Zagrajmy w polski

fot. Joanna Krzemińska

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Angażowanie uczniów w działania lekcyjne bywa czasami wyzwaniem. Już w czasach przed pandemią zdarzały się zespoły, które niezbyt miały ochotę na współpracę z nauczycielem. Jednak po powrocie ze zdalnego nauczania zjawisko to znacznie się pogłębiło (tak wynika z dobiegających mnie głosów). Jak radzić sobie z apatią? Jak zachęcić do pracy? Sami zobaczcie!

Uczę się, czy się nie uczę?

Z moich obserwacji wynika, że uczniowie uwielbiają takie zajęcia, podczas których, ich zdaniem, nie uczą się. Zwykle entuzjastycznie realizują mniejsze i większe projekty, przekonani o tym, że właśnie mijają im kolejne lekcje, a oni się nie przemęczają zbytnio. Rzecz jasna, prawda jest nieco inna. Podstęp polega na tym, że wbrew pozorom całkiem sporo zostaje w młodzieńczych głowach. Tak “przy okazji”. I to jest właśnie najlepsze.

Podobnie sprawy się mają, gdy zaproponujemy tworzenie gier na określony temat. Zwykle następuje entuzjazm, w ramach którego dzieciaki, połączone w małe zespoły, zaczynają tworzyć mechanikę rozgrywki, planszę i karty. Wielce uradowane donoszą, że wykonały taki, czy inny element. Radość nie ma końca, a i pożytek “naukowy” jest całkiem mierzalny.

Nic zatem dziwnego, że w ramach omawiania utworu “Oskar i pani Róża” ósmoklasiści zabrali się za przygotowanie podsumowania w formie grywalnej. Działając w trzy- lub czteroosobowych grupach wykonali planszówki własnego pomysłu. Choć planszówki to chyba nie do końca właściwe określenie, bo niektóre z propozycji były grami karcianymi (w życiu bym na to nie wpadła).

Dla wszystkich starczy miejsca

Polecenie było dosyć proste: przygotujcie grę, w trakcie której trzeba będzie wykazać się znajomością omawianej lektury. I tyle. Każda grupa wykonała ćwiczenie po swojemu. Co ciekawe, jeśli w trakcie rozgrywki uczestnicy musieli odpowiadać na konkretne pytania, poprawne odpowiedzi były załączone do zestawu. Tak, że obecność twórców nie była konieczna, by wiedzieć, czy dobrze się odpowiedziało.

Lubię takie zadania z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że stanowią praktyczne wykorzystanie zdobytej wiedzy. Przy okazji mam możliwość zorientować się, na ile tekst został zrozumiany przez młodych odbiorców. Poza tym, co nie bez znaczenia, w małolicznych zespołach każdy znajdzie dla siebie miejsce. Wszyscy są zaangażowani w realizację wspólnego projektu. Jedna osoba opracuje szatę graficzną, inna może pisać instrukcję, a jeszcze inna zadba o pytania i poprawność merytoryczną. Wszystkim zależy na jak najlepszym efekcie końcowym.

I wiecie, kto jest najbardziej zadowolony? Wcale nie prowadzący zajęcia, który z przyjemnością obserwuje postępy prac. Najbardziej cieszą się sami zainteresowani. Szczególnie wtedy, gdy okaże się, że zaprojektowana przez nich gra działa!

 

PS Jeśli chcecie poznać inne pomysły na wykorzystanie gier w trakcie lekcji, sprawdźcie jeszcze <tutaj>.

 

Notka o autorce: Joanna Krzemińska jest nauczycielką języka polskiego w Szkołach Prywatnych "Mikron" w Łodzi. Prowadzi własny blog edukacyjny Zakręcony Belfer, w którym ukazał się niniejszy artykuł. Należy do społeczności Superbelfrzy RP. Licencja CC-BY.