Fastfoodyzacja doskonalenia zawodowego nauczycieli?

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Miałam przyjemność poprowadzić stacjonarne warsztaty dla nauczycieli języka angielskiego na temat wykorzystania potencjału pytań w edukacji językowej. Na zajęcia dotarły… 3 osoby. W ten sposób dołączyłam do sporego grona trenerów, którzy w ostatnich tygodniach przygotowali szkolenia stacjonarne i albo odwołali je ze względu na niewielkie zainteresowanie, albo zdecydowali się poprowadzić zajęcia – dla bardzo kameralnych grup.

Deklaracje a rzeczywistość

Od początku obostrzeń związanych z pandemią COVID-19, czyli od półtora roku, przeprowadziłam wiele zdalnych form doskonalenia dla nauczycieli, również brałam udział jako uczestnik w licznych szkoleniach online. Trudno mi przypomnieć sobie wirtualne spotkanie, podczas którego na czacie nie wyrażono by tęsknoty za doskonaleniem stacjonarnym. Również w ankietach ewaluacyjnych powszechnie jest deklarowana chęć udziału w spotkaniach twarzą w twarz, umożliwiających swobodną rozmowę, wymianę doświadczeń itp. Dlaczego zatem takie szkolenia często nie cieszą się popularnością na etapie rejestracji, a wielu zapisanych zgłasza rezygnację albo nie pojawia się na zajęciach?

Przed pandemią zdarzało mi się spotkać z opinią, że praca w grupach czy wymiana doświadczeń uczestników podczas warsztatów to elementy zbędne: nie przychodzę na szkolenie, żeby słuchać koleżanek, tylko eksperta; szkoda czasu na dyskusję w grupach, lepiej, żeby pani prowadząca podała w tym czasie kilka dodatkowych pomysłów na ćwiczenia dla uczniów (cytaty z ankiet ewaluacyjnych). Jednak zdecydowanie częściej nauczyciele podkreślali wartość uczenia się od siebie nawzajem, dzielenia się opiniami oraz propozycjami rozwiązań, a także możliwość bezpośredniej interakcji z prowadzącym i wyjaśniania pojawiających się wątpliwości na bieżąco. Część odbiorców preferowała wykłady, jednak warsztaty również gromadziły wielu uczestników. Czyżby czas pandemii zmienił sposób myślenia nauczycieli o tym, czym jest efektywne doskonalenie zawodowe? Nie znajduję przesłanek, które wskazywałyby na taką zmianę. Na początku bieżącego roku szkolnego rozmawiałam z kilkoma grupami nauczycieli o tym, że u starszych uczniów możemy spodziewać się chęci powrotu do kształcenia zdalnego oraz poddawania w wątpliwość sensu przychodzenia do szkoły. Uczestnicy tych rozmów bez trudu wymieniali argumenty wskazujące na korzyści pracy w trybie stacjonarnym. I nadal podczas nauczycielskich szkoleń online padają deklaracje tęsknoty za spotkaniami twarzą w twarz.

A może odwykliśmy od długich dojazdów na szkolenia? Do tego jesienna aura za oknem nie zachęca do wychodzenia z domu…. Może też daje o sobie znać ogólne zmęczenie, kumulacja trudnych doświadczeń z ostatnich miesięcy czy nawet lat oraz nadal niepewna sytuacja epidemiczna? Może za kilka miesięcy wszystko wróci do normy? Obawiam się, że mamy do czynienia z poważniejszą zmianą. Wydaje mi się, iż doświadczamy kryzysu doskonalenia zawodowego nauczycieli.

Szkoleniowy fast food?

Rozwój nowoczesnych technologii oraz inicjatywy związane z dzieleniem się wiedzą znacząco zwiększyły dostępność informacji, również z zakresu dydaktyki. Przeniesienie szkoleń do sieci stworzyło nowe możliwości – np. uwolniło nas od dylematów, którą z konferencyjnych sesji równoległych wybrać; dzięki dostępowi do nagrań możemy zapoznać się ze wszystkimi. Na fali solidarnościowej w pierwszych miesiącach lockdownu powstało wiele tutoriali i innych materiałów szkoleniowych udostępnianych nieodpłatnie. Często miały one charakter zestawu prostych, gotowych rozwiązań – niekoniecznie sprzyjały pogłębionej refleksji nad przebiegiem procesu edukacyjnego, ale odpowiadały na potrzeby chwili i były przydatne w sytuacji kryzysowej. Sama przygotowałam kilka cykli nagrań szkoleniowych w rodzaju 3 pomysły na… (np. pisanie na lekcjach online). Jednak postrzegałam te działania jako doraźne.

Można byłoby się spodziewać, że po opanowaniu kryzysu powróci zapotrzebowanie na formy doskonalenia zawodowego umożliwiające rozwój złożonych umiejętności i uczenie się we współpracy, a także sprzyjające refleksji i zmianie postaw. Tymczasem nie tylko trudno zebrać grupy na stacjonarne warsztaty czy spotkania sieci współpracy, lecz także na szkolenia online wymagające pracy własnej uczestników. Doświadczenia moje i znajomych trenerów pokazują, że podczas takich szkoleń zdecydowanie więcej osób słucha prezentowanych treści niż wykonuje zadania praktyczne przygotowane przez prowadzącego. Coraz trudniej przekonać nauczycieli do wypowiadania się z użyciem mikrofonu na forum lub podczas pracy w podpokojach. Coraz większym wyzwaniem dla uczestników staje się formułowanie własnych potrzeb szkoleniowych, pytań dot. omawianej tematyki itp. Odnoszę wrażenie, że dominuje nastawienie na odbiór wysokoprzetworzonych treści, szkoleniowy fast food. Z jednej strony coraz więcej wiemy o mechanizmach uczenia się i czynnikach poprawiających efektywność nauki, a z drugiej – jak się wydaje – dokonujemy nienajlepszych wyborów na ścieżce własnego rozwoju.

Jeszcze kilka lat temu skarżyłam się, że ze względu na ograniczenia finansowe nie mogę uczestniczyć w wielu interesujących mnie formach doskonalenia. Teraz brakuje mi czasu na obejrzenie czy przeczytanie wszystkiego, do czego mam dostęp (często nieodpłatnie oraz bez konieczności ponoszenia kosztów podróży, noclegu itp.) i z czym chciałbym się zapoznać. Myślę, że znaczna część nauczycieli jest w podobnej sytuacji – dzięki ogromnym zasobom edukacyjnym online może poznawać nowe treści bez wstawania z kanapy. Jednak doskonalenie zawodowe to nie tyle czytanie opracowań z interesującej nas dziedziny czy oglądanie webinariów, ile refleksja nad własnym warsztatem pracy i wprowadzanie stosownych modyfikacji. Czy zawsze potrafimy samodzielnie przełożyć treści z obejrzanego szkolenia na swoją codzienną pracę? Czy wystarcza nam determinacji, aby wprowadzać rzeczywiste pozytywne zmiany w naszym warsztacie pracy? W wielu dziedzinach życia obserwujemy, że znajomość teorii niekoniecznie przekłada się na działania praktyczne. A wiemy – chociażby z metaanaliz prof. Johna Hattiego – że rozwój zawodowy nauczyciela ma wpływ na osiągnięcia edukacyjne jego uczniów.

Co dalej?

Jakie formy doskonalenia zawodowego dla nauczycieli będą z jednej strony przyciągały uczestników, a z drugiej – tworzyły warunki sprzyjające rzeczywistemu rozwojowi zawodowemu? Nie potrafię w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie. Może ktoś z Państwa ma jakiś pomysł?

 

Notka o autorce: Małgorzata Bukowska-Ulatowska – nauczyciel konsultant ds. edukacji języków obcych w Centrum Edukacji Nauczycieli w Gdańsku; redaktor naczelna dwumiesięcznika „Edukacja Pomorska”; zastępca prezesa oraz koordynator Regionu Gdańsk Stowarzyszenia Nauczycieli Języka Angielskiego w Polsce IATEFL POLAND; w pracy zawodowej i w życiu osobistym stawia na własny rozwój oraz towarzyszenie w rozwoju innym.