Nie, także i tym razem jeszcze nie w Polsce. Tym razem hinduski minister rozwoju zasobów ludzkich ogłosił, że Indie dysponują gotowym projektem masowego narzędzia (komputera) edukacyjnego za równowartość 35 dolarów amerykańskich. Zobacz film (poniżej), a potem zastanówmy się razem, czy coś z tego wynika dla naszej szkolnej rzeczywistości.
1. Początki idei 1:1 (jeden komputer na ucznia)
Ponad dziesięć lat temu pewien zespół znanych specjalistów rozpoczął projekt OLPC (One Laptop Per Child - jeden laptop na ucznia) mający doprowadzić do powstania powszechnego komputera edukacyjnego dla każdego ucznia za 100 dolarów. Była to pierwsza realna inicjatywa stawiająca jako cel upowszechnienie komputera szkolnego jako środka dydaktycznego do codziennego użytku w systemie 1:1. Wśród głównych założeń były i takie, iż realnym właścicielem komputera musi być uczeń, który nosi swój komputer do domu i do szkoły, a także, iż komputer ma umożliwiać używanie go jako e-booka z wszystkimi podręcznikami. Dlatego wyposażono go np. w bardzo przemyślny system zapobiegający kradzieżom oraz specjalny wyświetlacz z trybem pracy pozwalającym na czytanie przy świetle zewnętrznym i minimalnej konsumpcji energii - bez podświetlenia).
Efekty bezpośrednie były słabsze od oczekiwanych: dziś działa "tylko" ok. półtora miliona sztuk, zaś cena jest prawie dwukrotnie wyższa od pierwotnie planowanej (ale nadal bardzo niska).
2. Efekty uboczne - lepsze od bezpośrednich
Powstanie śmiałego projektu mobilnego komputera, bez udziału komercyjnych gigantów cyfrowego świata (m.in. Intela i Microsoftu) wywołało prawdziwą lawinę innych mobilnych projektów. W efekcie projekt OLPC jest jeśli nie prawdziwym ojcem, to w każdym razie genialnym akuszerem... netbooków, szybko zdobywających dziś świat. W dużej mierze stał się także impulsem do zmiany polityki cenowej Microsoftu wobec szkół, które w efekcie mogą dziś liczyć na ceny licencji stanowiące skromny ułamek niegdysiejszych. Rozwinęły się także badania i eksperymenty edukacyjne, jak również inicjatywy wolnego oprogramowania oraz wolnych podręczników.
3. Netbook uczniowski w Polsce
Ojcowie idei “jeden laptop na ucznia” oczekiwali największych wobec niej sprzeciwów w krajach, w których sprzedaż podręczników szkolnych stanowi biznes. Znamy taki kraj, prawda? Polska nie wyraziła zainteresowania ani projektem OLPC, ani żadnym podobnym. Dziś na palcach można policzyć już nawet nie szkoły, ale pojedyncze klasy, w których próbuje się wdrażać system 1:1. Nawet w tych jednostkowych przypadkach netbooki pozbawia się ich największej zalety: mobilności. We wszystkich znanych autorowi przypadkach uczniowie pracują z netbookami o standardowych systemach, wyświetlaczach i bateriach. Efekty? Realny czas pracy bateryjnej po upływie jednego roku szkolnego wyklucza mobilną pracę; możliwość używania netbooków na świeżym powietrzu, przy oświetleniu słonecznym jest problematyczna lub żadna. Mało kto traktuje poważnie możliwość ich wynoszenia ze szkoły. Na dodatek uczniowie nie są właścicielami netbooków i nie mogą zabierać ich ze sobą do domu.
4. Hinduski tablet za sto złotych
Indie kilka lat temu ogłosiły, że nie są zainteresowane projektem OLPC, bo pracują nad własnym laptopem edukacyjnym. Plany się nie powiodły: w ubiegły czwartek zademonstrowano nie laptopa, lecz tablet i na dodatek trzy i półkrotnie droższy niż pierwotnie zakładano. To niepowodzenie oznacza jednak podwójne zwycięstwo.
Po pierwsze widać dziś, że tablety i ich funkcjonalne odpowiedniki w świecie komórek - dotykowe smartfony - zaczynają zdobywać rynki oraz serca użytkowników w tempie przewyższającym niedawne spektakularne sukcesy netbooków. Nie ma w tym nic dziwnego: tablet dysponuje chyba najbardziej naturalnym, bardzo przezroczystym (w sensie użytkowym, nie fizycznym) interfejsem użytkownika. W zastosowaniach edukacyjnych jest to zaleta o znaczeniu kluczowym.
Po drugie zakładany pierwotnie dziesięciodolarowy koszt urządzenia budził zrozumiałe uśmieszki, ale ogłoszony dziś faktyczny koszt - trzydzieści pięć dolarów - zasługuje na szacunek.
Oczywiście wdrożenie masowej produkcji jeszcze potrwa, ale spójrzmy na konsekwentne działania rządzących:
- jest sprecyzowana i realna technicznie koncepcja supertaniego urządzenia o nowoczesnym i przyjaznym interfejsie,
- celem jest rzeczywiście masowy tablet - dla każdego, uczącego się na każdym szczeblu edukacji Hindusa,
- jest wystarczająco wczesna (u progu masowej produkcji) informacja oraz jest impuls dla badań, eksperymentów, wdrożeń - dla badaczy, pedagogów, programistów, autorów (a także po prostu dla nauczycieli, trenerów i wykładowców - że będzie trzeba coś u siebie pozmieniać).
Mimo wakacyjnej pogody ducha pozostaję w smutnym przeświadczeniu, iż zbiorowym wysiłkiem uda się nam w tym projekcie (podobnie jak w poprzednich) znaleźć tyle wad i zagrożeń, aby móc nadal spokojnie spać w przekonaniu, że polska droga do Społeczeństwa Informacyjnego najkrótszą drogą wiedzie poprzez odgórne ignorowanie oraz oddolne kontestowanie dokonującej się już nawet w najsłabiej rozwiniętych krajach, masowej rewolucji cyfrowej.
(Notka o autorze: Lechosław Hojnacki pracuje w Regionalnym Ośrodku Metodyczno-Edukacyjnym „Metis” w Katowicach oraz w Kolegium Nauczycielskim w Bielsku–Białej)