Polacy, znowu nic się nie stało (jak co roku), jedynie egzaminy centralne należy zlikwidować... Rozumiem, że tej wiosny we wszystkich krajach Unii Europejskiej matury z matematyki nie zdało po ok. 30%. To tłumaczyłoby ten wynik i w Rzeczpospolitej. Bo przecież nie może wpłynąć na ten wynik li tylko postanowienie ministry, żeby podnieść stopień trudności egzaminu dojrzałości z jednego przedmiotu.
Oczywiście ci tegoroczni maturzyści to nie ci sami uczniowie, którzy w poprzednich badaniach PISA tak świetnie wypadli. Ci w swoim czasie na pewno wypadną lepiej... Gdyby to byli ci sami uczniowie, to coś by nie grało. Testy układają przecież odpowiedzialni specjaliści, którzy nie poddają się jakimkolwiek manipulacjom.
Rozumiem, że wyniki słabe, bo tegoroczni maturzyści nie byli nauczani przez nauczycieli, których uczniowie w roku 2013 uzyskali tak świetne wyniki we wszelkich badanach poziomu nauczania matematyki w szkołach Rzeczpospolitej. A może poziom nauczania jest inny niż poziom opanowania?
Rozumiem, że wyniki tegorocznych maturzystów uzyskane kiedyś w ich egzaminach po klasie szóstej i gimnazjum były tak alarmujące, że wszyscy spodziewali się takich wyników tegorocznej matury... Niewątpliwie zrobiono wszystko, żeby zapobiec tej katastrofie, bo gdyby tego nie zrobiono, to wyniki byłyby jeszcze gorsze. System jest więc czysty – zatem winni są uczniowie, rodzice i nauczyciele.
Rozumiem, że rodzice powinni mieć żal do samych siebie, ale winni są wyłącznie nauczyciele. Rodzice wierzyli i ufali... Nauczyciele są winni, bo realizowali podstawę programową, jak każdego roku. Co lekcje wpisywali odpowiednią adnotację o przerobieniu materiału, bo tak im nakazano...
Rozumiem, że zadania maturalne były zbudowane wg standardów obowiązujących w latach ubiegłych. Przecież to jeszcze ministrowie Handke, Łybacka, Hall, Szumilas, armia kuratorów i naczelników, zapewniali, że to jest właśnie ta droga. Ta jedyna i właściwa droga - egzaminy zewnętrzne, centralne i jedynie obiektywne.
A ja jestem wściekły. Całe to nieszczęście z wynikami matur mówi o naszej kulturze oświatowej – mówi o traktowaniu ludzi w państwie cieszącym się wolnością (podobno) od 25 lat. A tu, bach! Jeden egzamin z jednego przedmiotu powiedział młodym ludziom, gdzie jest ich miejsce. Dwanaście lat tłuczenia testów w plecy. Dwanaście lat snów o potędze odpływa w siną dal...
Poważnie? Wróćmy do matur ustnych, gdzie uczeń odpowiada na jedno pytanie z każdego przedmiotu przed komisją swoich profesorów i zdaje lub nie. Zdaje większością głosów, zdaje jednogłośnie, zdaje ze złotym, srebrnym lub brązowym medalem. A jeśli nie zdaje to opowiadają za to konkretne sumienia, a nie systemy. To bardziej ludzkie rozwiązanie.
Miliony złotych zamiast na CKE i OKE niech idą na bułki dla głodnych dzieci albo na inny szczytny cel edukacyjny. Przyniesie to o wiele więcej korzyści, niż tresowanie uczniów do testów, które do niczego nikomu nie są potrzebne.
Aleksander Lubina – nauczyciel języka niemieckiego w Gimnazjum nr 3 im. Noblistów Polskich w Gliwicach, od 1992 doradca i konsultant, 10 lat pracy w komisjach ds. awansu zawodowego nauczycieli, pracował 9 lat w szkołach podstawowych, 11 lat w gimnazjach, 13 lat w liceach, 6 lat na uniwersytecie. Autor programów nauczania, projektów, skryptów, poradników, śpiewnika – publicysta, pisarz, poeta. Wykształcenie zdobył w Polsce, Niemczech i Szwajcarii. Germanista, andragog, regionalista. Przykłady z praktyki autora na stronie Gimnazjum nr 3 im. Noblistów Polskich w Gliwicach.