Autorytet nauczyciela w epoce smartfona

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Nauczyciele boją się, że technologie cyfrowe zniszczą ich autorytet – był to jeden z podstawowych wniosków z badań, które przeprowadziłem wraz z moim zespołem wśród nauczycieli i dyrektorów w województwie małopolskim. Bardzo wielu pedagogów, z którymi rozmawialiśmy, rezygnowało z wykorzystywania narzędzi cyfrowych na swoich lekcjach, bo świadomie lub nieświadomie obawiali się, jak to wpłynęłoby na ich autorytet. Lęk ten występował w trzech wariantach – postaram się je opisać trochę bardziej szczegółowo.fot. Fotolia.com

 

"Uczniowie będą sobie lepiej radzili z komputerami niż ja"

Takie zdanie słyszałem najczęściej. To prawda, jest duża szansa, że statystyczny uczeń lepiej sobie poradzi z obsługą komputera niż typowy nauczyciel. Niemniej, zamiast się tego obawiać, warto tę sytuację potraktować jako szansę – a ucznia poprosić o pomoc w obsłudze tablicy interaktywnej czy projektora. Poczuje się doceniony, zaś nauczyciel uzyska ludzkie oblicze i pokaże, że nie ma nic złego w dzieleniu się wiedzą.

Nie da się udawać umiejętności obsługi komputera, można go jednak unikać. Wielu nauczycieli tak robi, aby przypadkiem nie ujawnić się ze swoimi brakami. A pytani przez uczniów, znajdują wiele wymówek, sprowadzających się najczęściej do tego, że komputery są złe i niepotrzebne na lekcji.

Warto zrozumieć, jakie są głębsze źródła tej obawy. Nie chodzi bowiem tylko o indywidualne poczucie własnej wartości. Przyznanie się do niewiedzy uderza w uświęcony tradycją obraz nauczyciela – eksperta, którego zadaniem jest przekazać całą wiedzę uczniom. Taka rola została narzucona w czasach, kiedy świat zmieniał się wolniej niż dziś, a szkoła była jedyną szansą na zdobycie wiedzy teoretycznej. Wówczas uczeń nie był w stanie zaskoczyć niczym nauczyciela, a narzędzia edukacyjne ewoluowały dużo wolniej.

Świat się jednak zmienił; pierwszy raz w historii najmłodsze pokolenia radzi sobie przynajmniej z częścią wyzwań lepiej niż ich rodzice. Powoduje to, że rola nauczyciela także musi się zmienić. I jej częścią powinno się stać akceptowanie – i docenianie - faktu, że dzieci także mogą dorosłych czegoś nauczyć.

„Nie będę w stanie kontrolować, co oni robią na swoich ekranach”

Ta druga obawa ma źródło w tym samym XIX-wiecznym micie, co poprzednia. Opiera się o koncepcję nauczyciela prowadzącego dzieci za rękę. Taki model kierowania pracą innych był bardzo popularny na początkach XX wieku we wszystkich dziedzinach życia, a zwłaszcza w fabrykach. Zasłynął z niego na przykład Henry Ford i dzięki niemu stworzył pierwszą linię produkcyjną. Szybko się jednak okazało, że taki sposób działania jest wprawdzie skuteczny ekonomicznie – ale uczy ludzi bierności, bezmyślności i obniża ich motywację do rozwoju. Większość firm nauczyła się już, że dzisiaj nie da się zarządzać pracownikami metodą totalnej kontroli, ale w polskich szkołach nadal dominuje przekonanie, że nauczyciel musi instruować dzieci krok po kroku. „Otwórzcie zeszyty i napiszcie na górze…” „masz to zrobić w ten sposób” „masz robić to, co nauczyciel powie”… tak nadal wygląda zbyt wiele lekcji.

Tymczasem w momencie, w którym uczniowie pracują na lekcji na komputerach (i to własnych!) nauczyciel nie ma możliwości ich prowadzić za rękę. Obawa ta jest więc prawdziwa. Tylko, że atakuje niewłaściwy problem. Bo zamiast dawać instrukcje krok-po-kroku, nauczyciel który chce zachować swój autorytet, powinien szukać pomysłów, jak nauczyć uczniów samodzielnie dochodzić do założonych celów.

„W internecie nie będę już taki ważny”

Ta obawa – z punktu widzenia socjologa – jest najciekawsza, bo mówi bardzo dużo o zmieniających się regułach budowania hierarchii społecznej. Internet rządzi się innymi prawami niż świat organizacji formalnych, takich jak placówki oświatowe. Na terenie szkoły o tym, kogo należy szanować, decyduje formalne stanowisko – dyrektor jest najważniejszy, potem wicedyrektorzy, nauczyciele, a na końcu uczniowie. Tymczasem w sieci decyduje zdolność argumentacji i umiejętność budowania sojuszy oraz relacji. I nie zawsze kluczowa jest merytoryka (chociaż w sumie w szkole też nie).

Jeden z moich rozmówców w trakcie badań powiedział: „W internecie każdy komentarz jest tak samo ważny. Profesor może dyskutować z nastolatkiem. Przeniesienie tego modelu relacji do szkoły podważa autorytet nauczyciela. A jeśli autorytet jest zakwestionowany, to jak mamy przekazać im wiedzę i udowodnić, że jest ważna?”

Autorytet formalny i nieformalny

No cóż… pomyślmy chwilę o autorytecie. Autorytet – każdy, nie tylko nauczyciela – składa się z dwóch części: formalnej i nieformalnej.

Formalna to ta, która wynika z naszego oficjalnego stanowiska i pozycji w organizacji. To jest autorytet, który bazuje na tym, że możemy przyznawać nagrody i kary (np. oceny czy uwagi). Jest on ugruntowany w naszej władzy. Nauczyciel może utrudnić życia ucznia złą oceną, ma więc nad nim pewną władzę. Budzony w ten sposób szacunek ma jednak więcej wspólnego ze strachem niż zaufaniem. I gdy występuje sam, bez autorytetu nieformalnego, dość często sprowadza się do demonstracji na pokaz: uczeń udaje szacunek na lekcji, kiedy nauczyciel patrzy. Bo niestety za plecami nauczyciela autorytet formalny łatwo rozmywa się i zanika, zastępowany niechęcią, a czasami też i agresją.

Autorytet nieformalny bazuje z kolei na zaufaniu. Nie każdy nauczyciel go ma, bo nie każdy potrafi go wypracować. Zwłaszcza, że buduje się go przez długi czas, poprzez szczerość i uczciwość w kontaktach. Żeby posiadać ten rodzaj autorytetu nauczyciel nie musi być wszystkowiedzący. Ba, nawet nie powinien, bo zbytnia doskonałość budzi obawy i niechęć. Ważne jednak, żeby potrafił przyznać się do swojej niewiedzy lub błędów.

Autorytet nieformalny budowany jest na relacji pomiędzy nauczycielem i uczniem. Poprzez słowne pochwały – ale też i upomnienia. Poprzez udzielenie uczniowi wsparcia, gdy będzie naprawdę potrzebne. Poprzez słuchanie potrzeb ucznia i reagowanie na nie.
No i przede wszystkim, żeby zdobyć taki rodzaj szacunku, nauczyciel powinien prowadzić ciekawe lekcje. Nie muszą to być fajerwerki. Wystarczy, że będzie do nich dobrze przygotowany i że będzie potrafił pokazać uczniom, jak to, czego się uczą, wiąże się z ich światem i ich doświadczeniami.

Co ważne, autorytetu nieformalnego nie należy mylić z brataniem się z uczniami i wchodzeniem w rolę ich kolegi. To szacunku nie przyniesie, a wręcz przeciwnie, wiele może popsuć. Nauczyciel ma inną rolę niż uczeń i musi się poruszać w jej ramach.

Formalna część autorytetu jest nauczycielom dana z góry – poprzez rolę, którą pełnią. Dzisiaj jest ona dużo słabsza niż kiedyś, ale nadal sam fakt bycia nauczycielem daje jakiś początkowy kredyt zaufania. Dużo ważniejszy jest jednak autorytet nieformalny. Tylko on przekłada się na autentyczną chęć uczniów do nauki danego przedmiotu i to o niego warto zabiegać.

A co z komputerami?

No cóż… komputery działają jak katalizator relacji nauczyciela z uczniami. Jeżeli nauczyciel ma dobre relacje , mądre wprowadzenie świata cyfrowego na lekcje tylko wzmocni jego autorytet. Jeżeli jednak chce budować szacunek uczniów do siebie na idei swojej nieomylności, kontroli ich każdego ruchu i żąda posłuszeństwa tylko dlatego, że jest nauczycielem, komputery przyspieszą jego upadek w oczach dzieci. Bo w świecie cyfrowym, w którym uczniowie poruszają się na co dzień, dużo łatwiej im zedrzeć maski i pokazać, czy danego nauczyciela naprawdę cenią i szanują – czy też po prostu się go boją.

Przytoczone w tekście badania zostały przeprowadzone w ramach projektu „Laboratorium Dydaktyki Cyfrowej dla Szkół Województwa Małopolskiego”. Szczegółowe informacje o badaniach można znaleźć w raporcie, dostępnym na stronie http://mwi.pl/aktualnosci/348-badanie-cyfrowej-szkoly.html.

O tej tematyce będzie można dyskutować podczas 18 konferencji "Miasta w Internecie", w Gdańsku, w dniach 11-13 czerwca. Zapraszamy do uczestnictwa: www.18.kmwi.pl.

Notka o autorze: dr Łukasz Srokowski – socjolog, trener i badacz. Dyrektor programowy Fabryki Przyszłości. Od ponad dziesięciu lat zaangażowany w realizację projektów edukacyjnych. Pełnił m.in rolę prezesa fundacji Odyssey of the Mind Polska, utworzył i prowadził Szkołę Młodych Liderów Socjologii, przeprowadził ponad trzy tysiące godzin szkoleń i sesji doradczych dla kadry zarządzającej firm, administracji publicznej i organizacji pozarządowych. Prowadzi bloga o edukacji www.edukacjajestfajna.pl.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kasia napisał/a komentarz do Rady nietrafione i rady pożyteczne
Dyrektora, a zwłaszcza dyrektorkę, cechuje żądza władzy. Arogancja ze strony dyrektorki w moim liceu...
Jacek Ścibor napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Moim zdaniem i Maciej Sysło i Robert Raczyński mają rację - obie wypowiedzi trafiają w sedno problem...
Gość napisał/a komentarz do Na zastępstwach
W punkt.
Ppp napisał/a komentarz do Czas na szkołę doceniania
Pytanie podstawowe: PO CO oceniać? Większość ocen, z jakimi się w życiu spotkałem, nie miało żadnego...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W żaden sposób nie negowałem potrzeby, czy wręcz obowiązku kształcenia nauczycieli. Niestety, kontyn...
Generalnie i co do zasady ok. 30% ocen jest PRZYPADKOWYCH - częściowo Pani opisała, dlaczego. Jeśli ...
Maciej Sysło napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
W odpowiedzi na sarkastyczny ton wypowiedzi Pana Roberta mam jednak propozycję. Jednym z obowiązków ...
Robert Raczyński napisał/a komentarz do Brak chętnych do nauczania w szkołach
Jeśli pominąć ideologiczne ozdobniki, problem z brakiem nauczycieli wynika z faktu, że wiedza przest...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie