„Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra zmiana” to tytuł ogólnopolskiej debaty o systemie oświaty, uruchomionej przez Ministra Edukacji Narodowej. „Blisko 2 tys. ekspertów pracujących w ramach 16 grup tematycznych i 16 debat wojewódzkich z udziałem rodziców, uczniów, nauczycieli i samorządowców. Lokalne spotkania i rozmowy na temat oświaty. To plany na najbliższe miesiące. Całość działań podsumujemy w czerwcu. Chcemy, aby o edukacji dyskutowała cała Polska.” Ja w tym przedsięwzięciu uczestniczę, w roli eksperta. A przynajmniej próbuję, choć z debatą nie ma to wiele wspólnego.
Ambitnie to wygląda tylko w deklaracjach. A jak jest z jej realizacją? Ile jest debaty w debacie? Debaty raczej mało, raczej seria niezobowiązujących spotkań „przy kawie (nawet nie espresso!) i ciasteczkach”.
Debata nad edukacją jest pilnie potrzebna – to pewne. Powinna sią zacząć od zwerbalizowania (lub przedyskutowania) wizji, do czego jest nam potrzebna edukacja. Jaka ma być szkoła, czy zapewniająca opiekę nad dziećmi i młodzieżą czy zapewniająca przygotowanie zawodowe, itd. Dopiero z takich podstaw (przyjętych w narodowym konsensusie) wynikać mogą systemowe rozwiązania organizacyjne. Coraz bardziej odnoszę jednak wrażenie, że jest to debata zastępcza i pozorowana. Że jej celem jest znalezienie jakiegoś uzasadnienia dla ogłoszonych w wyborach: odroczenia obowiązku szkolnego i likwidacji gimnazjów. Jest decyzja a teraz szuka się jakiegoś uzasadnienia merytorycznego (bo decyzje wzięte zostały z sufitu i bez żadnego przemyślenia). Zupełnie postawione na głowie.
Z braku ram do dyskusji (bo nawet nie ma informacji czy zlikwidują gimnazja czy nie, ile lat w szkole podstawowej itd.) oraz braku moderacji, sami nauczyciele próbują coś zaproponować. Pojawiła się na przykład ankieta co do liczby lat w poszczególnych etapach kształcenia. Ale nie można np. gimnazjum traktować niezależnie od całościowego systemu edukacji. Głosowanie bez wizji jest absurdalne. Bo na przykład co będzie, jak przegłosujemy 8 lat szkoły podstawowej, 3 lata w gimnazjum i 4 w liceum? Ile lat nasza młodzież spędzi w szkole i jak będzie to się miało do tego, co na świecie robią inni? Polska edukacja stanie się zupełnie niekompatybilna w świecie globalnym. Pełna izolacja kulturowa i edukacyjna...
Debata o szkole i systemie edukacji jest zaniedbana od wielu lat. Edukacja pozostawiona jest sama sobie i ciągle niedoinwestowana. W zmieniającym się świecie potrzeba zmian. Potrzeba więc namysłu i szerokiej, ogólnonarodowej dyskusji. Na spokojnie i z wyważeniem, bez partyjnej doraźności. Dlatego zgodziłem się włączyć w debatę nad „dobrą zmianą w edukacji” i dołączyłem do grona ekspertów. Edukacja jest ważna i nie można marnować żadnej szansy. Mój początkowy sceptycyzm (Dobra zmiana w edukacji... zmiana tak, ale czy na pewno dobra?) niestety znajduje potwierdzenie. Jest to atrapa, a nie debata, taki listek figowy - bo albo wynika z ogromnego dyletanctwa albo cynizmu: „piszcie co chcecie, a my zrobimy swoje, my mamy listek figowy, że niby te zmiany wynikają z debaty.”
Szkoła nie jest bytem samym dla siebie, edukacja nie ogranicza się tylko do szkoły, o czym najczęściej zapominamy (szkoda, że także zapomniało o tym Ministerstwo Edukacji Narodowej). Zatem powinna być to debata o systemie edukacji, a nie tylko o szkołach. Czy szkoła ma być instytucją przygotowującą do rynku pracy czy raczej inicjacją kulturową, a może gwarantującą utrzymanie wspólnoty narodowej (wspólna płaszczyzna kulturowa)? To zupełnie różne funkcje i wraz z wyborem inaczej dostosowywane będą szczegółowe rozwiązania. Np. więcej przedmiotów i kompetencji przyrodniczych (rozumieć świat i innowacyjną gospodarkę) czy więcej przedmiotów i aktywności, zapewniających wspólny (jeden) kanon kulturowy (narodowy).
Czy szkoły mają być postrzegane jako instytucje, chroniące przed rozpadem społecznym i rodzinnym? W takim modelu edukacyjnym następuje podział odpowiedzialności pomiędzy szkołami i innymi organizacjami społecznymi oraz instytucjami zajmującymi się dalszą edukacją. Zmianom musiałoby podlegać sposób zarządzania szkolnictwem a władza powinna być zdecentralizowana. A może szkoły mają być organizacjami skupionymi na nauczaniu? Przy takim wyborze szkolnictwo budowane będzie bardziej na wiedzy niż na więzach społecznych. Będzie skupiać się na zapewnieniu wysokiej jakości kształcenia, eksperymentach itd. Ale na edukację można spojrzeć jeszcze inaczej: jak na uczące się sieci i społeczeństwo sieciowe. "Niezadowolenie ze zinstytucjonalizowanego systemu i zróżnicowany popyt na wiedzę doprowadzi do opuszczenia szkół na korzyść licznych uczących sieci". Dzieci będą socjalizowane i uczone przez zróżnicowanych kulturowo, religijnie i społecznie aktorów życia edukacyjnego w szerokim sensie. Niektóre z nich będą działały lokalnie, inne ponadnarodowo. Możemy jeszcze inaczej wybrać dalszy rozwój systemu edukacji w Polsce. Możemy działać tak, aby na rynku edukacji pojawili się nowi dostawcy wiedzy (już tak się dzieje w obszarze edukacji pozaformalnej, pozalekcyjnej, np. centra nauki). To tylko mały przykład dyskusji, jakie toczą się ale niestety w wąskich grupach ekspertów od dydaktyki i społeczeństwa.
W różnych niszowych gremiach dyskutuje się nad przyszłością edukacji. Niestety nie jest to debata ogólnonarodowa. Obecna debata ministerialna również nie podejmuje spraw najważniejszych, strategicznych.
Wróćmy jeszcze do globalnych refleksji nad edukacją. W jednym ze scenariuszy dyskusji o przyszłości szkoły we współczesnym świecie (zob. w Edunews.pl) mówi się na przykład o edukacji jako fabryce komponentów. Systemem edukacji „zorganizowany na wzór nowoczesnej fabryki, w której następuje proces «formatowania» jednostek, tak aby zdolne były do przyswojenia pewnych określonych kompetencji oraz wykonywania pewnych, zaplanowanych odgórnie przez ekspertów, zadań”. Rezultat takiej edukacji jest mało dopasowany do rzeczywistości. „Uczniowie uczą się, tak naprawdę nie wiedząc, po co ani dlaczego. Uczą się, bo tak trzeba, bo eksperci, którzy tworzą podstawy programowe, wiedzą lepiej. Cechą charakterystyczną tego scenariusza jest stosowana retoryka pozoru, zarówno w treściach, jak i w praktykach metodycznych, co sprzyja ukrytemu celowi edukacji, jakim jest utrzymanie społeczeństwa w ryzach. Państwo bardzo aktywnie modeluje treści i metody. Jest to scenariusz nowoczesnej fabryki, która nowoczesnością usypia rodziców. W ten sposób pozornie realizowane są cele utylitarne (skoro wszyscy jesteśmy równi, uczymy się tego samego, daje to poczucie bezpieczeństwa)”. Nad wszystkim czuwa nauczyciel, kontroler i dozorca, który jest zobowiązany do przekazania pełnego zasobu wiedzy teoretycznej oraz przygotowania do testów lub inaczej opracowanych egzaminów kontrolnych. A nauczyciela pilnuje kuratorium i ministerstwo.
Inną propozycją, dyskutowaną w środowisku ekspertów, jest edukacja w postaci „instant”, czyli „łatwej, kompleksowej i szybkiej w obsłudze (jak produkty «3 w 1»)”. W tym podejściu celem edukacji jest przede wszystkim dostarczenie wiedzy i informacji pozwalających szybko i skutecznie wykształcić określone kompetencje przydatne na rynku pracy. Rola nauczyciela w tej wizji jest ograniczona do odpowiadania na potrzeby zgłaszane przez ucznia (dostawca pakietu wiedzy). Nie ma tu miejsca na głębszą interakcję z nauczycielem i innymi uczestnikami procesu edukacyjnego. Kolejną możliwą propozycją jest „mozaika możliwości”. Scenariusz ten odzwierciedla pluralizm wartości propagowanych w systemie edukacji. Taki system pozwala odnajdywać indywidualną metodę kształcenia. Jest to „szkoła”, zawierająca w sobie edukację formalną, nieformalną i pozaformalną, najczęściej w perspektywie uczenia się przez całe życie. Jeszcze inny scenariusz, nazwany "wspólnotą ideałów” wskazuje, że najważniejsze jest „kształcenie człowieka do bycia odpowiedzialnym i świadomym członkiem wspólnoty obywateli. Jest to scenariusz rozwoju edukacji w społeczeństwie solidarnym, integrującym się (w świetle wyzwań globalnych), w którym dba się o równość szans edukacyjnych” Nauczyciel jest tu mentorem, przewodnikiem młodzieży. W takim modelu zawód nauczyciela traktowany jest jako prestiżowy.
W propozycji ministerialnej Debaty Oświatowa Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana nie ma śladu takich dyskusji. Tak jakby wszystko był jasne i oczywiste. Wynika raczej z nieświadomości problemów edukacyjnych, tych krótkoterminowych jak i strategicznych. Nauczyciele dołączyli w dobrej wierze i pełni zapału. Ale już na samym początku widać rozczarowanie i poirytowanie. Bo nie mam określonych ram. Jak opracowywać podstawę programową, jeśli nie wiadomo ile nauki będzie w szkole podstawowej (6 czy 8), czy będzie gimnazjum czy nie, oraz ile lat edukacji w liceum czy szkołach zawodowych i technikach. Jaki system edukacji np. przyrodniczej (4 + 4 czy 3 + 3 + 3)? To są podstawowe pytania, a zaproszeni do debaty nauczyciele tego nie wiedzą! Sami maja wymyślać różne alternatywne i wykluczające się koncepcje? Do czerwca na pewno nie zdążą… więc niemal pewne jest, że MEN niezależnie od spotkań szykuje swoją propozycję, która z organizowanymi debatami nie będzie miała wiele wspólnego.
Jak ma coś z tej debaty konstruktywnego wynikać, jeśli nie znamy ram, koncepcji i na dodatek brakuje moderatora? To tak jakby kazać projektantowi projektować meble do domu, ale projektant nie wie jakie to mieszkanie, ile ma powierzchni, jaki rozkład. A na dodatek zlecającego nie ma i nie odbiera telefonów.
Sprawą zasadniczą jest koncepcja nauczania (np. zintegrowane – przyroda, potem rozbicie na przedmiotu a potem ponowna integracja), drugą ważną sprawą jest to ile lat w poszczególnych szkołach: podstawowa, gimnazjum, liceum. Tym informacyjni nie mamy, więc nie wiemy o czym dyskutujemy. W końcu brakuje moderatora, bo ważne pytania nie znajdują odpowiedzi. Tyle naszego, co sobie popiszemy bez ładu i składu, a i tak zrobią co chcą. Albo to jest nieudolność albo totalne lekceważenie.
Przykładowe głosy z dyskusji na dedykowanym portalu MEN:
Mam pytanie. Czy Ktoś ze strony Ministerialnej to czyta, bo pojawiło się kilka pytań formalnych i …cisza.
Jestem nauczycielem biologii w szkole ponadgimnazjalnej (Liceum Ogólnokształcące i Technikum). Od kilku dni czytam Państwa wypowiedzi w sprawie naszej pracy nad podstawą programową z biologii. Ja również mam wiele pytań, które do dziś są bez odpowiedzi – Jakie w przyszłości będą typy szkół (czy będą gimnazja)? Ile lat będzie trwało kształcenie w danym typie szkoły? Ile godzin przypadnie w szkole ponadgimnazjalnej na nauczanie biologii? Czy biologia nauczana będzie dalej w zakresie podstawowym i rozszerzonym? … i jeszcze wiele, wiele innych pytań. Mam jednak nadzieję, że zanim przystąpimy do naszej pracy wszystkie te pojawiające się wątpliwości zostaną nam wyjaśnione. Myślę, że każdemu z nas zależy, żeby przygotowana podstawa programowa była dobrze opracowana bo to na niej opieramy się ucząc innych biologii, ale żeby ją dobrze przygotować, musimy znać odpowiedzi na pytania o dalsze losy biologii w szkole.
Nasze dyskusje, mają rolę gdybań, pobożnych życzeń etc.. Zgadzam się z Państwem. Dopóki Ministerstwo nie przedstawi swoich propozycji w sprawie organizacji nauczania, nie bardzo mamy o czym rozmawiać.
Co zastajemy na wstępie, jako wprowadzenie do tej szerokiej w zamierzeniach debaty?
WSKAZANIA REDAKCYJNE DO PRAC NAD PODSTAWĄ PROGRAMOWĄ
Struktura dokumentu
Proponujemy rozpoczęcie naszych prac nad zmianami programowymi w polskiej szkole od namysłu nad sprawą fundamentalną. Jest nią rola, jaką w osobowym rozwoju młodego człowieka i w jego przyszłej orientacji w świecie winna pełnić szkoła i każdy z nauczanych w niej przedmiotów. Zapomnijmy na chwilę o tym, czego uczymy, aby od nowa przemyśleć to, czego uczyć powinniśmy.
Na początek sfomułujmy CELE KSZTAŁCENIA, wskazujące na potencjalne wychowawcze znaczenie każdego z nauczanych przedmiotów szkolnych, określające rolę każdego z nich w osobowym rozwoju ucznia i w jego dobrym rozeznaniu otaczającego go świata.
Na uzgodnionych celach oprzyjmy dobór TREŚCI NAUCZANIA. Pod pojęciem tym rozumiemy sformułowane zagadnienia danej dyscypliny wiedzy, o ustalonej szczegółowości, obejmujące tematy jednej lub wielu jednostek lekcyjnych. Właściwie dobrany zestaw treści nauczania wprowadza ucznia w obszar narodowej kultury. Zawiera pojęcia niezbędne dla rozumienia podstawowych praw naukowych rządzących naszym światem. Ułatwia sprawny odbiór i rozumienie informacji płynących z przestrzeni pozaszkolnej. Należy sobie zdawać sprawę z faktu, że prawidłowość dokonanego przez nas doboru treści nauczania określi w przyszłości poziom wykształcenia polskiego społeczeństwa. Treści nauczania szkolnego w połączeniu z nabywanym w szkole i poza szkołą doświadczeniem budują bowiem WIEDZĘ UCZNIA.
Na koniec znajdźmy dla zdobywanej przez ucznia wiedzy pola jej praktycznego stosowania, objęte wspólną nazwą ZASTOSOWANIE WIEDZY. Wiedza wykorzystywana w praktyce jest tu urealniana i ugruntowywana, co zwiększa jej asymilację. Zapis tego punktu winien nastąpić w formie stanowiącej zbiór pożądanych umiejętności uczniów. Będzie zatem przypominał aktualną postać podstawy programowej zwaną „efekty kształcenia”, a jednak, nie będzie z nią tożsamy.
Wyjaśnienie
Obecna forma podstawy programowej kształcenia ogólnego ograniczona jest do „efektów kształcenia”. Kształcenie nieujawniające nauczanych treści (niepoznawcze) i stawiające za cel uzyskanie mierzalnych efektów kształcenia, ukierunkowuje pracę szkoły na trening uczniowskich umiejętności potwierdzany punktacją egzaminów testowych. Nie pozostawia przestrzeni dla kształcenia intelektu i łatwo zabija w uczniach rzecz cenną – ciekawość poznawczą. Deprecjonuje nauczycielski zawód.
Nauczanie postrzegane przez pryzmat celów edukacyjnych, urzeczywistniane przekazem starannie dobranych treści nauczania (konfrontowanych z doświadczeniem uczniów) i zwieńczone stosowaniem zdobytej wiedzy w praktyce, odpowiada wieloletnim doświadczeniom i osiągnięciom nauk pedagogicznych.
Wybór formy zapisu podstawy programowej – redukcjonizm treści bądź ich staranny dobór – może stanowić odzwierciedlenie filozofii projektowanych zmian oświatowych.
Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.