Z-mem-owani

fot. Joanna Krzemińska

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Z jakiego świata najwięcej informacji czerpią młodzi ludzie? Ze świata memów... Oczywiście to spore uproszczenie, ale przyznajcie, że jest w nim nieco prawdy. Dlaczego więc nie sięgnąć po to medium podczas omawiania lektur?

Wykorzystanie memów w trakcie lekcji, to od jakiegoś czasu dość częste zjawisko. Wielu nauczycieli chętnie sięga po taką formę pracy, by uczniowie choć odrobinę mogli odleźć siebie w gąszczu lekturowych zawiłości i znaczeń. Okazuje się, że nawet powstała akcja <Memoteka lekturowa>, w ramach której gromadzono zabawne obrazki dotyczące wybranych lektur.

Baw się mem-ami, pracuj z tekstami

I na moich lekcjach były już wcześniej akcje z memami. W czasach, gdy istniały gimnazja (jak to strasznie brzmi, brrr), robiliśmy wiele szalonych rzeczy (możecie przeczytać o nich choćby <tu>). Nie widzę powodu, by pomimo zmian systemu, nie działać z uczniami w podobny sposób. Nie czas jednak na narzekanie, że materiału dużo i lektury niekoniecznie dopasowane do upodobań młodych ludzi (czy w ogóle kiedykolwiek były). Czas wziąć się do roboty...

Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Obie moje klasy pierwsze liceum (jedna po szkole podstawowej, a druga po gimnazjum) otrzymały ostatnio zadanie, by opracować mem do omawianego własnie tekstu. A te nie były specjalnie zabawne. Ani, tym bardziej, łatwe. Tak się bowiem złożyło, że pracowaliśmy właśnie nad fragmentami „Księgi Hioba” oraz wybranymi mitami greckimi. Doskonały materiał badawczy.

Przykłady memów uczniowskich (zob. więcej na Facebooku)

Początkowy entuzjazm młodych ludzi z czasem ustępował refleksji, że zadanie wcale nie było takie proste, jak mogło się początkowo wydawać. Niby każdy potrafi stworzyć mem, ale żeby był śmieszny i jeszcze dotyczył konkretnego tematu, to mogło niektórych przerosnąć. Dlaczego? Głównie dlatego, że aby go opracować, trzeba dość dobrze zrozumieć tekst bazowy. Dopiero później zabrać się za przekształcanie.

Analiza i interpretacja

Ciekawa rzecz spotkała mnie też przy okazji memów tworzonych do fragmentu biblijnego. Jeden z uczniów podniósł rękę i zapytał (nim zaczęliśmy działać), czy aby nie śmiejemy się z czyichś uczuć religijnych. Początkowo zadziwiła mnie taka wątpliwość, ale pomyślałam sobie, że to znacznie lepiej, że w głowie młodego człowieka zrodziła się taka refleksja (i że chciał się nią podzielić, by wyjaśnić wszystkie wątpliwości), niż to, byśmy pozostawili kogoś z przekonaniem, że wyśmiewamy czyjeś wierzenia (co, rzecz jasna nie miało miejsca).

Kiedy po powrocie do domu, opowiadałam rodzinie o tym, co działo się na zajęciach, padły słynne słowa: "Wy to się chyba tylko bawicie na lekcjach".

No, cóż. Moim zdaniem, tak naprawdę, z zabawą nie miało to wiele wspólnego... A, że forma atrakcyjna dla uczniów? To chyba lepiej, niż tylko siedzieć nad podręcznikiem i rozwiązywać kolejne zadania (na to też oczywiście znajdujemy miejsce, bo stawiamy na różnorodność!).

Gdybyście mieli ochotę spróbować z uczniami tworzenia memów, zerknijcie na ten <generator>. Całkiem nieźle dawał sobie radę u nas. Może i u Was się sprawdzi!

 

Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.

 

PRZECZYTAJ TAKŻE:

>> Ograjmy powtórzenie

>> Dobre pomysły na zajęcia z języka polskiego

>> Zaszyfrowana wiadomość