Nadopiekuńczość przypisywana jest dziś rodzicom, ale nauczyciele też ją znają. Jest przejawem troski i miłości, często nieco ślepej. Ona jest cechą szkodliwą dla rozwoju dzieci, bo ogranicza i przeszkadza w wyzwalaniu ich samodzielności, swobody, kreatywności i decyzyjności. Nie sprzyja podejmowaniu racjonalnych wyborów.
Nadopiekuńczość rodziców nie sprzyja przygotowaniu dzieci do racjonalnych wyborów. Nie uczy podejmowania decyzji i odpowiedzialności. Obecnie jest często tak, że bez rodziców dzieci prawie nigdzie się nie ruszają, wszędzie są dowożone, doprowadzone niemal do drzwi. Masowo, zwłaszcza w miastach, dowożone są do nawet nieodległych szkół. Ale dowożenie dzieci to tylko mały problem. Są inne poważniejsze.
Nadopiekuńczość rodziców
Niedawno w miesięczniku Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze był interesujący artykuł Jadwigi Raczkowskiej [2015 ] pt. Czas dla siebie, w którym bardzo rzeczowo i ciekawie opisano znaczenie czasu wolnego dzieci i młodzieży oraz sprawy związane z potrzebą refleksji i wyciszenia się. Autorka wskazała np., że problemy z dowożeniem dzieci i ograniczanie ich samodzielności jest zjawiskiem o charakterze kulturowym oraz dotyczy wielu krajów. Można jedynie zapytać: gdzie tu jest uczenie samodzielności i zaradności?
Nadopiekuńczość rodziców obnażają różne badania psychologów i pedagogów. Autorka ww. artykułu przywołuje na przykład badania Jeremy’ego Clarksona, który w 5 serii felietonów pt. Świat według Clarksona pisze m.in., że przez pierwszych 18 lat życia dziecka angielscy rodzice na wożeniu go w różne miejsca (do szkoły, na rozmaite zajęcia i imprezy) przejeżdżają 38 tysięcy kilometrów (to prawie długość równika). Można zapytać: czy jest to faktycznie konieczne?
Nadgorliwość rodziców i wychowawców
Nadgorliwość nie ma dobrych notowań, choć przecież jest cechą pozytywną. Nasze starania wychowawcze są czasem tak wielkie i częste, że przeradzają się w nadopiekuńczość. To jest też np. zrobienie czegoś więcej niż wymagają cele i oczekiwania. Ona jest synonimem zaangażowania się, czyli bardzo potrzebnej postawy i pozytywnego nastawienia do danej sprawy. Szerzej o istocie nastawienia się i zaangażowania będzie np. w artykule pt. Jak zmienić nasze nastawienie?. Ukaże się w „Dyrektorze Szkoły” już po Nowym Roku. Warto przeczytać i przemyśleć!
Na temat opieki nad uczniami w szkole i motywowania ich do nauki pisze dość często Magdalena Goetz [2015 ] w Głosie Nauczycielskim. Odkrywa m.in. słabe strony naszej nadgorliwości w pracy i zachęcaniu uczniów do nauki. Omawia różne problemy dotyczące motywowania uczniów do nauki. Ostatnio rozważała sprawy „obowiązku szkolnego” w artykule pt. Uwaga na motywację. Obowiązek zabija przyjemność – kilka słów o „obowiązku szkolnym”. Warto przeczytać. Wskazuje, że nie warto zbyt często uczniom przypominać, że uczenie się jest ich obowiązkiem.
Niezależnie jednak od własnych poglądów na potrzebę wolności i niezależności młodzieży oraz sposoby wychowywania dzieci, warto w tym temacie też pamiętać, że istotna jest radość życia i radość uczenia się, pracy. Problem ten ładnie omówił np. prof. Bolesław Niemierko w artykule pt. Wypalamy się w pracy z młodzieżą, który upowszechniono w miesięczniku „Nowa Szkoła”. Warto więc pamiętać, że:
Radość pracy jest warta wspólnego dążenia, więc nie wahajmy się uczynić ją naszym postulatem - prof. Bolesław Niemierko, 2012
Nadzór rodzicielski i wychowawczy
Nadzór rodzicielski i pedagogiczny mają swój sens, ale przesada przecież może boleć. Wielu dzieciom pozwala się na zabawy tylko pod nadzorem dorosłych. Nie są wypuszczane na podwórko. Z badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii wynika, że 64% małoletnich w wieku 8-12 lat bawi się na dworze rzadziej niż raz w tygodniu, 21% nigdy nie było w gospodarstwie rolnym, 20% nigdy nie weszło na drzewo [Raczkowska 2015]. Jak tu więc się dziwić, że dzieci mówią, że mleko jest ze sklepu, a nie od krowy?
Nauczyciele powinni być tolerancyjni – to oczywiste - ale jednocześnie konsekwentni i wymagający. Jeśli jednak ta pierwsza cecha rozrasta się do przesady, a druga jest eliminowana – to dochodzi do paradoksu.
Nadopiekuńczość nauczycieli objawia się różnie, w tym m.in. w:
- nadmiernej troskliwości o swoich uczniów,
- ograniczaniu ich samodzielności i swobody wyboru,
- pobłażliwości i rezygnacji z konsekwencji wymagań,
- zastępowaniu i wyręczaniu uczniów,
- akceptowaniu różnych zachowań i indywidualnych potrzeb,
- pokazywaniu im gotowych rozwiązań określonych zadań,
- wykonywaniu zadania za uczniów, np. pracy domowej – itd.
Nadopiekuńczość a opiekuńczość
Nadopiekuńczość w stosunku do uczniów ogranicza ich samodzielność myślenia i działania. Jasne jest, że inaczej nauczyciel rozumie opiekę nad „swoją” klasą, czyli gdy jest wychowawcą klasy, a inne przyjmuje ona formy w przypadku uczniów innych klas. Wiele razy już wskazywano, że tzw. wychowawca klasy w szkole powinien nazywać się opiekunem klasy. Ponadto, inna jest opieka nad dziećmi klas I-III, a inna w klasach wyższych.
Nasza opieka nad dziećmi w domu czy uczniami w szkole przyjmuje różne formy. Można ją opisać bardzo różnymi terminami. Oto synonimy do słowa opiekuńczość [2015]: anielskość, auspicje, ciepło, ckliwość, czułość, dbałość, delikatność, dobro, dobroć, dobroduszność, dobrotliwość, jowialność, kordialność, litościwość, łagodność, łaskawość, ochrona, opieka, patronat, piecza, pieczołowitość, pieszczotliwość, pietyzm, poczciwość, prostoduszność, protekcja, przyjaźń, roztkliwienie, rzewność, serce, serdeczność, staranie, sympatyczność, szlachetność, tkliwość, troska, troskliwość, wielkoduszność, wspaniałomyślność, wylewność, zabieganie, zacność, życzliwość.
Niewątpliwie większość z ww. terminów ma znaczenie pozytywne, a wiele z nich oznacza cechy bardzo potrzebne, ale ambitne i wygórowane. Jak więc najlepiej, racjonalnie opisać pedagogiczną opiekę?
Nasze przyjemności a czas wolny
Niesamowite jest to, że człowiek - mały czy większy - kierujący się wewnętrzną motywacją realizuje jakąś czynność czy zadanie z własnej potrzeby i dla własnej przyjemności. Czynność ta – wskazują psychologowie - staje się celem i przyjemnością sama w sobie, jej efekty nie mają aż takiego znaczenia. Jeśli tak jest, to uczenie się także może sprawiać radość i przyjemność.
Niewątpliwie uczeń w szkole także może odczuwać przyjemność podczas wykonywania czynności związanych z uczeniem się. Podobnie jak małe dziecko – twierdzi Magdalena Goetz [2015 ] - układające puzzle czy malujące obraz, jeśli to lubi i robi dla rozrywki, podejmuje te czynności nie po to, by złożyć obrazek lub stworzyć obraz, ale dla samej przyjemności układania czy malowania. Stąd pytanie: jak organizować uczenie się w szkole, aby ono sprawiało uczniom przyjemność?
Nauczyciele pewnie rozumieją, że podobnie jest z uczeniem się, ponieważ jest ono jedną z najważniejszych potrzeb rozwojowych dzieci, jeszcze zanim idą do szkoły, z reguły czują silną chęć (a więc motywację wewnętrzną) do tego, by się uczyć. Odpowiadają za to procesy zachodzące w ich mózgach, całkiem jakby mózg „wiedział” , co dla niego dobre. Czy uczeń rozumie, co jest dla niego dobre? [Goetz 2015]. Pytaniem jest też: czy my nauczyciele rozumiemy to dobrze?
(Notka o autorze: dr Julian Piotr Sawiński, nauczyciel konsultant Centrum Edukacji Nauczycieli w Koszalinie, członek zespołu e-Redakcji Edunews.pl)
Bibliografia:
- J. RACZKOWSKA, Czas dla siebie. „Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze” 2015 nr 9.
- J. P. SAWIŃSKI, Jak zmienić nasze nastawienie?, „Dyrektor Szkoły” 2016 nr 2 (w druku).
- M. GOETZ, Uwaga na motywację. Obowiązek zabija przyjemność – kilka słów o „obowiązku szkolnym”. „Głos Nauczycielski” 2015 nr 38.
- B. NIEMIERKO, Wypalamy się w pracy z młodzieżą. „Nowa Szkoła” 2012 nr 2.