Szkoła – toksyczny związek od małego. Jak nie zabijać ciekawości? W środę 15 stycznia rozmawiałam w Klubie Trójki z panem Dariuszem Bugalskim o szkole, w której dzieci tracą motywację do nauki i o nauczaniu przyjaznym mózgowi. Oto moje refleksje po rozmowie w Klubie Trójki.
Dziś rozmowy o szkole są znacznie trudniejsze niż jeszcze przed kilkoma tygodniami, bo jak tu postulować zmiany, gdy nasi uczniowie odnieśli tak spektakularny sukces w teście PISA? Po co zmieniać coś, co doprowadziło do sukcesu. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy uczniom i ich rodzicom na takim właśnie sukcesie zależy.
Po rozmowie w Klubie Trójki wielu słuchaczy postanowiło podzielić się swoimi przemyśleniami. Pięknie dziękuję za wszystkie maile, wiele z nich głęboko mnie wzruszyło. Wciąż przychodzą też nowe na mój służbowy adres. Wszystkie je czytam, ale niestety nie jestem w stanie każdemu odpowiedzieć. Jedna ze słuchaczek, mama dwóch synów, zadała kluczowe pytanie: „Czy moje dzieci po to żyją, żeby Wielkopolska była wyżej w jakimś absurdalnym rankingu?!".
Dla pani Aleksandry, jak i dla mnie, dobra szkoła to taka, do której uczniowie lubią chodzić, w której się nie nudzą, rozwijają swoje talenty i w której nie tracą motywacji do nauki. Jednak dla wielu osób, zadaniem szkoły jest przygotowanie do zdawania testów. A jeśli nauka jest przy tym dla uczniów niechcianym i uciążliwym obowiązkiem, jeśli tracą motywację do nauki, to trudno, boli i tak być musi, zawsze bolało. Tak różne pojmowanie szkolnego sukcesu, pokazuje, jak trudno będzie osiągnąć porozumienie. Bo albo szkoła jest po to, żeby uczniowie mogli się dobrze rozwijać i być szczęśliwi (rozwój daje radość, dlatego dobrze zorganizowana nauka jest przyjemna, bo prowadzi do uwalniania dopaminy), albo ktoś potrzebuje uczniów i ich pracy, żeby osiągać dobre wyniki w rankingach. Zasadne jest zatem pytanie, czy powinniśmy dostosowywać szkoły do potrzeb uczniów i sposobu funkcjonowania ich mózgów, czy też, jak dotychczas, to uczniowie powinni dostosować się do obowiązującego systemu. Zdaniem profesora neurobiologii Geralda Hüthera, to nie najzdolniejsi osiągają dziś w szkole sukces (Hüther pisze o niemieckiej szkole), ale ci, którzy najlepiej potrafią się dostosować. Nie pytają o sens, nie selekcjonują informacji (na teście może być wszystko), nie kierują się własnymi zainteresowaniami, nie są zainteresowani współpracą z innymi czy rozwijaniem kretywności, ale ślęczą nad podręcznikami i uczą się na pamięć wszelkich możliwych formułek i definicji. Takie osoby na dodatkowych lekcjach chcą rozwiązywać jeszcze więcej testów.
Szkołę trzeba dziś wymyślić na nowo, bo ta którą znamy powtała w XIX wieku na potrzeby świata, którego już nie ma. Od tamtego czasu zmienił się kontekst, w jakim funkcjonują szkoły. Drugi powód jest natury neurobiologicznej. Dziś wiemy już, że nasze mózgi pracują inaczej niż wymaga tego obecny sytem edukacyjny. Nie zostały stworzone do reprodukowania informacji, ale do ich przetwarzania i wyciągania z nich ogólnych reguł. Gdy mogą to robić pracują efektywnie i trwale zapisują nowe dane w strukturach pamięci. I w końcu po trzecie, w interesie jednostek i całego społeczeństwa leży, by młodzi Polacy wiedzieli, że współpraca przynosi lepsze efekty niż rywalizacja.
Wielu rodziców nie zgadza się z tą rankingową logiką i widząc, jak żywe i zainteresowane światem dzieci, cichną i zamykają się w sobie, chce dla nich innej szkoły! Opowiadał mi dziś o tym mój sąsiad, tata Mikołaja, który we wrześniu rozpoczął naukę i już zdążył stracić wszelki do niej zapał. O utracie chęci do nauki i o szkolnej nudzie napisało wielu rodziców. Reguł testocentrycznego sytemu nie akceptuje również wielu uczniów.
Chciałabym opublikować tu choćby parę maili i odpowiedzieć na skierowane do mnie pytania, ale najpierw muszę mieć zgody ich autorów.
Mam nadzieję, że niedługo będę mogła dopisać ciąg dalszy...
Zainteresowanym podaję link do rozmowy z Dariuszem Bugalskim (aby odsłuchać audycję, trzeba kliknąć w małą ikonkę głośnika).
Informacja dla osób zainteresowanych moją ostatnią książką „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne mózgowi”. Książkę można kupić również m. in. w księgarni Kopernikańska.pl.
Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych" i "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog w partnerskiej dla Edunews.pl platformie blogowej Oś Świata pod adresem http://osswiata.pl/zylinska/. Artykuł jest przedrukiem wpisu zamieszczonego w Osi Świata.