Sidebar

30
Śr, Kwi

Czy matematyka rozwija myślenie?

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Matematyka wciąż należy do tych przedmiotów, z którymi uczniowie mają ogromne problemy. Choć dysponujemy już wieloma, w tym również polskimi badaniami, problem nie znika, a można nawet odnieść wrażenie, że wciąż się pogłębia. Sytuacji nie poprawiło wprowadzenie obowiązkowej matury, bo od mierzenia ani wiedzy, ani umiejetności nikomu nie przybywa.photo: sxc.hu

Jak pokazują badania, w tym Ogólnopolskie Badanie Umiejętności Trzecioklasistów (OBUT), źródłem niepowodzeń są złe metody nauczania matematyki, a także przekonania nauczycieli, które blokują wykorzystanie potencjału dzieci. Owe przekonania Alina Kalinowska nazwała mitami i szczegółowo omówiła w publikacji „Pozwólmy dzieciom działać – mity i fakty o rozwijaniu myślenia matematycznego”.

Poszczególne mity są jednocześnie rozdziałami książki.

  • Uczniowie w klasach początkowych nie mogą sami odkrywać pojęć matematycznych.
  • Przerobienie gotowych kart pracy gwarantuje przyrost wiedzy matematycznej najmłodszych uczniów.
  • Liczenie na konkretach to nie jest prawdziwa matematyka.
  • Uczniowie słabo radzą sobie z rozwiązywaniem zadań tekstowych, bo nie potrafią czytać ze zrozumieniem.
  • Jeśli chcemy, żeby uczniowie opanowali umiejętność rozwiązywania zadań tekstowych, musimy przerobić z nimi dużą liczbę typowych zdań.
  • Na lekcjach nie ma czasu na zajmowanie się problemami matematycznymi.
  • Matematyka nie nadaje się do pracy w małych zespołach.
  • Najlepiej, gdy dziecko ucząc się matematyki, przede wszystkim uważnie słucha nauczyciela i powtarza jego czynności.
  • Uczeń zdolny rozwija w szkole myślenie matematyczne.
  • Uczeń umie tylko to, co było przerabiane w szkole.
  • Zadanie „na szóstkę” nie są dla słabych uczniów.
  • Uczniowie w tym wieku, nie są w stanie tworzyć własnych sprytnych metod wykonywania obliczeń.
  • Uczeń powinien wiedzieć, kiedy się odzywać.
  • Uczniowie w klasach początkowych nie umieją jeszcze argumentować.

Autorka w bardzo czytelny i jasny sposób wyjaśnia, dlaczego obecna formuła nauczania matematyki nie jest dobra dla żadnej grupy uczniów. Wnioski, do których dochodzi Alina Kalinowska są zblieżne z postulatami płynącymi od badaczy mózgu. Uczenie się nie jest procesem biernym i wymaga aktywności, synapsy zmieniają się tylko wtedy, gdy są aktywne. Dlatego oczekiwanie od uczniów, by siedzieli, słuchali i powtarzali to, co powiedział lub zademonstrował nauczyciel, blokuje proces uczenia się. Jednak wielu nauczycieli konsekwentnie ignoruje wiedzę uczniów i ich strategie rozwiązywania zadań i wierzy, że uczniowie potrafią jedynie to, co już zostało w szkole przerobione. Takie przekonanie oparte jest na postrzeganiu procesu uczenia się jako pochodnej procesu nauczania. Jeśli nauczyciel naucza, to uczniowie się uczą, jeśli coś wyjaśnia, to oni rozumieją. Takie podejście skutkuje coraz większym formalizowaniem i zbiurokratyzowaniem nauczania.

Nauczyciele matematyczną wiedzę często utożsamiają z określonym zestawem algorytmów, które trzeba „przerobić”. Prowadzi to do tzw. „bezmyślności matematycznej” (A. Kalinowska, str. 5) i wyuczonej bezradności. Uczniowie widząc nowe zadanie nie myślą, ale szukają gotowego schematu, jaki można by w tej sytuacji zastosować. „Badani trzecioklasiści wykazywali się bardzo wysokim poziomem sprawności narzędziowych ograniczających się do mechanicznego wykonywania obliczeń (na przykład pisemnych), nie radząc sobie jednocześnie w prostych przykładach odwołujących się do strategii niekoniecznie wyćwiczonych na lekcjach.” (A. Kalinowska, str. 5) Innymi słowy uczniowie posiadają dobrze rozwinięte narzędzia, których nie potrafią wykorzystać w nowych sytuacjach, a z takimi właśnie będą spotykać się w pozaszkolnych realiach. Innymi słowy, wiedza wyniesiona z lekcji matematyki jest życiowo nieprzydatna, sprawdza się za to na testach, ale tylko w zadaniach opartych na schematach. Testy PISA pokazują, że z nieszablonowymi zadaniami polscy uczniowie sobie nie radzą.

Alina Kalinowska, podobnie jak badacze mózgu i konstruktywiści wiele miejsca poświęca rozumieniu pojęć. „Rozumienie pojęć matematycznych ma swoje źródło w operacjach logicznych wywodzących się z działania na przedmiotach. Szczególnie na poziomie klas najmłodszych jakość rozumienia działań matematycznych, czy relacji między wielkościami matematycznymi w zadaniu tekstowym, jest zdeterminowana ilością i różnorodnością działań dziecka w przestrzeni materialnej. Musi ono oddziaływać na rzeczywistość, dokonywać w niej zmian, żeby mogło następnie odwoływać się do niej.” (A.Kalinowska, str. 10) Na rolę bogatego w bodźce środowiska edukacyjnego i na możliwość wchodzenia w różne relacje ze światem realnym wskazują również badacze mózgu (G.Hüther, J. Bauer, A.K. Braun, F.Hutzler, L.Eliot). Neurobiolodzy stopniowo odkrywają zależności między pozornie nieprzydatnymi z punktu widzenia szkoły zajęciami a sukcesem szkolnym. Badania pokazują, że gra na pianinie lub keyboardzie rozwija u dzieci w wieku przedszkolnym rozumowanie przestrzenno-czasowe. Skala muzyczna jest doświadczana przez mózg jako wzór, dlatego ten po wielu godzinach poświęconych grze na instrumencie lepiej radzi sobie również z innymi wzorami. Struktury neuronalne, jakie rozwinęły sie w czasie muzykowania, przydatne są również podczas zajmowania się ułamkami czy geometrią, twierdzi amerykańska neurobiolog Lise Eliot. (Lise Eliot, str. 176)

Badacze mózgu podkreślają różnorodność doświadczeń zebranych we wczesnym dzieciństwie, o którą upomina się również Alina Kalinowska. Dlatego rodzice i nauczycielki pracujące w przedszkolach powinni starać się tworzyć środowisko edukacyjne dostarczające różnych bodźców i umożliwiających możliwie różnorodne formy interakcji ze światem zewnętrznym. Im więcej doświadczeń cielesnych w dzieciństwie, im więcej możliwości manipulowania przedmiotami, tym lepsze rozumienie pojęć abstrakcyjnych w późniejszych latach. Budowanie szałasu, podchody w lesie, odnajdywanie kierunku, szacowanie odległości, gra w piłkę, wspinanie się na drzewa, zabawa origami czy dzielenie ciastek między kilkoro dzieci, każda z tych aktywności prowadzi do rozoju innych struktur mózgowych i każda może być przydatna, gdy uczniowie będą poznawać nowe pojęcia matematyczne, czy zajmować się relacjami między nimi.

Wielu nauczycieli wierzy, że uczniowie klas początkowych nie potrafią sami odkrywać pojęć matematycznych. Skutkiem tego uważają, że sami muszą im wszystko wyjaśnić. Zdobywanej w szkole wiedzy nie traktują jako kontynuacji czy przedłużenia wcześniejszych doświadczeń zebranych przez dzieci, ale jako oderwane od realnego życia pojęcia i treści, które da się wyjaśnić za pomocą słów i definicji. Skutkiem niedostrzegania związków między wcześniejszymi doświadczeniami a szkolną wiedzą są poważne błędy w organizacji nauki. Nauczyciele zamiast koncentrować się na planowaniu zadań umożliwiających uczniom zrozumienia określonych zasad czy zależności, sami wszystko wyjaśniają. Na związane z taką postawą niebezpieczeństwo wskazywał już Jean Piaget mówiąc, że wszystko, co robimy za dziecko, pozbawia je możliwości zrobienia tego samemu. Jest to kolejny przekład utrudniania przez ułatwianie. Zdobywanie wiedzy czy nowych umiejętności wymaga określonej pracy, jaką muszą wykonać neurony. Lekcja, na której aktywny jest głównie nauczyciel, a zadaniem uczniów jest słuchanie i podążanie jego śladem, nie aktywizuje mózgu. Aby w pełni wykorzystać potencjał uczniów, trzeba wciąż stawiać przed nimi nowe, intrygujące zadania, które, czasami z pomocą nauczyciela, będą w stanie rozwiązać.

Dzieci, które próbowały kiedyś podzielić 18 cukierków na pięcioro dzieci, odkrywają relacje podzielności, choć nie nazywają tego dzieleniem z resztą. „Dzieci nieskończenie wiele razy dokonują podobnych manipulacji, w których dzielą w sensie matematycznym, na przykład układają talerze po obu stronach stołu i zastanawiają się, czy może być po równo, jeżeli do stołu zasiądzie 7 osób. Takie z kolei doświadczenia kształtują pojęcie parzystości liczb. Dziecięce eksplorowanie świata jest polem doświadczalnym dla kształtowania się pojęć matematycznych.” (A Kalinowska, str. 14) Takie doświadczenia pozwalają im zrozumieć sens dzielenia duże lepiej niż nawet najlepsze wyjaśnienia nauczyciela.

Osoby uczące matematyki w klasach I-III powinny wiedzieć, że rozumienie pojęć matematycznych powstaje w oparciu o wiele różnorodnych doświadczeń, które dzieci zebrały we wcześniejszych latach. Ich mózgi nie są pustymi kubełkami, do których można przelać odpowiednie porcje wiedzy. W szkole trzeba zadbać o to, by proces konstruowania wiedzy mógł rozwijać się harmonijnie. Zadanie polega na połączeniu wprowadzanej na lekcjach terminologii ze światem zebranych wcześniej doświadczeń cielesnych. Zbyt szybkie wejście na poziom symboli i abstrakcyjnych pojęć nie sprzyja konstruowaniu połączeń między tym, co wprowadzone zostało w szkole, a tym, czego dzieci doświadczały wcześniej. Dlatego nie powinno się zabraniać dzieciom dokonywania obliczeń na konkretach, gdy one same chcą jeszcze liczyć w ten sposób. Ale nie wolno również zmuszać dziecka, które dodaje w pamięci, by najpierw dopełniało do pełnej dziesiątki.

Przykład: 7 + 8 = (7 + 3) + 5 = 15

Wszelkie schematy jedynie utrudniają mózgowi pracę. Dzieci mają różne doświadczenia, a skutkiem ich mózgi dysponują różną siecią neuronalną. Dlatego stosują różne strategie rozwiązywania zadań i nieco inaczej rozumieją omawiane na lekcjach matematyki pojęcia. Jednym z błędów popełnianych przez nauczycieli jest ignorowanie tych indywidualnych strategii i sposobów rozumowania. Jeśli matematyka ma rozwijać myślenie, to nowe pojęcia nie mogą być, jak to się dziś często dzieje, zawieszone w próżni. Fakt, iż dziecko potrafi powtórzyć definicję, podać zasadę lub mechanicznie zastosować algorytm, nic nie mówi o tym, czy rozumie problem. Bez zrozumienia można wprawdzie dobrze wypaść na testach, ale taka „wiedza” jest zupełnie nieprzydatna w pozaszkolnych realiach.

Nauczyciele wierzący, że uczniowie wiedzą tylko to, co zostało już „przerobione” na lekcjach zamykają im drogę do sukcesu. Myślenia nie można rozwijać poprzez mechaniczne stosowanie algorytmów. Jeśli celem matematyki ma być rozwijanie myślenia, to trzeba jej uczyć inaczej! Uczniowie nie powinni w szkole słuchać, ale samodzielnie myśleć i jak twierdzi Mirosław Dąbrowski, działać. A nauczyciele powinni im stworzyć środowisko, które to umożliwi. Celem nie są zatem algorytmy, ale heurezy. Ale o nich napiszę już innym razem. Kontynuując temat chciałabym też napisać tekst o tym, czy można przeciążyć mózg przedszkolaka. Badania neurobiologów dostarczają niezwykle ciekawych wniosków. Anna Katharina Braum, profesor neurobiologii rozwojowej z uniwersytetu w Magdeburgu twierdzi, że prawdziwym zagrożeniem jest niedocenianie potencjału dzieci i sprowadzanie ich do poziomu, na którym nie chcą pracować. Nauczyciele widząc mizerne efekty sądzą, że zadania są dla ich uczniów zbyt trudne, podczas gdy w rzeczywistości są zbyt nudne. Alina Kalinowska dostarcza w swojej książce licznych prykładów potwierdzających prawdziwość tej tezy.

Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych" i "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog w partnerskiej dla Edunews.pl platformie blogowej Oś Świata pod adresem http://osswiata.nq.pl/zylinska/. Artykuł jest przedrukiem wpisu zamieszczonego w Osi Świata.

Komentarze (5)
This comment was minimized by the moderator on the site
Święte słowa powyżej. Osobiście matematyki zdołała mnie dopiero nauczyć pani doktor na studiach. Kompletnie odeszła od jakichkolwiek schematów, wyjaśniła pojęcia, nauczyła umiejętności szybkiego szacowania wyników w pamięci bez robienia obliczeń,...
Święte słowa powyżej. Osobiście matematyki zdołała mnie dopiero nauczyć pani doktor na studiach. Kompletnie odeszła od jakichkolwiek schematów, wyjaśniła pojęcia, nauczyła umiejętności szybkiego szacowania wyników w pamięci bez robienia obliczeń, składania pojęć w sensowne całości. Nie tylko odeszła od schematów, ale przechodziła samą siebie za kazdym jednym razem żeby zadanie sformułować w ten sposób aby sprawdzić czy student rozumie co robi i czy wie dlaczego tak jest dobrze czy źle zrobić w danej sytuacji, czy rozumie pojęcia matematyczne i czy potrafi korzystać z tego co powinien zrozumieć w przeciwieństwie do zapamiętania wystarczająco dużej ilości przykładów na temat. Wszystko bardzo potrzebne umiejętności dla przyszłego inzyniera, który przez przyszłe życie zawodowe będzie zmagał się z problemami z którymi nikt wcześniej sobie nie dał rady bo ich jeszcze nie było.
More
Bartolinii
This comment was minimized by the moderator on the site
Matematyka w szkole to tylko schematyczne rozwiązywalnie zdań. Ludzie mają z nią problem bo się nią straszy, mówi że jest trudna to rodzi lęk przed matematyką i w efekcie osoby takie wmawiają sobie że jej się nie da nauczyć. Jak przestaniecie ...
Matematyka w szkole to tylko schematyczne rozwiązywalnie zdań. Ludzie mają z nią problem bo się nią straszy, mówi że jest trudna to rodzi lęk przed matematyką i w efekcie osoby takie wmawiają sobie że jej się nie da nauczyć. Jak przestaniecie matma straszyć to wszystko będzie ok . A inżynier to już na pewno nie matematyk
More
ala
This comment was minimized by the moderator on the site
Witam, z trochę spóźnionym głosem. To od badaczy mózgu pochodzi powiedzenie, że każdy mózg jest inaczej okablowany - każdy mózg jest inny. Dlaczego więc w nauczaniu matematyki i innych przedmiotów w klasach 0 - 10 (pomijam zakres rozszerzony w...
Witam, z trochę spóźnionym głosem. To od badaczy mózgu pochodzi powiedzenie, że każdy mózg jest inaczej okablowany - każdy mózg jest inny. Dlaczego więc w nauczaniu matematyki i innych przedmiotów w klasach 0 - 10 (pomijam zakres rozszerzony w LO) wszyscy uczniowie uczą się według tej samej podstawy? Nie napisałem, że uczą się tego samego, bo właśnie ze względu na różnice w okablowaniu, chociaż podstawa jest taka sama dla wszystkich, uczą się albo znacznie mniej (w większości) albo znacznie więcej (w mniejszości). Powyższy artykuł dotyczy głównie pierwszych lat w szkole, gdy dzieci poznają podstawowe pojęcia, w tym również matematyczne. Ciekawi mnie, na ile źródłem niepowodzeń (uczniów) są złe metody nauczania matematyki, a na ile powodem ich niepowodzeń jest przyjęcie, że wszyscy uczniowie mają uczyć się tego samego. W czasie edukacji szkolnej następuje taki moment przełomowy, gdy tracimy ucznia dla matematyki, fizyki czy innej dziedziny, a mimo to do końca K12 kształcimy go w każdej dziedzinie na poziomie podstawowym, który dla większości różnie okablowanych mózgów jest nieosiągalny. Oczywiście dysponujemy skalą stopni od 0 do 6, ale stopnie to wynik pewnej umowy społecznej, często graniczącej z hipokryzją. Dlaczego uczeń nie może wybrać takiego zakresu kształcenia matematycznego (jak i w innych dziedzinach), który będzie najbardziej odpowiedni dla niego i dla jego okablowania mózgu? Oczywiście, musielibyśmy mu pomóc w tym wyborze.

Czy możliwe jest takie kształcenie? TAK. Jeden przykład: w pierwszej klasie gimnazjalnej w Roosevelt Middle School w Eugene (USA), w zakresie matematyki, która była przedmiotem obowiązkowym, mój syn miał do wyboru jeden z siedmiu modułów (w kolejności zaawansowania): odkrywanie matematyki, współczesna (codzienna) matematyka, dociekliwość matematyczna, wstęp do algebry, nieformalna geometria, algebra, geometria. Zalecany był ciąg modułów w kolejnych klasach: współczesna (codzienna) matematyka, dociekliwość matematyczna, wstęp do algebry, ale wielu uczniów kończyło zajęcia w gimnazjum na poziomie algebry. Praca i postępy uczniów były uważnie obserwowane przez nauczycieli oraz rodziców, a dobór poszczególnych modułów bazował na umiejętnościach i potrzebach uczniów. Wybory uczniów były ich wspólnym wyborem, ich rodziców, szkolnego pedagoga (psychologa) i wychowawcy. Uczniowie byli również wspierani przez starszych kolegów. Dodam, że ponad połowę przedmiotów Bartek miał do wyboru i mógł wybrać: naukę gry w golfa (koszykówkę, pływanie), strzelanie z łuku, produkcję ceramiki, prace w drewnie, przyjaciele i rodzina, twórcze rozwiązywanie problemów, szkolny chór, zespół muzyczny itp. Miał także wybór w przypadku każdego przedmiotu obowiązkowego, jak matematyka.

Maciej M Sysło
More
Maciej M. Sysło
This comment was minimized by the moderator on the site
Napisał Pan: "Ciekawi mnie, na ile źródłem niepowodzeń (uczniów) są złe metody nauczania matematyki, a na ile powodem ich niepowodzeń jest przyjęcie, że wszyscy uczniowie mają uczyć się tego samego."

To bardzo dobre pytanie! Faktem jest, że sieć...
Napisał Pan: "Ciekawi mnie, na ile źródłem niepowodzeń (uczniów) są złe metody nauczania matematyki, a na ile powodem ich niepowodzeń jest przyjęcie, że wszyscy uczniowie mają uczyć się tego samego."

To bardzo dobre pytanie! Faktem jest, że sieć połączeń neuronalnych w mózgu każdego ucznia jest inna i że na jej strukturę wpływ mają doświadczenia zebrane przez właściciela mózgu. Dziś wiadomo już, jak ważną rolę odgrywają zabawy. Np. gra w piłkę wyrabia koordynację ręka - oko, budowanie z klocków czy origami wyrabia wyobraźnię przestrzenną, podobnie jak wspinanie się na drzewa, budowanie szałasów czy urządzanie podchodów w lesie. Zazwyczaj to dorosli decydują o tym, czym dziecko się zajmuje, wiec to od nich zależy struktura sieci neuronalnej. Efekt jest taki, że do szkoły przychodzą dzieci mające zupełnie różne pożliwości rozumienia. Udawanie, że wszystko zależy od ich pracy, jest moim zdaniem niemoralne. Opisałam ten problem w wydanej właśnie książce "Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi". Spis treści można zobaczyć na stronie Wydawnictwa Naukowego UMK .
http://www.wydawnictwoumk.pl/prod_74250_Neurodydaktyka._Nauczanie_i_uczenie_sie_przyjazne_mozgowi.html

Inna rzecz, że wszystkie badania, w tym również polskie, pokazują, że matematyki od samego początku uczymy żle. I nie jest to wina nauczycieli. Trzeba zadać sobie pytanie dlaczego zainteresowane matematyką maluchy zamieniają się w ludzi z matematycznymi fobiami. Co robimy nie tak, że marnujemy ten ogromny potencjał! Dlatego Pana pytanie o to, dlaczego tracimy uczniów dla matematyki, fizyki ..., jest bardzo zasadne.
Mózgów dzieci nie zmienimy. To my, nauczyciele, musimy zmienić metody nauczania, które muszą byc dostosowane do wydolności mózgowych struktur poznawczych i muszą uwzględniać to, że każdy mózg jest inny. Bez tego wciąż będziemy uprawiac fikcję. Ma Pan zupełną rację, że najpierw trzeba zadać odpowiednie pytania, a potem przeprowadzić badania. Ale szkół ćwiczeń już niestety nie mamy.
More
Marzena
This comment was minimized by the moderator on the site
Witam i dziękuję za odpowiedź.

Pracujemy w tych samych ośrodkach (Wrocław i Toruń) - czy mógłbym prosić o bezpośredni kontakt (e-mail), by umówić się na spotkanie i porozmawiać o tych i innych problemach. Miałbym kilka konkretnych propozycji.

Pozd...
Witam i dziękuję za odpowiedź.

Pracujemy w tych samych ośrodkach (Wrocław i Toruń) - czy mógłbym prosić o bezpośredni kontakt (e-mail), by umówić się na spotkanie i porozmawiać o tych i innych problemach. Miałbym kilka konkretnych propozycji.

Pozdrawiam, Maciej M Sysło (syslo@ii.uni.wroc.pl, syslo@umk.mat.pl).
More
Maciej M. Sysło
Nie ma tu jeszcze żadnych komentarzy
Skomentuj
Piszesz jako gość
×
Suggested Locations
Wpisz tekst z poniższego obrazka. Nie jest wyraźny?

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Rafał Kapica napisał/a komentarz do Szkolna klasa - dobre miejsce do współpracy
tak tablice są bardzo dobrym rozwiązaniem - polecam
Jan Soliwoda napisał/a komentarz do Jeszcze większa automatyzacja pracy twórczej
Świetnie, nareszcie! Acz poprzez 'reductio ad absurdum' niestety (starożytnym wystarczyło że wyobraz...
Ppp napisał/a komentarz do Jak książeczki uczą rozmawiać?
Mama opowiadała mi, że zacząłem mówić bardzo późno, ale jak już zacząłem - od razu pełnymi zdaniami,...
Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie