Chyba nie ma dnia, w którym nie docierałyby do nas tematy ekologiczne. Edukacja ekologiczna towarzyszy nam od lat szkolnych, a media codziennie zwracają naszą uwagę na różne zagadnienia. Ale w tych rozmowach... o samej dzikiej przyrodzie i nauce jest niewiele. Publiczna dyskusja w Polsce na temat ochrony przyrody koncentruje się na uczestnikach debaty i ich działaniach: swoich komplementujemy, innych krytykujemy – wykazały badania naukowczyń z Instytutu Ochrony Przyrody PAN.
Wyniki badań dr Agaty Pietrzyk-Kaszyńskiej i dr Agnieszki Olszańskiej ukazały się właśnie w czasopiśmie "Environmental Science & Policy". Celem ich analizy było sprawdzenie, jakie są dominujące narracje na temat ochrony przyrody w debacie publicznej i kto je generuje.
Badaczki zebrały i przeanalizowały ponad 1200 artykułów prasowych, opublikowanych w latach 2004-2020 w najpopularniejszych ogólnopolskich dziennikach i tygodnikach. Do analizy wykorzystały "Narrative Policy Framework" - podejście badawcze pozwalające na systematyczną analizę narracji generowanych w debacie publicznej.
"Nasze wyniki pokazują, że publiczna dyskusja na temat ochrony przyrody koncentruje się na uczestnikach debaty oraz ich działaniach i przekonaniach, a nie na faktach i wynikach badań naukowych" – powiedziały w rozmowie z Nauką w Polsce ekspertki, które na co dzień badają różne społeczne aspekty ochrony przyrody.
Ich zdaniem widoczna jest polaryzacja tej debaty. Badaczki zidentyfikowały dwie główne koalicje aktywne w polskiej debacie na temat ochrony przyrody, które prezentują różne przekonania na temat przyrody i roli człowieka w utrzymaniu systemów naturalnych. To mutualiści i tradycjonaliści.
Pierwsza grupa uważa, że przyroda jest wartością samą w sobie, tzn. że my, jako gatunek współzamieszkujący planetę z innymi organizmami, musimy tak organizować swoje życie, aby współistnieć z przyrodą. Z kolei z narracji drugiej grupy wynika, że wartością przyrody jest jej użyteczność, a człowiek może i powinien z niej korzystać i nią zarządzać – wskazała dr Agata Pietrzyk-Kaszyńska.
Co ciekawe, każda z tych koalicji przedstawia swoich przedstawicieli jako bohaterów (znających właściwe rozwiązania dla wyzwań związanych z ochroną przyrody), swoich oponentów jako powodujących szkody lub problemy ("winowajców"), a przyrodę i społeczeństwo - jako ponoszących koszty ("ofiary") – dopowiedziała dr Agnieszka Olszańska.
Jak przyznały naukowczynie, zaskoczyło je, jak mało jest odniesień do argumentów merytorycznych. Nawet jeśli jakaś rozmowa ekspercka zaczynała się od faktów, to szybko schodziła na temat wizji, poglądów, odwoływań do emocji i oczywiście krytyki działań swoich przeciwników. Rzadko w argumentacji pojawiały się odwołania do wyników badań naukowych – podały.
Ponadto ich analiza wykazała, że wzrost zainteresowania tematyką związaną z ochroną przyrody czy zarządzaniem zasobami naturalnymi pojawiał się przy okazji głośnego medialnie zdarzenia, jak np. wycinka w Puszczy Białowieskiej. W debacie publicznej pierwsze skrzypce grały więc kwestie bieżące, a nie odniesienia do celów czy sposobów ochrony przyrody.
Jak mówiły naukowczynie, jednym z największych problemów związanych z polaryzacją debaty i postaw względem przyrody jest rozejście się krótko- i długoterminowych wizji, kosztów i zysków.
Przykładem może być zabudowywanie terenów zalewowych – one są tańsze i dostępne, więc wybudowanie tam np. magazynu opłaca się w krótkim czasie. Natomiast z jakimi zagrożeniami się to wiąże, to wszyscy wiemy po niedawnej powodzi. Analogiczne rozejście się interesów dotyczy też zarządzania zasobami leśnymi. Decyzje dotyczące ochrony środowiska prawie nigdy nie są więc popularne, ponieważ zawsze kogoś w pewien sposób ograniczają – wskazały dr Agata Pietrzyk-Kaszyńska i dr Agnieszka Olszańska.
Badaczki - pytane, czy da się oddzielić ochronę przyrody od polityki - odpowiedziały zgodnie, że nie, że są one nierozerwalne, ponieważ ochrona przyrody jest działaniem podejmowanym poprzez stanowienie prawa i realizację polityki. Oczywiście pozostaje pytanie, kto formułuje to prawo i jakimi interesami się kieruje – dodały.
Podsumowując, ekspertki podały, że z opisywanych badań, ale też ich własnego doświadczenia wyłania się brak rzeczywistej debaty o tym, co polskie społeczeństwo rozumie pod pojęciem dzikiej przyrody i jak chce ją chronić. A przecież musimy pamiętać, że procesy naturalne trwają dłużej niż jedna kadencja rządu, i dłużej niż jedno pokolenie – podsumowały dr Agata Pietrzyk-Kaszyńska i dr Agnieszka Olszańska.
(Źródło: Nauka w Polsce)
***
Komentarz redakcji:
Polaryzacja debaty widoczna jest nie tylko w dyskusjach o ochronie dzikiej przyrody. Wydaje nam się, że również, niestety co raz częściej, w dyskusjach o polskiej szkole. Czy to jakiś znak czasów? Czy może media, a zwłaszcza media społecznościowe sprawiły, że możemy mieć tylko wybór: za albo przeciw? Gdyby w powyższym tekście podmienić „dzikiej przyrody / przyrody” na „edukacji” i „chronić” np. na „rozwijać / zmieniać”– ile zdań wyglądałoby na całkiem prawdziwe?