18 maja w Centrum Nauki Kopernik zostało zorganizowane przez Fundację Stocznia obywatelskie wysłuchanie publiczne w sprawie zmian w podstawie programowej dot. języka polskiego. W sposób bezpośredni wzięło w niej czterdziestu uczestników. Część obserwowała debatę poprzez transmisję internetową. Symptomatyczny był brak przedstawicieli środowisk, które jak się zdaje powinny być zainteresowane tego typu dyskursem: Ministerstwa Edukacji Narodowej, Instytutu Badań Edukacyjnych czy Ośrodka Rozwoju Nauczycieli.
Kwestia zmian w każdym możliwym zakresie dotyczących edukacji kojarzy się ze zdaniem przypisywanym Albertowi Einsteinowi mówiącym o tym, że szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów. To nie działa. Przypomina zdziwienie kota, który wylądował na pustyni i rozglądając się z przerażeniem dookoła krzyczy „Nie ogarniam tej kuwety!”. Oba skojarzenia obrazują też brak możliwej skuteczności w pracy nad zmianą podstaw programowych. Z jednej strony robimy nieustannie to samo i narzekamy, że nic się nie zmienia. Z drugiej próbując „ogarnąć kuwetę” zadeklarowaliśmy zmniejszenie pustyni o 20 proc. uznając, że to powinno na początek wystarczyć. Nie wystarczy!
Nawiasem mówiąc w sposób wyrazisty opowiedziała o tym jedyna osoba na Sali, która częściowo związana jest z Ministerstwem Edukacji Narodowej – Kinga Białek. Pracując w Szkole Edukacji PAFW i UW, a jednocześnie będąc zaangażowaną w pracę zespołu opracowującego tzw. „nowe” podstawy programowe z języka polskiego działającego przy MEN, opowiedziała wiele intersujących kwestii związanych z pracą swojego zespołu. Podkreśliła, że praca nad zmianą obejmuje dwa kroki. Pierwszy dotyczy tzw. „odchudzania” a drugi obejmie działania na rzecz zupełne nowych rozwiązań, które nastąpią nie prędzej niż w 2027. To nad czym pracuje się w MEN w chwili obecnej to próba ograniczania zestawu wiadomości (bo nie wiedzy) i niewielkiej konfekcji w zakresie standardów wymagań egzaminacyjnych. System egzaminów bowiem póki co jest kluczowy i do wspomnianego 2026 nie ulegnie zmienia. To znaczy nic się nie zmieni! Jednocześnie ekspertka wypowiedziała jedną z kluczowych kwestii, które warto uwzględniać podejmując decyzje odnośnie do sposobu nauczania języka polskiego. Podkreśliła, że podstawa to swoiste minimum, to czego i w jaki sposób z nią pracować wyznacza program a w gruncie rzeczy decyzja samych nauczycieli. Oznacza to, że nie trzeba robić wszystkiego co jest w podręczniku. I nie każdą lekturę opracowywać w sposób szczegółowy. Raczej wyznaczać cele atrakcyjne i możliwe do osiągnięcia przez uczniów. Raczej stwarzać możliwość atrakcyjnych poszukiwań tego, co ciekawe i interesujące w tekstach, o których mówi się na lekcjach. Budująca była też zapowiedź, że wspomniany 2026 rok to czas fundamentalnej zmiany. Że warto włączyć się w proces przygotowania nowych rozwiązań, o których również mówili uczestnicy spotkania.
Poszczególne wypowiedzi najogólniej mówiąc dotyczyły trzech kwestii. Pierwsza utrzymania bądź eliminacji wybranych lektur. W sposób szczególny podkreślano swoiste wyzwanie jakim są test z epok najstarszych – średniowiecza, odrodzenia czy baroku. Choć wspominano też autorów znacznie młodszych, w sposób szczególny Sienkiewicza. Jedyne teksty, o których Kinga Białek wspomniała jako wymagające pominięcia czy ograniczenia w zestawie lektur szkolnych to „Odprawa posłów greckich” oraz „Potop”. Pierwsza, bo napisana językiem archaicznym, druga, bo zdecydowanie za długa. Oba tytuły były natomiast okrętami flagowymi wypowiedzi narodowo-katolickich, które podkreślały konieczność utrzymania właściwego kanonu i celów pozwalających podczas nauki polskiego kształtować prawdziwych Polaków. Tych wypowiedzi było niezbyt wiele, ale w charakterystyczne dla tego typu retoryki podkreślane były jako założenia niemożliwe do odstąpienia. Wreszcie ostatnia część (zdecydowana większość wypowiedzi) dotyczyła konieczności pracy nad rozwiązaniami, ujmującymi cele omawianego przedmiotu jako źródło rozwoju kompetencji społecznych, w tym umiejętności komunikacyjnych, praktyki dyskursu oraz refleksji a także budowania postaw prospołecznych, obywatelskich skupionych na wzajemnej tolerancji i współpracy. W sposób szczególny zabrzmiały w tym kontekście słowa Igi Kazimierczak, która zasugerowała, żeby edukację polonistyczną włączyć w obszar szkolnych nauk społecznych a także propozycja Doroty Obidniak, żeby do listy tekstów omawianych na lekcjach polskiego włączyć Konstytucję jako kluczowy tekst dla każdego Polaka i obywatela RP. W ogóle sporo mówiono o tym, by nie formować listy lektur szkolnych na kolanach, a raczej w odniesieniu do rzeczywistych zainteresowań i praktycznych potrzeb dzieci oraz nastolatków. By szkolna edukacja w zakresie języka narodowego obejmowała kompetencje przydatne nie tyle na egzaminach, ale w codziennej dyskusji o tym, co się dzieje dookoła nas i tym, co w sposób szczególny dotyczy uczniów, ale też dorosłych.
Miałem trzy minuty i chciałem opowiedzieć o ważnym dla mnie narzędziu pozwalającym skutecznie planować oczekiwane zmiany. O możliwości zastosowaniu techniki 5Q. Skupia się na pięciu pytaniach: czego możesz zrobić więcej, czego mniej? Co możesz zacząć, a co przestać? Wreszcie, co możesz robić inaczej? Więcej – konsultacji, uzgodnień, konferencji. Tylko po co? Mniej – analiz i dyskusji na temat treści oraz lektur, z którymi uczniowie muszą się zetknąć w szkole. Czy to coś zmieni? Co zacząć? Może spróbować łączyć cele uczenia się z analizą ich przydatności w życiu uczniów oraz późniejszych dorosłych? Pozwolić nauczycielom pracować z ich podopiecznymi w obszarach atrakcyjnych, przydatnych, budujących poczucie wartości oraz sprawstwa uczniów. Coś z czym mogliby się utożsamiać. Czym mogliby się pochwalić. Z czego cieszyć? I jednocześnie przestać myśleć o nauce jak o treningu przygotowującego do rozwiązywania testów! Akceptacji wyższości standardów egzaminacyjnych nad rezultatami rozwoju naszych wychowanków. Co więc i jak inaczej? Budować proces uczenia się w oparciu o kompetencje – porozumiewania, myślenia, analizy, syntezy i przetwarzania. Komunikacji, współpracy, krytycznego myślenia, kreatywności. Szukać, znajdować, potwierdzać u uczniów celowość poruszania treści i stosowania metod, które będą dla nich atrakcyjne, które uznają za przydatne i którymi z radością i satysfakcją będą się posługiwać na co dzień. I wreszcie – zaufać nauczycielom i uczniom, że mogą, potrafią i nie muszą być ani prowadzeni za rączkę ani bez przerwy rozliczani. Uczenie się i korzystanie z języka oraz treści, które przy jego pomocy powstają powinno być przyjemne i satysfakcjonujące. Dobrze, kiedy się nim cieszymy i kiedy jesteśmy dumni z tego, że się nim posługujemy. Co powiedziałem i co powiedzieli inni można wysłuchać korzystając z opracowanych przez organizatora debaty materiałów na YouTube. Moim zdaniem warto posłuchać:
Notka o autorze: Jarosław Kordziński – obserwator rzeczywistości edukacyjnej w Polsce i na świecie. Autor, między innymi wydanej w 2022 roku przez Wydawnictwo Wolters Kluwer książki „Edukacja wyzwolenia szkól i nauczycieli”.