Katalizatory e-learningu szkolnego

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Bogactwo narzędzi i oprogramowania (powoli także w języku polskim) skłania do głębszego przemyślenia miejsca nauczania zdalnego w systemie oświaty. Zwłaszcza, że notoryczne trudności z finansowaniem oświaty publicznej będą skutkowały dalszymi poważnymi i najczęściej bardzo przykrymi dla nauczycieli, uczniów i rodziców zmianami w szkolnictwie. Warto podkreślić, że problem finansowania oświaty publicznych nie dotyczy jedynie Polski, ale większości krajów świata, stąd poszukiwanie rozwiązań związanych z e-learningiem wydaje się być na miejscu.(C) N-Media-Images - fotolia.com

Chociaż wciąż jeszcze wiele osób uważa, że telefony komórkowe i tablety są tylko „dystraktorami“, wiele osób (także w Polsce) dostrzega ich wagę jako narzędzia aktywizującego uczniów do nauki. Korzyść jest ogromna, gdyż niewielkie i często niepozorne urządzenia mogą zawierać wszystko, co jest potrzebne do zdobywania wiedzy w każdym czasie i miejscu. Według badań organizacji Project Tomorrow w 2010 r. już 42% uczniów w Stanach Zjednoczonych miało własne smartfony. Mobilne urządzenia nie potrzebują praktycznie kabli – ich baterie starczają zazwyczaj na cały dzień intensywnego używania. Ograniczenie metrów kabli z klasy szkolnej to duża oszczędność dla szkół po stronie infrastruktury IT oraz jej obsługi.

Mamy do czynienia ze zmianami w świadomości. O ile kiedyś lekcje online traktowano raczej jako uzupełnienie wiedzy otrzymanej w klasie szkolnej, czy wyjście poza program nauczania, dziś coraz więcej osób (w tym rodzice) skłania się do przeniesienia do sfery online całych lekcji dotyczących programu nauczania. Szkoły dużo więcej podpatrują rozwiązania e-learningowe w biznesie, a także eksperymentują z formami pośrednimi (blended learning). Rosnąca popularność rozwiązania, które zaproponowała Akademia Khana – lekcje nagrane na wideo i umieszczone w sieci (dostępnych już także z polskimi napisami) – sprawia, że coraz więcej instytucji edukacyjnych myśli o metodach nauczania online. To może oczywiście obniżyć znacząco koszty procesu kształcenia w szkole.

Walka z Facebookiem czy Twitterem używanymi na okrągło 7/24 przez uczniów nie ma sensu – do takiego wniosku dochodzą powoli pedagodzy amerykańscy. Jak zauważa Stephen Canipe z Uniwersytetu Rileya z Minneapolis, znacznie efektywniejsze dla jakości nauczania będzie włączenie narzędzi społecznościowych w sam proces kształcenia. Niech uczniowie używają ich – w celach edukacyjnych również. Jest wiele narzędzi społecznościowych, za pomocą których nauczyciele mogą organizować uczenie się swoich podopiecznych. Co więcej – otwiera się przed nimi wielka szansa na wydłużenie czasu, w którym uczniowie się uczą. Bo narzędzia społecznościowe działają przecież przez cały czas - 24/7.

Rozwój e-learningu przekłada się nie tylko na większe zasoby informacyjne (dane), ale także zwiększa intensywność komunikacji pomiędzy uczniem a nauczycielem. Dlatego na rynku będzie dostępnych coraz więcej platform e-learningowych, które pozwalają zorganizować nauczanie w wieloraki sposób. Wiele z nich jest bezpłatnych, jak na przykład Moodle, co pozwala ograniczyć znacząco koszty startu e-learningu w szkole. Rozwój platform LMS powiązany jest również z ideą „chmury“ jako miejsca, w którym przechowywane są dane. W tym kierunku zmierza na przykład Google, które dla amerykańskich szkół dopracowuje usługę CloudCourse.

Kluczowe w rozwoju e-learningu szkolnego będzie zapewnienie każdemu uczniowi możliwości korzystania ze wspólnych zasobów edukacyjnych sieci. Będzie to możliwe, jeśli przestaniemy mówić o zapewnieniu identycznych urządzeń dla każdego ucznia, a zaczniemy mówić o zapewnieniu równego dostępu do kursu e-learning. Nie ma większego znaczenia dla uczniów, czy ekran ma 4, 5, 7, 10 czy 13 cali. Oni zawsze patrzyli w swoich telefonach na zasoby sieci przez małe ekrany – skupmy się zatem na tym, aby idea 1:1 była rozumiana jako zapewnienie możliwości pracy każdego ucznia z tym samym zasobem edukacyjnym. W szkole i poza szkołą. To, na jakim urządzeniu będzie się to działo i kto jest właścicielem urządzenia – to są sprawy drugorzędne. Byle działało i dało się przeczytać / zobaczyć.

(Inspiracja: THE Journal, opr. własne)

(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)


Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Te "restrykcyjne zasady" w badanych szkołach polegały na tym, że uczniowie mieli "zakaz korzystania ...
Myślę, że to powinno być "na żądanie ucznia". Wyobraźmy sobie, że przedmiot X mnie nie interesuje, a...
Kazimierz napisał/a komentarz do Klauzula informacyjna - dane osobowe
Bardzo interesujące i pożyteczne artykuły
Taką ofertą dla nauczycieli, jakiej gwałtownie potrzebujemy, z całą pewnością nie jest pomysł aby do...
Ten pomysł jest wyśmienity i zasługuje na szerokie wdrożenie! Po 14 latach od pierwszego chyba wyraż...
Grażyna Uhman napisał/a komentarz do Refleksja nad wprowadzaniem technologii do nauczania
To jest strzał w dziesiątkę! Staram się sledzić nowosci technologiczne w edukacji, skończyłam kurs ...
Wynik jest oczywisty. Jeśli ktoś mało korzysta - nic nie zmieni kilkugodzinna przerwa. Jeśli ktoś du...
Danuta Sterna napisał/a komentarz do Nauczanie z technologią w tle
Właśnie o tym piszę, nie możemy się odwrócić od technologii, ale potrzeba bardzo dużego rozsądku i r...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie