Pierwsze ślady człowieka na Wyspie Man pochodzą sprzed 10 tysięcy lat. Mądrze zarządzana przez władze samorządowe jest również miejscem, w którym kwitnie innowacyjna gospodarka i edukacja. A to dzięki udanemu wdrożeniu programu 1:1, czyli wyposażeniu wszystkich uczniów w komputery używane do nauki na różnych przedmiotach.
Każda szkoła podstawowa na Wyspie Man wykorzystuje technologie firmy Apple do podnoszenia jakości kształcenia i rozwoju umiejętności przydatnych w cyfrowym świecie. „Od samego początku byliśmy pewni, że technologie dostarczane przez Apple są tym, co nam jest potrzebne” – mówi John Thornley, pełniący funkcje koordynatora ds. Informacji i Technologii Komunikacyjnych Wyspy Mann. „Nawet najmłodszym uczniom dają narzędzia, które przemieniają naukę w świetną zabawę, pozwalają lepiej rozumieć różnego rodzaju koncepcje i idee.”
Thornley wraz ze swoim zespołem od samego początku asystował przy wprowadzaniu nowych technologii do szkół na wyspie. Pierwsze komputery pojawiły się w szkolnych klasach w 1987 roku. Dziś to już 4000 Mac’ów w 35 podstawówkach, w pełni pokrytych zasięgiem sieci bezprzewodowej.
Już w połowie lat 90. brytyjski Departament Edukacji zaczął zachęcać nauczycieli do kupowania komputerów na preferencyjnych warunkach kredytowych, tak, aby mogli oni wykorzystać je w nauczaniu dzieci w klasach. Obecnie każdy nauczyciel posiada własnego laptopa PC-ta lub Mac’a, a wszystkie są objęte specjalnym programem wymiany na nowsze modele co 3 lata.
W 1998 roku zakupiono specjalny autobus, który następnie wyposażono w komputery, po czym odwiedzono wszystkie szkoły na wyspie organizując prezentacje i szkolenia dla nauczycieli i dzieci. To otworzyło szkoły na mobilne nauczanie. Dziś dzieci w podstawówkach mają dostęp do technologii edukacyjnych nawet poza murami szkoły. Każdy w wieku od 7 do 11 lat ma osobistego iBooka, który pomaga mu uczyć się w szkole, jak i w domu.
Julie Wilsdon, nauczycielka Szkoły Dhoon, w której uczy się 62 dzieci, zauważyła „fantastyczną zmianę” u dzieci już po trzech miesiącach. To nie tylko dlatego, że uczy w „szczęśliwej szkole”. Jak przyznała, „zobaczyć u dzieci taką motywację do nauki i taki wzrost umiejętności w tak krótkim okresie czasu, przerosło jej wszelkie oczekiwania.”
Wilsdon uważa, że jedną z największych korzyści jest to, że nowe technologie zapewniają dzieciom odpowiednią przestrzeń zabawy podczas nauki, zaś nauczycielom pozwalają łatwo ocenić postępy w nauce. „To, że któreś dziecko ładnie pisze, może tworzyć fałszywy obraz jego umiejętności. To inspirujące zobaczyć, że dzieci świetnie radzą sobie w nauce używając specjalistycznego oprogramowania.” – mówi Wilsdon.
A dzieci potrafią zaskakiwać. Podczas lekcji na temat Starożytnej Grecji, nieoczekiwanie jedno z zadań przerodziło się w multimedialne wydarzenie. Ucząc się na temat bitwy pod Maratonem dzieci wykorzystały program do tworzenia prezentacji, znalazły teksty i zdjęcia w Internecie, nagrały własne wypowiedzi na ten temat, a dodatkowo okrasiły prezentację stworzonymi przez siebie i nagranymi odgłosami z pola bitwy.
Jak widać na przykładzie z Wyspy Man, program 1:1, umiejętnie zrealizowany, może okazać się przełomem w edukacji. Dużo jednak zależy od kreatywności i swobody działania tak uczniów, jak i nauczycieli.
Thornley wraz ze swoim zespołem od samego początku asystował przy wprowadzaniu nowych technologii do szkół na wyspie. Pierwsze komputery pojawiły się w szkolnych klasach w 1987 roku. Dziś to już 4000 Mac’ów w 35 podstawówkach, w pełni pokrytych zasięgiem sieci bezprzewodowej.
Już w połowie lat 90. brytyjski Departament Edukacji zaczął zachęcać nauczycieli do kupowania komputerów na preferencyjnych warunkach kredytowych, tak, aby mogli oni wykorzystać je w nauczaniu dzieci w klasach. Obecnie każdy nauczyciel posiada własnego laptopa PC-ta lub Mac’a, a wszystkie są objęte specjalnym programem wymiany na nowsze modele co 3 lata.
W 1998 roku zakupiono specjalny autobus, który następnie wyposażono w komputery, po czym odwiedzono wszystkie szkoły na wyspie organizując prezentacje i szkolenia dla nauczycieli i dzieci. To otworzyło szkoły na mobilne nauczanie. Dziś dzieci w podstawówkach mają dostęp do technologii edukacyjnych nawet poza murami szkoły. Każdy w wieku od 7 do 11 lat ma osobistego iBooka, który pomaga mu uczyć się w szkole, jak i w domu.
Julie Wilsdon, nauczycielka Szkoły Dhoon, w której uczy się 62 dzieci, zauważyła „fantastyczną zmianę” u dzieci już po trzech miesiącach. To nie tylko dlatego, że uczy w „szczęśliwej szkole”. Jak przyznała, „zobaczyć u dzieci taką motywację do nauki i taki wzrost umiejętności w tak krótkim okresie czasu, przerosło jej wszelkie oczekiwania.”
Wilsdon uważa, że jedną z największych korzyści jest to, że nowe technologie zapewniają dzieciom odpowiednią przestrzeń zabawy podczas nauki, zaś nauczycielom pozwalają łatwo ocenić postępy w nauce. „To, że któreś dziecko ładnie pisze, może tworzyć fałszywy obraz jego umiejętności. To inspirujące zobaczyć, że dzieci świetnie radzą sobie w nauce używając specjalistycznego oprogramowania.” – mówi Wilsdon.
A dzieci potrafią zaskakiwać. Podczas lekcji na temat Starożytnej Grecji, nieoczekiwanie jedno z zadań przerodziło się w multimedialne wydarzenie. Ucząc się na temat bitwy pod Maratonem dzieci wykorzystały program do tworzenia prezentacji, znalazły teksty i zdjęcia w Internecie, nagrały własne wypowiedzi na ten temat, a dodatkowo okrasiły prezentację stworzonymi przez siebie i nagranymi odgłosami z pola bitwy.
Jak widać na przykładzie z Wyspy Man, program 1:1, umiejętnie zrealizowany, może okazać się przełomem w edukacji. Dużo jednak zależy od kreatywności i swobody działania tak uczniów, jak i nauczycieli.