Można płynąć z prądem rzeki, wykorzystując naturalny nurt i siłę wody lub można płynąć pod prąd. W szkołach każemy dzisiaj uczniom płynąć pod prąd, zapominając o wszystkich silnych stronach mózgu i utrudniając tym sposobem naukę. Skutkiem tego nasze dzieci są coraz bardziej zmęczone i na starcie nie mają szans wypłynąć na głębokie wody.
System edukacyjny powinien zmienić się z kilku powodów. Po pierwsze, tradycyjna szkoła wcale nie jest miejscem optymalnego rozwoju mózgu, bo człowiek uczy się przede wszystkim wtedy, gdy jest aktywny. Zmuszając uczniów głównie do odbioru i reprodukowania wiedzy każemy im robić to, co dla naszego mózgu stanowi dużą trudność. Dlatego szkoła powinna pozwolić uczniom na aktywność, odchodząc od modelu, w którym to nauczyciel decyduje o wszystkich elementach procesu dydaktycznego i w którym to on jest aktywną stroną.
Z neurologicznego punktu widzenia proces uczenia się polega na zmianie siły połączeń synaptycznych w mózgu, a synapsy zmieniają się tylko wtedy, gdy są aktywne. Szkoła musi więc mobilizować uczniów do samodzielnego wyszukiwania materiałów, zachęcać do rozwiązania nieszablonowych problemów, a w końcu przygotowywać do podejmowania mądrych decyzji. Łatwiej jest uczyć się i zapamiętywać nowe informacje, gdy są one wpisane w emocjonalny kontekst, podczas gdy dziś często mamy w szkole do czynienia z suchym, pozbawionym jakichkolwiek emocji materiałem.
Dużo łatwiej uczyć się, jeśli robi się to wspólnie z innymi uczniami. W naszych szkołach mało jest pracy w grupach, a treści podzielone są pomiędzy poszczególne przedmioty. Tymczasem mózg wszystko łączy – dlaczego więc w szkole wszystko dzielimy? Niepowiązane z sobą informacje nie tworzą wiedzy. Dlatego system nauki przedmiotowej należy zmienić na system pracy projektowej, w którym informacje z różnych dziedzin będą się wzajemnie łączyć i przeplatać.
Kolejnym powodem przemawiającym za jak najszybszym wprowadzeniem zmian jest stosunek uczniów do szkoły. Kilka lat temu przeprowadzono w Niemczech proste badanie, w którym proszono dzieci, żeby z listy różnych instytucji wskazały te, których najbardziej nie lubią – szkoła znalazła się na drugim miejscu, zaraz za dentystą. Podobny obraz wyłania się z badań prowadzonych w polskich szkołach przez profesora Czapińskiego. Wszystkie dzieci, które przychodzą do szkoły cieszą się i są silnie zmotywowane do nauki. Co się dzieje z z ich naturalną chęcią poznawania świata, z radością i motywacją do pracy? Dlaczego te aktywne i zadające tysiące pytań maluchy tak szybko tracą wszelki zapał i zaczynają negatywnie postrzegać szkołę?
Gdzie leży błąd? Co tak skutecznie zniechęca dzieci i obniża ich motywację do nauki? Co niszczy ich ciekawość poznawczą? Jestem przekonana, że szkoła blokuje dziś potencjał, z którym przychodzą do niej dzieci. Polscy uczniowie potrafią wprawdzie rozwiązywać testy, ale z roku na rok są coraz słabiej przygotowani do podjęcia studiów. Zdaniem wielu pracodawców nie są też przygotowani do pracy zawodowej.
Trzecim argumentem na rzecz zmian jest niedostrzeganie wielu typów talentów. Z listy uzdolnień opracowanych przez Howarda Gardnera (teoria inteligencji wielorakich) w szkołach lepiej lub gorzej rozwijane są jedynie niektóre z nich: lingwistyczna, matematyczna i logiczna. Pozostałym, tak ważnym w życiu, szkoły nie poświęcają uwagi. Ćwiczy sie głównie to, co może pojawić się na testach. Najtrudniejszą sytuację mają kinestytycy, którzy potrzebują zupełnie innych warunków dla prawidłowego rozwoju. Szkolne „ukrzesłowienie” blokuje ich aktywność, a co za tym idzie optymalny rozwój. Nie mniej trudną sytuację mają osoby wolniejsze i dokładniejsze. Ponieważ testy robi się na czas, wypadają w nich słabiej niż by mogli. Gdyby osoby dokładniejsze mogły pracować w swoim tempie, z pewnością osiągałyby lepsze wyniki. Pracując na czas nie mogą wykazać się swoimi silnymi stronami, a przecież dokładność jest pożądaną cechą w wielu zawodach i warto, by szkoły dostrzegły także wartość tego sposobu pracy. W dzisiejszym modelu egzaminacyjnym osoby wolniejsze, a może jedynie dokładniejsze, mają mniejsze szanse odniesienia sukcesu. Ich jakże przydatne w życiu mocne strony, w szkole są przyczyną słabszych wyników.
Przez lata przygotowując się do rozwiązywania testów i udzielania najbardziej typowych i banalnych odpowiedzi w uczniach wyrabia się określone sposoby myślenia i postępowania. Zapoznając się ze sposobem punktowania zadań widzą, że kreatywność i krytyczne, samodzielne i oryginalne myślenie jest raczej przeszkodą niż atutem. Stosowane w naszych szkołach testy w odróżnieniu od testów PISA sprawdzają przede wszystkim wiedzę, a nie zdolność jej zastosowania i ograniczają się do łatwo mierzalnych celów.Skutki nauki rozumianej jako przygotowanie do zdawania opartych na schematach testów mają z punktu widzenia rozwoju naszego kraju, jak również z punktu widzenia gospodarki, fundamentalne znaczenie. Jeśli przez lata wymagamy od uczniów, by trzymali się schematów, to nie możemy potem oczekiwać, że gdy zaczną pracować, staną się nagle innowacyjni, że będą potrafili myśleć otwarcie i rozwiązywać problemy, o których wcześniej nikomu się nawet nie śniło. Dzisiejszy model edukacji wywodzi się z XIX wieku, tymczasem w „erze wiedzy”, w której dzisiaj żyjemy, o powodzeniu społeczeństw decydować będzie umiejętność wykorzystania potencjału ludzi i ich mózgów. Gospodarki rozwijają się w oparciu o innowacyjność i zdolność rozwiązywania nowych problemów. Kraj, który jako pierwszy wykorzysta badania nad mózgiem w modelowaniu systemu edukacji, a przez to uwolni innowacyjny potencjał tkwiący w dzieciach, uzyska przewagę nad innymi. Nasz największy potencjał, to możliwości dzieci przychodzących do szkół. Wszystkie chcą być aktywne, uczyć się i rozumieć otaczający je świat. Pozwólmy im na na to, zamiast od najwcześniejszych lat wtłaczać w egzaminacyjne schematy. Ich różnorodne talenty, to nasze największe bogactwo. Nasza przyszłość zależy od tego, czy szkoły będą wspierać rozwój ich wszystkich. Dziś nie możemy pochwalić się zbyt dużą ilością zgłaszanych patentów. Warto zastanowić się, czy ma to związek ze sposobem, w jaki dziś uczeni są młodzi Polacy.
Autorka jest wykładowczynią metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu. Głośnym echem odbił się tekst jej autorstwa Szkoła szkodzi na mózg, opublikowany w tygodniku „Polityka” we wrześniu 2010 roku.
Zapraszamy do publicznej debaty na temat przyszłości systemu edukacji na forum na stronie Pomorze2030.pl
Projekt „Pomorze 2030 – scenariusze rozwoju i kluczowe technologie” realizowany przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową jest współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013. Patronat nad projektem objął Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego.