Szkoła powinna wykształcić dzieci, potem młodzież. A my, nauczyciele powinniśmy przekazać im wiedzę, przygotować do egzaminów, testów, matury. Jednym słowem do życia. Taka sobie niby oczywista oczywistość.
Ale czy nasze życie opiera się tylko na wiedzy? Czy tylko „szkiełko i oko” się liczą? Co to znaczy “być przygotowanym do życia?” Co to znaczyć być wykształconym?
Jestem nauczycielką języka niemieckiego i zajęć technicznych. Zanim zaczęłam uczyć w szkole, wykonywałam wiele zawodów i podejmowałam różne działania. Jednak dopiero w szkole poczułam się “na miejscu”. Przestałam czuć się “mechanicznie” . W szkole jest tak silna interakcja w kontaktach międzyludzkich, że dopiero tam poczułam, że tak naprawdę pracuję. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo JA (moja osoba) ma wpływ na tych młodych osobników i nie dlatego, że ja teraz podaję tłumaczenie słówka der Bruder albo opowiadam o tworzeniu pytań szczegółowych. Kształtuje ich moja postawa, moje reakcje, moje komunikaty jakie im przekazuję, sygnały jakie im wysyłam, sposób w jaki z nimi rozmawiam...
Coraz częściej przebywając wśród młodzieży zaczęłam czuć się także “nauczycielem życia”. Zaczęłam się czuć współodpowiedzialna* za kształtowanie ich jako ludzi, jako żywego bytu.
I zastanawiam się ciągle, jaka zdobyta przeze mnie wiedza wykształciła mnie do tego typu działania.. Jak ta wiedza pomaga mi w relacjach z moimi uczniami, w kontaktach, w zrozumieniu ich, w byciu asertywną, w słuchaniu, w radzeniu sobie ze stresem, z nagromadzonymi emocjami, które przecież przechodzą przeze mnie parę razy dziennie od setek młodych ludzi, których mam możliwość uczyć.
Wertuję szybko w myślach, przewijam pamięć wstecz, próbuję sobie przypomnieć, czego uczyłam się w podstawówce, potem w liceum, studia… nic... nie potrafię się niczego doszukać… czyżby mnie “oszukano”?
Odpowiedzi nie znajdę, bo jej nie ma w tej mojej “pełnej wiedzy głowie”.
Dobrze, że w pewnym momencie dane mi było odkryć, że w kontaktach międzyludzkich ważne jest podejście całościowe: na poziomie myślenia, działania i emocji. Mam wrażenie, że jako nauczyciel (jako rodzic, zresztą generalnie jako człowiek) głównie odnosiłam się do sfery myślenia i działania, zapominając o najważniejszym – o emocjach. Jak to dobrze, że dane mi było choć trochę zajrzeć w siebie, poszperać w zamkniętych szufladkach, odkryć w ogóle ich istnienie i zauważyć, że są zamknięte, a co więcej, że DA SIĘ JE OTWORZYĆ!... Dobrze, że dopiero wtedy trafiłam do szkoły i mogłam przynajmniej zobaczyć to wszystko, o czym teraz właśnie piszę. Jak mi się to udało? Dzięki świadomości, dzięki treningowi umiejętności interpersonalnych, asertywności, dzięki emocjom, jakie uwolniły się w trakcie tej pracy nad sobą.
Jednak to, co mi uświadomiło, jak bardzo mnie “zniekształcono” oraz, jak ja “zniekształcam” innych to były ostatnie trzy dni Szkoły Trenerów w ramach CEO “Aktywna Edukacja” realizującego komponent e-nauczyciel programu rządowego Cyfrowa Szkoła.
To jest bardzo paradoksalna sytuacja, ponieważ jadąc już na pierwszy zjazd w lipcu 2012 miałam zupełnie inne oczekiwanie i wyobrażenie tego, co mnie czeka. Przede wszystkim Cyfrowa Szkoła miała być cyfrowa, czyli miałam pracować z nowoczesnymi technologiami informacyjno-komunikacyjnymi, odkrywać nowe narzędzia web 2.0 i pracować warsztatowo. Chciałam stać się trenerem w programie Cyfrowa Szkoła, abym mogła prowadzić warsztaty dla nauczycieli ze szkół zakwalifikowanych do programu z wykorzystania i zastosowania tych narzędzi w edukacji, chciałam ich inspirować i motywować do działania. I nadal tego chcę i ciągle uważam, że ten program powinien obejmować także działania w tym kierunku. Tutaj zdania nie zmieniłam.
Jednak ta roczna szkoła trenerów, to wszystko czego doświadczyłam, uświadomiło mi jak bardzo, bez względu na to czy szkoła jest cyfrowa czy nie, nauczyciele potrzebują wsparcia na poziomie własnego rozwoju osobistego, na poziomie inteligencji emocjonalnej i asertywności. Nikt nie jest cyborgiem, nikt nie jest betonem, składamy się z różnych niewidzialnych warstw, o których nie mamy zielonego pojęcia. Ostatnie trzy dni Letniej Szkoły Trenerów w sierpniu 2013 pozwoliły mi doświadczyć odkrywania siebie oraz obserwowania, jak inni odkrywają siebie. Pozwoliły mi na łzy, na śmiech. Mogłam być świadkiem zrywania warstw, otwierania szufladek, zrzucania ciężarów…
Jestem inna niż wcześniej, ciągle się zmieniam i nadal chcę pracować nad sobą, abym mogła być bardziej świadoma relacji z ludźmi i młodzieżą, z którą spotykam się na co dzień. Ale potrzebuję wsparcia, jako nauczyciel. Potrzebuję treningu, potrzebuję zadbania o moją osobę także w sferze emocjonalnej, bo ja sama jestem narzędziem w mojej pracy. I nie jestem szalona, choć czasem tak o sobie słyszę. Staję się osobą świadomą, a to nie jest takie proste. Chciałabym, aby każdy nauczyciel miał taką możliwość, stawania się świadomym człowiekiem – dla siebie, dla innych, a przede wszystkich dla tych młodych ludzi, przed którymi stoi świat otworem, ale świat inny, świat w którym coraz bardziej zapominamy o emocjach, myślimy, działamy, a ciągle coś jest nie tak. Chciałabym, aby dostrzeżono w końcu deficyt w doskonaleniu/ dokształcaniu nauczycieli. Aby treningi interpersonalne, psychoedukacyjne i warsztaty osobistego rozwoju nie były czymś wyjątkowym lecz obowiązkowym w tym zawodzie.
Bo chodzi o to, aby potem w życiu nie bazować na przetrwaniu, ale na spotkaniu.
W szkole nie uczymy spotkania, uczymy przetrwania, bo tego nauczono nas. I tak w kółko.
„Zmieniając się w dojrzałego dorosłego człowieka, który nie potrzebuje innego człowieka po to, by przetrwać – niewątpliwie spotkam drugą taką osobę, z którą podzielę się tym, co mam, a ona podzieli się ze mną. Na tym właśnie, w rzeczy samej, polega sens relacji – to nie jest ratunek, tylko „spotkanie”. A raczej – „spotkania”:
"Mnie z tobą.
Ciebie ze mną.
Mnie ze mną.
Ciebie z tobą.
Nas ze światem”. Jorge Bucai
P.S. 1. I oczywiście absolutnie nie próbuję powiedzieć, że WIEDZA nie jest ważna, ale nie najważniejsza.
P.S. 2. Specjalne podziękowania dla moich trenerów Jarka i Agaty, oraz Jacka i całej grupy fantastycznych nauczycieli, bez których ten wpis nie pojawiłby się na blogu! Dziękuję!
* współodpowiedzialna, ponieważ w tym procesie biorą udział oczywiście także rodzice, dziadkowie, opiekunowie.
Marta Florkiewicz-Borkowska jest nauczycielką języka niemieckiego w Publicznym Gimnazjum nr 3 w Pielgrzymowicach. Prowadzi własny blog DeutschFun. Pierwotny artykuł ukazał się w Blogu SuperBelfrów; licencja CC-BY-SA.