Nie da się wejść do tej samej rzeki i nie da się płynąć pod prąd. Choć szkoła podobno się zmienia, to nadal nie da się wygrać z dyrektorem. Pyrrusowe zwycięstwa… Zresztą, po co walczyć?
Stosowanie technik i realizacja metod wymagających nietanich środków dydaktycznych wymagają przychylności dyrektora. Im większa i szersza jego kultura (zarządzania), tym większe i szersze możliwości rozwoju nauczyciela i ucznia, a te bez mediów są raczej niewielkie.
Życie to waga. W pracy trzeba ważyć słowa, czyny i działania. Na własnej szali należy stawiać samodoskonalenie, kształcenie ustawiczne, rozwój, życiorysy uczniów i absolwentów. Nie ma pustki i anonimowości. Marką nauczycielki i nauczyciela są nasze nazwiska. To także nazwiska naszych dzieci i wnuków…
Nie wszyscy współpracownicy to idioci, wypada z nimi rozmawiać. W rozmowach krzepną argumenty. Znajduje się rozwiązania. Chciejstwo nie jest argumentem. Trzeba zrozumienia, cierpliwości i pracy. Trzeba mądrości i dojrzałości. Wtedy możliwa jest zgoda i przychylność nadzoru i organu prowadzącego.
Nie musimy się lubić, należy jednak zmierzać do wspólnego celu, którym w naszym przypadku jest kształcenie i wychowywanie zdrowych obywateli RP.
Wtedy częściej znajdują się środki na wyposażenie klasy i uczniowie mają w klasie kamery, laptopy, internet, skaner, drukarkę – wyposażenie dające im zbliżone szanse we współpracy i rywalizacji z innymi obywatelami świata i ważniejsze jeszcze od tego wszystkiego poczucie wspólnoty, wiary w siebie i innych.
Notka o autorze: Aleksander Lubina – nauczyciel języka niemieckiego w Gimnazjum nr 3 im. Noblistów Polskich w Gliwicach, 20 lat doradca i konsultant, 10 lat w komisjach ds. awansu zawodowego nauczycieli, pracował 9 lat w szkołach podstawowych, 10 lat w gimnazjach, 13 lat w liceach, 6 lat na uniwersytecie. Autor skryptów, poradników, śpiewnika – publicysta, pisarz, poeta.