Na początku grudnia w Gazecie Wyborczej ukazał się esej Zygmunta Baumana zatytułowany Wielozadaniowi. Większość młodych osób korzystających z nowych technologii potrafi „rozpychać” czas. Przeciętnemu Brytyjczykowi udaje się wtłoczyć w 7 godzin realnego czasu 8 godzin i 48 minut konsumpcji mediów, pisze Bauman.
W Stanach Zjednoczonych młodzież (od 8 do 18 roku życia) więcej czasu przeznacza na kontakt z cyfrowymi urządzeniami niż na sen, pisze w swojej najnowszej książce Manfred Spitzer. Nosi ona znamieny tytuł „Digitale Demenz” czyli „Cyfrowa demencja”. Średni czas kontaktu z mediami niemieckich uczniów klas dziewiątych wynosi około 7 godzin i 30 minut, a to dużo więcej, niż czas, jaki spędzają w szkole. Ponieważ nasze mózgi zmieniają się odpowiednio do tego, co robimy i czego nie robimy, trudno się dziwić, że tak wysoka konsumpcja mediów prowadzi do innej struktury mózgu. Dzieci siedząc przez monitorem telewizora czy komputera nie bawią się z równieśnikami, nie uczą się, jak się kłócić i godzić, czy jak zdobywać przyjaciół. Chyba najwyraźniej tę zmianę sposobu spędzania czasu widać w słoneczne, zimowe dni, gdy spadnie śnieg, a na górkach, na których dwadzieścia lat temu był spory tłumek dzieci, nie ma nikogo.
I tak złą sytuację znacząco pogorszyły smartfony. Ilu z nas ma je wciąż przy sobie? Ilu co chwila sprawdza wiadomości nawet oglądając film czy jedząc z rodziną posiłek? Wielozadaniowość wymuszają też media. Słuchając wiadomości w TVNie jednocześnie czytamy informacje już nie na jednym, ale na dwu paskach u dołu ekranu. W ten sposób przyzwyczajamy nasze mózgi do robienia kilku rzeczy jednocześnie. Można by pomyśleć, że dzięki temu trenujemy nasze neurony ucząc się efektywniej wykorzystywać czas. Czy tak jest rzeczywiście?
Badania neuronaukowców i psychologów pokazują, że w ten sposób na niczym nie koncentrujemy pełni naszej uwagi, a to oznacza, że informacje dochodzące do receptorów z kilku źródeł przetwarzamy dużo płyciej, niż to ma miejsce wtedy, gdy skupiamy się na jednym źródle. A to właśnie głębokość przetwarzania informacji decyduje o tym, ile zapamiętamy. Robiąc kilka rzeczy jednocześnie być może uczymy się więcej, ale efektem szybszego uczenia się jest szybsze zapominanie. Aby informacje zostały trwale zapamiętane, musimy im przez dłuższy czas poświęcić pełną uwagę i skoncentrować się tylko na nich. A o to coraz trudniej, nawet w szkole.
Nauczanie surfingowe
Dzisiejsza szkoła nie stwarza warunków potrzebnych do efektywnej nauki, bo nie pozwala skupić się na omawianych treściach, a nauka coraz częściej odbywa się na czas. Jeśli nawet coś uczniów zainteresuje, to nauczyciel nie może poświęcic takiemu tematowi więcej czasu, bo jeszcze przed rozpoczęciem roku zapisał w rozkładzie materiału, jaki temat zrealizuje którego dnia. Ze wszystkim trzeba sie spieszyć, na niczym nie można się skupić, bo przecież terminu testów nie da się przesunąć. Tak więc uczniowie – przynajmniej ci, którym jeszcze zależy – niczym osoby cierpiące na bulimię wpychają w siebie ogromne ilości materiału, by po krótkim czasie wszystko zapomnieć. Nieprzetworzone informacje nie mają szans na włączenie ich w już istniejąca strukturę wiedzy. Na to potrzeba czasu, koncentracji i odpowiednich zadań wymuszających aktywność uczniów. W ten sposób zarówno w szkole, jak również poza nią wszystko robi się powierzchownie.
Zdaniem Manfreda Spitzera przyzwyczajenie do powierzchownego przetwarzania informacji, którym nie poświęcamy pełnej uwagi, prowadzi do negatywnych zmian w naszych mózgach. „Cyfrową demencję” napisał dlatego, by jego dzieci nie zarzuciły mu kiedyś, że jako lekarz i badacz mózgu widział zagrożenie, ale nic nie zrobił, by ostrzec przed tym innych. Konsumpcja mediów jest wciąż większa i dotyczy coraz mniejszych dzieci. Im młodszy mózg, tym bardziej plastyczny i łatwiej ulegający zmianom. Wielu rodziców nie widzi żadnego zagrożenia w tym, że ich dzieci ogladają w telewizji bajki, albo grają w gry komputerowe. Ale zagrożenie widzą badacze mózgu. Ilość konsumpcji mediów nie jest dla mózgu obojętna, alarmują. Straty spowodowane tym, czego dzieci nie mogą robić, bo wciąż siedzą przed jakimś monitorem, są już dziś ogromne.
Książce „Digitale Demenz” poświęcę więcej wpisów. Spitzer przytacza ogromną ilość badań, które pokazują, w jaki sposób nowe technologie otumaniają mózgi naszych dzieci prowadząc z jednej strony do uzależnień, a z drugiej powodując problemy z pamięcią, uwagą i koncentracją. Trudno liczyć na to, że media zauważą i spopularyzują te zagrożenia.
Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych". W przygotowaniu jest jej nowa książka "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog w partnerskiej dla Edunews.pl platformie blogowej Oś Świata pod adresem http://osswiata.nq.pl/zylinska/. Artykuł jest przedrukiem wpisu zamieszczonego w Osi Świata.