Obniżenie kosztów kształcenia i dopasowanie do indywidualnych możliwości osoby uczącej się - to zdaniem naukowców z Hoover Institution, centrum badawczego na Uniwersytecie Stanford, dwa podstawowe czynniki, które zdecydują o sukcesie e-kształcenia. Uważają oni, że do 2019 r. połowa zajęć w amerykańskich szkołach średnich będzie prowadzona zdalnie.
Zespół naukowców z uniwersytetów Stanforda, Harvard Business School oraz Innosight Institute ocenił, że o ile w 2007 r. tylko jeden procent kursów dostępny być online, to przy obecnym tempie oraz prognozach wzrostu, około roku 2019 można się spodziewać, że uczniowie będą połowę szkolnego czasu spędzać przed komputerami.
Głównym powodem takiej zmiany będzie o wiele niższa cena takich kursów online oraz ich większy potencjał edukacyjny w porównaniu do oferty szkolnej: są lepiej dopasowane do indywidualnego stylu uczenia się, dają możliwość pogłębiania wiedzy na wyższym poziomie niż w szkole, kursy mogą być odpowiedzią na konkretne zapotrzebowanie edukacyjne, dają możliwość uzupełniania wiedzy słabszym uczniom i są ważnym elementem wsparcia dla osób, które uczą się w domach.
Jak zauważają amerykańscy naukowcy – przy tym wszystkim szkoły online wcale nie konkurują z istniejącymi tradycyjnymi szkołami, lecz je świetnie uzupełniają. Jest to taka dysruptywna innowacja, która jak wyjaśnia Clayton M. Christensen z Uniwersytetu Harvarda, rozciąga korzyści na osoby, które z rożnych przyczyn nie mogą skorzystać z podstawowego (tu: tradycyjnej szkoły) produktu.
Przy okazji prowadzonych badań, okazało się, że opinia publiczna docenia pozytywne strony edukacji online. Większość Amerykanów nie miałaby nic przeciwko przeznaczeniu publicznych środków na rozwój e-kształcenia, na stworzenie profesjonalnych i zaawansowanych kursów dla powszechnego odbiorcy lub też na pomoc dla uczniów z terenów wiejskich w celu wyrównywania szans w dostępie do edukacji. 69% dorosłych respondentów odpowiedziało, że zgodziłoby się na udział swoich dzieci w takich kursach, jeśli zostałyby one im zaliczone w szkołach.
Obecnie w Stanach Zjednoczonych szkoły online dostępne są w blisko połowie stanów. Z badań wynika, że w latach 2006-2007: jedna trzecia uczniów w Utah w ostatnim roku nauki brała udział w kursach Electronic High School; 52 tysiące uczniów kształci się we Florida Virtual School, a w Georgii 4600 uczniów zapisało się do Georgia Virtual School. Może się faktycznie okazać, że wraz z profesjonalizacją oferty edukacyjnej szkół online, coraz więcej tradycyjnych zajęć szkolnych będzie odbywało się z wykorzystaniem e-learningu.
W Polsce kształcenie online na poziomie szkół ponadpodstawowych to jeszcze bardzo odległa sprawa. Ciągle mamy jeszcze w niedostatecznym stopniu rozwinięte e-kształcenie na poziomie studiów wyższych i kształcenia ustawicznego, a co dopiero myśleć o niższych szczeblach edukacji. Niemniej jednak opisany trend jest coraz silniejszy na świecie – zwłaszcza w krajach anglosaskich - i z pewnością dotrze do Polski. Może więc kiedyś nasze dzieci – zwłaszcza jeśli dopiero przyszły na świat – będą połowę zajęć odbywać przed komputerami, ale raczej trudno uwierzyć, że stanie się to jeszcze w przyszłej dekadzie.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Prowadzi także międzynarodowy serwis edukatorów ekonomicznych i finansowych www.EconomicEducator.eu)