Edunews.pl oferuje cotygodniowy, bezpłatny (zawsze) serwis wiadomości ze świata edukacji. Zapisz się:
captcha 
I agree with the Regulamin

Ostatnie komentarze

Kupa reform, a strategia w lesie

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
system oświatyZnów powiało grozą. Najważniejsi urzędnicy odpowiedzialni za polską szkołę przyznali w czwartek, że nasz system egzaminowania nadaje się do... tzn. do niczego się nie nadaje. Skoro mówi się o tym, że ten moment prawdy, podsumowujący to, czego Jaś (nie) nauczył się w szkole jest „głupi, niedoświadczony, słaby“ (prof. Konarzewski), to co można mówić o jakości polskiej edukacji?
 
Diagnoza stanu wiedzy i umiejętności uczniów jest przerażająca: rozumieją tylko proste informacje i polecenia. Gdy mają zacząć myśleć, zaczynają się kłopoty – mówi szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, prof. Krzysztof Konarzewski.
 
Na pewno można poczuć się zaskoczonym. Od wielu lat wmawia się społeczeństwu, że mimo wszystkich bolączek oświaty nasz uczeń jest niezły, że szkoły uczą dobrze, że mamy jednak świetnych nauczycieli i sporo utalentowanych uczniów. Rodzice nawet w to wierzą, co w sumie potwierdzają badania opinii publicznej „Społeczny wizerunek polskiej szkoły“, CBOS 1998-2007). A tu nagle taki szok, wychodzi szydło z worka.
 
Prof. Konarzewski poproszony przez „Dziennik“ o odpowiedź na pytanie czy polskie szkoły uczą dobrze, czy uczą źle, odpowiada „Któż to może wiedzieć? (...) Ważniejszym pytaniem jest, czy polskie szkoły z roku na rok uczą lepiej, czy nie. Teraz tego jeszcze nie wiemy (sic!), ale mam nadzieję, że już niedługo będziemy wiedzieć.“ Nie wiemy, czy polskie szkoły uczą lepiej czy nie... Nie prowadzono dotąd badań oceniających efektywność nauczania na różnych poziomach szkolnych? Bez komentarza.
 
Eksperci zgodnie uznają, że spora część uczniowskich problemów wynika ze sposobu, w jaki są egzaminowani. Właśnie dlatego minister edukacji Katarzyna Hall ogłosiła, że zasady egzaminów zostaną zmienione. Już w roku szkolnym 2011/2012 uczniowie gimnazjów będą oprócz testów pisemnych zdawać również egzamin ustny, polegający na zaprezentowaniu projektu będącego rezultatem pracy zespołowej. Ocena będzie taka sama dla wszystkich członków zespołu. Gimnazjaliści będą również pisać egzamin humanistyczny podzielony na części polonistyczną i historyczno-społeczną, a także test matematyczno-przyrodniczy. Zadania zamknięte zostaną uzupełnione wypowiedziami pisemnymi na zadany temat oraz poleceniami matematycznymi prezentującymi tok rozumowania. Z kolei w szkołach podstawowych i średnich zmiany wejdą w życie dopiero w roku szkolnym 2014/2015. Już w podstawówkach dzieci będą zdawały egzaminy z języka obcego.
 
Jeszcze nie przebrzmiały echa reformy programowej, a już mamy zapowiedź kolejnej wielkiej reformy, która znowu poprawi jakość edukacji w Polsce. Problem w tym, że zapowiadając znów kolejną reformę, w pewien sposób ministerstwo już ją deprecjonuje. Od ponad dekady mówi się ciągle o reformach oświaty i wprowadza się kolejne zmiany. Reforma programowa została rozciągnięta na siedem lat, a teraz zapowadana jest kolejna reforma dotycząca systemu egzaminowania, która będzie nakładała się na wdrażanie tej pierwszej. Społeczeństwo (a zwłaszcza rodzice, dzieci, a nawet nauczyciele) nie rozumieją już która reforma gdzie się zaczyna i gdzie kończy, która czego dotyczy. Mamy do czynienia z nieuporządkowaną kupą działań reformatorskich i być może kontrowersje i protesty społeczne, jakie mieliśmy ostatnio przy obniżeniu wieku szkolnego są spowodowane tym, że zamiast dokonać zmiany raz, a porządnie, rozkładamy reformatorski kocioł na dziesięciolecia. Nie jestem pewiem, czy będą widoczne wyraźnie efekty tych wszystkich zmian.
 
Nie rozumiem, dlaczego nie można opracować jednej strategii edukacyjnej dla Polski i w niej przewidzieć wprowadzenie niezbędnych zmian i korekt w z góry określonym harmonogramie. Jeden dokument, a w nim wszystko opisane, tak, abyśmy nie czuli się zaskoczeni, za rok, trzy lata, dekadę. Brytyjczycy pod rządami Tony Blaira zdecydowali się na taką reformę ponad 10 lat temu – i dziś mają najnowocześniejszy w moim odczuciu system edukacji, który doskonale odpowiada na wyzwania współczesnego świata. Ale reformę zrealizowali raz, w określonym czasie, a potem przestali o niej mówić. Nastała po prostu nowa rzeczywistość.
 
Tymczasem taka polska mantra „reforma“ (wzmacniana w dodatku przez media dla których to zawsze jest wdzięczny temat do nagłośnienia) bardzo społeczeństwo męczy, zwłaszcza tych, których ona najbardziej dotyczy, czyli nauczycieli. Jestem pewien, że połowa (może więcej) nauczycieli nie rozumie dziś tego, co komunikują im władze oświatowe. Skołowanie społeczeństwa z powodu nieustającej reformy oświaty jest w Polsce już potężne. Obawiam się, że szybko pojawią się głosy protestu. Nie zawsze racjonalnego, ale na pewno będącego wynikiem fatalnej komunikacji ministerstwa edukacji ze społeczeństwem. Przydałby się chyba Polsce edukacyjny Balcerowicz, który uporządkowałby cały ten nasz oświatowy bałagan. Mówiąc językiem prof. Leszka Balcerowicza inflacja pojęcia „reforma oświaty“ jest już bardzo wysoka i potrzeba zdecydowanych i szybkich działań, które powstrzymają możliwą (pewną?) katastrofę. Dobrze, abyśmy najpierw skoncentrowali się na strategii rozwoju polskiej edukacji na następne 20-30 lat i tu przewidzieli wszelkie niezbędne działania, zamiast co pół roku ogłaszać nową reformę oświaty. Lepiej raz, a porządnie.

(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)