Zastanawiam się, jak długo jeszcze będzie funkcjonowała szkoła w tak archaicznym już i nieprzystającym do zewnętrznego świata modelu? Odtwarzany na świecie system trwa już niemal dwieście lat. Mam wrażenie, że bardzo wielu nie dostrzega faktu, że żyjemy w dobie informacyjnej lawiny! Funkcjonująca na wzór pruskiej armii szkoła nie ma już dziś uzasadnienia. Szkoła potrzebuje przebudowy na wzór inicjatywy, jaka zrodziła się w Niemczech.
Coś, co wydaje się niemożliwe, w każdej chwili może się zmienić. Tak stało się z murem berlińskim. Miał trwać dziesiątki lat, wielu go już nie zauważało, wielu też godziło się z tym faktem. Przetrwał dwadzieści osiem. Runął dużo szybciej, nieoczekiwanie i wbrew powszechnie panującym poglądam. Upadł i dał początek nowemu porządkowi. Otrzymaliśmy wolność wyboru. Od tego momentu mogliśmy decydować o wielu sprawach sami przejmując odpowiedzialność za jakość naszego funkcjonowania. Wyzwolona została energia milionów Polaków. Dziś brakuje nie tylko tamtego entuzjazmu, ale też zrozumienia sensu i prawdziwego zaangażowania w realizację kolejnych edukacyjnych reform.
Szkoła tworzy niewidzialny mur pomiędzy światem ponowoczesnej rzeczywistości charakteryzującej się płynnością, nieliniowością i ciągłą zmianą a światem feudalnej organizacji pracy i nauki, którego funkcją było przygotowanie posłusznych i uległych urzędników. Tworzy mur, który musi wreszcie runąć. Jak trafnie zauważa Marzena Żylińska trudno mieć zaufanie do systemu, który deklaruje, że wie, jak przygotować uczniów do funkcjonowania w przyszłości. Dziś trudno przewidzić, jak będzie wyglądała za kilka lat. Ani instytucje nadzoru pedagogicznego - na czele z MEN, ani urzędnicy, nie mogą mieć już tej pewności. Dzieje się coś niebezpiecznego. Szkoła stała się dziś miejscem oduczania tego wszystkiego, co rzeczywiście ważne jest dla społeczeństwa ery postindustrialnej. Głośno mówi się, że nie uczy współpracy, odpowiedzialności, samozarządzania, planowania i zarządzania procesem uczenia się uczniów. Nie rozwija charakteru, postaw i nawyków skutecznego działania. Planujemy i drobiazgowo dokumentujemy niemal wszystko, przygotowujemy do reprodukowania wiedzy, trenujemy do algorytmicznych działań. Brakuje w szkole samodzielności, przedsiębiorczości i inicjatywności. W podobny sposób traktuje się nauczycieli. Oferuje się im całą masę materiałów dydaktycznych, scenariuszy, konspektów i biurokratycznych instrukcji. W dobie ograniczonego dostępu do informacji miało to sens i było celowe. Nadal jednak centralnie sterowany sytem próbuje unifikować i standaryzować co tylko się da. Dla każdego ten sam rozmiar. Dziś już nie ma takiej potrzeby. Machina systemu zabija często inicjatywność, kreatywność i twórczość. Zwalnia nauczycieli z poszukiwań nowych propozycji. Testostocentryczny system zniszczył szkołę. I nadal sankcjonujemy ten fakt. Tym razem już centralnie tworząc kolejne wystandryzowane materiały. Nieważne, że cyfrowe, ale odpowiadające filozofii scentralizowanego i biurokratycznego systemu, którego celem jest pełna kontrola i przekonanie, że ministerialni urzędnicy wiedzą najlepiej.
Dziś powinniśmy odpowiedzieć sobie na dwa ważne pytania. Coraz więcej osób wie już, dlaczego szkoła powinna się zmienić. Choć nie dla wszystkich jest to takie oczywiste. Twierdzą, że edukacja nie potrzebuje zmian, ale przede wszystkim spokoju. W ten sposób wielu usprawiedliwia brak podejmowania decyzji. Świat się zmienił, pojawiło się pokolenie, którego nawyki ukształtowała technologia. Mamy niemal nieograniczony dostęp do informacji i mobilnych technologii. Bezpowrotnie odebrano szkole monopol na przekazywanie informacji. Dawny powód przychodzenia do szkoły przestał mieć znaczenie. Szkoła nie może być dziś definiowana jako miejsce przekazywania wiedzy. Stąd uzasadnione jest poszukiwanie nowego modelu edukacji. Jest jeszcze drugie pytanie. Dużo ważniejsze od tego pierwszego. Potrzebujemy odpowiedzi na pytanie po co nam szkoła? Bo powód budowania dwieście lat temu systemu jest już nieaktualny. Profesor Tomasz Szkudlarek z Uniwersytetu Gdańskiego podaje trzy funkcje szkoły. Transmisja kultury, zmiana społeczeństwa i rozwój jednostek. To miejsce, gdzie wychowujemy młodych ludzi, aby stworzyli świat lepszy niż jest. Zależy nam na zachowaniu ciągłości kulturowej, zachowaniu tożsamości społecznej, potrzebujemy świadomości ciągłości trwania. Obok wizji idealistycznej, czy konserwatywnej jest też ideologia liberalna, według której produktem szkoły ma być przygotowanie do życia jednostek. Powinniśmy wychowywać ludzi, aby umieli się ze sobą porozumiewać, którzy odnajdą swój potencjał i będą go rozwijać. Edukacja powinna być zindywidualizowana, trzeba rozwijać jednostki, aby wspólnie tworzyły i szanowały swoją odrębność. Profesor Szkudlarek twierdzi, że ideologie te są nawzajem sprzeczne i zawsze będą nam towarzyszyły polityczne konflikty. Może to jest powód, dla którego tak trudno jest określić podzielanej przez wszystkich misję narodowej edukacji?
Dlatego tak ważne jest, aby na to pytania odpowiedzieli decydenci, lokalna społeczność, dyrektorzy i nauczyciele konkretnych szkół. To tam odbywa się edukacja, to właśnie tam warto zadbać o to, aby odkryć sens angażowania się w pracę i naukę. Priorytetem pozostaje więc pytanie o autentyczną misję dzisiejszej szkoły - tej naszej, do której uczęszczają nasze dzieci.
(Notka o autorze: Witold Kołodziejczyk jest członkiem e-Redakcji Edunews.pl, twórcą innowacyjnej szkoły - Collegium Futurum w Słupsku)