uda i będzie tylko kolejną próbą (poprzednią były np. „konsultacje społeczne” dotyczące reformy Anny Zalewskiej) zmanipulowania opinii publicznej. Jeden krok do przodu – dwa w tył – tak można podsumować dotychczasowe działania rządzącej partii w obszarze edukacji. Bez pomysłu, na szybko, bez ładu i składu – sam zbiór tematów, o których w ramach tzw. okrągłego stołu ma być prowadzona dyskusja ma się nijak do wyzwań i zmian, które rzeczywiście stoją przed naszym systemem edukacji.

Niestety nie wróżę sukcesu negocjacjom, które już teraz wyglądają na populistyczne posunięcie. Ich owocem może być wzrost niechęci społeczeństwa do nauczycieli. – Paweł Czernich, Onet.pl

Aby rozmawiać o dobrych zmianach dla polskiej oświaty, trzeba być otwartym na różnorodne koncepcje (i ludzi), mieć szczere intencje, solidną wiedzę o tym, jak funkcjonują szkoły i jakie mają faktycznie problemy (a jest ich bez liku!), a przede wszystkim świadomość konsekwencji (dla sieci szkół, nauczycieli, rodziców, uczniów, itp.). A przede wszystkim potrzeba czasu (wielu miesięcy raczej niż dni), aby wypracować rzetelną propozycję, dobrą dla Polski.

 

Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl (2008). Zajmuje się zawodowo polską edukacją od ponad 15. lat i jest głęboko zaangażowany w debatę na temat modernizacji i reformy szkolnictwa (zob. np. Dobre zmiany w edukacji, Jak będzie zmieniać się edukacja?). Realizuje projekty edukacyjne i szkoleniowe o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Blisko współpracuje z nauczycielami i szkołami (m.in. w radzie rodziców). Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP.