Współczesne dziecko żyje w zupełnie innych warunkach niż jego poprzednicy sprzed kilkunastu lat. Świat dziecka to dziś w dużej mierze świat mediów, z których najważniejszymi są telewizja, podłączony do Internetu komputer oraz telefon komórkowy, a coraz częściej także iPod, iPad i tablet. Współtworzą one potężne środowisko medialne, które w dużej mierze staje się również środowiskiem edukacyjnym. Media stały się kolejnym, po biosferze, technosferze i infosferze środowiskiem życia człowieka.
Współczesne dzieci nazywane są dziećmi sieci, czyli tzw. sieciakami [zob. Bendyk, 2012], pokoleniem „kopiuj-wklej”, pokoleniem Google’a bądź Internetu, pokoleniem kciuka, czy też – jak uczynili to autorzy raportu „Dzieci aktywne online“ – „urodzonymi z myszką w ręku” [Dzieci aktywne online, 2007; zob. też Szpunar, 2009, s. 261-267]. Nazwy te wyraźnie wskazują na silnie zanurzenie (immersję) młodego pokolenia w świecie mediów, głównie Internetu, choć wczesne dzieciństwo jest raczej telewizyjne niż komputerowe. Z pewnością dzisiejsze młode pokolenie jest pierwszym pokoleniem homo mediens.
Amerykański badacz mediów, pisarz, projektant gier komputerowych i systemów edukacyjnych, Marc Prensky nazwał obecne młode pokolenie „cyfrowymi tubylcami”. Zaproponował on interesującą – zwłaszcza z perspektywy edukacyjnej – stratyfikację społeczno-kulturową, obejmującą wspomnianych cyfrowych tubylców (ang. digital natives) oraz cyfrowych imigrantów (ang. digital immigrants) [Cyfrowi tubylcy…, 2012; Prensky, 2012a; Prensky, 2012b]. Dychotomia ta uwzględnia dwa odmienne sposoby funkcjonowania we współczesnej sieciowej i medialnej rzeczywistości.
Szczególną podgrupę w obrębie cyfrowych tubylców stanowi tzw. pokolenie „C”. Nazwa ta pochodzi od słów, określających jego cechy: Computerized, Connected, always Clicking – skomputeryzowane, podłączone, ciągle klikające [zob. Sendrowicz, 2011]. Są to osoby urodzone po roku 1990, a więc mające dziś nie więcej niż 21 lat, które nie potrafią już żyć poza siecią. Internet jest dla nich istotnym elementem środowiska codziennego funkcjonowania – w nim poszukują informacji, nawiązują i utrzymują przyjaźnie, słuchają muzyki, dokonują zakupów. Przedstawiciele pokolenia „C” kochają media społecznościowe, jest to zatem pokolenie tzw. nowych nowych mediów [zob. Levinson, 2010].
Pokolenie sieciaków jest zupełnie inne niż ich poprzednicy. Jak mówią o sobie w „Manifeście dzieci sieci”, który jest deklaracją ich tożsamości: „Sieć nie jest dla nas technologią, której musieliśmy się nauczyć i w której udało nam się odnaleźć. Sieć jest procesem, który dzieje się i nieustannie przekształca na naszych oczach; z nami i przez nas“. Dodają dalej, że są pierwszą internetową generacją, która swoją realną przestrzeń znajduje w wirtualnym świecie: „Sieć nie jest dla nas czymś zewnętrznym wobec rzeczywistości, ale jej elementem. My nie korzystamy z sieci, my w niej i z nią żyjemy“ [Manifest dzieci sieci, 2012].
W odróżnieniu od swoich rówieśników sprzed kilkunastu lat, którzy dużo czasu poświęcali rozmaitym formom aktywności fizycznej, głównym zajęciem sieciaków jest aktywność medialna. Wyraźnie wskazują na to wyniki badań, jakie zostały przeprowadzone pod koniec roku 2011 przez AVG wśród 2200 matek dzieci w wieku poniżej 5 lat. Z badań tych wynika, że więcej dzieci potrafi grać w gry komputerowe i obsługiwać różne aplikacje w telefonach komórkowych niż jeździć na rowerze. 75% dzieci sprawnie posługuje się komputerową myszką, ale tylko 9% potrafi zawiązać sznurowadła [Więcej dzieci…, 2012]. Wyniki te muszą budzić pewien niepokój. Dzieci posiadają wprawdzie wysokie umiejętności techniczne, są natomiast nieporadne w sprawach ważnych dla codziennego życia. Według innych badań przeprowadzonych przez Disneya, The Future Laboratory i Taylor Nelson Sofres wśród 3020 dzieci w wieku 8-14 lat w Polsce, Francji, Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii dla około 60% polskich dzieci komputery i Internet są tak ważne, że nie wyobrażają sobie bez nich życia [60% dzieci…, 2012]. Badacze zwracają też uwagę na systematyczne obniżanie się wieku komputerowej i internetowej inicjacji dziecka, która w wielu wypadkach wynosi już około 1,5 roku, co powoduje, że dzieci w wieku 1-3 lat są dziś ogromną grupą docelową twórców aplikacji komputerowych [Stasiak, 2012a, s. 90].
Kontakt dziecka z mediami ma miejsce przede wszystkim poza szkołą, głównie w domu rodzinnym, szkoła jednakże musi się zmierzyć ze wszystkimi problemami, jakie ten, często długotrwały i – jak pokazują badania – niekontrolowany kontakt wywołuje. Tradycyjna wychowawcza triada: rodzina – szkoła – Kościół została dziś zastąpiona tetradą: rodzina – media – szkoła – Kościół. Usytuowanie mediów na drugim miejscu jest w pełni zasadne, gdyż obserwujemy zjawisko wyraźnego i systematycznie rosnącego wzmocnienia roli mediów – zwłaszcza telewizji i podłączonego do Internetu komputera, a ostatnio i telefonu komórkowego – przy jednoczesnej marginalizacji pozostałych instytucji wychowawczych, w tym także tej pierwszej i najważniejszej – rodziny [Morbitzer, 2007, s. 93-95]. Oznacza to przejmowanie przez media funkcji socjalizacyjnych. Jest to zjawisko bardzo niekorzystne, gdyż media przełamały dotychczasową barierę w dostępie młodego człowieka do informacji niepożądanej i wprowadziły na szerszą skalę do ukształtowanego przez tysiące lat świata wartości elementy negatywne – antywartości – między innymi intelektualne zniewolenie, manipulację, brak odpowiedzialności, głupotę, fałsz.
Internet a mózg ludzki – konsekwencje edukacyjne
Najistotniejszą konsekwencją i najbardziej spektakularnym przejawem zanurzenia młodego pokolenia w medialnym świecie, w szczególności w Internecie, jest to, że – jak twierdzi neurolog, specjalista ds. funkcji mózgu, dyrektor Ośrodka Badań nad Starzeniem się w Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, dr Gary Small w swojej napisanej wspólnie z żoną Gigi Vorgan, wydanej w listopadzie 2008 roku w USA i przełożonej już na język polski książce pt. „Jak przetrwać zmiany w naszym mózgu wywołane przez technologię“ – długotrwały kontakt z Internetem spowodował zmiany w neuronalnej budowie mózgu u notorycznych internautów [Small, Vorgan, 2011]. Zmiany te u młodych ludzi są niekorzystne, powodują powstawanie tzw. hipertekstowych umysłów, co oznacza zmianę sposobu myślenia z dotychczasowego linearnego na wielowątkowy. Są oni przy tym niezdolni do głębszej refleksji, nie potrafią wyciągać ogólnych wniosków, czy przyjąć szerszego punktu widzenia [zob. Górecki, 2008, s. 51]. Zapamiętują mnóstwo informacji, ale nie potrafią ich interpretować, ani zrobić z nich użytku – w rezultacie coraz mniej ludzi jest zdolnych do tak dziś cenionej kreatywności. U dzieci sieci mózg odłącza korę przedczołową, część odpowiedzialną za empatię, altruizm, tolerancję. W efekcie człowiek obojętnieje na to, co nie dotyczy go osobiście [Nikodemska, 2011, s. 34]. Pojawiają się problemy z komunikowaniem swoich uczuć, rozumieniem cudzego punktu widzenia i utrzymywaniem prawidłowych relacji społecznych. Młodzi ludzie, zanurzeni w internetowym świecie od dzieciństwa, coraz bardziej przypominają chorych na autyzm.
Wyniki badań G. Smalla w pełni potwierdza w swojej pracy z czerwca 2010 roku pod znamiennym tytułem „Płycizny. Co Internet robi z naszymi mózgami“ amerykański pisarz i publicysta, zajmujący się wpływem technologii na biznes, społeczeństwo i kulturę, Nicholas Carr [Carr, 2010]. Głównym przesłaniem książki jest podkreślenie tytułowych płycizn intelektualnych, polegających na tym, że współcześni młodzi użytkownicy Internetu, mając dostęp do coraz większej ilości informacji, rozumieją i wiedzą coraz mniej, ich wiedza staje się wyrywkowa i powierzchowna, pozbawiona błyskotliwości i znajomości szerszego kontekstu. N. Carr stwierdza, że neuroplastyczny mózg ludzki znakomicie dopasowuje się do otaczającej go rzeczywistości – nowych mediów i nowych zadań. Przedstawiciele młodego pokolenia mają jednak poważny problem ze skupieniem uwagi na tradycyjnych linearnych podręcznikach, czy też akademickich wykładach, znakomicie natomiast przyswajają tekst podany w formie krótkich, jednozdaniowych komunikatów. Autor przedstawia w swojej książce bardzo interesujący pogląd, iż doświadczamy właśnie odwrócenia intelektualnej ewolucji naszego gatunku. Z czcicieli wiedzy i mądrości jako przymiotu ściśle związanego z osobowością, wracamy do czasów, gdy byliśmy myśliwymi i zbieraczami w elektronicznym lesie, pełnym informacji [Stasiak, 2012b].
Internet stał się naturalnym następcą książki, żadne inne medium nie miało aż tyle wspólnego ze słowem pisanym bądź drukowanym. Co więcej, globalna sieć stała się obecnie globalnym zasobem informacji – podstawowym budulcem dla wiedzy i najczęściej odwiedzanym środowiskiem intelektualnym. Z badań wynika, że przeciętny odbiorca przyswaja dziś dwa razy więcej tekstu niż 20 lat temu, poświęcając na przeczytanie go znacznie mniej czasu [Stasiak, 2012b].
Zmiany w architekturze mózgu spowodowały pojawienie się nowych koncepcji uczenia się. W ostatnim czasie największą popularność zdobył realizowany pod hasłem „połącz się, aby się nauczyć” konektywizm. W przeciwieństwie do dotychczasowych koncepcji psychologicznych jego twórcy przyjęli założenie, że wiedza znajduje się w Internecie, a metaforą uczenia się jest generowanie połączeń między węzłami sieci, którymi mogą być inne uczące się osoby lub zasoby informacyjne w sieci [zob. Siemens, 2012]. Naczelną kategorią wiedzy staje się „wiedzieć gdzie”, zastępująca dawne formuły: „wiedzieć że”, „wiedzieć jak”, „wiedzieć dlaczego”, określające zarówno szerszy kontekst informacji, jak i konieczność jej rozumienia.
Konektywizm doskonale wpisuje się w deklarację młodego pokolenia, zawartą w cytowanym już „Manifeście dzieci sieci”: „Sieć jest dla nas czymś w rodzaju współdzielonej pamięci zewnętrznej. Nie musimy zapamiętywać niepotrzebnych detali: dat, kwot, wzorów, paragrafów, nazw ulic, szczegółowych definicji. Wystarczy nam abstrakt, informacja ograniczona do swojej esencji, przydatnej w jej przetwarzaniu i łączeniu z innymi informacjami. Jeżeli będziemy potrzebowali szczegółów – sprawdzimy je w ciągu kilku sekund“ [Manifest…, 2012].
Zwolennikiem tej nowej koncepcji jest m.in. obchodzący w styczniu 2012 roku jubileusz 80-lecia znakomity włoski pisarz, filozof i mediewista Umberto Eco, który w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził: „Być może szkoła nie powinna już uczyć, kim był Platon, tylko właśnie, jak filtrować informacje. Człowiekiem kulturalnym nie jest ten, kto zna datę urodzin Napoleona, ale ten, który potrafi ją znaleźć w ciągu minuty“ [Jędrysik, 2011].
Wypada uznać argumenty U. Eco, niewątpliwie jednak zgoda na ten paradygmat powoduje niedosyt i tęsknotę za oddalającym się dawnym wzorcem kultury, wiedzy i wykształcenia. Akceptując bezkrytycznie podejście konektywistyczne wyrażamy zgodę na migrację wiedzy z umysłu człowieka do zasobów Internetu. Zasadne są zatem komentarze ukazujące istotę konektywizmu jako „ucznia z doczepionym mózgiem” [Zalewski, 2012]. W czasach płynnej nowoczesności, nieustannej zmienności i związanej z nią szybkiej utraty aktualności wielu treści, trudno odmówić konektywistom przynajmniej częściowej słuszności ich poglądów. Możliwe jest jednak stanowisko pośrednie, zakładające racjonalne połączenie dużej wiedzy z umiejętnością sprawnego wyszukiwania informacji z wykorzystaniem narzędzi nowoczesnych technologii. Nie są to przecież wartości wzajemnie się wykluczające.
W epoce konektywizmu, rosnącego zalewu informacyjnego i nadużywania przez człowieka Internetu, obserwujemy zmianę sposobu funkcjonowania mózgu. Dawniej polegał on głównie na zapamiętywaniu informacji, a w mniejszym stopniu ich przetwarzaniu, dziś natomiast funkcję zapamiętywania coraz chętniej powierzamy globalnej Sieci, koncentrując się na przetwarzaniu dostępnych w niej informacji. Edukacyjny problem polega na tym, że z zapamiętywaniem informacji większość uczniów radziła sobie daleko lepiej niż obecnie z jej przetwarzaniem. Można tu wskazać trzy główne przyczyny takiego stanu. Po pierwsze, u przedstawicieli młodego pokolenia – cyfrowych tubylców – obserwujemy wspomniane zmiany w neuronalnej budowie mózgu, przejawiające się odmiennym sposobem przetwarzania informacji i myślenia. Po wtóre, powszechny dostęp, a raczej wręcz zanurzenie się w świecie telewizji, praktycznie już od okresu niemowlęctwa, prowadzi do upośledzenia zdolności myślenia abstrakcyjnego, a wraz z nim logicznego myślenia w ogóle [zob. Sartori, 2007, s. 32], wreszcie – nasza zbyt skąpa wiedza o mózgu i jego funkcjonowaniu nie pozwala jeszcze na optymalne dostosowanie treści i metod nauczania do możliwości i preferencji współczesnego ucznia. Paradoks polega na tym, że Internet jest – z jednej strony – narzędziem uwalniającym ucznia od konieczności pamiętania wielu szczegółów łatwo dostępnych w zasobach informacyjnych globalnej sieci, tym samym przenoszącym akcenty na proces kreatywnego przetwarzania informacji, z drugiej jednak strony – to samo narzędzie wpływa negatywnie na tak obecnie cenioną zdolność kreatywności.
Tekst ten jest częścią referatu „Medialność a sprawność edukacyjna ucznia“, przygotowanego na sympozjum „Człowiek – Media – Edukacja“, wrzesień 2012. Referaty uczestników sympozjum dostępne są na stronie internetowej http://www.up.krakow.pl/ktime/symp2012/spis_2012_10.htm.
Notka o autorze: dr hab. inż. Janusz Morbitzer jest profesorem Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, na którym kieruje Katedrą Technologii i Mediów Edukacyjnych. Jest również m.in. organizatorem sympozjów naukowych CZŁOWIEK - MEDIA - EDUKACJA, które należą do najważniejszych w Polsce imprez naukowych poświęconych edukacyjnym zastosowaniom komputerów, Internetu i innych narzędzi technologii informacyjnej.