Młodzi ludzie, uczniowie, naprawdę chcą uczestniczyć w ważnych wydarzeniach publicznych, takich jak wybór nowego parlamentu albo wybór nowego prezydenta. Rozmowa Gazety Szkolnej z dr Jackiem Strzemiecznym, dyrektorem Centrum Edukacji Obywatelskiej, na temat edukacji obywatelskiej w polskich szkołach.
Gazeta Szkolna: Wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych, wcześniej niebywale wysoka frekwencja, to po części zasługa młodych ludzi, którzy poszli i głosowali. Wiemy, że Centrum Edukacji Obywatelskiej od lat przygotowuje i zachęca młodzież do obywatelskiej aktywności, pracuje z uczniami, którzy dopiero będą głosować...
Jacek Strzemieczny: Z naszych doświadczeń wynika, że młodzi ludzie, uczniowie, naprawdę chcą uczestniczyć w ważnych wydarzeniach publicznych, takich jak wybór nowego parlamentu albo wybór nowego prezydenta. My – dorośli – nieraz kwestionujemy ich przygotowanie, ich zdolność obywatelskiego osądu, kto byłby najlepszym prezydentem, najlepszym posłem, która partia powinna wygrać. Dlatego na prawo głosu w wyborach państwowych muszą oni poczekać. Ważne jest jednak to, że chcą uczestniczyć w tych ważnych wydarzeniach, chcą decydować o tym, kto powinien rządzić krajem. Jest to, z pewnością, oznaka ich obywatelskiej postawy, którą warto wzmacniać i szanować. Jeśli bowiem nie będziemy pytać młodzieży, jaka jej zdaniem powinna być Polska, jaki prezydent, jaki rząd, jaka polityka, to ona po prostu przestanie się tym interesować i możliwe, że gdy już nabędzie takie prawo
– nie pójdzie głosować.
Od 1995 roku prowadzimy w polskich szkołach program „Młodzi Głosują”, adresowany do uczniów. Biorą w nim udział i gimnazja, i szkoły ponadgimnazjalne. Nie patrzymy na to, czy biorący udział w programie uczniowie są pełnoletni, czy nie, chodzi nam raczej o to, aby zapewnić uczniom pierwsze doświadczenie i poczucie, że nie są wykluczani z tej ważnej narodowej decyzji. To bardzo istotna sprawa, jeśli bowiem nie pytamy młodych ludzi o ich opinie lub ignorujemy je, to w konsekwencji mogą oni nie mieć swojego zdania albo uznać, że nie ma ono żadnego znaczenia. Jeśli zatem zignorujemy ich w tak ważnej sprawie publicznej, z ich strony zauważymy potem albo wyuczoną bezradność, albo wręcz brak zainteresowania dla spraw ogółu.
Z naszych doświadczeń wynika, że jeśli dyrektor szkoły umożliwi organizację młodzieżowych wyborów, to zawsze znajdą się uczniowie, którzy poważnie podejdą do sprawy, wyznaczonego dnia przyniosą legitymacje uczniowskie i pójdą głosować. Z przesyłanych przez szkoły relacji z tegorocznej edycji programu wynika, że młodzi ludzie podeszli do akcji z dużym zaangażowaniem i szanse uczestniczenia w młodzieżowych wyborach potraktowali poważnie i odpowiedzialnie.
GS: Jest zatem nadzieja, że gdy będą już mieli pełne prawo wyborcze, też potraktują je tak poważnie i odpowiedzialnie.
JS: Ta akcja ma istotne znaczenie, gdyż daje młodym ludziom pierwsze pozytywne doświadczenie tego rodzaju. Dzięki temu młody człowiek już jako osoba dorosła chętniej będzie uczestniczył w wyborach. Popatrzmy, jak mogą się czuć młodzi, niepełnoletni uczniowie – wszędzie wiszą plakaty, w telewizji trwa walka na spoty, a oni są z tego w jakimś sensie wykluczeni. To nie jest pozytywne doświadczenie.
Pozytywnym doświadczeniem jest natomiast poczucie, że ja także zabrałem głos. Dlatego, jeśli myślimy poważnie o edukacji obywatelskiej, musimy zapewniać młodym ludziom tego typu doświadczenia. I dlatego jesteśmy wdzięczni dyrektorom szkół, którzy podejmując akcje „Młodzi
Głosują”, umożliwili to swoim uczniom.
Na początku, gdy w 1995 roku program ruszał, spotykaliśmy się z reakcjami, że „wciągamy młodych ludzi do polityki” i że nie powinniśmy tego robić. Takie głosy padały zarówno ze strony nauczycieli, jak i ze strony ówczesnego ministerstwa edukacji. Mam wrażenie, że to trochę tak jak w sprawie dzieci i seksu. Najpierw uważamy, że dzieci są za młode, żeby się o tym dowiadywać, tak, jak gdyby polityka była taka brudną sferą, przed która chcemy dzieci uchronić. Ale przecież jak dzieci dorosną i osiągną pełnoletniość, to już i tak będą w tym uczestniczyć.
GS: Uczeń kiedyś nagle „dorośnie“ i nie będzie już za młody. Jednak w dalszym ciągu nie będzie wiedział, czemu to wszystko służy i czy jest w ogóle sens zabierać głos...
JS: Choćby z tego powodu traktowanie polityki jako „brudnej sfery” i przekonanie, że dzieci trzeba przed nią chronić, a nie wciągać, nie jest dobrym podejściem. Uważamy, że edukacja obywatelska w zakresie politycznym jest taką edukacją, do której dzieci są gotowe, która je interesuje, mobilizuje do zastanawiania się, do myślenia. To jest cenna wiedza i należy ją szerzyć odważnie, w coraz większym zakresie, oczywiście przy zachowaniu zasady, że ma to być działalność edukacyjna, a nie jakakolwiek agitacja polityczna.
Nasze wieloletnie doświadczenie z uczniami pokazuje, że młodzi ludzie dobrze rozumieją funkcję publiczną, jaką pełnią wybory. Nigdy, w żadnej ze szkół biorących udział w akcji „Młodzi Głosują”, nie zdarzyło się, żeby uczniowie organizujący akcje złamali zasadę neutralności własnej. Uczniowie doskonale rozumieją, że organizują to po to, żeby inni mogli się wypowiedzieć. Oni mają, oczywiście, swoje poglądy polityczne, ale mają też taką intuicyjną jasność, na czym polega uczciwość w tej sprawie.
GS: A w jaki sposób młodzi ludzie, ci którzy jeszcze nie mogli dorośle głosować, zaznaczyli swój udział w ostatnich wyborach?
JS: Przede wszystkim dawali przykład swoim rodzicom. Ci uczniowie, którzy brali udział w młodzieżowych wyborach u siebie w szkole, powiedzieli o tym rodzicom, co mogło spowodować, że ci rodzice, którzy byliby skłonni zlekceważyć swój głos, w tej sytuacji wstydziliby się to zrobić, pokazać dzieciom własne niedojrzałe zachowanie.
Młodzież ze szkół, które przyłączyły się do akcji „Młodzi Głosują” organizowała happeningi, akcje plakatowe, a także bezpośrednio zachęcała członków własnej rodziny do głosowania. W wielu szkołach odbywały się spotkania, dyskusje, prezentowano wagę głosowań, badano opinię publiczną, czy ktoś będzie głosował, czy nie – a jeśli nie, to dlaczego. Te ankiety, prowadzone z dorosłymi – sąsiadami, przechodniami, własnymi rodzicami, miały na celu zorientowanie się, dlaczego ktoś nie głosuje, zrozumienie tej postawy, a także znalezienie argumentów, czy ta postawa jest rozsądna, czy nie. Pytanie „Dlaczego nie głosujesz?”, w tym kontekście mogło też być sposobem zachęcania do głosowania.
Uczniowie podeszli też do sprawy metodycznie, sprawdzali w swoich obwodach, ile osób głosowało w poprzednich wyborach, dzięki czemu mieli pewien ogląd, w pewnym sensie „widzieli” tych niegłosujących sąsiadów, oczywiście niepersonalnie, i próbowali zmieniać nastawienie w swoim obwodzie właśnie poprzez plakaty, akcje, rozmowy, czyli wpływać na postawy dorosłych wyborców.
GS: Wysoką frekwencję w wyborach zawdzięczamy młodym ludziom także bezpośrednio, tzn. tym, którzy już mogli glosować i zdecydowali się na to pierwszy raz w życiu. Co Pana zdaniem spowodowało, że tak tłumnie ruszyli do urn?
JS: Mogę to skomentować cudzymi słowami, ale doskonale oddającymi sytuacje. Widziałem w telewizji kobietę, wyborcę, która powiedziała, że „normalnie ona się nie interesuje wyborami, ale tym razem trzeba było tupnąć noga”. Wydaje mi się, że jeśli młodzi ludzie poczuli, że chcą zmiany i chcieli mieć jakiś wpływ na rzeczywistość, to po prostu poszli głosować.
Większość z nich głosowała, bo chciała coś zmienić, bo nie zgadzała się na to, co się działo. Ta większość, która zagłosowała właśnie na zwycięskie ugrupowanie, w dużej części głosowała przeciwko polityce, która jawiła im się jako polityka agresji, podejrzliwości, represji i ograniczania praw obywatelskich.
GS: Od tego zacznie się ich prawdziwa aktywność społeczno-polityczna czy był to raczej jednorazowy zryw?
JS: Wydaje mi się, że to doświadczenie, to poczucie, że „skutecznie tupnęliśmy noga”, jest właśnie tym dobrym, pozytywnym doświadczeniem budującym wiarę w znaczenie własnego głosu. Ale jeśli obecnie wybrane władze rozczarują wyborców, może nastąpić zniechęcenie i odwrót.
GS: Co zatem powinna zrobić nowo wybrana ekipa, żeby móc w przyszłych wyborach utrzymać te głosy?
Jacek Strzemieczny: Z naszych doświadczeń wynika, że młodzi ludzie, uczniowie, naprawdę chcą uczestniczyć w ważnych wydarzeniach publicznych, takich jak wybór nowego parlamentu albo wybór nowego prezydenta. My – dorośli – nieraz kwestionujemy ich przygotowanie, ich zdolność obywatelskiego osądu, kto byłby najlepszym prezydentem, najlepszym posłem, która partia powinna wygrać. Dlatego na prawo głosu w wyborach państwowych muszą oni poczekać. Ważne jest jednak to, że chcą uczestniczyć w tych ważnych wydarzeniach, chcą decydować o tym, kto powinien rządzić krajem. Jest to, z pewnością, oznaka ich obywatelskiej postawy, którą warto wzmacniać i szanować. Jeśli bowiem nie będziemy pytać młodzieży, jaka jej zdaniem powinna być Polska, jaki prezydent, jaki rząd, jaka polityka, to ona po prostu przestanie się tym interesować i możliwe, że gdy już nabędzie takie prawo
– nie pójdzie głosować.
Od 1995 roku prowadzimy w polskich szkołach program „Młodzi Głosują”, adresowany do uczniów. Biorą w nim udział i gimnazja, i szkoły ponadgimnazjalne. Nie patrzymy na to, czy biorący udział w programie uczniowie są pełnoletni, czy nie, chodzi nam raczej o to, aby zapewnić uczniom pierwsze doświadczenie i poczucie, że nie są wykluczani z tej ważnej narodowej decyzji. To bardzo istotna sprawa, jeśli bowiem nie pytamy młodych ludzi o ich opinie lub ignorujemy je, to w konsekwencji mogą oni nie mieć swojego zdania albo uznać, że nie ma ono żadnego znaczenia. Jeśli zatem zignorujemy ich w tak ważnej sprawie publicznej, z ich strony zauważymy potem albo wyuczoną bezradność, albo wręcz brak zainteresowania dla spraw ogółu.
Z naszych doświadczeń wynika, że jeśli dyrektor szkoły umożliwi organizację młodzieżowych wyborów, to zawsze znajdą się uczniowie, którzy poważnie podejdą do sprawy, wyznaczonego dnia przyniosą legitymacje uczniowskie i pójdą głosować. Z przesyłanych przez szkoły relacji z tegorocznej edycji programu wynika, że młodzi ludzie podeszli do akcji z dużym zaangażowaniem i szanse uczestniczenia w młodzieżowych wyborach potraktowali poważnie i odpowiedzialnie.
GS: Jest zatem nadzieja, że gdy będą już mieli pełne prawo wyborcze, też potraktują je tak poważnie i odpowiedzialnie.
JS: Ta akcja ma istotne znaczenie, gdyż daje młodym ludziom pierwsze pozytywne doświadczenie tego rodzaju. Dzięki temu młody człowiek już jako osoba dorosła chętniej będzie uczestniczył w wyborach. Popatrzmy, jak mogą się czuć młodzi, niepełnoletni uczniowie – wszędzie wiszą plakaty, w telewizji trwa walka na spoty, a oni są z tego w jakimś sensie wykluczeni. To nie jest pozytywne doświadczenie.
Pozytywnym doświadczeniem jest natomiast poczucie, że ja także zabrałem głos. Dlatego, jeśli myślimy poważnie o edukacji obywatelskiej, musimy zapewniać młodym ludziom tego typu doświadczenia. I dlatego jesteśmy wdzięczni dyrektorom szkół, którzy podejmując akcje „Młodzi
Głosują”, umożliwili to swoim uczniom.
Na początku, gdy w 1995 roku program ruszał, spotykaliśmy się z reakcjami, że „wciągamy młodych ludzi do polityki” i że nie powinniśmy tego robić. Takie głosy padały zarówno ze strony nauczycieli, jak i ze strony ówczesnego ministerstwa edukacji. Mam wrażenie, że to trochę tak jak w sprawie dzieci i seksu. Najpierw uważamy, że dzieci są za młode, żeby się o tym dowiadywać, tak, jak gdyby polityka była taka brudną sferą, przed która chcemy dzieci uchronić. Ale przecież jak dzieci dorosną i osiągną pełnoletniość, to już i tak będą w tym uczestniczyć.
GS: Uczeń kiedyś nagle „dorośnie“ i nie będzie już za młody. Jednak w dalszym ciągu nie będzie wiedział, czemu to wszystko służy i czy jest w ogóle sens zabierać głos...
JS: Choćby z tego powodu traktowanie polityki jako „brudnej sfery” i przekonanie, że dzieci trzeba przed nią chronić, a nie wciągać, nie jest dobrym podejściem. Uważamy, że edukacja obywatelska w zakresie politycznym jest taką edukacją, do której dzieci są gotowe, która je interesuje, mobilizuje do zastanawiania się, do myślenia. To jest cenna wiedza i należy ją szerzyć odważnie, w coraz większym zakresie, oczywiście przy zachowaniu zasady, że ma to być działalność edukacyjna, a nie jakakolwiek agitacja polityczna.
Nasze wieloletnie doświadczenie z uczniami pokazuje, że młodzi ludzie dobrze rozumieją funkcję publiczną, jaką pełnią wybory. Nigdy, w żadnej ze szkół biorących udział w akcji „Młodzi Głosują”, nie zdarzyło się, żeby uczniowie organizujący akcje złamali zasadę neutralności własnej. Uczniowie doskonale rozumieją, że organizują to po to, żeby inni mogli się wypowiedzieć. Oni mają, oczywiście, swoje poglądy polityczne, ale mają też taką intuicyjną jasność, na czym polega uczciwość w tej sprawie.
GS: A w jaki sposób młodzi ludzie, ci którzy jeszcze nie mogli dorośle głosować, zaznaczyli swój udział w ostatnich wyborach?
JS: Przede wszystkim dawali przykład swoim rodzicom. Ci uczniowie, którzy brali udział w młodzieżowych wyborach u siebie w szkole, powiedzieli o tym rodzicom, co mogło spowodować, że ci rodzice, którzy byliby skłonni zlekceważyć swój głos, w tej sytuacji wstydziliby się to zrobić, pokazać dzieciom własne niedojrzałe zachowanie.
Młodzież ze szkół, które przyłączyły się do akcji „Młodzi Głosują” organizowała happeningi, akcje plakatowe, a także bezpośrednio zachęcała członków własnej rodziny do głosowania. W wielu szkołach odbywały się spotkania, dyskusje, prezentowano wagę głosowań, badano opinię publiczną, czy ktoś będzie głosował, czy nie – a jeśli nie, to dlaczego. Te ankiety, prowadzone z dorosłymi – sąsiadami, przechodniami, własnymi rodzicami, miały na celu zorientowanie się, dlaczego ktoś nie głosuje, zrozumienie tej postawy, a także znalezienie argumentów, czy ta postawa jest rozsądna, czy nie. Pytanie „Dlaczego nie głosujesz?”, w tym kontekście mogło też być sposobem zachęcania do głosowania.
Uczniowie podeszli też do sprawy metodycznie, sprawdzali w swoich obwodach, ile osób głosowało w poprzednich wyborach, dzięki czemu mieli pewien ogląd, w pewnym sensie „widzieli” tych niegłosujących sąsiadów, oczywiście niepersonalnie, i próbowali zmieniać nastawienie w swoim obwodzie właśnie poprzez plakaty, akcje, rozmowy, czyli wpływać na postawy dorosłych wyborców.
GS: Wysoką frekwencję w wyborach zawdzięczamy młodym ludziom także bezpośrednio, tzn. tym, którzy już mogli glosować i zdecydowali się na to pierwszy raz w życiu. Co Pana zdaniem spowodowało, że tak tłumnie ruszyli do urn?
JS: Mogę to skomentować cudzymi słowami, ale doskonale oddającymi sytuacje. Widziałem w telewizji kobietę, wyborcę, która powiedziała, że „normalnie ona się nie interesuje wyborami, ale tym razem trzeba było tupnąć noga”. Wydaje mi się, że jeśli młodzi ludzie poczuli, że chcą zmiany i chcieli mieć jakiś wpływ na rzeczywistość, to po prostu poszli głosować.
Większość z nich głosowała, bo chciała coś zmienić, bo nie zgadzała się na to, co się działo. Ta większość, która zagłosowała właśnie na zwycięskie ugrupowanie, w dużej części głosowała przeciwko polityce, która jawiła im się jako polityka agresji, podejrzliwości, represji i ograniczania praw obywatelskich.
GS: Od tego zacznie się ich prawdziwa aktywność społeczno-polityczna czy był to raczej jednorazowy zryw?
JS: Wydaje mi się, że to doświadczenie, to poczucie, że „skutecznie tupnęliśmy noga”, jest właśnie tym dobrym, pozytywnym doświadczeniem budującym wiarę w znaczenie własnego głosu. Ale jeśli obecnie wybrane władze rozczarują wyborców, może nastąpić zniechęcenie i odwrót.
GS: Co zatem powinna zrobić nowo wybrana ekipa, żeby móc w przyszłych wyborach utrzymać te głosy?
JS: Przede wszystkim powinna nie rozczarować wyborców, spełnić ich oczekiwania. Niestety, to trudne zadanie. Nowa władza musi spowodować, że ci, którzy na nią głosowali, poczują, że nie zmarnowali swojego głosu, będą zadowoleni z mądrych rządów. Dziś młodzi ludzie cieszą się. To ich głosy zdecydowały, że ludzie na których głosowali, będą rządzić. Jeśli za cztery lata (jak wszystko dobrze pójdzie) będą zadowoleni z tych, których wybrali, uwierzą w swoja skuteczność, uwierzą w to, że głosowanie ma sens, poczują, że ich głos, ich zaufanie, nie zostały zmarnowane. To będzie wzmacniało ich dalszą chęć udziału w kolejnych wyborach.
GS: Zdarzyły się jednak i głosy niezadowolenia, że młodzi ludzie masowo głosowali, bo podobno nie mają jeszcze rozeznania, doświadczenia, odpowiedzialności…
JS: Wydaje mi się, że są to tylko rozgoryczone głosy tych, którzy z decyzją młodych wyborców się nie zgodzili. Niedoświadczenie nie oznacza, że ktoś nie ma prawa zabierać głosu, zwłaszcza że wielu dorosłych i doświadczonych ludzi wcale nie uczy się na swoich błędach. Myślenie młodych ludzi o Polsce naprawdę wcale nie jest gorsze niż myślenie starszych.
GS: Powiedział Pan, że nowo wybrana ekipa nie powinna zawieść pokładanych w niej nadziei. Młodzi ludzie – i ci, którzy już głosowali po raz pierwszy w życiu, i ci, którzy tylko zachęcali dorosłych do głosowania, chcą więcej wiedzieć o swojej przyszłości. Jak teraz powinna wyglądać dyskusja obywatelska, np. o edukacji, i jaki w tej dyskusji, która najbardziej ich dotyczy, powinien być udział młodych ludzi?
JS: Młodzi chcą takiej edukacji, która da im wiedzę i umiejętności przydatne w życiu. Dorośli, organizując edukację, nie zawsze biorą to kryterium pod uwagę. Bardzo często to, co proponujemy na egzaminach i omawiamy na lekcjach, nie jest tym, co ze zdroworozsądkowego punktu widzenia jest człowiekowi potrzebne. Niezbędny jest zatem dialog z młodymi ludźmi.
Musimy stale pobudzać ich motywację do nauki, a motywacją będzie z pewnością to, że pewna konkretna wiedza jest potrzebna. Człowiek z natury chce się uczyć, jest ciekawy świata, chce zdobywać nowe umiejętności. Ta postawa ludzka stanowi największy potencjał w szkole i w edukacji. Do tego powinniśmy się odwoływać i korelować ofertę edukacyjna z otwartą postawą młodych ludzi, z ich chęcią budowania własnej osobowości, wiedzy, sprawności, ciekawości świata.
Rozmawiała Agnieszka Mączyńska-Dillis
GS: Zdarzyły się jednak i głosy niezadowolenia, że młodzi ludzie masowo głosowali, bo podobno nie mają jeszcze rozeznania, doświadczenia, odpowiedzialności…
JS: Wydaje mi się, że są to tylko rozgoryczone głosy tych, którzy z decyzją młodych wyborców się nie zgodzili. Niedoświadczenie nie oznacza, że ktoś nie ma prawa zabierać głosu, zwłaszcza że wielu dorosłych i doświadczonych ludzi wcale nie uczy się na swoich błędach. Myślenie młodych ludzi o Polsce naprawdę wcale nie jest gorsze niż myślenie starszych.
GS: Powiedział Pan, że nowo wybrana ekipa nie powinna zawieść pokładanych w niej nadziei. Młodzi ludzie – i ci, którzy już głosowali po raz pierwszy w życiu, i ci, którzy tylko zachęcali dorosłych do głosowania, chcą więcej wiedzieć o swojej przyszłości. Jak teraz powinna wyglądać dyskusja obywatelska, np. o edukacji, i jaki w tej dyskusji, która najbardziej ich dotyczy, powinien być udział młodych ludzi?
JS: Młodzi chcą takiej edukacji, która da im wiedzę i umiejętności przydatne w życiu. Dorośli, organizując edukację, nie zawsze biorą to kryterium pod uwagę. Bardzo często to, co proponujemy na egzaminach i omawiamy na lekcjach, nie jest tym, co ze zdroworozsądkowego punktu widzenia jest człowiekowi potrzebne. Niezbędny jest zatem dialog z młodymi ludźmi.
Musimy stale pobudzać ich motywację do nauki, a motywacją będzie z pewnością to, że pewna konkretna wiedza jest potrzebna. Człowiek z natury chce się uczyć, jest ciekawy świata, chce zdobywać nowe umiejętności. Ta postawa ludzka stanowi największy potencjał w szkole i w edukacji. Do tego powinniśmy się odwoływać i korelować ofertę edukacyjna z otwartą postawą młodych ludzi, z ich chęcią budowania własnej osobowości, wiedzy, sprawności, ciekawości świata.
Rozmawiała Agnieszka Mączyńska-Dillis
(Gazeta Szkolna, 13.11.2007)