K jak kreatywność, czy K jak kontrola?

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Wszyscy jesteśmy za poprawą jakości szkoły - w ogóle i w różnych aspektach i przejawach jej działalności i ten truizm jest wbrew pozorom ważnym punktem wspólnym. Różnić się zaczynamy, gdy trzeba wskazać co uważamy za wskaźnik tej wyższej jakości, a różnimy się jeszcze bardziej, gdy przychodzi nam wskazać możliwe drogi do jej osiągania.photo: istockphoto.com

Chciałbym jeszcze raz przypomnieć o intrygującym raporcie, który opublikowano w czerwcu – „Jakich pilnych zmian potrzebuje polska szkoła? Propozycje ekspertów“. Jest on dostępny w wersjach EPUB i PDF w serwisie Edustore.eu i warto go upowszechniać. Pozwolę sobie w związku z nim na refleksję. Myśl o szkole użyczona Czytelnikowi przez szacowne grono zaproszonych specjalistów tworzy w sumie zaskakująco spójny obraz modelu nowej szkoły. Jest on w licznych aspektach i w zasadniczym stopniu różny od działającego dziś. Co by było, gdyby znalazła się inicjatywa na tyle światła, by przetworzyć postulaty zaproszonych specjalistów w model funkcjonujący? Co by było, gdyby został on konsekwentnie zrealizowany? Wyjdźmy myślą w przyszłość, w czas, kiedy szkoła w jej starej, zaczerpniętej z wieku XIX postaci już nie istnieje. Jednak, by oszczędzić sobie zbyt silnych wrażeń, obejrzyjmy oba gmachy - szkoły dawnej i nowej - poprzez zasłonę metafory technologiczno-architektonicznej.

Szkoła dawna

Przypomnijmy najpierw, jak wyglądał gmach szkoły modelu industrialnego, bo przecież przez szereg lat włożono wiele wysiłku w jego wzmacnianie. Kręgosłup umocnień tamtego gmachu stanowiła przemyślna kratownica. Pionową strukturę belkową tworzyły w niej przedmioty nauczania, a poziomymi elementami dystansowymi były lata, których trójki składały się na kondygnacje poziomów szkolnych. Na każdym poziomie były zainstalowane nowoczesne, centralnie sterowane przyrządy pomiarowe, które pomagały udoskonalać jednolitość i trwałość struktury kratowej oraz zapobiegać jakimkolwiek jej odkształceniom. Na każdej belce przedmiotowej były przytwierdzone standaryzowane dozymetry wiedzy. Kratownica gmachu tworzyła cele, we których rozmieszczano materiał biologiczny (pardon, dzieci). Algorytmy rozmieszczania i przemieszczaniia dzieci w kolejnych oczkach kratownicy były jednolite, urzędowo opracowane, zatwierdzone i wystandaryzowane, a nad ich realizacją czuwał bardzo mądry Automatyczny Mechanizm Eliminowania Błędów w Algorytmach (AMEBA).

Przełom

Właściwie nie wiadomo jak to się stało. Wszystkie wskaźniki zgodnie wskazywały, że Gmach nie ma wad. Wskazania oscylowały w pobliżu optimum i stale rosły. Jedynym zmartwieniem Budowniczych była niepewność, co się stanie, kiedy wskaźniki przekroczą koniec skali. Dość powiedzieć, żę ktoś zaprosił do Gmachu Zespół Sędziów Kompetentnych. Ci zaś podczas lustracji obiektu dostrzegli z przerażeniem, że świat zewnętrzny ze środka gmachu widać … przez kraty. Że konstrukcja, która miała gmach umacniać – usztywniła go. Że jest trwały, czego dowodzą wskazania przyrządów pomiarowych, ale zmurszało i odpadło wszystko, co nie jest bezpośrednio połączone z centralnym monitoringiem. Że w efekcie świeci samymi dziurami. Że stał się ciężki, mało przyjazny i mało atrakcyjny, a nade wszystko, że zdecydowanie nie przypomina widocznego przez kraty otoczenia – żywego świata.

Szkoła nowa

Po wielkiej debacie Gmach prawie rozebrano. Na jego fundamentach zbudowano Akademię. Ze starej budowli pozostawiono część ogólną Podstawy Programowej, tylko ona okazała się być wystarczająco elastyczna, aby utrzymać nową konstrukcję gmachu. Fundament wzmocniono, wmurowując weń indywidualizację i personalizację oraz postumenty dla osobistych preferencji, specjalnych potrzeb, uzdolnień i zainteresowań. Z tworzących niegdyś szkielet gmachu belek przedmiotowych zostało niewiele: właściwie tylko tworzywo budowlane powstałe z pokruszonych belek, mocno zresztą przesiane.

Budowlę właściwie trudno teraz nazwać gmachem. Jest lekką i finezyjną konstrukcją sieciową. Jej podział na kondygnacje pozostał (chociaż i on podlegał krytyce). Ostatecznie uznano, że dla uelastycznienia wysokości poszczególnych poziomów nie będą one więcej budowane z żelbetonu wymagań zbrojonego standaryzacją. Będą teraz raczej używane lekkie schody i podejścia osiągnięć, oświetlane dla ułatwienia orientacji opisową informacją zwrotną wyświetlaną w atrakcyjnej formie. W efekcie -pokonywanie kolejnych kondygnacji jest bardziej procesem niż aktem. Dzięki temu stałe wspinanie się okazało się być ulubioną rozrywką dla uczniów o najróżniejszych możliwościach i potrzebach. Elastyczna konstrukcja wzmacniająca jest stale udoskonalana wspólnie przez nauczycieli, uczniów i rodziców wspierających się wzajemnie. Po likwidacji kratownic rzucają się w oczy wszędzie obecne, szeroko otwarte okna wyobraźni i kreatywności. Doprowadzono nowoczesne media w taki sposób, że są teraz dostępne dla wszystkich bez wyjątku i zawsze, chociaż same są mało widoczne. Nie przesłaniają naturalnych widoków, za to przeciwnie, często poprawiają widoczność, zwłaszcza we mgle i na dalekie odległości. Silnie zredukowaną zewnętrzną kontrolę stanu budowli zastąpiono stałym fachowym doglądaniem - wsparciem. Część przyrządów pomiarowych pozostawiono, ale nikt ich teraz nie eksponuje. Służą raczej zewnętrznym inżynierom oraz dostawcom materiałów do sprawniejszego planowania ich usług. Dzięki temu społeczność akademii przestała się wpatrywać w skalę cyfrowych mierników. Posługuje się teraz raczej dialogiem, wewnętrzną motywacją, oceną kształtującą, opisową i samooceną.

Należy wspomnieć, co stało się z tak pieczołowicie budowanym kiedyś systemem kontroli. Otóż przeszedł wstrząsową kurację odchudzającą, gdy wyszło na jaw, że w wielu aspektach nieporównanie lepiej od niego działa inny, tańszy system, oparty na prawach najprostszych: dbałości rodziców o ich dzieci, dbałości właścicieli o ich własność i dbałości lokalnych władz o głosy ich wyborców.
Nauczyciele nie mogli być już rozliczani ze wskazań wszechobecnych dozymetrów. Zaczęto ich rozliczać z zaangażowanego rozwoju uczniów, co zaakceptowali bardzo szybko. W większości także szybko dostosowali się do nowej sytuacji, dzięki wspomaganiu ze strony zupełnie nowego systemu kształcenia, doskonalenia i wsparcia (i tam nastąpiła prawdziwa rewolucja, ale to temat na oddzielny opis). Nauczycieli szybko przestano zresztą zresztą nazywać nauczycielami, bo niemalże przestali nauczać: kiedy zdjęto z nich obowiązki rozliczania każdego ucznia z osobna za wskazania na skali standaryzowanych dozymetrów, szybko wdrożyli się do nowej roli przewodników po zakamarkach budowli Gmachu Rozwoju. Co ciekawe, tylko najstarsi nadal nazywają ów gmach szkołą budząc tym zresztą oburzenie zwolennikow politycznie poprawnego języka (bo „szkoła“ zbyt przypomina anachroniczne „szkolenie“ oskarżane o wiele błędów i wypaczeń przeszłości).

Niedługo po zbudowaniu nowego Gmachu Rozwoju przyznano pierwszego Nobla w dziedzinie edukacji. Otrzymali go zespołowo Polacy - za ponowne odkrycie najbardziej dystynktywnej, genetycznej cechy ludzkiej, która okazała się być potężnym motorem nowej szkoły: przyrodzonej każdemu człowiekowi żądzy poznawania i uczenia się. Przepis na jej rozwijanie okazał się być niesłychanie prosty i brzmiał: wystarczy jej nie zabijać.

Notka o autorze: Lechosław Hojnacki - nauczyciel-konsultant, wykładowca, trener, facylitator. Zajmuje się edukacyjnymi zastosowaniami technologii chmurowych i mobilnych oraz metodyką nauczania z ich użyciem, w tym metodami projektu, WebQuestu i e-portfolio. Autor szkoleń, programów, poradników oraz publikacji naukowych i popularyzatorskich o tej tematyce. Uczestniczył w opracowaniu "Katalogu kompetencji medialnych i informacyjnych" dla wszystkich etapów i poziomów edukacyjnych. Prowadzi autorski serwis edukacyjny www.enauczanie.com. Członek e-redakcji portalu Edunews.pl.