Rewolucja czy ewolucja w szkole?

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Połowa sierpnia, ale nauczyciele powoli przygotowują się do pracy w szkole. Już od września. A tam spore zmiany. Dla rodziców także będzie (niemiła) niespodzianka...

Żyjemy w czasach nieustannej zmiany, w okresie dużej transformacji systemu edukacji w skali globalnej, a więc to nie tylko nasz, polski problem. Codziennej pracy edukacyjnej towarzyszą poszukiwania i zadawanie sobie pytania, co jest ważne. Dawny model szkoły przestał być wydolny dlatego, że zmieniło się społeczeństwo, gospodarka i otoczenie szkoły. Żyjemy w czasach trzeciej rewolucji technologicznej, a zachodzące zmiany są bardzo głębokie. W pewnym sensie w skali globalnej wymyślamy na nowo system edukacji, dostosowany do zupełnie nowych potrzeb i sytuacji.

W epoce trzeciej rewolucji technologicznej nauczyciel też musi się uczyć funkcjonowania w nowej rzeczywistości (i nie chodzi mi o koniunkturalne dostosowywanie się do „wiejących wiatrów”). Nie wynika to z jego braków w wykształceniu. Po prostu rzeczywistość jest zupełnie nowa i całe pokolenie musi się uczyć zupełnie nowych umiejętności. Na przykład posługiwania mobilnym internetem we własnym telefonie. Nierzadko sprawniejsi w tych czynnościach są uczniowie. W konsekwencji to nauczyciel uczy się od uczniów (a rodzic od własnych dzieci).

Tak dużo się zmieniło, że do opisu rzeczywistości potrzebujemy całkiem nowych słów. Nauczeństwo (analogicznie do prosumpcji – producent i konsument w jednym) to jednoczesne bycie nauczycielem i uczniem, dzielenie się własnym doświadczeniem i wiedzą z równoczesnym uczeniem się od własnych uczniów. Świat wokół nas tak szybko się zmienia (np. nowe technologie komputerowe), że nauczyciel nie ma możliwości nauczenia się tego wszystkiego w toku edukacji i przygotowania dydaktycznego na studiach. Nowa rzeczywistość w wielu aspektach stawia go w roli nieustannego ucznia.

Także i uniwersytet jako instytucja poszukuje swojego nowego miejsca i wypełniania misji społecznej (poza prowadzeniem badań i kształceniem studentów). Po zakończonym projekcie Uniwersytet Młodego Odkrywcy zostało w głowie sporo doświadczenia, refleksji i pomysłów na współpracę ze szkołami. Niebawem kolejne próby odkrywania nowego środowiska edukacyjnego i nowych narzędzi dydaktycznych.

Piszę sporo o koniecznych zmianach w szkole i systemie edukacji. Ale nie mam na myśli reformy „dobrej zmiany” ministry Zalewskiej. Bo ta reforma nie ma sensu. Po pierwsze nie wynika z analizy sytuacji i w ogóle nie odpowiada na cywilizacyjne potrzeby współczesności. Jest robiona na zasadzie „a właśnie że zrobię i co mi zrobicie” (poseł Jarosław Kaczyński publicznie zapewniał, że idą w przeciwnym kierunku). Zła zmiana na dodatek robiona w wielkim pospiechu. O Niebezpieczeństwach takiej zmiany na łapu-capu eksperci trąbią już niemalże od dwóch lat. I niestety mieli rację. We wrześniu wielki finał. Będą zmarnowane pieniądze, energia i zapał wielu ludzi a nic sensownego nie powstanie. Tylko zgorzknienie, zmęczenie i zniechęcenie…

Reforma ministry Zalewskiej robiona jest na zasadzie sentymentu „kiedyś tak było”. To tak, jak wspominanie starego człowieka o swojej młodości… gdy kiedyś biegał za piłką na boisku. Jak uwierzy i spróbuje, to w najlepszym wypadku dostanie zadyszki i złamie sobie nogę. Młodość się już nie wróci.

Podobnie jest z edukacją, świat się niewyobrażalnie zmienił. Społeczne poparcie dla „deformy” (jak ją nazywają nauczyciele) wynikało najpewniej w części z poczucia niepewności w nowym świecie. Modernizacja Polski poszła dla wielu grup zbyt szybko, nie mogli się w nowym świecie odnaleźć. Stąd naturalny, mentalny powrót do „dawnych, dobrych czasów”.

Będzie więc ten szkolny wrzesień bardzo nerwowy dla nauczycieli. Pełen improwizacji, zwiększonych dojazdów do pracy, smutnego działania na przeczekanie. Może, gdy już społecznie uświadomimy sobie zaległości polskiej szkoły, to zaczniemy ogólnonarodową dyskusję nad edukacją?

Nauczycielu, oby Ci się chciało cudze dzieci uczyć...

 

Notka o autorze: Prof. dr hab. Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Niniejszy wpis ukazał się na jego blogu Profesorskie Gadanie. Licencja CC-BY.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...
Ci dorośli kiedyś chodzili do szkoły (niektórzy całkiem niedawno) i ktoś porozdawał im matury. Suger...
Sławomir napisał/a komentarz do Urządzimy młodym nowy, wspaniały świat
Ciekawa polemika. Zauważam, być może błędnie, kontrast między podejściem dialektycznym (Pana, Panie ...
W dziale "powody" dodałbym jeszcze punkt o tym,że jak ktoś dużo gada, to rośnie procent gadania bez ...
Stanisław napisał/a komentarz do Czym więcej mówisz, tym mniej cię słuchają
Mówienie jest łatwiejsze niż organizowanie aktywności innych, w tym uczniów. Dlatego tak łatwo wpada...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie