Globalny kryzys finansowy w wielu sektorach gospodarki powoduje olbrzymie perturbacje i zmiany na rynku pracy. Okazuje się jednak, że może na tym skorzystać sektor edukacji. Wysoko kwalifikowani eksperci, którzy zmuszeni byli odejść z firm, zaczęli bowiem szukać zatrudnienia w szkołach, które zaoferowały im stabilne i całkiem atrakcyjne warunki pracy.
Dla wielu osób zamiana dotychczasowego miejsca pracy na szkołę była najprostszym sposobem uniknięcia bezrobcia. W Stanach Zjednoczonych, w których aktualnie poziom bezrobocia jest najwyższy od 25 lat, w takim przekwalifikowaniu pomagają rządowe programy, mające na celu podnoszenie jakości kształcenia w szkołach. W ten sposób wiele osób zaczęło już nowy etap w swojej karierze – nauczyciela. Oczywiście z pożytkiem dla szkół, które od dawna poszukiwały specjalistów do nauczania matematyki, fizyki, nauk przyrodniczych czy technicznych i borykały się z trudnościami w znalezieniu odpowiednich kandydatów.
Na taką zmianę miejsca pracy zdecydowali się nie tylko pracownicy odchodzący/zwalniani z większych firm, ale także drobni przedsiębiorcy, którzy z powodu kryzysu stracili zamówienia i dotychczasowych klientów. Ci, którzy prowadzili swoje firmy internetowe, bez kłopoty przekwalifikowali się na nauczycieli informatyki, ci, którzy zajmowali się rozliczeniami podatkowymi, zaczęli nauczać matematyki; sprzedawcy kosmetyków okazali się być dobrym materiałem na początkujących nauczycieli chemii.
Na kryzysie gospodarki szkolnictwo może wiele zyskać. W związku z dynamicznym rozwojem technologicznym, istnieje bardzo duże zapotrzebowanie w szkołach na specjalistów uczących przedmiotów matematyczno-przyrodniczych i technicznych. Gospodarka oparta na wiedzy wymaga lepszego przygotowania młodych ludzi do wykonywania zawodów powiązanych z naukami ścisłymi, zaś tacy eksperci przechodzący z biznesu do szkolnictwa, z dużą wiedzą praktyczną i dobrym przygotowaniem merytorycznym, mogą być dla szkół wymarzonymi pracownikami.
Pomoc w przekwalifikowaniu się byłym pracownikom firm oferują różne programy prowadzone przez organizacje i instytucje edukacyjne. W prowadzonym od 1997 r. projekcie „Nowy nauczyciel“ (The New Teacher Project) już prawie 30 tysięcy osób w tym roku złożyło aplikacje z prośbą o pomoc w przygotowaniu do zawodu nauczyciela, 44% więcej niż w całym 2008 r. Podobnym zainteresowaniem cieszy się projekt „Ucz dla Ameryki“ (Teach for America), który jest skierowany do młodych ludzi kończących college – tu wnioski w tym roku złożyło ponad 35 tys. osób, o 42% więcej niż rok wcześniej. Absolwenci college’ów widząc, jak trudno znaleźć pracę na rynku, decydują się na pewniejsze miejsce pracy.
Zwiększone zainteresowanie wykonywaniem zawodu nauczyciela już skłoniło administrację Prezydenta Obamy do decyzji o zwiększeniu liczby nauczycieli w systemie edukacji. W rządowym planie osoby decydujące się na zmianę miejsca pracy na szkołę, są jednym z najważniejszych jego elementów.
„Mamy wielu wysoce zmotywowanych osób, które potrafią troszczyć się o dzieci, którzy posiadają wiedzę merytoryczną z zakresu matematyki, fizyki, nauk społecznych – im wszystkim po prostu nie trafiło się do tej pory spróbować swych sił w edukacji.“ – mówi Arne Duncan, Sekretarz ds. Edukacji w administracji Prezydenta Obamy. „Naprawdę chcemy im pomóc trafić do szkolnej klasy.“
Duncan, zanim trafił do rządu, zajmował się wcześniej w szkołach w Chicago programami dla nowych nauczycieli. Kandydaci na nauczycieli przechodzili kilkuetapową edukację przygotowującą ich do wykonywania zawodu, w tym intensywne kursy letnie, a na jesieni, już równolegle z prowadzeniem zajęć, dokształcali się podczas kursów wieczorowych. Niedawno podpisana przez Prezydenta Obamę ustawa przeznaczyła znaczące środki na program podnoszenia jakości zatrudnienia w amerykańskich szkołach.
W Stanach Zjednoczonych kryzys finansowy ma zapewne znacznie głębsze skutki niż w Polsce, stąd też takie działania podejmowane przez administrację rządową nie powinny dziwić. Z drugiej strony można pozazdrościć Amerykanom wizji i elastyczności polityki oświatowej. Znaleźli prosty sposób, aby wykorzystać potencjał wykwalifikowanych pracowników na rynku pracy z pożytkiem dla systemu oświaty. W ten sposób wszystkie strony są zadowolone – pracownicy znaleźli nowe miejsce pracy, w którym będą rozwijać już posiadane wysokie kompetencje, szkoły – pracowników, którzy będą w stanie kształcić na wysokim poziomie i przyczynić się do podniesienia jakości edukacji, tak aby lepiej odpowiadała ona na potrzeby gospodarki opartej na wiedzy.
(Źródło: eSchoolNews)
Na taką zmianę miejsca pracy zdecydowali się nie tylko pracownicy odchodzący/zwalniani z większych firm, ale także drobni przedsiębiorcy, którzy z powodu kryzysu stracili zamówienia i dotychczasowych klientów. Ci, którzy prowadzili swoje firmy internetowe, bez kłopoty przekwalifikowali się na nauczycieli informatyki, ci, którzy zajmowali się rozliczeniami podatkowymi, zaczęli nauczać matematyki; sprzedawcy kosmetyków okazali się być dobrym materiałem na początkujących nauczycieli chemii.
Na kryzysie gospodarki szkolnictwo może wiele zyskać. W związku z dynamicznym rozwojem technologicznym, istnieje bardzo duże zapotrzebowanie w szkołach na specjalistów uczących przedmiotów matematyczno-przyrodniczych i technicznych. Gospodarka oparta na wiedzy wymaga lepszego przygotowania młodych ludzi do wykonywania zawodów powiązanych z naukami ścisłymi, zaś tacy eksperci przechodzący z biznesu do szkolnictwa, z dużą wiedzą praktyczną i dobrym przygotowaniem merytorycznym, mogą być dla szkół wymarzonymi pracownikami.
Pomoc w przekwalifikowaniu się byłym pracownikom firm oferują różne programy prowadzone przez organizacje i instytucje edukacyjne. W prowadzonym od 1997 r. projekcie „Nowy nauczyciel“ (The New Teacher Project) już prawie 30 tysięcy osób w tym roku złożyło aplikacje z prośbą o pomoc w przygotowaniu do zawodu nauczyciela, 44% więcej niż w całym 2008 r. Podobnym zainteresowaniem cieszy się projekt „Ucz dla Ameryki“ (Teach for America), który jest skierowany do młodych ludzi kończących college – tu wnioski w tym roku złożyło ponad 35 tys. osób, o 42% więcej niż rok wcześniej. Absolwenci college’ów widząc, jak trudno znaleźć pracę na rynku, decydują się na pewniejsze miejsce pracy.
Zwiększone zainteresowanie wykonywaniem zawodu nauczyciela już skłoniło administrację Prezydenta Obamy do decyzji o zwiększeniu liczby nauczycieli w systemie edukacji. W rządowym planie osoby decydujące się na zmianę miejsca pracy na szkołę, są jednym z najważniejszych jego elementów.
„Mamy wielu wysoce zmotywowanych osób, które potrafią troszczyć się o dzieci, którzy posiadają wiedzę merytoryczną z zakresu matematyki, fizyki, nauk społecznych – im wszystkim po prostu nie trafiło się do tej pory spróbować swych sił w edukacji.“ – mówi Arne Duncan, Sekretarz ds. Edukacji w administracji Prezydenta Obamy. „Naprawdę chcemy im pomóc trafić do szkolnej klasy.“
Duncan, zanim trafił do rządu, zajmował się wcześniej w szkołach w Chicago programami dla nowych nauczycieli. Kandydaci na nauczycieli przechodzili kilkuetapową edukację przygotowującą ich do wykonywania zawodu, w tym intensywne kursy letnie, a na jesieni, już równolegle z prowadzeniem zajęć, dokształcali się podczas kursów wieczorowych. Niedawno podpisana przez Prezydenta Obamę ustawa przeznaczyła znaczące środki na program podnoszenia jakości zatrudnienia w amerykańskich szkołach.
W Stanach Zjednoczonych kryzys finansowy ma zapewne znacznie głębsze skutki niż w Polsce, stąd też takie działania podejmowane przez administrację rządową nie powinny dziwić. Z drugiej strony można pozazdrościć Amerykanom wizji i elastyczności polityki oświatowej. Znaleźli prosty sposób, aby wykorzystać potencjał wykwalifikowanych pracowników na rynku pracy z pożytkiem dla systemu oświaty. W ten sposób wszystkie strony są zadowolone – pracownicy znaleźli nowe miejsce pracy, w którym będą rozwijać już posiadane wysokie kompetencje, szkoły – pracowników, którzy będą w stanie kształcić na wysokim poziomie i przyczynić się do podniesienia jakości edukacji, tak aby lepiej odpowiadała ona na potrzeby gospodarki opartej na wiedzy.
(Źródło: eSchoolNews)