Pierwszy dzwonek. W tym roku brzmi trochę przerażająco. Patrząc kilka lat wstecz, jeszcze chyba nigdy nie ukazywało się w mediach o polskiej szkole tak dużo materiałów, co w ostatnich tygodniach. Ale nie spodziewajmy się, że oznacza to dobre wiadomości. Dla mediów dobre wiadomości to złe wiadomości. A zatem powrót do szkoły jawi się nam w tym roku dość koszmarnie.
Przegląd prasy na początek roku szkolnego nie jest zbyt optymistyczny. Oto kilka przykładów z ostatnich dni.
"Szkołę jako instytucję najchętniej wysadziłbym w powietrze. Skoro jednak szkoła być musi (bo nikt jeszcze nie wymyślił niczego w zastępstwie), to należy ją przebudować od piwnicy po dach." - pisze w Newsweeku Jan Hartman. "System szkolnictwa jest imperium fikcji, uczącym kłamstwa, gry pozorów i zadufania w sobie. Wielkie udawanie zaczyna się od zerówki i trwa do samej matury. Wszystkie szkoły są „fajne” – nauka przez zabawę, „projekty” i „prezentacje”, zajęcia pozalekcyjne, wycieczki, sport i radosne poznawanie „otaczającej rzeczywistości”. Wszystko „przyjaźnie” i „bez przemocy”(...) Tere-fere kuku. Szkołą rządzi dyrektor, który potrzebuje „wyników” do wykazania się przed kuratorium. Żeby „zrobić wyniki”, musi zdobywać te „puchary” i „dyplomy”, nauczycieli trzymać krótko, aby broń Boże nie wdawali się w jakieś kontrowersyjne czy nowatorskie działania, konflikty zamiatać pod dywan, schlebiać lichym drobnomieszczańskim gustom i taniej poprawności pedagogiczno-politycznej, uprawiać martyro-patriotyzm na szkolnych apelach i akademiach (...)". Na tym Jan Hartman wcale nie poprzestaje i o jakości szkoły wyraża się gorzko i jeszcze dosadniej.
Sześciolatki wrócą do mamy? To zależy od wyników wyborów i determinacji obecnego kierownictwa MEN. Bo sondaż, opublikowany właśnie przez Newsweek, jest druzgocący dla autorów reformy obniżenia wieku szkolnego. Według TNS OBOP aż 72% Polaków nie chce obniżenia wieku szkolnego. Tylko 16% ankietowanych opowiada się za posyłaniem sześciolatków do szkół. Jednym z powodów, dla których Polacy są przeciwni wprowadzeniu obowiązku szkolnego dla sześciolatków jest stan polskich szkół - 72 proc. badanych uważa, że nie są one przygotowane na przyjęcie tak małych dzieci. W sumie się nie dziwię. Założenia reformy są słuszne, ale chyba mało która reforma została tak źle medialnie i społecznie poprowadzona. Każdy minister musi szczególną uwagę przykładać do komunikacji społecznej, a zwłaszcza minister edukacji narodowej. Edukacja to jakby nie było głównie komunikacja, a jej - zwłaszcza w początkowych etapach planowania i wdrażania reformy - po prostu nie było. Rezultat jest widoczny gołym okiem - kilkaset tysięcy zbuntowanych rodziców. To chyba też sygnał, że społeczeństwo potrafi żądać debaty na tematy ważne dla rodzimej edukacji. Jeśli nie ma tej debaty, rodzi się problem. Ale mamy też dobrą stronę tej sytuacji - rzeszę rodziców, którzy wreszcie (sic!) zainteresowali się sprawami szkoły. Może by tak teraz coś konstruktywnie zrobić dla rozwoju edukacji? Ale bez populizmu.
Nic się nie zmieni. Bo ZNP na żadne zmiany nie pozwoli. "Nowy rok szkolny będzie kolejnym, w którym przyjdzie stawić czoło atakom na publiczną edukację, kolejnym rokiem walki o zachowanie praw pracowniczych, jakie gwarantuje Karta Nauczyciela" - napisał prezes ZNP Sławomir Broniarz w liście do nauczycieli (PAP, Onet). To wszystko w temacie. Wara od Karty Nauczycieli, bo jest - mówiąc językiem młodzieżowym - fajna. Nieważne, że hamuje wiele zmian w szkołach, ważne żeby nadal były ciepłe posady dla wszystkich nauczycieli, i tych dobrych i tych gorszych.
Opublikowana niedawno wypowiedź minister Kudryckiej (PAP Nauka w Polsce), będąca również komentarzem do wyników matury 2011 też nie pozostawia złudzenia, że coś się poprawi. Piękna jest matura, piękny jest szyty na tę samą miarę nowy egzamin gimnazjalny (pieszczotliwie już nazywany "małą maturą"). Tylko uczniowie źle się uczą. Natomiast wszyscy urzędnicy są zadowoleni, bo będziemy testować wszystko i wszystkich od A do Z. Tu też się nic nie zmieni, bo kolejne reformy umacniają system testów, który dostarcza edukacyjnym biurokratom pożywki i uzasadnienia do utrzymania rozbudowanego aparatu oświatowego.
Wygląda na to, że zaczyna się dość trudny rok szkolny. Jak zwykle wszystko zależy od nauczycieli. Podwyżki były i będą kolejne - jeśli uznajemy ich sens motywacyjny - miejmy nadzieję, że nie będzie to zmarnowany rok, z którego zapamiętamy jedynie ciągłe spory i mniejsze lub większe przepychanki.
(Źródło: Newsweek, PAP, Onet)
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Prowadzi także międzynarodowy serwis edukatorów ekonomicznych i finansowych www.EconomicEducator.eu).