Po symbolicznym końcu epoki kredy, który trzy lata temu swoją książką ogłosiła Aleksandra Pezda, nastąpiła era cyfrowej szkoły, a na jej użytek próbuje się zdefiniować nie tylko profil kompetencyjny „cyfrowego nauczyciela” i nowy model dydaktyczny, ale także pojęcie samego podręcznika. Brakuje jednak s y s t e m o w e g o podejścia w tworzeniu nowego modelu edukacji. Wielu zadaje sobie dziś pytanie, jak powinna wyglądać edukacja w świecie „płynnej nowoczesności”?
Profesor Zbigniew Kwieciński w swojej ostatniej książce „Nurty pedagogii” omawia interesującą publikację Aharona Avirama, izraelskiego filozofa edukacji z Uniwersytetu Ben Guriona. Dokonując analizy jego prac przedstawia krytyczną ocenę Avirama dzisiejszej edukacji:
„(...) szkoła w jej powszechnie znanym kształcie pozostała jako organizacja nierozpoznaną ANOMALIĄ funkcjonalną i społeczną w zakresie jej: celów (efektów), treści (aktywności i programów realizujących przyjęte wartości), struktury organizacyjnej (zarządzanie, podejmowanie decyzji, wzory komunikacji), uczestnictwa (relacje podmiotów uczestniczących), zaangażowania uczestników i metod działania. (cyt. za prof. Z. Kwieciński, Nurty pedagogii, Impuls 2013, s. 108).
Funkcjonujemy w rzeczywistości braku celu instytucji edukacji i jej odstawania od wymogów dzisiejszego świata. Zdaję sobie sprawę, że nie jest łatwe wyznaczenie jasnego kierunku. Żyjemy bowiem w świecie relatywizmem, którego źródłem jest rozpad jednorodności, niestabilność i nieliniowość. Przejawia się to nie tylko na poziomie funkcjonowania jednostki, ale też na poziomie życia społeczno - kulturowego, koncepcji filozoficznych. Tę niestabilność i nieliniowość widać wyraźnie w rozwoju technologii i na rynku pracy. Nastała era ponowoczesności ze swoim atrybutem relatywizmu, a szkoła nadal funkcjonuje w paradygmacie myślenia modernistycznego.
Aharon Aviram w swojej pracy odsłania przepaść, jaka dzieli aspekty życia człowieka w ponowoczesności od stanu instytucji edukacyjnych. Zwraca uwagę na zupełny brak przystosowania dzisiejszej szkoły do wyzwań współczesnego świata. Niczego nie zmieniły tutaj wdrażanie ciągłych innowacji i „reform”. Szkoły nadal tkwią w starych schematach działania i nieużytecznym paradygmacie.
Fakt, wiele się zmieniło w naszych szkołach, przybyły interaktywne tablice, projektory multimedialne, mobilne technologie i dostęp do portali z edukacyjnymi zasobami. Ale to dziś już nie wystarcza! Oczywiście, wdrożenie nowych technologii wymusiło zmiany w modelu uczenia (się) i zachowaniach samych nauczycieli. Póki co, jest to cały czas nieliczna grupa, ale bardzo aktywna, pełna entuzjazmu i gotowa do współpracy oraz dzielenia się swoim doświadczeniem. Ma siłę - zaraża swoim entuzjazmem i inspiruje innych. Czy te oddolne pojedyncze, często samotne działania wśród półmilionowej grupy nauczycieli rzeczywiście tworzą szkołę nowej jakości? Obserwacja i analiza różnych systemów edukacji uprawnia Avirama do kontrowersyjnych sformułowań:
„(...) nauczyciele pozostali przy swoich autorytarnych rolach; nauczanie pozostawiono podzielone na dyscypliny akademickie i przedmioty szkolne; nauczyciele i uczniowie tkwili w dotychczasowych metodologiach i podejściach dydaktycznych; sprzeczne z sobą projekty, interwencje, procesy zmian, reformy i restrukturyzacje przynosiły efekt „wiele hałasu o nic”; narastała histeria nauczycieli, administratorów szkół i uczniów, gorączka poszukiwania pożądanych rozwiązań na poziomie państwa, społeczności, rodziców, młodzieży i ekspertów, zamęt słowny w gadaninie oświatowej, mylenie słów i czynów” (cyt. za prof. Z. Kwieciński, Nurty pedagogii, Impuls 2013, s. 107)
Nikt już nie zaprzecza, że nasze zachowania, nawyki i sposób uczenia się zmienia technologia. Ale to tylko jeden z aspektów naszej aktywność. Mimo że powszechnym jest mówienie o sile technologii, to wbrew oczekiwaniom nie zmieniło to do tej pory organizacji pracy szkoły, a tym samy uczniów i nauczycieli. Technologia i jej wykorzystanie w szkolnej klasie to tylko jeden z aspektów manifestowania zjawisk ponowoczesności. Trudno przekonać dziś edukacyjnych reformatorów, że niewiele się zmieni od zainstalowania interaktywnej tablicy, czy wdrożenia e-podręcznika.
Mimo wielu działań i podejmowanych od czasu transformacji ustrojowej inicjatyw, to nie dostrzegam zmian, które byłyby na miarę szkoły w ponowoczesnym świecie. Niepokój o ciągły brak odpowiedzi na pytanie o wartość edukacji w definiowanej przez relatywizm rzeczywistości zamieściłem tutaj dwa lata temu w artykule "Płynna nowoczesność edukacji", a ostatnio w publikacji Jakich pilnych zmian potrzebuje polska szkoła? Moje przekonanie i powtarzany od dawna apel o konieczność stworzenia wizji i celów strategicznych edukacji znajduje potwierdzenie w pracy Avirama.
„Przez dwie generacje tkwimy w czarnej dziurze braku celów edukacyjnych. Jest to stan groźny dla nauczycieli, dyrektorów, polityków i samorządów, a także dla filozofów i teoretyków, dla edukacji w małej skali i w dowolnie wielkiej skali. Jest to sytuacja bez precedensu w całej historii cywilizacji. W miejsce fundamentalnych, spójnych wizji dobrego życia, które zachodnie społeczeństwa wiodły przez całe ich dzieje, mamy teraz głuchą dziurę, a cele edukacji pozostawiamy zdrowemu rozsądkowi technokratów.” (cyt. za prof. Z. Kwieciński, Nurty pedagogii, Impuls 2013, s. 107)
Aviram - twierdzi prof. Kwieciński - wyraźnie oddziela cząstkowe cele edukacji od strategicznego podejścia. Nie tylko poddaje krytyce obecny stan edukacji, ale przedstawia propozycje pozytywne podejmując wysiłek na rzecz przedefiniowania celów edukacji. Wierząc, że technologia zmieni nasze szkoły, decydenci odpowiedzialni za edukację oddali część odpowiedzialności za nią branży IT. Mamy sytuację, w której stary paradygmat edukacji nie przystaje do świata, który charakteryzuje niejednorodność, niestabilność i nieliniowość niemal we wszystkich aspektach życia społeczno - ekonomicznego. Ta czarna dziura się powiększa.
(Notka o autorze: Witold Kołodziejczyk jest członkiem e-Redakcji Edunews.pl, dyrektorem i twórcą innowacyjnej szkoły - Collegium Futurum w Słupsku)